Cywilizacja

Warszawski chaos. Planiści patrzą na stolicę Polski jak na osiedle mieszkaniowe

Szybciej budowano metro w Paryżu na wystawę światową w 1900 roku niż teraz w Warszawie. Zresztą dziwnym trafem wejścia do stacji metra w Londynie, Paryżu i Nowym Jorku wyglądają bardzo skromnie. W Warszawie są okazalsze niż stacja kolejki linowej na Kasprowy.

Niedawno rozgorzała dyskusja w sprawie gmachu nowego Muzeum Sztuki Nowoczesnej, który stanął w Warszawie na ulicy Marszałkowskiej i skraju placu Defilad. Budynek jest obiektem wielu kpin, przyrównano go między innymi do kontenerowego zaplecza budów. Od razu uprzedzam, nie będę o nim pisał. Bo nie ma o czym pisać. To zresztą trudno go nazywać gmachem, to bardziej pawilon niż gmach. Architektura żadna, do bólu przeciętna. Tak banalna, że szkoda słów.

Nowa siedziba MSN, a dokładniej reakcje wokół niej, ujawniają jednak pewne potrzeby społeczne związane z nowymi budynkami, nie tylko w stolicy zresztą. W przypadku Warszawy duża część mieszkańców chciałaby mieć w architekturze miasta nowe symbole albo chociaż charakterystyczne dla współczesności obiekty lub miejsca. Nowe nie wykluczają zresztą starych. Kolumna Zygmunta, kontrowersyjny Pałac Kultury, przytłoczona przez most Świętokrzyski Syrenka pozostają symbolami ważnymi. Jednak jest ciągła potrzeba obiektów i miejsc z jednej strony charakterystycznych dla nowego ducha miasta, czytelnych w przekazie, w jakimś przekazie symbolicznych, ale również takich, przy których chcemy się spotykać, spędzać wokół nich czas.

Ważne też, żeby były rozpoznawalne dla przybyszów z innych części Polski i świata. Wielu wskazuje, że taką ikoną dla współczesnej Warszawy jest ogród na dachu Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego, choć wydaje mi się, że na mapie stolicy to jednak dalej jest obiekt peryferyjny i nieprędko nim przestanie być. Ogród BUW-u, jak i sama biblioteka, są zapewne sporymi atrakcjami, to jednak przede wszystkim współczesna wersja ogrodu botanicznego.

Kto ma prawo grodzić łączkę na Kabatach

Istnieje też mylna wiara, że tylko architekci i urbaniści mogą wykreować nowy symbol miasta. Oczywiście ich rola współcześnie jest ogromna, ale nie jest decydująca. To ludzie tworzą miasta, a architektura i urbanistyka pełnią rolę ubrań. Więcej takiego klimatu miasta jest w kompletnie przypadkowej przestrzeni, jaką tworzą wyjścia z metra i przejścia podziemnego przy rondzie Dmowskiego, nazywane potocznie przez mieszkańców stolicy „patelnią” niż w niejednym miejscu, które powstało w pracowni architektonicznej. To miejsce żyje cały czas. Tu można spotkać połykaczy ognia, najróżniejszych grajków, szalonych kaznodziejów, znanych polityków różnych maści, naciągaczy zwykłych i reprezentujących różne organizacje.

