Cywilizacja

Putin, wojna, imperium. Co naprawdę myślą Rosjanie?

Gdy w badaniach opinii pojawiają się pytania o emocje, jakie wzbudza „operacja specjalna” na Ukrainie, od samego początku dominującymi uczuciami są strach, niepokój. Związane jest to niewątpliwie z poczuciem zagrożenia osobistego. Wskazanie tego uczucia nigdy nie spada poniżej 30%.

Niespokojna, łamana linia pokazująca poparcie dla Władimira Władimirowicza Putina, której przebieg na przestrzeni 23 lat można obejrzeć po otwarciu strony internetowej Centrum Lewady, jest interesującym barometrem rosyjskiego nastroju.

Zaczyna od 80%, potem w ciągu dekady spada do około 60%, by w roku 2013 zacząć piąć się w górę i osiągnąć imponujące wyżyny sięgające prawie 90% w miesiącach inwazji na Krym w roku 2014. Potem społeczeństwo dopada codzienność, entuzjazm maleje, poparcie znowu spada do 60%, a nawet nieco poniżej. W styczniu roku 2022, gdy wojna na pełną skalę z Ukrainą już wisi w powietrzu i tylko ludzie, którym nie mieści się w głowach, że można napaść na sąsiednie państwo (a więc z pewnością nie doświadczeni historycznie Rosjanie) mają nadzieję, że nie wybuchnie, poparcie raźno pnie się w górę, osiągając wynik 82% w dwa miesiące po rozpoczęciu Specjalnej Operacji Wojskowej. Od tej pory utrzymuje się na podobnym poziomie, raz tylko wahnąwszy się nieco w dół, gdy we wrześniu 2022 roku ogłoszona zostaje częściowa mobilizacja. Ostatni pomiar, z czerwca tego roku, pokazuje 81%.

Ta linia poparcia daje, zdawałoby się, wystarczająco jasną odpowiedź na pytanie, czy to, co się dzieje na Ukrainie to „wojna Putina”, czy też jednak „wojna Rosjan”.

Czyja wojna?

Od samego początku pełnoskalowej wojny wielu ludzi na wschodzie i zachodzie usiłowało przekonać nas, że ta wojna została rozpętana w istocie przez jedną osobę i należy tę osobę po prostu usunąć, a wówczas sprawy wrócą na normalne tory. Najpełniejszy wyraz temu przekonaniu dał amerykański prezydent Joe Biden, gdy przemawiając w Warszawie miesiąc po inwazji, dodał do przygotowanego tekstu słynną eksklamację: „Na litość Boską, ten człowiek nie może pozostać u władzy!”

Całe zło czynione przez Rosjan miałoby się ucieleśniać w tej jednej postaci podobnie jak zło czynione wcześniej przez Niemców spadałoby na Hitlera, zaś zło Gułagu na Stalina. Ta konstrukcja odwoływała się do silnie zakorzenionego w normalnych umysłach przekonania, że nie można przecież popierać zbrodni, że „zwykli ludzie” nie mogą odpowiadać za działania elit, zwłaszcza jeżeli są one „oszalałe”. Równocześnie bowiem z obarczaniem Putina za zło wojny chętnie mówiono o tym, że jest on psychicznie niestabilny, używając do opisu jego działań słowa „paranoiczny” i świadomie nie precyzując, czy chodzi o potoczne rozumienie tego słowa, czy też jednak bardziej specjalistyczne, czy raczej diagnostyczne. Idea była klarowna: państwo rosyjskie zostało zawłaszczone przez oszalałego paranoika i należy go usunąć, aby Rosja mogła powrócić do międzynarodowej rodziny.

Wojna Rosji czy wojna Putina? Czy car jest emanacją życzeń narodu?

