Historia

Potępiał komunizm. Sprzeciwiał się hasłom nazizmu. Demokrację liberalną uważał za sprzeczną z rodzimą tradycją

Choć system Estado Novo kończył z praktyką demokracji parlamentarnej oraz wprowadzał rozwiązania oddające de facto pełnię władzy w ręce premiera, to jednak łączenie go z modnymi w epoce lat trzydziestych XX w. nurtami totalitarnymi byłoby wielkim nadużyciem. Państwo nie było omnipotentne, a wzorce jego funkcjonowania czerpano z nauki społecznej Kościoła, a nie z Włoch Mussoliniego. Portugalska dyktatura zdecydowanie odrzucała masowy terror, który był immanentną cechą totalitaryzmów.

Dzięki uprzejmości Ośrodka Myśli Politycznej oraz Wydawnictwa Uniwersytetu Łódzkiego publikujemy fragment książki Bartosza Kaczorowskiego „Wojna Salazara. Polityka zagraniczna Portugalii w okresie drugiej wojny światowej”.

Środowisko, w jakim w 1889 r. urodził się i wzrastał António de Oliveira Salazar, nieszczególnie predestynowało go do odegrania ważnej roli w historii. Była to bowiem niewielka, bo licząca nieco ponad 500 mieszkańców wioska Vimieiro, położona w centralnej części kraju, nieopodal nieco większego, ale również peryferyjnego miasteczka Santa Comba Dão. Dom rodzinny był dość skromny, choć jednocześnie trudno byłoby go uznać za bardzo biedny. Rodzice posiadali bowiem małorolne gospodarstwo, ponadto ojciec pracował jako nadzorca w majątku lokalnych potentatów, państwa Perestrelo. António był silnie związany z matką, dla której był jedynym synem i to bardzo długo wyczekiwanym (w chwili jego narodzin miała 44 lata). To głównie ona zapewniała mu szczęśliwe dzieciństwo, dawała autentyczny przykład wiary katolickiej i nie szczędziła wysiłków, by syn otrzymał staranną edukację, nawet jeśli sytuacja finansowa rodziny daleka była od komfortowej.

Młody Salazar szybko dał się poznać jako chłopiec o refleksyjnym spojrzeniu na świat, lubiący samotność i prowadzący głębokie życie wewnętrzne. Dlatego gdy skończył 11 lat, zadecydowano, że będzie się kształcił w seminarium diecezjalnym w stolicy regionu – Viseu. Wybór tej formy edukacji w ówczesnej Portugalii niekoniecznie musiał wiązać się z wyborem stanu duchownego. Seminaria – niczym dawne szkoły przyklasztorne – umożliwiały bowiem naukę chłopcom z uboższych rodzin, a Kościół liczył, że w ten sposób niektórzy z nich obiorą drogę kapłaństwa. Salazar początkowo nosił się z takim zamiarem, ukończył nawet kurs teologiczny i przyjął niższe święcenia, ale ostatecznie odkrył, że nie ma powołania. Z sutanną ostatecznie wygrała wizja studiów prawniczych na uniwersytecie w Coimbrze. Przez całe życie pozostawał jednak wdzięczny swym nauczycielom z seminarium za staranną edukację, dyscyplinę i rozbudzenie w nim pasji do nauki. Z tego okresu wyniósł również specyficzną filozofię życia – zamiłowanie do porządku, ciszy, prostoty i niemal franciszkańskie podejście do materii.