To miejsce jest autentyczne, w przeciwieństwie do przestrzeni wydumanego i wybetonowanego „placu pięciu rogów”, czyli zbiegu ulic Chmielnej, Zgody, Szpitalnej, Brackiej i Kruczej. Wymyślona fontanna-sadzawka jest tak „efektowna”, że przypomina z dużym, choć niezamierzonym realizmem zapchaną studzienkę kanalizacji wodnej. I rzeczywiście, znając pracę służb miejskich, to bynajmniej nie jest symboliczne.
Nomen omen warszawska ulica Urbanistów ze swoją bezsprzeczną brzydotą i sposobem wjazdu od Grójeckiej doskonale oddaje charakter i klasę miejskiego planowania. Od trzydziestu lat słychać narzekania, że w stolicy buduje się przypadkowo, czego efektem ma być chaotyczna zabudowa. Z drugiej strony, czytając o planach zagospodarowania przestrzennego Warszawy, ma się wrażenie, że planiści patrzą na stolicę Polski jak na osiedle mieszkaniowe. Podstawowym błędem jest postrzeganie takiego planu jako czegoś, co ma nadawać kształt miastu na kilka dekad. Żeby coś takiego planować, to trzeba mieć wizję, jak Warszawa ma się rozwijać społecznie i gospodarczo. Jak ma być skonstruowany system masowej komunikacji miejskiej, przede wszystkim tej szynowej, a więc sposób zorganizowanego przemieszczania się w tej przestrzeni. Gdzie mają być lokalne centra? A gdzie to najważniejsze centrum miasta, bo Warszawa tego nie ma.

Kształt i charakter miasta, a więc i architektura, i urbanistyka są wypadkową sytuacji prawnej i ekonomicznej. Także stosunków własnościowych i świadomości społeczno-gospodarczej tych, którzy zamawiają i budują. Warszawski chaos to konsekwencja tzw. dekretu Bieruta – dzikiej reprywatyzacji i prywatyzacji. Ale i też permanentnego braku wizji. Dopóki tak będzie, nie ma co mówić o planowaniu przestrzeni miejskiej. Niedawno pojawiła się w prasie informacja, że na Kabatach łączkę, po której chodzą mieszkańcy, ktoś grodzi i przymierza się do inwestycji. Zebrali się więc owi mieszkańcy, dołączył do nich burmistrz, który zapewniał, że na nic nie pozwoli, choć na razie do tego gruntu nie ma żadnego prawa. Tak mimochodem dziennikarz popularnej gazety zauważył, że działka ma właściciela, który musi płacić podatki i sprzątać teren. Dyskretnie pominięto kwestie odpowiedzialności cywilno-prawnej właściciela, choć pojawiła się delikatne sugestia, że chyba ma prawo swój teren grodzić. Takich spraw nadal w Warszawie są dziesiątki, jeśli nie więcej.

Piękne, urzekające małe miasteczka śródziemnomorskie są bardziej efektem stosunków prawno-gospodarczych i ludzkiej zaradności niż koncepcji urbanistycznej i architektonicznej. Ta architektura odzwierciedlała relacje społeczne, prawne i ekonomiczne. Chaos przestrzenny, który widzimy wokół, jest prostą konsekwencją nieporządkowania otoczenia prawnego.

Pustki w przestrzeni i zazdrośni architekci

Na początku lat 90. zeszłego wieku inwestorzy musieli na życzenie ówczesnego architekta Warszawy dostarczać wizualizacje ich projektu, jak będzie wyglądał w istniejącej i planowej zabudowie. Problem polegał na tym, że większość owych planowanych budynków, do jakich mieli się dostosować, była z lat 70. I już w latach 80. było wiadome, że nigdy nie powstaną. Przełom roku 1989 spowodował, że w większości przypadków zniknęli nawet potencjalni, dotychczasowi budowniczowie. Nie przeszkodziło to architektowi m.st. Warszawy prowadzić dyskusje z nowymi inwestorami na temat kształtu nowo projektowanych budynków – zmniejszano ich wielkość i charakter elewacji tak, by współgrały z tym, co i tak miało nie powstać.

Miały być bliźniacze wieże, drapacz Kulczyka i wieżowiec „Agory”

Warszawski drapacz jest na 45. miejscu wśród 102 najsłynniejszych budynków w historii świata, obok m.in. wieży Eiffla, piramidy z Gizy i Empire State Building. Zdziwisz się, który.