Rosjanie uważają, że sankcje są nakładane przez wrogi Zachód, który chce dokuczyć ich państwu.

zobacz więcej
Część komentatorów mogła kolportować ten konstrukt w dobrej wierze, część niewątpliwie czyniła to w nadziei, że gdy działania wojenne się skończą i krew obeschnie, będzie można powrócić do normalnych relacji politycznych i biznesowych z krajem, który pozbędzie się „szaleńca u władzy”. Takie podejście dobrze rezonowało w umysłach biznesmenów i polityków niemieckich, francuskich czy austriackich (no, w przypadku tych ostatnich, zapewne mniej, bo oni chętnie by uścisnęli nawet i dłoń samego „szaleńca”, gdyby tylko solennie obiecał, że się zmieni).

Podobne było nastawienie rosyjskich elit emigracyjnych. W połowie 2022 roku przez europejskie media przetoczyła się dyskusja, w czasie której zwolennikom tezy, że jest to „wojna Rosjan” z oburzeniem wytykano stosowanie odpowiedzialności zbiorowej i pytano z emfazą, czemu Dostojewski z Czajkowskim mieliby być winni za okrucieństwa dokonane w Buczy. Absurdalność takich argumentów zdawała się nie mieć dla nikogo znaczenia.

Rosjanie przeciwni panującemu w Moskwie reżimowi starali się po prostu bronić siebie, co naturalne. W pewnym sensie bronili jednak dobrego imienia wszystkich tych, którzy wojnę popierali. I działali w interesie tych na Zachodzie, którzy z coraz mniejszą, ale jednak nadzieją wyglądali powrotu do „starych dobrych czasów”, kiedy gaz był tani, a mercedesy w Rosji sprzedawały się dobrze.

Tymczasem sondaże publikowane przez Centrum Lewady, które w międzyczasie zostało wpisane na listę „zagranicznych agentów”, pokazywały nie tylko stałe i wysokie poparcie dla prezydenta Federacji Rosyjskiej, ale także dla wojny. Grupa tych, którzy popierają inwazję zdecydowanie lub raczej popierają to średnio około ¾ respondentów, grupa „niepopierający” to mniej więcej 1/5.

W lutym 2022, tuż po pierwszym szoku, gdy protesty były głośne i gwałtowne podobnie jak represje, zaś ci, co mogli, uciekali z kraju, „specoperację” poparło 68%, zaś 23% było jej przeciwne. Dokładnie rok później poparcie skulminowało się na poziomie 77%, zaś przeciwnych było zaledwie 17%. Obecnie jest to 73% do 19%. Dość podobnie poparcie dla wojny przedstawiają inne centra badawcze.

„Specoperację” na Ukrainie popiera 73% Rosjan, a 17% jest jej przeciwnych

Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że jeśli wierzyć badaniom opinii społecznej, Rosjanie popierają zarówno swojego prezydenta, który wojnę prowadzi, jak i samą wojnę. No właśnie, jeśli wierzyć...

Badania opinii społecznej w kraju, który stosuje wobec swoich obywateli szeroko zakrojone represje i systematycznie stacza się w kierunku totalitaryzmu, z natury rzeczy budzą wątpliwości. Ankieter może być przecież postrzegany przez respondenta jako przedstawiciel władzy – argumentowano – a władzy, wiadoma rzecz, należy mówić to, co się władzy podoba. Jeżeli władza prowadzi wojnę, to należy tę wojnę chwalić.

Przypomina się uwieczniona w „Dzienniku” Leopolda Tyrmanda refleksja Zbigniewa Herberta nad opublikowanym w roku 1953 wielkim artykułem Jarosława Iwaszkiewicza o pokoju: „Zobaczysz, jak pięknie napisze o wojnie. Kiedy mu każą...” Czyżby Rosjanie, zdawała się przekonywać ta narracja, mieliby być odważniejsi i mądrzejsi od znakomitego pisarza? Wskazywano na wielką liczbę odmów, liczne przypadki przerywania ankiet, gdy pojawiały się pytania o Ukrainę i dowodzono, że w efekcie jako obraz poglądów całego społeczeństwa publikowane są w istocie poglądy jego części popierającej władzę.

Czy sondaże kłamią?

Spór ten doszedł do takiego poziomu, że obecny dyrektor Centrum Lewady, Denis Wołkow postanowił w kwietniu tego roku opublikować artykuł pod wielce wymownym tytułem „Czy znaczące badania opinii publicznej są w dzisiejszej Rosji możliwe?”.