Przeprowadzka do Coimbry w 1910 r. obrodziła nie tylko rozwojem intelektualnym, ale również długoletnimi przyjaźniami z osobami o podobnie konserwatywnym światopoglądzie. Pośród nich szczególny wpływ wywarł na niego o rok starszy ksiądz Manuel Gonçalves Cerejeira. Gdy Salazar kończył studia i musiał szukać nowego miejsca do zamieszkania, ten wyciągnął do niego pomocną dłoń i zaoferował mu miejsce w swoim klasztorze (Convento dos Grilos), który aż na 11 lat stał się domem dla obu przyjaciół. Służbę w nim pełniła Maria de Jesus Caetano Freire (1894-1981), która jak tylko Salazar doszedł do najwyższych urzędów państwowych, stała się jego prywatną gospodynią. Choć nigdy nie połączyło ich uczucie, to Dona Maria – jak ją potocznie nazywano – stała się dla przyszłego premiera najbliższą osobą aż do końca jego życia, a jednocześnie bez wątpienia najważniejszą kobietą w dziejach Nowego Państwa.
Bartosz Kaczorowski „Wojna Salazara. Polityka zagraniczna Portugalii w okresie drugiej wojny światowej”, Ośrodek Myśli Politycznej, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Kraków-Łódź 2022
Przyjaźń z Cerejeirą łączyła się ściśle z zaangażowaniem w działalność publiczną. Obaj koledzy udzielali się w Centrum Akademickim Chrześcijańskiej Demokracji (Centro Acádemico de Democracia Cristã, CADC), w którym Cerejeira pełnił rolę wiceprezesa, a Salazar był sekretarzem. Formacja ta miała stanowić odpowiedź na wezwanie papieża Leona XIII do tworzenia katolickich instytucji społecznych. Jej członkowie rozwijali przede wszystkim działalność publicystyczną (ich gazetą był „Imparcial”), ale i coraz śmielej angażowali się w politykę. Zainteresowania Salazara szły zaś coraz bardziej w kierunku ekonomii, a jego badania dotyczyły głównie rolnictwa (pszenicy) oraz spekulacji złotem. Już wtedy zaczął głosić postulaty, w które nie przestanie wierzyć do końca życia: że państwo za wszelką cenę powinno posiadać zrównoważony budżet oraz dodatni bilans handlowy w relacjach z zagranicą. Coraz częściej zyskiwał sobie opinię utalentowanego ekonomisty, co było zresztą widać po popularności jego wykładów. W efekcie w 1918 r. w wieku 29 lat uzyskał stopień doktora prawa, choć odbyło się to bez przygotowania i obrony dysertacji, a wskutek pozytywnej oceny całości jego dorobku, jaką wydała komisja profesorów. Zakończywszy ten etap, coraz śmielej patrzył w kierunku polityki.

Działalność konserwatystów w ówczesnym życiu publicznym nie należała do łatwych. Od 1910 r. Portugalia była republiką o silnie antyklerykalnym charakterze, a Kościół katolicki – traktowany jako podpora upadłej monarchii – został dotknięty ciężkimi represjami. Skasowano zakony i skonfiskowano ich ziemie, zabroniono edukacji katolickiej w szkołach, wydalono z kraju księży obcokrajowców oraz tych, którzy kształcili się za granicą. Zakazano krytyki rządu, a niektórych biskupów, którzy stali na stanowisku non possumus, skazano na wygnanie. Do tego dochodziły nierzadkie podpalenia kościołów i ataki fizyczne na kapłanów oraz wiernych świeckich. Próba poddania Kościoła kontroli państwa wytworzyła jednak podobny mechanizm jak w Niemczech w dobie Kulturkampfu – katolicy rozpoczęli bierny opór, a Portugalię ogarnęło ożywienie religijne, szczególnie silne po 1917 r., gdy wieść o objawieniach w Fatimie rozszerzyła się na cały kraj. Ten ostatni aspekt miał zresztą niemały wpływ na postawę samego Salazara.

Polityczną odpowiedzią prawicy na rządowy antyklerykalizm było powołanie do życia Portugalskiego Centrum Katolickiego (Centro Católico Português), które nawet przez swoją nazwę nawiązywało do oporu katolików niemieckich z czasów Ottona von Bismarcka. To z ramienia tego ugrupowania w 1921 r. Salazar został wybrany deputowanym z okręgu Guimarães, a na kongresie partii rok później wygłosił przemówienie, które można traktować jako swoisty manifest ideowy młodego polityka. Wzywał do rezygnacji z prób restauracji monarchii i opowiadał się za pogodzeniem z republikańską formą rządów, choć zdecydowanie krytykował jej antyreligijną politykę po 1910 r. Promowaną przez ówczesną władzę laicyzację w mocnych słowach określał mianem „wynarodowienia” (desnacionalização). Jego zdaniem katolicy powinni skoncentrować się nie tyle na walce z reżimem republikańskim, ile przede wszystkim na obronie prześladowanego Kościoła i przywróceniu wolności religijnej. Celem w dłuższej perspektywie miała być rechrystianizacja narodu i powrót do tradycyjnych wartości, konsekwentnie tępionych przez rząd republikański. Był to więc program na wskroś katolicki, w którym państwo miało odegrać rolę obrońcy ładu moralnego i w tym dziele ściśle współpracować z Kościołem. Nawet jeśli przez pewien czas Salazar pozostawał pod ideowym wpływem monarchistów z Akcji Francuskiej (Action Française), to tym samym zdecydowanie odrzucał jedno z ich naczelnych haseł – „po pierwsze polityka” (politique d’abord), proponując zamiast niego „prymat ducha” (primado do espiritual.).

Skrajnie niestabilny i anarchizujący życie polityczne system republikański (w ciągu 16 lat istniało aż 49 gabinetów) załamał się wskutek wojskowego zamachu stanu, do jakiego doszło w maju 1926 r. Obejmująca władzę generalicja już wtedy zwróciła uwagę na Salazara, proponując mu tekę ministra finansów, ten jednak – z nie do końca jasnych pobudek – na razie namówić się nie dał. Pogarszająca się sytuacja gospodarcza kraju sprawiła, że młody wykładowca z Coimbry, krytykujący w katolickiej prasie politykę ekonomiczną państwa, szybko zyskał sobie opinię wybitnego specjalisty w tej dziedzinie. Gdy w 1928 r. problemy przybrały na sile, a budżet był na skraju załamania, ponowiono próbę przekonania Salazara. Tym razem skutecznie.

Ideowe odrodzenie chadecji jest niemożliwe

Kościół został spenetrowany przez marksizm w sferze filozofii i teologii.

zobacz więcej
Wyposażony w nadzwyczajne prerogatywy, w tym prawo weta wobec decyzji ekonomicznych innych resortów, co było warunkiem przyjęcia propozycji, Salazar w ciągu kilku lat zdołał przeprowadzić konieczne reformy finansów, a przede wszystkim uporać się z największym wyzwaniem dla portugalskiej gospodarki: deficytem budżetowym. Osiągnięte klasycznymi metodami (głównie skuteczną ściągalnością podatków i drakońskimi cięciami wydatków) zrównoważenie budżetu stało się wielkim sukcesem tego niespełna czterdziestoletniego polityka. W kolejnych latach zaczęły pojawiać się coraz większe nadwyżki, a deficyt stał się pojęciem nieznanym portugalskiej gospodarce aż do końca lat siedemdziesiątych XX w. Dzięki tym reformom Portugalia przeszła właściwie suchą stopą przez wielki kryzys rozpoczęty w 1929 r., a dwa lata później escudo powróciło nawet – po 40 latach – do parytetu złota. Powoli, acz stopniowo, poprawiała się również jakość życia. Warto podkreślić, że te wszystkie zmiany zostały dokonane w oparciu o silny interwencjonizm państwowy i kapitał rodzimy, Portugalia nie uzyskała bowiem wówczas żadnych pożyczek z zagranicy.

Autor sukcesu gospodarczego

Sanacja gospodarki przysporzyła ministrowi społecznej popularności, która zaowocowała uzyskaniem przez niego stanowiska premiera w 1932 r. Rok później Salazar przeforsował nową konstytucję, która sankcjonowała autorytarne zmiany i czyniła z Portugalii państwo korporacyjne z przemożną, niemal dyktatorską, władzą premiera. Choć w teorii mógł on zostać odwołany decyzją prezydenta, piastujący tę funkcję generał António Óscar de Fragoso Carmona w pełni współpracował z premierem i popierał jego linię. Tym samym na krańcu Półwyspu Iberyjskiego został stworzony dość oryginalny system rządów, nazywany przez niektórych „prezydencjalizmem premiera”. Ewolucja w kierunku dyktatury była dobrze dostrzegana przez współczesnych, a niemieccy dyplomaci w wewnętrznej korespondencji już od 1934 r. uznawali Salazara za jedyny ośrodek władzy w Portugalii.

