Cywilizacja

Bitwy jak prawdziwe

Aby zostać historycznym rekonstruktorem potrzeba niemałych pieniędzy. Sam mundur polowy strzelca konnego z pełnym wyposażeniem, oczywiście bez konia, to wydatek rzędu 5 – 6 tysięcy złotych.

Co rok za polach pod nieistniejącym od wieków Grunwaldem potykają się rycerze – Polacy, Litwini, Krzyżacy. Wszyscy wyglądają prawdziwiej od tych z 1410 roku. Podobnie jest podczas rekonstrukcji bitew dużo bardziej współczesnych. W zeszłym roku inscenizacja walk nad Wartą z 1939 r. przyciągnęła aż 27 grup rekonstrukcji historycznej – łącznie ponad dwieście osób, 4 tysiące wystrzelonych naboi oraz osiemdziesiąt dużych wybuchów.

To coś więcej niż pasja. Rekonstruktorzy nie są aktorami, którzy dziś grają jedną postać, a jutro kogoś zupełnie innego. Oni wręcz wcielają się w swoje pierwowzory, ba, starają się idealnie odwzorowywać żołnierzy sprzed lat. Ważne jest wszystko: właściwy krój munduru, odpowiednie buty, regulaminowe wyposażenie. Można z wielką dozą prawdopodobieństwa założyć, że przedwojenny oficer patrząc na tych odtwarzających Wojsko Polskie z 1939 roku nie miał by im nic do zarzucenia. Chyba tylko to, że ich broń, choć wygląda na prawdziwą, nie może niestety strzelać…

Strzelcy z Grajewa

Grupy odtwarzające przedwojenne, polskie oddziały funkcjonują właściwie w całym kraju, choć najczęściej powstawały tam, gdzie przed drugą wojną światową miały swoje siedziby pułki piechoty czy kawalerii. Jednym z nich jest Grajewo, niewielkie miasto (22 tys. mieszkańców) położone blisko granicy Podlasia i Mazur. Od maja 1924 r. stacjonował tam 9 Pułk Strzelców Konnych im. gen. Kazimierza Pułaskiego. We wrześniu 1939 r. pułk ten walczył w ramach Podlaskiej Brygady Kawalerii, wsławiając się m.in. wejściem na teren Prus Wschodnich. Później toczył boje na Podlasiu, wycofując się na Polesie, a potem walcząc pod Kockiem i ostatecznie – razem z pozostałymi oddziałami gen. Kleeberga – kapitulując 6 października. W 1943 r. pułk odtworzono w ramach Armii Krajowej, a jego żołnierze (oczywiście – partyzanci) stoczyli kilka bitew z Niemcami.

– Nasza grupa istnieje prawie dwadzieścia lat – opowiada Grzegorz Marciniak, szef GRH 9 Pułku Strzelców Konnych. – Zebrali się ludzie zainteresowani historią miasta, część z nich chodziła przedtem z wykrywaczami metalu… Powstało Towarzystwo Przyjaciół 9 PSK, a potem nasza grupa jako jego część. I zaczęliśmy działać… – opowiada.

Dziś mogą odtwarzać nie tylko strzelców konnych, którzy stanowili – obok ułanów i szwoleżerów – znaczącą część przedwojennych jednostek polskiej kawalerii. W razie potrzeby występują jako żołnierze Armii Krajowej, a nawet jako sekcja zmotoryzowana niemieckiego Wehrmachtu. Dysponują sporą ilością broni, choć oczywiście są to wszystko nie strzelające repliki. Polski ciężki karabin maszynowy jest „ugazowiony” (wydaje przypominające wystrzał dźwięki dzięki specjalnej konstrukcji wykorzystującej gaz), strzela donośnym basem, zaś replika ręcznego karabinu maszynowego ma nieco wyższe tony. Oba wyglądają na prawdziwe. „Niemcy” mogą jeździć repliką samochodu pancernego Kfz, 13, starszego, przedwojennego typu, ale używanego też w tamtym Wrześniu.

Dorobienie się takiego sprzętu nie jest łatwe. Zresztą, bycie rekonstruktorem wymaga niemałych pieniędzy. – Mundur polowy strzelca konnego z pełnym wyposażeniem, ale oczywiście bez konia, to wydatek rzędu 5 – 6 tysięcy złotych – mówi Grzegorz Marciniak. Sam mundur to około 1200 złotych, buty – oficerki, noszone przez oficerów wszystkich broni, a także przez kawalerzystów – mogą nawet kosztować więcej. A żołnierz powinien mieć dwa komplety umundurowania, polowe i służbowe, gdy oficer nawet trzy, bo dodatkowo jeszcze galowe. Jest to więc hobby dość kosztowne…