Rozprawił się on krótko z zarzutami dotyczącymi nieprawdopodobnie wysokiego odsetka odmów czy częstego przerywania ankiet, pisząc, że w roku 2022 odmów było 73%, czyli nieco więcej niż w poprzednim roku, gdy odmawiało średnio 69% ankietowanych i nieco mniej niż w jeszcze poprzednim, gdy było to 75%. Posłużył się też argumentem, że w USA odmowy na poziomie 91% nie są uważane za problem przy realizacji sondaży telefonicznych. Dość podobnie było z przerywaniem ankiet, co zdarzało się w bardzo niewielkiej liczbie przypadków.

Wołkow wskazywał także na to, że pomiar długotrwałych trendów społecznych był całkowicie spójny z tym, co widać było w badaniach po lutym 2022 roku. A już pod koniec poprzedniego roku dostrzegano wyraźnie, że ¾ społeczeństwa uznaje winę Ameryki i Ukrainy za rozpętanie ewentualnej wojny, a jedynie 1/3 sympatyzuje z Kijowem. Nie było więc żadnej gwałtownej zmiany nastrojów społecznych wywołanej wzrostem represyjności reżimu, bo poglądy wyrażane w czasie, gdy za użycie słowa „wojna” groziło 15 lat więzienia były bardzo podobne do tych, jakie były wyrażane w czasie, gdy można było wypowiadać się swobodniej.

Pod koniec 2021 roku ¾ Rosjan obarczało Amerykę i Ukrainę winą za rozpętanie ewentualnej wojny

Wobec jednego z argumentów przeciwników wiarogodności badań opinii Wołkow zareagował z wyraźną złością. Wobec tego mianowicie, że jakiekolwiek sondaże w Rosji nie pokazują tego, co Rosjanie „myślą naprawdę”. „Nigdy nie prowadziliśmy sondaży, używając poligrafów – napisał – i zawsze przekazywaliśmy jedynie te poglądy, które respondenci chcieli nam ujawnić. Posługiwaliśmy się więc nie informacjami o życiu wewnętrznym ankietowanych, a o ich nastawieniu publicznym”.

Oczywiście nie ulega wątpliwości, że państwo rosyjskie zwiększyło w ostatnim czasie presję na obywateli – pisał dalej Wołkow – aby powstrzymać ich przed krytyką działań władzy. I ta presja działa. Co pokazują sondaże...

Szef Centrum Lewady kończył swój gorzki artykuł stwierdzeniem, że być może w pewnych aspektach badania opinii nie są dostatecznie dokładne i mogą mylić, jednak na pewno są efektywniejsze od spekulacji publicystów i gdyby całkowicie zanegować ich wartość, pozbawilibyśmy się jednego z nielicznych narzędzi poznawania rosyjskiego społeczeństwa.

Reguła „dwójmyślenia”

Aby jednak nie było tak prosto, sięgnijmy do poglądów innego szefa Centrum Lewady, poprzednika Wołkowa, Lwa Gudkowa, który przejął kierowanie instytucją od samego założyciela Jurija Lewady. Gudkow, w roku 2021, pod koniec swojego kierowania firmą, udzielił wywiadu o tym, jak zachowywało się rosyjskie społeczeństwo w ciągu 30 lat po upadku Związku Radzieckiego i jaki jest sposób myślenia Rosjan.

Poglądy Gudkowa nie do końca zgadzają się z deprecjonowaniem przez Wołkowa argumentu o tym, że Rosjanie nie ujawniają tego, co myślą „naprawdę”. Gudkow powiada, że „dwójmyślenie jest zasadniczą cechą rosyjskiej kultury politycznej, podobnie jak dystans do władzy, zorientowanie na życie prywatne, na rodzinę, rozrywkę i konsumpcję, ale nie na zmianę warunków życia, a także brak poczucia odpowiedzialności za stan spraw w kraju”.