Był to w dziejach świata przypadek wyjątkowy. Choć kryzys demokracji parlamentarnej stanowił powszechną bolączkę wielu państw europejskich i często kończył się przejmowaniem władzy przez wojskowych, ewentualnie monarchów, nigdzie jednak nie doszło do sytuacji, by system autorytarny stworzył autor sukcesu gospodarczego. „Im więcej myślę o sposobie, w jakim Salazar doszedł do władzy w Portugalii, tym bardziej zdumiewa mnie wyjątkowość tej sytuacji” – podsumował po latach jego bliski współpracownik, a ostatecznie także następca, Marcello Caetano.

Awans z posady wykładowcy akademickiego do roli przywódcy imperium władającego posiadłościami na kilku kontynentach nie zmienił drastycznie stylu życia Salazara. Nie stracił on nawet nic ze swego ascetycznego stylu bycia. Swoją oficjalną rezydencję – pałacyk św. Benedykta (Palacete de São Bento) – urządził skromnie, a do pomocy zatrudnił gospodynię z czasów Coimbry – Donę Marię. Wtedy też ostatecznie uznał, iż niemożliwe byłoby pogodzenie służby ojczyźnie z założeniem rodziny. Wyjątkowo poważne podejście do obowiązków, osobisty nadzór nad szeregiem spraw, niekiedy tych drugo- bądź trzeciorzędnych, a wreszcie niezwykła pracowitość, z której dał się poznać w ciągu długich dziesięcioleci rządów, pozwalają wierzyć, iż w tym wypadku był to wybór słuszny. To unikalne połączenie wiedzy ekonomicznej z kontemplacyjną naturą samotnika przydało premierowi urokliwe miano „mistyka cyfr”, jak nazwał go francuski dziennikarz Gérard Bauer.

System Nowego Państwa był odpowiedzią na niechęć Salazara do demokracji liberalnej, która została skutecznie skompromitowana w latach 1910-1926 i która jawiła mu się jako ustrój niemający wiele wspólnego z portugalską tradycją. Receptą na niestabilność polityczną okresu republikańskiego miało być ograniczenie „wybujałego parlamentaryzmu” i „partyjniactwa” oraz zniesienie odpowiedzialności ministrów przed „przypadkową większością parlamentarną zależną od głosów stronnictw, którym obce jest poczucie odpowiedzialności, jakie obowiązuje przy wykonaniu władzy”. Dlatego w konstytucji z 1933 r. władza ustawodawcza została wyraźnie uzależniona od egzekutywy. Wprowadzono również zakaz działania partii, a jedyną organizacją polityczną o masowym charakterze stała się Unia Narodowa (União Nacional). Ona też tworzyła jedyną listę w wyborach parlamentarnych, co tym samym oznaczało, że rząd nie był poddany werdyktowi własnych obywateli. Ogólnokrajowe referendum zorganizowano za to w sprawie przyjęcia nowej konstytucji. Przynajmniej w teorii, bo wprowadzone w życie oryginalne rozwiązanie, według którego wszystkich, którzy nie pofatygowali się do urn, policzono jako głosujących „za”, już od samego początku czyniło to głosowanie zupełnie bezwartościowym. Warto jednak zaznaczyć, że przy całym upośledzeniu systemu wyborczego, to właśnie na początku Nowego Państwa dokonano zmiany o iście epokowym charakterze: prawo głosu uzyskały niektóre kobiety, a w 1934 r. po raz pierwszy w dziejach kraju w parlamencie pojawiły się trzy posłanki.
Jednym z filarów portugalskiej polityki zagranicznej za rządów António de Oliveiry Salazara był wymiar atlantycki. Portugalia to jeden z 12 członków założycieli NATO. Na zdjęciu: w Gabinecie Owalnym Białego Domu prezydent USA Harry S. Truman podpisuje akt zawarcia Sojuszu Północnoatlantyckiego, Waszyngton 4 kwietnia 1949. Wśród stojących za nim osób jest ambasador Portugalii w USA Pedro Teotónio Pereira. Fot. Abbie Rowe, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=18699415
Zgodnie z zapisami konstytucji Portugalia była „republiką korporacyjną”, opartą na naturalnej strukturze społeczeństwa, w skład której zaliczano rodziny, parafie, gminy i właśnie korporacje. Było to czytelnym odwołaniem się do społecznej nauki Kościoła wyrażonej przez Leona XIII w encyklice „Rerum Novarum” (1891 r.) i Piusa XI w „Quadragesimo Anno” (1931 r.). System korporacyjny miał być swoistą trzecią drogą w opozycji zarówno wobec socjalizmu i komunizmu, jak i indywidualistycznego kapitalizmu. Salazar przestrzegał jednak przed traktowaniem korporacji jedynie jako organizacji o ściśle gospodarczym charakterze. Podkreślał, że muszą być podporządkowane „celom duchowym”, w tym stworzeniu warunków do moralnego rozwoju społeczeństwa i harmonii między światem pracy a kapitałem.

