4 marca 1933 roku w Radzie Narodowej miało miejsce – mówiąc dzisiejszymi terminami – głosowanie na dwie ręce. Posłowie pisali „tak” lub „ nie” i „wstrzymał się od głosu” na podpisanych kartkach. Kiedy opróżniono urnę i liczono glosy – przedmiot głosowania nie ma tu znaczenia – okazało się, że jeden socjaldemokrata wrzucił i podpisał dwie kartki. Mogła to być pomyłka, ale tradycyjna równowaga pomiędzy dwiema głównymi partiami i prawicowa orientacja mniejszości mogły też wywołać u socjaldemokraty nerwowość podszytą rozpaczą.
Trudno sobie wyobrazić bardziej naiwne oszustwo, ale konieczna była reasumpcja głosowania. Marszałek z chadecji i wicemarszałkowie z socjaldemokracji i partii wszechniemieckiej podali się do dymisji, bo deputowani pełniący te funkcje nie mogli głosować.
Po dymisji już mogli, ale nie miał kto prowadzić obrad i zarządzić reasumpcji. Kanclerz Dollfuss przyjął prezent od losu, uznając, że parlament się sam rozwiązał – niezbyt asertywny prezydent nie protestował – i odtąd budowa Państwa Stanowego nie wymagała zgody Rady Narodowej.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
W październiku 1933 roku nazista Rudolf Dertil oddał dwa niecelne strzały do kanclerza Dollfussa, co można było potraktować jako zapowiedź późniejszych wydarzeń.
25 lipca 1934 roku oddział 150 austriackich esesmanów przebranych w mundury Bundesheer (wojska austriackiego) i policyjne wtargnął – a raczej wszedł, bo znali hasło dla ochrony – do Urzędu Kanclerskiego. Tuż po wejściu do gabinetu, esesman Otto Planetta postrzelił kanclerza w szyję i w ramię. Napastnicy nie dopuścili do Dollfussa pomocy lekarskiej ani księdza, warunkując to zrzeczeniem się przez niego urzędu. Podobno kanclerz powiedział: „ Nie oddam Austrii tym, którzy jej nie chcą” i w ciągu dwóch godzin wykrwawił się na śmierć.
Pomimo zaskoczenia, reakcja sił rządowych była zdecydowana. Urząd Kanclerski i radiostacje Radia Wiedeńskiego odbito, Ottona Planettę powieszono, zapadły jeszcze inne wyroki śmierci. Walki jednak trwały kilka dni i przyniosły olbrzymie straty – około 250 zabitych. Benito Mussolini podciągnął natychmiast kilka dywizji pod graniczną z Austrią przełęcz Brenner, co było znakiem dla austriackich nazistów, ale i dla Hitlera, że na przewrót nie pozwoli.
Pucz nazistowski był przygotowany i koordynowany z Berlina, ale wobec niepowodzenia Hitler – wtedy jeszcze pragmatyk – uznał, że to nie ten moment i się odciął, a nawet potępił. Gdy nadszedł właściwy moment, w marcu 1938 roku, Anschluss bez jednego wystrzału poparło 99% Austriaków. To są wyniki z prasy goebbelsowskiej, ale badacze przyznają, że w rzeczywistości mogło być niewiele mniej.
Po II wojnie światowej zwycięskie mocarstwa – podobnie jak po pierwszej – nie pozwoliłyby na Europę z połączonymi Austrią i Niemcami, a tęsknoty pangermańskie opuściły też samych Austriaków. Służyli oni nie tylko w Wehrmachcie, ale i w SS, i Gestapo. Nie tylko Hitler był Austriakiem, ale i Eichman, i Kaltenbrunner... Od pangermanizmu wygodniejsza była pozycja pierwszej ofiary Hitlera.
– Krzysztof Zwoliński
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy