Historia

Skąd się wzięli w Afryce sojusznicy Rosji. Agentura sowiecka na Czarnym Lądzie

Kreml nie rezygnuje z nastawiania Afryki przeciw Zachodowi. Właśnie zakończył się w Petersburgu szczyt Rosja-Afryka (27-28 lipca 2023). Dziś narzędziem Moskwy są wagnerowcy Jewgienija Prigożyna, którzy trafiają na podatny grunt dzięki dawnym działaniom KGB.

Rosyjskie wpływy w Afryce sięgają czasów zimnej wojny, kiedy sowiecki reżim dążył do nawiązania współpracy z powstającymi kolejnymi państwami, ale też wspierał ruchy niepodległościowe w niektórych koloniach. Wspólnym mianownikiem była wrogość do Zachodu, ideologia dużo rzadziej – afrykańscy przywódcy de facto udawali marksistów, byle tylko dostać pomoc ekonomiczną i wojskową z ZSRS.

Szczególną rolę w polityce sowieckiej wobec Afryki, zwłaszcza jej czarnej części, odgrywało KGB. Sowiecki wywiad nie tylko spiskował przeciwko niechętnym Moskwie rządom i wspierał rebeliantów, ale też prowadził zakrojoną na szeroką skalę kampanię z użyciem „środków aktywnych”, która Związek Sowiecki przedstawiała jako bezinteresownego zwolennika zdekolonizowanej Afryki, zaś USA jako knujące w cieniu mocarstwo popierające kolonializm i wyzysk. KGB wykorzystało cały swój arsenał, manipulując lokalnymi mediami i fałszując dokumenty, aby uczynić z CIA wroga, którego należy zniszczyć.

Zimna wojna to dla KGB w Afryce zarówno okres wielu sukcesów, szczególnie w obszarze dezinformacji, jak i porażek. Choćby fiasko prób przywrócenia do władzy marksistowskiego przywódcy Ghany czy przewrót w Kongo. Gdy Joseph Mobutu zamordował prosowieckiego Patrice’a Lumumbę, zatrzymano rezydenta KGB w Kinszasie. Zanim Borysowi Woroninowi pozwolono odlecieć do Moskwy, postawiono go pod murem, pozorując egzekucję.

Afrykański Lenin i czechosłowacki łącznik

Ghana jako pierwsza brytyjska kolonia w Afryce, która uzyskała niepodległość (1957), w latach 60. XX w., czyli w najgorętszym okresie rozkładu kolonii europejskich na Czarnym Lądzie, miała szczególne znaczenie polityczne. W 1960 roku na czele państwa stanął Kwame Nkrumah, który określał się jako „afrykański Lenin”. Ten pierwszy „przyjaciel” Związku Sowieckiego w Afryce Subsaharyjskiej rządził Ghaną przez sześć lat. Do kraju przypływali wtedy sprzęt i doradcy z ZSRS i NRD. Szkolona przez KGB Narodowa Służba Bezpieczeństwa oplotła kraj siecią donosicieli. Specjaliści od dezinformacji ze Służby A KGB dbali o odpowiednie nastawienie prezydenta Ghany do USA.

Po nieudanym zamachu na jego życie w 1962 roku Nkrumaha opętała obsesja, że CIA spiskuje, by go obalić. W lutym 1964 roku napisał nawet do prezydenta Lyndona Johnsona list oskarżający CIA. Posłużył się przy tym spreparowanym przez KGB listem, rzekomo autorstwa rozczarowanego amerykańskiego oficera wywiadu, który ujawniał wrogie operacje CIA i brytyjskich SIS przeciwko reżimowi w Ghanie.

Socjalistyczne zarządzanie gospodarką zakończyło się fiaskiem i w 1966 roku w pogrążonym w kryzysie kraju doszło do puczu. Podczas wizyty prezydenta w Chinach władzę przejął proamerykański generał Joseph Arthur Ankrah, który natychmiast usunął setki sowieckich doradców i rozwiązał wszystkie umowy wojskowe z Moskwą. KGB nie zamierzała jednak odpuszczać. W tym celu wykorzystała – nie pierwszy raz i nie ostatni – towarzyszy ze służb krajów bloku wschodniego.