Krytykowany przez faszystów

Zdecydowanego wsparcia Nowemu Państwu udzielił Kościół, co zważywszy na prześladowania z czasów Republiki nie może specjalnie dziwić. Za tą decyzją stał jednak także aspekt personalny. Gdy Salazar dopiero rozpoczynał karierę w rządzie, spektakularny awans stał się udziałem ks. Manuela Cerejeiry. W 1929 r. został mianowany arcybiskupem lizbońskim, któremu zwyczajowo przysługiwał tytuł patriarchy, a wkrótce potem Pius XI ustanowił go kardynałem. Tym samym portugalskie „dwa miecze” – świecki i kościelny – na prawie 40 lat znalazły się w rękach dwóch współlokatorów z coimbrańskiego akademika, co było przypadkiem wyjątkowym w XX-wiecznych dziejach świata. Było to zresztą niemałe wyzwanie dla ich przyjaźni, szczególnie wtedy, gdy osadzeni w nowej perspektywie zaczęli nieco inaczej widzieć relacje państwo-Kościół. Mimo drobnych zgrzytów na ogół potrafili wypracowywać kompromisy, a Cerejeira konsekwentnie widział w Salazarze narzędzie Bożej Opatrzności. Na długie dziesięciolecia portugalski katolicyzm zyskał twarz tego wybitnego myśliciela i założyciela CADC, który okazał się również mądrym biskupem i autentycznym księciem Kościoła.

Choć system Estado Novo kończył z praktyką demokracji parlamentarnej oraz wprowadzał rozwiązania oddające de facto pełnię władzy w ręce premiera, to jednak łączenie go z modnymi w epoce lat trzydziestych XX w. nurtami totalitarnymi byłoby wielkim nadużyciem. Państwo nie było omnipotentne, a wzorce jego funkcjonowania czerpano z nauki społecznej Kościoła, a nie z Włoch Benito Mussoliniego. Ideologia tego państwa nie była rewolucyjna, a na wskroś zachowawcza, nastawiona na obronę narodu przed nowoczesnymi prądami uznawanymi za niebezpieczne i na wspomnianą wcześniej „rechrystianizację” Portugalczyków. Rezygnowano z mobilizowania mas, a sam twórca Estado Novo, najlepiej czujący się w czterech ścianach swego gabinetu, zdecydowanie nie posiadał odpowiednich cech charakteru, aby swymi przemówieniami porywać tłumy. Już sposób objęcia przez niego rządów dalece odbiegał od przypadków totalitarnych: Salazar nie odbył żadnego „marszu na Lizbonę”, a do władzy został po prostu zaproszony (zresztą początkowo był do tego pomysłu nastawiony sceptycznie). Podobnie rzecz się miała z polityką międzynarodową, której główny cel ograniczał się właściwie do uratowania status quo, a plany jakiejkolwiek ekspansji były premierowi zdecydowanie obce55. Nic więc dziwnego, że nieliczni portugalscy faszyści poddawali ostrej krytyce rządy Salazara, uznając je za anachronizm. W rozmowie przeprowadzonej z polskim posłem Karolem Dubiczem-Pentherem w 1937 r. Salazar przyznał się, że jedną z naczelnych zasad Estado Novo jest „chęć unikania rozwiązań przyjętych w państwach o rządach totalnych, które podporządkują Państwu wszystko, do etyki włącznie”.