zobacz więcej
Dzisiaj mamy sytuację odwrotną: planuje się, nie mając nawet minimalnej wizji tego, co będzie wokół. Samotnie stojący prowincjonalny pawilon Muzeum Sztuki Nowoczesnej dobrze wyglądałby w peryferyjnej przestrzeni. Jednak stoi przy centralnej ulicy miasta i ma nawiązywać do znajdujących się po przeciwnej stronie Domów Towarowych Centrum. Ale nie ma odpowiedzi, czy podobnie ma wyglądać cała pierzeja Marszałkowskiej po stronie MSN, czy będą jak po przeciwnej stronie, na tzw. Ścianie Wschodniej, wysokościowce. Wiadomo, że władze miasta planują przed Pałacem Kultury jakiś plac czy skwerek. Znając specyfikę tej okolicy, bezdomni i pijący alkohol w pobliskim parku będą mieli dodatkowe i być może wygodniejsze miejsca do swojej konsumpcji, o ile oczywiście w planach są ławki. Na tłumy miłośników sztuki współczesnej jednak bym nie liczył, choć mogę się mylić.

Warszawa ma pustki w przestrzeni. Z tego powodu często ma się wrażenie optyczne, że nowe obiekty są zbyt duże. Jakby przeskalowane. To złudzenie. Owszem, jeśli stoimy na rondzie Dmowskiego i patrzymy w stronę Dworca Zachodniego, wydaje nam się, że każdy budynek po prawej stronie jest trochę za wielki. Jednak, gdyby zabudowano przestrzeń nad linią średnicową i stworzono normalną pierzeję do placu Zawiszy i Dworca Głównego, większość budynków byłaby po prostu niewidoczna, zniknęłaby za pierzeją, a inne by skarlały. W podobny sposób wygląda część placów Warszawy, które niezabudowane – jak place Defilad i Piłsudskiego – zioną przerażającą pustką. Każdy budynek w takiej przestrzeni drażni, tak też jest z tym nijakim Muzeum Sztuki Nowoczesnej. W innym mieście wtopiłby się w pierzeję ulicy, nie budząc żadnych emocji, w Warszawie wygląda jak pawilon sklepu meblowego postawiony w środku miasta.

Z drugiej strony Warszawa nie ma szczęścia do oryginalnych budynków. Zamalowana na nijako fasada hotelu Sobieski, wcześniej wzbudzała emocje. Jedni widzą w tym budynku przykład postmodernizmu i świadectwo początku lat 90. Budynek byłby znacznie oryginalniejszy, gdyby nie interwencje miejskiego architekta. Szkoda. Ale emocje były nadmierne. A stary kolor fasady? Cóż, wystarczy pojechać na niektóre osiedla stolicy i zobaczyć, jak administracje malują elewacje. Przy nich hotel Sobieski był stonowanym gmachem.

Norman Foster zaprojektował w Warszawie biurowiec Metropolitan na placu Piłsudskiego. Zdecydowanie ciekawsza i oryginalniejsza była pierwsza wersja tego projektu, wybrano w końcu chyba trzecią, dość przeciętną jak na możliwości tego wybitnego architekta. Niekiedy można odnieść wrażenie, że środowisko polskich architektów pilnuje, by znani zagraniczni koledzy nie zostawili w stolicy wybitnych dzieł. Sami mają niestety niewiele do zaproponowania.
Ostatni etap budowy wieżowca Varso Tower (z lewej) u zbiegu ulicy Chmielnej i al. Jana Pawła II w Warszawie, w styczniu 2022 roku. Jest najwyższym (310 metrów) budynkiem zarówno w Polsce, jak i w całej Unii Europejskiej. Fot. PAP/Leszek Szymański
Tak naprawdę obraz miasta kształtują obecnie inwestycje mieszkaniowe, a one są utrzymane w stylu tureckiej riwiery. Dobrze, że Foster stworzył chociaż Varso Tower, najwyższy obecnie budynek w Warszawie, który choć częściowo dominuje Pałac Kultury. Ale zgodnie z zapowiadanym planem zagospodarowania Warszawy, w stolicy wysokość budynków ma być ograniczona do 120 metrów. W niektórych proponowanych rozwiązaniach – jak na przykład w kształtowaniu wysokości ulicy Towarowej – widać motywy polityczne. Niewątpliwym plusem ma być wymuszenie na inwestorach, by wysokie budynki były szczuplejsze, miały lepsze proporcje niż część wybudowanych w ostatnich czasie, bo rzeczywiście inwestorzy wznosili w większości dość potworne kloce, co nieprzychylnie krytykowali miłośnicy architektury na forach internetowych.