Szef rezydentury czechosłowackiego wywiadu w Ghanie Karel Hotarek pojechał w 1967 roku na prowadzoną przez czeskich emigrantów farmę niedaleko Akry – rzekomo po świeże jaja. Celem było jednak sekretne spotkanie z Kofim Batsą, pisarzem i politycznym aktywistą, blisko związanym z Nkrumahem. Batsa przedstawił Hotarkowi plan puczu, który obali generała Ankraha. Twierdził, że może liczyć na poparcie około 30 ważnych oficerów armii. Brakowało tylko pieniędzy. Te miały zapewnić Praga i Moskwa.

W październiku 1968 roku formalnie ruszyła Operacja Alex. Ludzie bliscy Sowietom poinformowali Nkrumaha, że ma się szykować na powrót do władzy. Tyle że Hotarek i Moskwa coraz bardziej sceptycznie podchodzili do Batsy. A ponieważ w sierpniu 1968 r. został on aresztowany, obawiano się, że ujawnił plan zamachu stanu. Operacja była mimo wszystko kontynuowana. Ale miesiące mijały, a do puczu nie dochodziło.

Nkrumah już nigdy nie wrócił do kraju. Przygarnął go dyktator Gwinei Ahmed Sekou Toure, również sojusznik Sowietów. W jego kraju działała sieć obozów karnych zbudowanych z pomocą czechosłowackiej StB i enerdowskiej Stasi. Sekou Toure także miał paranoję na punkcie domniemanych spisków CIA. Gdy w jego ręce trafił – sfabrykowany oczywiście przez KGB – rzekomy raport CIA sugerujący prowadzenie wymierzonych w niego intryg, zwolnił wszystkich urzędników, których podejrzewał o spiskowanie z Amerykanami. Z czasem jednak i Toure zaczął odwracać się od Moskwy, widząc, że socjalistyczna gospodarka nie zdaje egzaminu. W 1978 r. ostatecznie postawił na Zachód.

Dziesięć lat wcześniej upadł inny prosowiecki dyktator. Malijska armia obaliła laureata Pokojowej Nagrody Leninowskiej Modibo Keitę. Utrata wpływów w Ghanie i fiasko prosowieckich rządów w Gwinei i Mali zniechęciły na czas jakiś Moskwę do znaczącego angażowania się w Afryce. Sowieci zdawali sobie sprawę, że kolejnym afrykańskim kacykom bardziej zależy na pomocy finansowej i wojskowej niż realnej chęci budowania komunizmu i trwałych związków z ZSRS.
Fot. Wikimedia
Na moskiewskim Uniwersytecie Lumumby studiowało wiele wpływowych później osób m.in. Karim Massimow, premier Kazachstanu; Ali Chamenei, przywódca Iranu; Mahmoud Abbas, prezydent Autonomii Palestyńskiej; Ilich Ramírez Sánchez (Szakal), wenezuelski terrorysta; Michel Djotodia, prezydent Republiki Środkowoafrykańskiej; Porfirio Lobo, prezydent Hondurasu; Daniel Ortega, prezydent Nikaragui; Hifikepunye Pohamba, prezydent Namibii; Aleksiej Nawalny, rosyjski działacz opozycyjny; Bharrat Jagdeo, prezydent Gujany; Tamar Beruchashvili, minister spraw zagranicznych Gruzji; Jeanne d'Arc Mujawamariya, minister środowiska Rwandy i Hillary Onek, minister spraw wewnętrznych Ugandy.

Doskonale te nastroje oddaje cytowana w archiwum Mitrochina notatka szefa analiz KGB Nikołaja Leonowa, z grudnia 1974 na temat wydarzeń w Dahomeju (obecnie Benin): „4 grudnia bieżącego roku prezydent Kerekou ogłosił się marksistą-leninistą. Oświadczył również, że jego kraj będzie odtąd kroczył drogą budowy socjalizmu. Poprosił nas o pomoc w zorganizowaniu armii, służb specjalnych, nie wspominając o gospodarce. Nasz ambasador, do którego Kerekou się zwrócił, oblał się potem ze strachu i nie był w stanie odpowiedzieć ani tak, ani nie”. Nic dziwnego, jak w tym samym dokumencie zauważał Leonow, „80 procent z trzymilionowej ludności to analfabeci, władza znajduje się w rękach wojskowej kliki. Nie ta tam ani przemysłu, ani partii, ani klas”.