Wreszcie portugalska dyktatura zdecydowanie odrzucała masowy terror, który był immanentną cechą totalitaryzmów. Represje były skierowane wobec konkretnych opozycjonistów (głównie działaczy i sympatyków Portugalskiej Partii Komunistycznej), a ich cel stanowiło zakończenie wrogiej Estado Novo działalności politycznej, a nie pozbawienie życia. Za ewenement w historii dyktatur trzeba uznać fakt, że w Portugalii nie obowiązywała kara śmierci. W latach 1932-1945 przez tamtejsze więzienia przeszło ok. 13500 więźniów politycznych, ale zdecydowana większość (70%) spędziła tam mniej niż 3 miesiące. Z tej liczby aż 6000 zostało uwięzionych w latach 1936-1937, co wynikało ze zdecydowanej reakcji państwa na wybuch wojny domowej w Hiszpanii i na zwiększoną aktywność portugalskich rewolucjonistów. Głównymi ośrodkami odosobnienia w kontynentalnej Portugalii były więzienia Aljube, Caxias i Peniche. Nawet powszechnie uznawany za najczarniejszy epizod łamania praw człowieka w dobie dyktatury – „obóz powolnej śmierci” (campo da morte lenta) w Tarrafal na Wyspach Zielonego Przylądka, przeznaczony głównie dla komunistów i w większości lewicowych działaczy niepodległościowych afrykańskich kolonii – trudno potraktować jako miejsce masowego terroru. W ciągu ponad trzydziestu lat jego funkcjonowania (1936-1954 i 1961-1974) zmarły tam bowiem 32 osoby, co daje średnio jedną ofiarę śmiertelną na rok. Ten wskaźnik śmiertelności był oczywiście nieporównywalny z obozami w państwach totalitarnych, ale za to zbliżony do tego w Berezie Kartuskiej (od kilku do kilkunastu zmarłych w ciągu 5 lat funkcjonowania).

Lewica przegrała wojnę, ale wygrała batalię o pamięć

Amerykański historyk: Hiszpanie są zdania, że Franco zrobił i dobre, i złe rzeczy. To ciekawe, bo taka odpowiedź różni się od oficjalnej propagandy.

zobacz więcej
Trudno dokładnie policzyć wszystkie ofiary śmiertelne działań służb Estado Novo na skutek policyjnych represji, tłumienia manifestacji na ulicach, czy też w obozach odosobnienia. Panuje jednak zgodność opinii, że należy je liczyć bardziej w dziesiątkach aniżeli w setkach (biograf Salazara Jaime Nogueira Pinto podaje liczbę 60, choć według innych badaczy może być ona wyższa niż 100). Oczywiście nie było to zupełnie mało, ale też nieporównywalnie mniej niż w wielu innych autorytaryzmach tamtej doby, nie wspominając o prowadzącej twardą politykę represji frankistowskiej Hiszpanii, tzw. demokracjach ludowych z Europy Środkowo-Wschodniej, czy tym bardziej Trzeciej Rzeszy i ZSRS. Było to nawet dużo mniej niż kilkaset ofiar śmiertelnych siłowego tłumienia strajków i manifestacji w okresie rządów sanacji w Polsce (1926-1939).

