Doświadczył tego Kenijczyk Stephen Cherono, który musiał przyjąć nazwisko Saif Saaeed Shaheen zanim został Katarczykiem oraz rekordzistą świata w biegu z przeszkodami na chwałę nowego zasiedlenia, bo raczej nie ojczyzny, gdyż hymnu się nie nauczył.
Sportowi kondotierzy wspierają różne reprezentacje narodowe. Naturalizowane Etiopki zdobywają tytuły mistrzyń Europy w biegach na stadionie i w przełajach. Zmiana barw miewa rozliczne przyczyny. W przypadku Afrykanów najczęściej jest to chęć lepszego życia i warunków sportowego rozwoju, chociaż nie jest to sztywna reguła.
Kenijczyk Wilson Kipketer, wielokrotny rekordzista świata w biegu na 800 m, miał jedno i drugie, lecz ubiegał się o trzecie. Żył dobrze w Europie, bo zarabiał na mityngach. Sportowo rozwijał się fenomenalnie, a rokował jeszcze lepiej, trenowany przez Sławomira Nowaka, jednego z najwybitniejszych polskich szkoleniowców.
Jednak postanowił zostać Duńczykiem i trafił na ścianę. W latach 90. na duńskie obywatelstwo czekało się 7 lat. Dotyczyło to każdego, zarówno sprzedawcy frytek, jak i mistrza dwóch okrążeń. Wilson w sporcie zapowiadał się tak jak później Bolt, lecz musiał odczekać swoje.
W końcu się udało, urząd emigracyjny nieco odpuścił, skrócił mu postojowe do 4 lat, a on rozwinął skrzydła. Dania zyskała cennego obywatela, którego nie chciała, a wraz z nim worek złotych medali mistrzostw świata i Europy oraz wspomniane wyżej rekordy z górnej półki.
Nie łyżeczką a chochlą
Częstym powodem decyzji świadczenia usług za granicami oraz zmiany obywatelstwa bywa klęska sportowego urodzaju we własnym kraju i trudność przebicia do ojczystej reprezentacji narodowej, bez czego nie ma szans na medale olimpijskie czy mistrzostw świata.
Nie ma wielu takich państw, a kłopoty z awansem nie dotyczą całego krajowego sportu, zazwyczaj paru specjalności. Do takich krajów należą niewątpliwie Kenia i Etiopia z nadprodukcją talentów w biegach średnich i długich. Należą Chiny, choćby z nadmiarem dobrych i bardzo dobrych tenisistów stołowych.
Pingpongowa emigracja Chińczyków odpaliła jak torpeda w roku 1988, ponieważ wówczas tenis stołowy pojawił się na igrzyskach olimpijskich, konkretnie w Seulu. Najpierw objęła kraje sąsiednie jak Singapur, Tajwan czy Hongkong i szybko się rozszerzała.
Wirtuozi paletek wzmacniali reprezentacje Australii, Kanady, USA, Dominikany, Argentyny, a zarazem podbijali Europę, grając dla Chorwacji, Austrii, Hiszpanii, Holandii, Luksemburga, Niemiec, Francji i Polski w osobie zawodniczki Li Qian.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Państwo Środka dokonało czegoś w rodzaju sportowego najazdu na ziemie obce z korzyścią dla najeźdźców i ping ponga na terenach „okupowanych”. Li Qian dostała polskie obywatelstwo w 2007 roku. Potem zdobyła dla Polski złoty, srebrny i brązowy medal mistrzostw Europy.
Nie będę wymieniał nazwisk Chinek i Chińczyków, którzy zrobili to samo co Li, ponieważ jest ich zbyt wielu, a ponadto znane są głównie fanom ping ponga. Nadmienię tylko, że w ojczyźnie patrzą na nich krzywo, często przypinają im łatkę zdrajców.
Obcy paszport odbiera Chińczykowi chińskie obywatelstwo z automatu. Chociaż władze Chińskiej Republiki Ludowej mają komunizm w sercu, a kapitalizm w głowie, to nie lubią takich, co wysługują się kapitalistom jako sportowi najemnicy. Co im zupełnie nie przeszkadza robić dokładnie to samo, tylko na swój użytek.
Tamtejsze Biuro Polityczne, pełniące w istocie funkcję Rady Nadzorczej w gospodarce rynkowej ustaliło, że Chiny muszą mieć reprezentację piłkarską na światowym poziomie, gdyż potęgą światową są i basta. Import myśli szkoleniowej, wynajem zagranicznych trenerów, nie zadziałały.
Towarzysze z KC uznali, że nie warto dziobać łyżeczką, należy chochlą. Zapadła decyzja, że chińskie paszporty będą rozdawane zagranicznym piłkarzom jak cukierki. I ona weszła w życie ta decyzja, co jest ciekawe i znaczące.
W ChRL bycie Chińczykiem i obywatelem to rzekomo niezłomny kanon ustroju. Niezwykle ponoć ważny z powodów ideowych, politycznych i patriotycznych. I jak rozumieć paszportowe rozdawnictwo w świetle fundamentów państwa? Jak oczywistą hipokryzję rzecz jasna.
Kazachstan chce medalistów
Sportowi emigranci deklarują także motywacje polityczne, które skłaniają do zmiany barw. Ich nasilenie nastąpiło w związku z wojną w Ukrainie. Platformą ratunkową dla Rosjan i Białorusinów jest Kazachstan, najbardziej stabilne ekonomicznie i polityczne państwo regionu.
Exodus Białorusinów zaczął się jeszcze przed wojną w roku 2020. Dyktator Łukaszenka wprawdzie kocha sport, ale nie sportowców myślących inaczej. Uciekinierom reżymu, realnie albo w sposób domniemany prześladowanym, Kazachstan udzielał wsparcia.
Wojna ten proces nasiliła przez aspiracje zawodników z Rosji, jednak nie bezwarunkowo. Kazachstan ustawił sito merytoryczne pod kątem przydatności obcokrajowców. Po pierwsze nie chce specjalistów od sportów walki, bo takich ma. Po drugie chce medalistów, najchętniej olimpijskich.