Inaczej mówiąc, Rosjanin popierając wojnę i prowadzącego ją Putina, może wcale nie uważać, że wyrażane przez niego poparcie (lub jego brak) mają jakiekolwiek znaczenie dla rozwoju wypadków. Skoro zaś nie mają znaczenia, to dlaczego nie popierać?
        ODWIEDŹ I POLUB NAS     Widać to dość wyraźnie, gdy w badaniach opinii pojawiają się pytania związane z odczuciami, jakie wzbudza trwająca na Ukrainie „operacja specjalna”. Od samego początku jednym z dominujących uczuć jest strach, niepokój . Związane jest to niewątpliwie z poczuciem zagrożenia osobistego. Wskazanie tego uczucia nigdy nie spada poniżej 30%, a w rocznicę inwazji, gdy poparcie działań wojennych znalazło się na poziomie 72%, osiągnęło 35%.

Gniew i szok regularnie są wskazywane przez około 1/10 pytanych.

Dumę z Rosji odczuwa 43% Rosjan

Co ciekawe, jest tylko jedno uczucie, które zdecydowanie góruje nad wszystkimi innymi i zapewne także się z nimi miesza, bo w tym pytaniu można było wybrać więcej niż jedną odpowiedź. Tym uczuciem jest duma z Rosji , która na początku znajdowała się na poziomie 51%, zaś w ostatnich miesiącach spadła i w czerwcu deklarowało ją 43% Rosjan.

Stworzeni dla imperium

Wyjaśnienie tego fenomenu także można znaleźć w wywiadzie Gudkowa sprzed dwu lat. I w wielu innych badaniach na temat sposobu myślenia Rosjan, ale w tym przypadku Gudkow będzie najsposobniejszy, bo najbliższy czasowo i wyjątkowo wiarogodny jako uważny obserwator społeczeństwa w ostatnich dekadach.

„Inaczej niż w Europie – powiada Gudkow – społeczeństwo rosyjskie zostało wykreowane w wielkiej mierze przez państwo”. Powodem były potrzeby modernizacyjne, militarne i biurokratyczne. Idea autonomicznego społeczeństwa jest „zasadniczo nieobecna” w rosyjskiej kulturze politycznej. Obecna jest natomiast idea imperialna, która stanowi podstawę budowania samoświadomości i dumy, która jednakowoż nie jest autonomiczna, ale ściśle związana z byciem poddanym imperium. Rosjanin czerpie więc przekonanie o własnej wartości z tego, że przynależy do imperium, które liczy się w świecie. Dodajmy na marginesie, że poczucie to dotyczy nie tylko tak zwanych zwykłych ludzi, ale też elit intelektualnych.

Konsekwentne próby postawienia Rosji na równi ze Stanami Zjednoczonymi i Chinami jako jednej z trzech sił kształtujących globalną przyszłość, jakie widać w publicystyce skierowanej na zagranicę choćby Andrieja Kortunowa czy Lwa Timofiejewa, noszą wszelkie znamiona rozpaczliwości.
Zdystansowani wobec władzy, zorientowani na życie prywatne, na rodzinę, rozrywkę i konsumpcję? Czy tacy są Rosjanie? Fot. MAXIM SHIPENKOV/EPA/PAP
W tym coraz trudniejszym do spełnienia marzeniu o byciu równorzędnym graczem wśród najważniejszych na światowej arenie kryje się zapewne wyjaśnienie fenomenu spadku poczucia dumy z Rosji wyrażane przy okazji oceniania operacji przeciwko Ukrainie. Spadek aż o 1/5, z 51% do 43% pokazuje, że brak sukcesów w walce z wrogiem, którego propaganda przedstawia jako słabszego i którego miano zwyciężyć w trzy dni, wzmacnia przekonanie, że imperium znajduje się w kryzysie.

Być może do dalszej erozji dumy przyczyni się też operetkowy „pucz” Prigożina. Jak pokazały wstępne badania nie miał on wielkiego znaczenia dla społecznej oceny pozycji Putina i ludzi władzy. Bardzo jednak możliwe, że choć oni sami w odbiorze społecznym nie ucierpieli, to mogła ucierpieć sama idea imperialna. Warto będzie śledzić ten aspekt.

Czy użyją atomu?