Co więcej, okazuje się, że pod tym względem reżim Salazara był łagodniejszy nawet od portugalskiej Republiki, której służby w latach 1911-1926 wskutek starć ulicznych i bezpośrednich represji politycznych pozbawiły życia 98 ludzi. Badający szczegółowo kwestię przemocy w Estado Novo Diego Palacio Cerezales słusznie zwrócił uwagę, że również w niektórych państwach demokratycznych zdarzały się dużo bardziej brutalne interwencje policyjne, jak choćby we Włoszech, gdzie tylko w latach 1948-1950 podczas tłumienia manifestacji padło 62 zabitych. Bardzo twardą rękę Salazar miał za to wobec ruchów niepodległościowych w koloniach afrykańskich, gdzie w latach sześćdziesiątych XX w. wojsko portugalskie dopuściło się zbrodni wojennych, dodajmy jednak: przy działaniach o charakterze czystek etnicznych ze strony powstańców. I to jednak nie odbiegało szczególnie od postępowania niektórych mocarstw kolonialnych.

Nawet jeśli ogólny stopień represyjności portugalskiej dyktatury należy uznać za bardzo niski, to pozostaje faktem, że zdecydowanie odrzucała ona filozofię wolności obywatelskich i pluralizmu politycznego, uznając je za zagrożenie dla porządku państwowego. Jako że nie istniała legalna opozycja wobec Unii Narodowej, manifestacyjne kwestionowanie rządów Salazara spotykało się z reakcją służb. Było to dobrze widać szczególne w najbardziej gorącym okresie wojny domowej w Hiszpanii, gdy aktywność grup radykalnych także w Portugalii uległa wzmożeniu. Celem kontroli społecznej w 1933 r. powołano do życia Policję Śledczą i Ochrony Państwa (Polícia de Vigilância e de Defesa do Estado, PVDE), przekształconą w 1945 r. w Policję Międzynarodową i Ochrony Państwa (Polícia Internacional e de Defesa do Estado, PIDE), która dość bezwzględnie – nierzadko przy stosowaniu tortur – zwalczała działalność rewolucyjną. PIDE miała na swoim koncie bezsprzecznie najsłynniejsze i najbardziej dramatyczne morderstwo polityczne w dziejach Estado Novo – opozycyjnego kandydata na urząd prezydenta w wyborach w 1958 r., gen. Humberto Delgado, który w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach siedem lat później został zamordowany wraz ze swoją sekretarką na terytorium Hiszpanii. Warto też podkreślić, że represje stosowane były jedynie wobec środowisk opozycyjnych względem władzy, a reszta społeczeństwa – nawet ta o liberalnych poglądach, przy założeniu, że nie wyrażała swego sprzeciwu zbyt głośno – mogła liczyć na względnie spokojne życie.
ODWIEDŹ I POLUB NAS „Republika atlantycka”

Sam Salazar nie ukrywał swego sprzeciwu wobec systemów totalitarnych. Niemiecki nazizm uznawał za proletariacki i populistyczny, a manifestowana przez Hitlera obsesyjna wrogość wobec Kościoła, europejskiej tradycji i kultury doczekała się jednoznacznego potępienia ze strony Lizbony. Już w 1934 r. na pierwszym kongresie Unii Narodowej premier wyraźnie wyartykułował tę różnicę, demaskując prawdziwy charakter niemieckiego eksperymentu:

Dążąc do państwa silnego, nie zamierzamy jednak utworzyć państwa totalnego. Państwo, które podporządkuje idei narodu czy rasy wszystkie elementy, zasady i postulaty w dziedzinie moralności, prawa, polityki czy ekonomii, przeistoczyłoby się nieuchronnie w organizację wszechpotężną i wszechobejmującą, której zostałyby poddane wszystkie przejawy życia indywidualnego i zbiorowego, państwo takie mogłoby zrodzić absolutyzm, gorszy od absolutyzmu poprzedzającego ustroje liberalne. Państwo takie byłoby w istocie pogańskie, sprzeczne z duchem naszej cywilizacji chrześcijańskiej i doprowadziłoby prędzej czy później do takich rewolucji, jakie obalały dawne ustroje, a nawet mogłoby doprowadzić do nowych wojen religijnych, stokroć gorszych aniżeli dawne.

