No tak, ale tu człowiek mówi algorytmowi, co według jego obserwacji robią zwierzęta. A przecież one mogą robić coś zupełnie innego niż nam się zdaje. Ten problem ma być rozwiązany przez tzw. samonadzorowane metody głębokiego uczenia się. Nie wymagają one zestawów danych z adnotacjami ani wstępnie zdefiniowanych funkcji, które są potencjalnie istotne dla komunikacji. To na ich bazie buduje się podstawowe modele przypominające chataGPT. Zamiast naładować go całą znaną literaturą, tekstami i zasobami wiedzy z internetu, ładuje się wszystkie obserwacje i ich warunki. Bez żadnego tłumaczenia AI, co widać na obrazku. Oczywiście to podejście faworyzuje gatunki, co do których mamy zgromadzone całe ich życie na taśmach, ergo popularne naczelne i gryzonie laboratoryjne. Z ptakami jest już nieco gorzej, ale i tak są uprzywilejowane. Bywają jednak i niespodzianki dla publiczności w kwestii tego, czegóż to uczeni nie ponagrywali za otrzymane fundusze badawcze.
Jak bowiem informują szkoccy autorzy, pracują już w tej dziedzinie „duże wspólne inicjatywy, takie jak: Earth Species Project; Komunikacja i koordynacja w różnych skalach; Interaktywność wokalna między ludźmi, zwierzętami i robotami; Internet międzygatunkowy; a wreszcie Projekt CETI (Cetacean Translation Initiative – inicjatywa na rzecz tłumaczenia waleni), który niedawno dostarczył szczegółowy plan badań z wykorzystaniem AI nad komunikacją kaszalotów (
Physeter macrocephalus)”. Grupa badawcza, która opublikowała artykuł w „Science”, pracuje nad badaniem repertuaru wokalnego wymarłej na wolności wrony ogorzałej z Hawajów (
Corvus hawaiiensis). AI szczegółowo porównuje z nagraniami historycznymi wokalizacje ostatnich osobników, które znalazły azyl w San Diego Zoo Wildlife Alliance. Biologom marzy się nie tylko przywrócenie do świetności tego ginącego gatunku, ale i – dosłownie – „odnowa jego kultury”, której przejawem miałyby być owe dźwięki.
Jak to jednak bywa przy okazji uczenia AI, ilość niezbędnych danych jest tu gigantyczna. „Duże ilości danych audio i wideo są przechowywane w archiwach społecznościowych (takich jak Macaulay Library lub xeno-canto), są gromadzone przez pasywne macierze rejestrujące lub mogą być wyłuskiwane z internetu” – informują autorzy publikacji.
Podobnie zatem jak przy przeszukiwaniu kosmosu w celu znalezienia sygnałów od istot rozumnych, nauka zwraca się do amatorów o pomoc. Chcemy, żeby było jak w bajce, gdzie ludzie rozumieją mowę zwierząt? No to musimy się zmobilizować i dostarczyć danych. „Potrzebujemy kreatywnych rozwiązań do zbierania danych o dzikich zwierzętach” – oznajmiają wspomniani wyżej uczeni. Na szczęście miniaturowe, a nawet mikroskopijne aparaty nagrywające GPS, mikrokamery zasilane z perowskitowej bateryjki słonecznej i inne tego typu wynalazki można już dziś kupić „na Allegro”, a rozwój w tej dziedzinie jest odwrotnie proporcjonalny do wielkości owych urządzeń.
Służą one m.in. do konstruowania robotów, które zajmują się obserwacją i nagrywaniem zwierząt w celu m.in. rejestracji przejawów komunikacji.
Badacze mają nadzieję, że uczenie maszynowe pozwoli im jeszcze bardziej się zdziwić, jak skomplikowany behawior komunikacyjny mogą mieć zwierzęta, skoro
aż 53 gatunki uważane dotąd za milczące okazały się wydawać dźwięki oralnie, choć nie posiadają często aparatu słuchu w naszym rozumieniu tego słowa . Liczymy na to, że AI odkryje szczegóły oraz korelacje, które nam kompletnie umykają, jak to miało miejsce w niedawno opublikowanym na łamach „eLife” badaniu analizującym różnice w wokalizach zeberki (
Taeniopygia guttata), niewielkiego ptaka zamieszkującego Australię.
Ptasie radio
Specjaliści chcieliby, aby komunikacja zwierząt stała się przedmiotem eksperymentów z zakresu genetyki (odkrycie warunkujących ją zespołów genów) oraz by rozważono ich ewolucyjny charakter. Rzecz jest niezmiernie ciekawa, gdyż np. u ptaków zdolność uczenia się głosu powstała w ewolucji niezależnie u trzech niespokrewnionych blisko grup: kolibrów, papug i ptaków śpiewających, które należą do wróblowatych.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
„Jeśli chcemy rozszyfrować rozmowy zwierząt, musimy wiedzieć, kto z kim konwersuje i w jakich warunkach środowiskowych i społecznych” – wyjaśniła w „Science” profesor Sonja Vernes, ekspert w dziedzinie komunikacji głosowej nietoperzy, która pracuje na University of St. Andrews i w Max Planck Institute for Psycholinguistics. Czy aby na pewno to wystarczy? Człowiek człowieka rzadko rozumie, mimo że posiada umiejętność mowy. Gdy dodamy do tego, jak często nasza komunikacja służy chwaleniu się swoją ignorancją, głoszeniu nieprawdy czy manipulacjom, zaufanie do niej jako źródła wiedzy nie wzrasta. Teraz próbujemy rozumieć mowę zwierząt. A co nam pozostanie, jeśli i one nie są szczególnie światłe, by objawić nam nieznane tajemnice, ni prostolinijne, by „co w głowie, to w ustach”? Wykrywacze kłamstw i fackt-checking? Postępy nauki w kwestii rozumienia komunikacji zwierząt rodzą kwestie etyczne, dotyczące chociażby dopuszczalności inicjowania konwersacji z dzikimi zwierzętami, podsłuchiwania ich bez ich wiedzy etc.
„Jeśli uda nam się zidentyfikować sygnały komunikacyjne, które są związane z cierpieniem lub unikaniem, pasywne systemy monitorowania akustycznego mogłyby być wykorzystywane do podsłuchiwania, jak «szczęśliwe» lub «nieszczęśliwe» są zwierzęta w naturze” – rozmarza się główna autorka pracy w „Science”. Może nie zdając sobie sprawy, jakże Wielkim Bratem to pachnie, skupiona na tym, by wesprzeć działania konserwatorskie i bioróżnorodność. „A cóż to jest za bajka? Wszystko to być może! Prawda, jednakże ja to między bajki włożę”.
– Magdalena Kawalec-Segond
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy
Źródło: https://www.science.org/doi/10.1126/science.adg7314