Kopiści z Osowca

Zaledwie 24 kilometry na południowy wschód od Grajewa, przy trasie do Białegostoku, znajduje się twierdza Osowiec, a raczej jej resztki. Zbudowana została w drugiej połowie XIX wieku przez Rosjan, miała chronić przed spodziewanym atakiem niemieckim ze strony Prus Wschodnich. W 1914 r. broniła się kilka miesięcy i przetrwała nawet atak gazowy, choć Rosjanie nie dysponowali wówczas maskami przeciwgazowymi. Wojsko ewakuowało się dopiero w sierpniu 1915 r., częściowo niszcząc umocnienia. W okresie międzywojennym stacjonował tu 42 Pułk Piechoty oraz działała Centralna Szkoła Podoficerska Korpusu Ochrony Pogranicza (KOP). We wrześniu 1939 r. Niemcy po prostu obeszli Osowiec, którego załoga później się wycofała.
Korpus Ochrony Pogranicza był formacją szczególną. O ile przed wojną granice z Niemcami, Czechosłowacją czy Rumunią były strzeżone przez Straż Graniczną, to sowieckiej od 1924 r. pilnował właśnie KOP. W odróżnieniu od większości rodzajów wojsk, kopiści (podobnie jak np. szwoleżerowie) nosili okrągłe czapki. We wrześniu 1939 r. większość kopistów walczyła na zachodzie kraju; ci, którzy pozostali w strażnicach na wschodzie, bezskutecznie usiłowali powstrzymać sowiecką nawałę. Żołnierzy Korpusu odtwarza grupa rekonstrukcyjna Centralnej Szkoły Podoficerskiej KOP z Osowca.

– Pochodzę z Białegostoku, ale od dłuższego czasu interesuję się formacjami granicznymi, zarówno tymi dawnymi, jak i obecnymi – opowiada Krzysztof Szepiel, szef grupy. – Zacząłem działać w Osowieckim Towarzystwie Fortyfikacyjnym, zostałem przewodnikiem po twierdzy w Osowcu, dlatego dowiedziałem się o szkole podoficerskiej KOP. Pomysł założenia grupy rekonstrukcyjnej podchwyciło kilku znajomych – mówi.

W grupie działa obecnie dziewięć osób, dysponujących też repliką mało w Polsce znanego działa 37 mm mle 1916 TRP (francuska armata, z początku w polskich jednostkach piechoty, a potem trafiła właśnie do KOP), ręcznym karabinem maszynowym (takim samym browningiem jak ten z GRH 9 PSK) oraz granatnikiem. Oraz różnorodnymi karabinami; oprócz typowych dla polskiego wojska mauserów ma też m.in. francuskie berthiery. Z początku bowiem Wojsko Polskie dysponowało bardzo wieloma typami uzbrojenia – niemieckim, austro-węgierskim, francuskim – by potem stopniowo je ujednolicać, starsze typy broni oddając policji i służbom granicznym.

Oczywiście, kopiści z Osowca mogą występować jako „zwykła” piechota, bo gdy włożą mundury polowe oraz hełmy wyglądają tak samo jak ich koledzy odtwarzający żołnierzy któregoś z pułków piechoty. – Ale staramy się wszędzie gdzie możemy odtwarzać KOP – mówi Krzysztof Szepiel.

Wojna z bliska

Co właściwie robią rekonstruktorzy? Odpowiedź jest pozornie prosta: biorą udział w rekonstrukcjach. ODWIEDŹ I POLUB NAS Czasami są wielkie, jak np. te odtwarzające bitwę pod Mławą (trwającą od 1 do 3 września 1939 r.). Na północ od tego miasta znajdują się pozostałości polskich umocnień, schrony bojowe (zwane potocznie bunkrami). I tam właśnie rozgrywały się doroczne wydarzenia. Niemcy atakowali, wzmocnieni przez czołg i samochód pancerny. Broniła się polska piechota, strzelały działa przeciwpancerne, pojawiła się tankietka i polski samochód pancerny. Wiejskie zabudowania opuścił tłumek cywilów, eskortowanych przez żołnierzy. Jedna, a potem druga chałupa zaczęły płonąć. A po niebie zaczął krążyć samolot z czarnymi krzyżami na skrzydłach…

Oczywiście, w rzeczywistości w 1939 r. żołnierze obu walczących armii nie znajdowali się tak blisko siebie, ale tu wszystko musiało być widoczne dla setek zgromadzonych za specjalnym ogrodzeniem widzów. Wiejskie domy zbudowane zostały dość prowizorycznie, bo przecież miały być zniszczone; samolot niespecjalnie przypominał te z czasów wojny, choć pomalowany był w ochronne barwy. Ale niemiecki szary czołg PzKpfw II z białymi krzyżami na wieżyczce wyglądał jak prawdziwy, podobnie jak polski samochód pancerny wz. 34. A już żołnierze obu stron prezentowali się znakomicie, a że w pierwszych dniach września zwykle jest ciepło, to i rekonstruktorzy wyglądali na zmęczonych walką…