Już po wybuchu II wojny światowej przestrzegał, że Niemcy chcą doprowadzić do germanizacji kontynentu i zaprowadzenia w podbitych krajach swoich antywartości:

Tak jak Napoleon niósł zasady rewolucji francuskiej na ostrzu bagnetów swoich żołnierzy, tak Hitler niesie ze sobą mistyczne i rasistowskie neopogaństwo, które jest sprzeczne z naszymi rzymskimi i katolickimi tradycjami.

Warto również podkreślić, że Salazar nie tylko sprzeciwiał się hasłom nazizmu, ale wyraźnie dystansował się również wobec niemieckiej kultury i tamtejszego sposobu bycia. W głębi duszy zdecydowanie pozostawał południowcem, ściśle przywiązanym do dorobku cywilizacyjnego państw basenu Morza Śródziemnego i Kościoła katolickiego. „Różnica między Francuzami a Niemcami jest taka, że Francuzi kochają życie, a wy Niemcy kochacie śmierć” – dobitnie wyznał niemieckiemu posłowi w Lizbonie Oswaldowi von Hoyningenowi-Huene po tym, jak Trzecia Rzesza zaatakowała Francję w 1940 r. Salazar konsekwentnie potępiał też komunizm, który przynajmniej od 1917 r. uważał za zagrożenie natury cywilizacyjnej. Temu problemowi poświęcał niektóre swoje teksty z lat dwudziestych i ton ten uległ jeszcze wzmocnieniu po jego dojściu do władzy. „Komunizm – przestrzegał portugalską młodzież w przemówieniu z 28 stycznia 1934 r. – przyswoił sobie wszystkie zboczenia umysłowe, o których mówiliśmy, i jest – niezależnie od pewnych osiągnięć materialnych – syntezą wszystkich buntów materii przeciw duchowi, barbarzyństwa przeciw cywilizacji”. Już w 1937 r. Hoyningen-Huene w depeszy do Berlina stwierdzał, że w tamtym czasie żadne europejskie państwo nie było tak wrogie bolszewizmowi, jak właśnie Portugalia. Bezkompromisowy antykomunizm będzie miał fundamentalny wpływ na politykę zagraniczną Salazara.

W aspekcie międzynarodowym Estado Novo nie odeszło od tradycyjnej linii portugalskiej dyplomacji. Polityka zagraniczna Lizbony w dalszym ciągu opierała się na trzech filarach: sojuszu z Wielką Brytanią, przyjaznych relacjach z Hiszpanią, zwłaszcza w początkowym okresie rządów Salazara, gdy władzę za miedzą sprawował rząd centroprawicowy (1933-1935) oraz wymiarze atlantyckim. Premier podkreślał wielokrotnie w swoich przemówieniach ścisły związek metropolii z ultramar i jednocześnie dystansował się od spraw europejskich, zdecydowanie krytykując aktywny udział Portugalii w pierwszej wojnie światowej i manifestując konieczność zachowania neutralności. Nie dziwi więc fakt, że szwajcarski dziennikarz trafnie nazwał Portugalię Salazara „republiką atlantycką”.

– Bartosz Kaczorowski
Autor jest historykiem i politologiem, adiunktem w Katedrze Historii Powszechnej Najnowszej na Wydziale Filozoficzno-Historycznym Uniwersytetu Łódzkiego, autorem między innymi książek: „Churchill i Franco. Hiszpania w polityce Wielkiej Brytanii w okresie drugiej wojny światowej (2014) oraz „Franco i Stalin. Związek Sowiecki w polityce Hiszpanii w okresie drugiej wojny światowej (2016).

Tytuł i śródtytuły – redakcja TVP


TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

SDP 2023
Zdjęcie główne: Premier Portugalii António de Oliveira Salazar wśród tłumu w Lizbonie, 1 maja 1961. Fot. TopFoto / Topfoto / Forum
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.