Stacje metra budowano bez pokory

Plan przestrzenny nie jest jeszcze uchwalony, jak zawsze pojawią się pewnie odstępstwa od niego. Jak wspomniałem, nie ma w nim żadnej wizji Warszawy. I jej długo jeszcze nie będzie. Na razie to wygląda w ten sposób, że robi się różne rzeczy w różnych kierunkach. Robiąc często na początku to, co powinno być na końcu. I tak zwęża się ulice w centrum miasta, choć nie ma pomysłu jak zorganizować nowoczesny system komunikacji szynowej w Warszawie, bo takiego systemu nie stworzą dwie linie metra i w minimalnym stopniu rozbudowywane linie tramwajowe. W Paryżu na wystawę światową w 1900 roku szybciej budowano metro niż teraz w Warszawie. Można zwężać ulice Śródmieścia, ale to nadal będą jedyne drogi łączące takie dzielnice, jak na przykład Ochota i Mokotów. Zresztą dziwnym trafem wejścia do stacji metra w Londynie, Paryżu i Nowym Jorku wyglądają bardzo skromnie. W Warszawie są okazalsze niż stacja kolejki linowej na Kasprowy.

ODWIEDŹ I POLUB NAS
We współczesnej Warszawie nie ma obecnie przyzwoitej Sali koncertowej, nie ma z prawdziwego zdarzenia hali sportowej, nie mówiąc o wielu innych obiektach sportowych. Stolicę omija część tras koncertowych znanych artystów, nie mówiąc o wydarzeniach sportowych. Wiele osób co prawda uważa, że lotnisko w centrum Warszawy to wielka zaleta, a skoro tak – powinno być doskonale skomunikowane z miastem, mieć dwie linie tramwajowe w różnych kierunkach i metro. Dobrze, że dzięki Euro 2012 kolej do lotniska dochodzi, bo i tego by pewnie nie było. Natomiast mało kto pamięta, że już w latach siedemdziesiątych lokalizację na Okęciu uważano za tymczasową i w perspektywie kilku dekad planowano przeniesienie portu lotniczego poza miasto, uwalniając tym samym tereny na nowe inwestycje.

Miasta nie zaplanuje się na przyszłość. W latach dziewięćdziesiątych i na początku dwutysięcznych handel i gastronomia uciekały do galerii handlowych między innymi w obawie przed egzekutorami haraczy. Dzisiaj na szczęście do miasta wraca gastronomia. Handel z powodu usług internetowych generalnie ma swoje problemy i szuka często nowych sposobów dotarcia do klientów. Rozwój w części został więc ograniczony, coraz rzadziej słychać o nowych inwestycjach, choć jeszcze kilkanaście lat temu wydawało się, że galerie całkiem wysysają życie miejskie. Autorom planów trzeba więc też życzyć pokory wobec przyszłości.

Niedawno w uporządkowanym parku na Ursynowie mieszkańcy zauważyli, że wykonawca nie dokończył prac, pozostawiając kupę niepotrzebnego gruzu. Szybko okazało się, że jest to dzieło artysty. I jest przestrzenna instalacja, co się zowie Lapidarium. Miało się to wszystko ładnie i symbolicznie starzeć. Wiadomość, że mają do czynienia ze sztuką wyższą nie wpłynęła mieszkańców, którzy tym bardziej zaczęli oponować. Chcieli mieć zadbane alejki. Dzieło w końcu usunięto, z czego generalnie wyszedł całkiem udany performance (a przy okazji też dobre nawiązanie do dzieł Barei). I to tyle na temat recepcji sztuki nowoczesnej w Warszawie.

– Grzegorz Sieczkowski

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

SDP2023
Tygodnik TVP jest laureatem nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Zdjęcie główne: Budowa nowej siedziby Muzeum Sztuki Nowoczesnej w sąsiedztwie Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, luty 2023. Fot. PAP/Paweł Supernak
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.