Istnieje jedna dziedzina, w której Rosja bez wątpienia należy do pierwszej trójki mocarstwa światowych i kto wie, czy nie zajmuje w niej poczesnego miejsca. To oczywiście możliwości nuklearne.

Nie bez przyczyny także Putin i jego otoczenie od samego początku wojny na pełną skalę z Ukrainą używają argumentu nuklearnego, który z jednej strony ma służyć odstraszaniu Zachodu, z drugiej zaś umacnianiu w społeczeństwie przekonania o tym, że imperium ma się dobrze.

Na tym pierwszym froncie nie udało się uzyskać wielkich sukcesów, o czym może świadczyć słynny tekst Siergieja Karaganowa z czerwca tego roku, w którym wzywał on do przeprowadzenia prewencyjnego ataku jądrowego na Polskę, aby „złamać wolę” Zachodu. Skoro Karaganow zaczął licytować aż tak wysoko, to znaczy, że poprzednie groźby nie odniosły w ocenie kremlowskich elit wielkiego skutku.

Wydaje się, że podobnie jest w rosyjskim społeczeństwie. Owszem, jest ono dumne z potęgi swojego kraju, ale ponieważ ewentualne użycie tej potęgi prowadziłoby do tego, że życie Rosjan i ich rodzin zostałoby dotknięte w najgłębszy, egzystencjalny sposób, więc są oni temu przeciwni. Spotykają się tu dwa obecne w mentalności tego narodu silne trendy: trend imperialny i trend ucieczki w prywatność. Badania opinii społecznej pokazują, że ten ostatni jest silniejszy.

W czerwcu tego roku Centrum Lewady opublikowało sondaż z pytaniami dotyczącymi ewentualności użycia broni jądrowej w konflikcie na Ukrainie. Został on przeprowadzony jeszcze przed wystąpieniem Karaganowa, ale po tym, jak wielu komentatorów i propagandystów rosyjskich wyrażało głośno pogląd, że dla złamania oporu Ukraińców niezbędna będzie broń ostateczna. Przytłaczająca większość, przewyższająca nawet odsetek popierających prezydenta, bo 86%, uważa, że „broń jądrowa nie powinna być użyta niezależnie od okoliczności”. Tylko (albo aż, zależnie od punktu widzenia) 10% uważało, że jej użycie byłoby usprawiedliwione warunkami na froncie. Jednocześnie 60% ankietowanych sądziło, że władze nie są gotowe na użycie broni jądrowej, zaś 29% uważało inaczej.

86% Rosjan uważa, że broń jądrowa nie powinna być użyta niezależnie od okoliczności

Wynika z tego, że prawie wszyscy Rosjanie boją się konsekwencji użycia arsenału jądrowego swojego imperium, ale ich trzecia część uznaje, że rządzący nimi są do tego zdolni. Pobrzmiewa tu echo tezy o „szaleństwie Putina”. Nadal jednak solidna większość uważa to za nieprawdopodobne.

Rosyjski umysł jest trudny do pojęcia. Wsparcie dla dyktatora prowadzącego brudną wojnę z narodem dobrze znanym i bliskim zwykłym Rosjanom wydaje się niedostępne normalnemu rozumowaniu. Postrzeganie źródła własnej dumy w służeniu wielkiemu imperium, niezależnie od swojej sytuacji ekonomicznej czy społecznej, także wymyka się ukształtowanemu przez kulturę zachodnią umysłowi. Na szczęście jednak istnieje poziom najniższy, egzystencjalny, poziom strachu o życie swoje i swoich bliskich. Tu Rosjanie wydają się zgodni.

I tu chciałoby się bardzo, aby dyskusja o tym, czy badania opinii społecznej w Rosji mają sens, zakończyła się konkluzją: tak, mają.

– Robert Bogdański

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

SDP 2023
Zdjęcie główne: Mieszkańcy Petersburga przechodzą obok wystawy przedstawiającej rosyjskie siły zbrojne. Na zdjęciu slogan: „Ojczyzny bronimy”. Fot. ANATOLY MALTSEV/EPA/PAP
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.