Na warszawskiej Pradze Południe, na ulicy Grochowskiej przy skrzyżowaniu z Międzyborską, odtwarzano kilka lat temu obronę przed nacierającymi w tamtym wrześniu Niemcami. Teren rekonstrukcji otoczony był przez wielki tłum ludzi. Niewiele było widać, bo gdy Wehrmacht atakował gdzieś z rejonu ronda Wiatraczna, całą okolicę spowijał chwilami wielki obłok dymu od wybuchów. Stojących przy ścianie budynku zaskoczył basowy terkot, dobiegający z góry – najwyraźniej w jednym z okien ustawiony został ciężki karabin maszynowy. Z oddali można było dostrzec niewyraźne sylwetki biegających żołnierzy, błyski wybuchów, słychać było strzały. Wreszcie widowisko się zakończyło i widzowie rozeszli się, komentując żywo to, co widzieli i słyszeli…

Tak wyglądają rekonstrukcje, czy może raczej inscenizacje historyczne, bo przecież to co jest na nich pokazane nie odtwarza dokładnie wydarzeń sprzed lat. Taka impreza trwa zwykle nie więcej niż godzinę, bo inaczej widzowie się znudzą; wydarzenia z kilku kolejnych dni zostają więc mocno „skompresowane”. No i o ile gdzieś na polach można stworzyć „prawdziwe” okopy, to w mieście nie da się zasłonić wszystkich szyldów czy zdjąć anteny satelitarne albo znaki drogowe. Ale widzowie wybaczają takie błędy, bo i tak wszystko jest umowne…

Polacy interesują się historią. Ona jest przecież kluczem do rozumienia rzeczywistości dzisiaj

Robert Kostro: Wydawało się, że Polska po wejściu do UE i NATO zapewni sobie bezpieczne funkcjonowanie na dziesięciolecia. To się zmieniło.

zobacz więcej
Braku odpowiedniej „charakteryzacji” ulic nie wybaczy natomiast film, a rekonstruktorzy chętnie grają w filmach. Dla reżyserów to idealni kandydaci na coś więcej niż statystów, bo choć w scenach, w których należy coś powiedzieć, przynajmniej jedno czy dwa zdania nie zawsze wypadają idealnie – ostatecznie, nie są aktorami – to jednak aktorzy musieliby się sporo nauczyć, by właściwie zagrać sceny przeładowywania broni, celowania i strzelania. A film daje rekonstruktorom możliwość zarobku. Nie są to duże pieniądze, ale zadowolone są obie strony; wyposażenie nieprzygotowanych statystów w mundury i broń byłoby może nawet bardziej kosztowne niż rekonstruktorów. A jeśli jeszcze grupa rekonstrukcyjna ma karabiny maszynowe czy działa, to z kolei ich zarobek jest większy.

W istocie rzeczy w Polsce można by skompletować spory oddział pancerny. Przyjrzyjmy się tylko wozom z początku II wojny światowej. Jest jeden polski 7 TP, zresztą, po części zbudowany z prawdziwych części. Są polskie tankietki i samochody pancerne różnych typów. Są czołgi i samochody niemieckie. Ostatnio nawet pojawiły się samochody sowieckie, których wcześniej bardzo brakowało. Choć na miejsce rekonstrukcji trzeba je dowieźć na lawetach, to jednak same też bez problemu jeżdżą, a jeśli trzeba, to i strzelają. W tej chwili, jeśli chodzi o wrzesień 1939 r., nie można jedynie odtworzyć walk w powietrzu i na morzu.

Jak zostać rekonstruktorem?

Przede wszystkim – trzeba chcieć i być przygotowanym, że jest to zajęcie kosztowne i wcale nie wypoczynkowe. Dzisiejsze mundury wojskowe są przede wszystkim wygodne i właściwie przygotowane zarówno na porę gorącą, jak i zimną. Te przedwojenne nie były co prawda kolorowe jak dwadzieścia czy trzydzieści lat wcześniej (Francuzi ruszyli na front I wojny światowej w granatowych kurtkach i czerwonych spodniach…), ale zazwyczaj sukienne, a więc mocno grzejące latem. Buty z cholewami też mogą sprawiać kłopoty. A sama rekonstrukcja może potrwać ładnych parę godzin, podobnie jak udział w zdjęciach do filmu…

Na Allegro można poszukać mundurów. Polska bluza mundurowa wz. 1936 to około 600 zł, bryczesy (spodnie) są droższe, bo kosztują ponad 700 zł. Zdarzają się jeszcze zbliżone do przedwojennych mundury Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego z lat 1945 – 1965, ale trzeba je przerabiać. Pas bywa tańszy, około 100 zł, ale trzeba wydać trzy razy tyle na ładownice. Bez problemu znajdziemy broń. Karabin typu Mauser od ręki kupimy za 849 zł. Używany przez KOP berthier jest dużo droższy, bo i rzadziej występuje – aż 3000 zł.

Ale najlepiej, zamiast samodzielnie szperać na Allegro czy OLX, skontaktować się z wybraną grupą rekonstrukcyjną. Jej doświadczeni członkowie podpowiedzą, czego i gdzie szukać. Na pewno będzie lepiej, co nie znaczy, że taniej.

Ale jeśli kogoś to interesuje – warto zainwestować.

– Piotr Kościński

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

SDP 2023

Zdjęcie główne: Rekonstruktorzy z Osowca przy swoim działku podczas akcji "Wilno 1939 w Suwałkach" we wrześniu 2022 r.b Fot. archiwum autora
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.