Marksiści za Portugalczyków i wojna w Rogu Afryki

Dopiero po drugiej fali dekolonizacji i demontażu portugalskich kolonii w Mozambiku, Gwinei Bissau i Angoli w latach 70. XX wieku, wpływy sowieckie ponownie wzrosły. Choć jeszcze na początku lat 60. XX w. KGB nawiązało kontakt z liderami organizacji wyzwoleńczych w koloniach portugalskich, i w tym przypadku wykorzystywano towarzyszy z bratniego wywiadu.

Miroslav Adamek był czechosłowackim dyplomatą w stolicy Gwinei, Konakry, a zarazem szpiegiem pod pseudonimem Alter. W listopadzie 1960 roku po raz pierwszy spotkał się z Amilcarem Cabralem, założycielem Afrykańskiej Partii na rzecz Niepodległości Gwinei i Wysp Zielonego Przylądka (PAIGC). Mężczyźni zjedli wspólny posiłek, po którym czeski szpieg stwierdził, że ich rozmowa była „bardzo zachęcająca” i zasugerował rekrutację Cabrala jako tajnego kontaktu pod kryptonimem Sekretar.

Cabral wykorzystał spotkanie, by poprosić o pomoc finansową i logistyczną w celu wsparcia powstania przeciwko portugalskim władzom kolonialnym w Gwinei. Moskwa – chcąc zyskać nowych sojuszników – zgodziła się. Cabral otrzymał broń, która wzmocniła PAIGC jako siłę militarną. Jego brat został wysłany na studia medyczne na moskiewskim Uniwersytecie Lumumby, a córka Iva została przyjęta do prestiżowej szkoły z internatem w pobliżu Moskwy. W zamian za to Praga (czyli de facto Moskwa) dostawała od Cabrala cenne informacje.

Ale dopiero w lipcu 1967 r. Biuro Polityczne KPZR nakazało Łubiance, żeby zapewniła systemowe szkolenie dla „postępowych organizacji nacjonalistycznych” walczących z portugalskim kolonializmem: MPLA (Angola), FRELIMO (Mozambik) i PAIGC (Gwinea Bissau, Wyspy Zielonego Przylądka). Zanim jednak walka rozpętała się na dobre, a udział w niej wzięli nie tylko towarzysze-doradcy z ZSRS, ale też oddziały kubańskie, uwagę Moskwy przykuł inny ważny region Czarnego Lądu: Róg Afryki (jak nazywano Półwysep Somalijski).

W październiku 1969 roku w Somalii wojskowi obalili rząd cywilny. Władzę objęła Najwyższa Rada Rewolucyjna pod kierownictwem generała Mohammada Siad Barrego. W radzie zasiadał też agent KGB o pseudonimie Kerl, mający ogromny wpływ na decyzje Barrego. Jedną z pierwszych decyzji junty było zaproszenie floty sowieckiej do portów somalijskich i wydalenie połowy personelu ambasady USA. Siad Barre dokonał amatorskiej „syntezy” marksizmu-leninizmu z islamem i ogłosił Somalię państwem jednopartyjnym.

KGB odegrało rolę nauczyciela w stworzeniu Narodowej Służby Bezpieczeństwa, na czele której stanął zięć Barrego. Do 1974 roku w Somalii było już blisko 3600 sowieckich doradców, w tym 1600 wojskowych. 11 lipca 1974 Somalia i ZSRS podpisały traktat o przyjaźni i współpracy, pierwszy taki zawarty przez Moskwę z państwem Czarnej Afryki. Sowiecka flota zaczęła korzystać z portu Berbera, zaś Somalia dwa lata później była już czwartym pod względem uzbrojenia (dzięki dostawom sowieckim) krajem Afryki Subsaharyjskiej, za Nigerią, Zairem i Etiopią. ODWIEDŹ I POLUB NAS Upadek portugalskiego imperium kolonialnego w Afryce i pojawienie się marksistowskich reżimów w Angoli i Mozambiku wywołały w Moskwie entuzjazm. Zwłaszcza, że niemal jednocześnie – w 1974 roku – grupa wojskowych obaliła cesarza Etiopii. Na ich czele stał pułkownik Mengystu Hajle Marjam. Junta zaczęła zmierzać ku marksizmowi i sojuszowi z Sowietami. KGB też o to dbało, choćby preparując rzekome dokumenty rezydentury CIA w Nairobi, z których wynikać miało, że istnieje międzynarodowy spisek z udziałem m.in. USA, Arabii Saudyjskiej i Somalii mający za cel obalenie reżimu Mengystu.

Przed Sowietami pojawiło się jednak szybko potężne wyzwanie: rosnąca wzajemna wrogość sojuszników w Rogu Afryki. Chodziło o spory terytorialne. Moskwa musiała dokonać wyboru. Postawiła na Etiopię. Barre zerwał więc z Kremlem. Wybuchła wojna. Jak wynika z dokumentów KGB z archiwum Mitrochina, pomoc wojskowa Sowietów dla pułkownika Hajle Marjama była bardzo duża, zimą 1977 roku sowieckie samoloty pełne sprzętu wojskowego i „doradców” lądowały w Etiopii co 20 minut. Konflikt zakończył się w 1978 roku bez zmiany granic – Somalii nie udało się podbić prowincji Ogaden. Natomiast Sowieci na dobre stracili przychylność władz Somalii na rzecz USA i Arabii Saudyjskiej.

Montaż po algiersku

Jedną z ulubionych metod działania KGB było podsuwanie różnym afrykańskim przywódcom, także tym niezwiązanym z Moskwą czy wręcz jej nieprzychylnym, spreparowanych dokumentów uderzających w Zachód. W marcu 1973 roku wojskowy dyktator Nigerii, gen. Yakubu Gowon otrzymał – rzekomo od młodego oficera armii – donos na temat wywrotowej działalności CIA w nigeryjskiej armii. W 1975 roku królowi Maroka Hassanowi II podsunięto sfałszowany raport agenta CIA o rzekomym spisku mającym na celu obalenie władcy. Największy chyba jednak sukces sowieccy specjaliści od środków aktywnych odnieśli dużo wcześniej, wykorzystując jeden z konfliktów w Afryce do poróżnienia Francji z USA.

Gdy w styczniu 1961 roku algierski Front Wyzwolenia Narodowego (FLN) rozpoczął rokowania z prezydentem Charles’em de Gaulle’em, sprzeciwiła się temu grupa generałów. W kwietniu doszło do nieudanego puczu wojskowego w Algierze. Chwilę potem we włoskiej lewicowej gazecie „Paese Sera” pojawił się artykuł pt. „Czy wojskowy zamach stanu w Algierii został przygotowany w porozumieniu z Waszyngtonem?”. Jego autorzy twierdzili, że jeden z przywódców puczu, generał Maurice Challe, był agentem CIA. Wykorzystali znany powszechnie fakt, że Challe służąc w Kwaterze Głównej NATO, był postrzegany jako oficer nadzwyczaj jak na Francuza proamerykański.

Rosyjskie „psy wojny” podbijają Afrykę. Czy dziennikarzy zastrzelono dlatego, że wiedzieli za dużo?

Pojawiły się informacje, że rosyjscy doradcy wojskowi współpracują z afrykańskimi terrorystami z grup islamistycznych.

zobacz więcej
Oczywiście ciąg dalszy tej operacji dezinformacyjnej przebiegał zgodnie z regułami KGB. Artykuł z małej włoskiej gazety zacytowały oficjalny sowiecki organ prasowy „Prawda”, agencja TASS i Radio Moskwa. Historię podchwycił liberalny francuski dziennik „Le Monde” (pytanie tutaj o rolę sowieckiej agentury wpływu we Francji, tak wspaniale opisanej w „Montażu” Vladimira Volkoffa), pisząc: „wydaje się teraz ustalone, że amerykańscy agenci w mniejszym lub większym stopniu zachęcali Challe’a”. Gazeta szybko wycofała się z tego twierdzenia, ale szkody relacjom USA-Francja wyrządzono.

Afrykańczycy na Krymie

Kluczowym partnerem Rosji na Czarnym Lądzie jest dziś Republika Południowej Afryki. Ten najbardziej uprzemysłowiony kraj afrykański był obiektem szczególnego zainteresowania Moskwy już 100 lat temu. Wspominał o nim w swoich artykułach Lenin, a w 1922 roku Bill Andrews, pierwszy szef komunistycznej partii w RPA, przyłączył się do Kominternu. Pięć lat później Afrykański Kongres Narodowy (ANC) wybrał zaś na lidera prosowieckiego działacza Josiaha Gumede. Mimo to przez kolejne dekady Moskwie nie udawało się uzyskać większego wpływu na sytuację w RPA, zwłaszcza, że ANC opowiadał się przeciwko przemocy.

Jednak gdy Kongres został zdelegalizowany w 1960 roku, wspólnie z PPK (Południowoafrykańska Partia Komunistyczna) założył organizację Umkhonto we Sizwe (Włócznia Narodu), która rozpoczęła walkę zbrojną z rządem RPA. Umkhonto była zaopatrywana w sowiecką broń i szkolona przez Sowietów. W 1963 roku ścisłe kierownictwo sowieckie poleciło też szefowi KGB Władimirowi Semiczastnemu rozpocząć przekazywanie dotacji ANC – początkowo było to 300 tys. dolarów rocznie.

Bojówkarzy Umkhonto szkolono na Krymie, w Ośrodku nr 165 w Pierewalnoje. To było największe takie centrum szkolenia wojskowego dla członków afrykańskich „ruchów narodowowyzwoleńczych” nadzorowane przez KGB. Równocześnie przebywało tam nawet pół tysiąca „kursantów”, a łącznie, przez 26 lat działalności szkolenie na Krymie przeszło ok. 15 000 przybyszów z Angoli, Mozambiku, Gwinei czy RPA. Afrykańscy bojownicy szkolili się nie tylko w metodach walki, ale też zgłębiali podstawy marksizmu-leninizmu i uczyli się języka rosyjskiego.

Dziś, gdy mówi się o szkoleniu w Rosji kadr afrykańskich, na myśl od razu przychodzi wspomniany Uniwersytet Partice’a Lumumby (utworzony w 1960 roku w Moskwie jako Rosyjski Uniwersytet Przyjaźni Narodów). Tymczasem już cztery dekady wcześniej w prowadzonej przez Komintern tajnej Międzynarodowej Szkole Leninowskiej i na Komunistycznym Uniwersytecie Ludzi Pracy Wschodu pojawili się studenci z Afryki. Był wśród nich choćby Jomo Kenyatta, przyszły lider niepodległej Kenii (przed wyjazdem do Moskwy wstąpił w szeregi brytyjskich komunistów – Kenia była wtedy jeszcze kolonią Zjednoczonego Królestwa).

Edukacja miała być narzędziem pogłębiającym więzi afrykańskich elit z ojczyzną światowego proletariatu. W ciągu 50 lat Uniwersytet Lumumby wykształcił ponad 7000 studentów z 48 różnych krajów afrykańskich w zakresie fizyki, ekonomii i administracji publicznej. Afrykańscy studenci byli również przyjmowani na inne uczelnie w całym ZSRS.

Dla sowieckich służb były to idealne miejsca werbunku agentury. Nie przypadkiem wicerektorem moskiewskiego uniwersytetu zawsze był kagiebista. Ale chodziło także o budowanie pozytywnego wizerunku Związku Sowieckiego i szerzenia ideologii komunistycznej w Afryce. Po upadku ZSRS Moskwa stopniowo wycofywała się z Afryki, ale absolwenci sowieckich uczelni przecież nie zniknęli. Wielu z nich znalazło się w elitach ich własnych krajów. Kiedy więc w 2014 roku Putin poszukując nowych sojuszników, postanowił ponownie zainwestować w kontynent afrykański, wiedział, że Rosja znajdzie na Czarnym Lądzie wielu przyjaciół.

– Grzegorz Kuczyński

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

SDP 2023

Zdjęcie główne: Prezydent Republiki Środkowoafrykańskiej Faustin-Archange Touadéra z ochroniarzami z rosyjskiej Grupy Wagnera. Kwienień 2022. Fot. Sven Torfinn/Panos Pictures / Panos Pictures / Forum
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.