Historia

Austria – państwo, którego nie chcieli nawet Austriacy

Nikt z mieszkańców Austrii po I wojnie światowej nie deklarował austriackiej świadomości czy tożsamości narodowej. Mówiący po niemiecku Austriacy uważali się kulturowo za Niemców, a o patriotyzmie czy nacjonalizmie austriackim nie mogło być mowy. Panujący Habsburgowie, także w narodotwórczym XIX wieku pilnowali, aby wśród ich „wiernych ludów” świadomość narodowa się nie wykształciła – monarchię miała spajać wierność wobec dynastii, jak w średniowieczu.

Austria z okresu międzywojennego kojarzy się w Polsce z innym słowem na „A” – to Anschluss, czyli z przyłączenie do Niemiec. Zawstydzający brak wiedzy tym razem oddaje jakoś istotę rzeczy, bo Austrii po I wojnie światowej nikt nie chciał, nawet Austriacy. Po rozpadzie wielonarodowej monarchii Austro-Węgier, rządzonej pod różnymi nazwami przez stulecia przez jedną dynastię, niemieckojęzycznym poddanym Habsburgów pozostała resztówka – jakieś 15% dawnego terytorium monarchii i około 6,5 milionów ludności, z czego dwa miliony zamieszkiwały Wiedeń. Konstytuujące się państwo nazwało się samo Niemiecką Republiką Austrii i zgłosiło chęć przyłączenia do także już republikańskich Niemiec. Zwycięskie mocarstwa w I wojnie na konferencji pokojowej w Saint-Germain – dalszej części konferencji wersalskiej – zastrzegły wyraźnie, że nie zgodzą się na Anschluss, więc w 1919 roku i z nazwy państwa zniknął przymiotnik „Niemiecka”.

Mocarstwa nie zgadzały się także na restaurację monarchii i posiadanie przez nowe państwo silnej armii z ciężkim uzbrojeniem. Samodzielne istnienie państwa było podawane w wątpliwość przez liczne koła polityczne w kraju i za granicą. Najbardziej w Europie Austrii potrzebowały Włochy jako buforu oddzielającego je od Niemiec, a najbardziej przeciwna połączeniu z Niemcami była Francja.

Obcym nie był cudzoziemiec, lecz sąsiad

Karl Renner, pierwszy kanclerz republiki, także nie bardzo wierzył w państwo, którym przyszło mu kierować. Uważał, że kraj będzie uzależniony: „Od Polski i Czech, jeśli chodzi o węgiel, od Polski i Rumunii, jeśli chodzi o ropę naftową, od Węgier, gdy idzie o zboże, od Słowian południowych pod względem żywca, a od Włoch w dziedzinie dostępu do morza”.
Przemarsz członków Heimwehry w Wiener Neustadt w 1931. Fot. Bundesarchiv, Bild 102-00842A / Georg Pahl / CC-BY-SA 3.0, CC BY-SA 3.0 de, Wikimedia
Nikt z mieszkańców Austrii po I wojnie światowej nie deklarował austriackiej świadomości czy tożsamości narodowej. Mówiący po niemiecku Austriacy uważali się kulturowo za Niemców, a o patriotyzmie czy nacjonalizmie austriackim nie mogło być mowy. Panujący Habsburgowie, także w narodotwórczym XIX wieku pilnowali, aby wśród ich „wiernych ludów” świadomość narodowa się nie wykształciła – monarchię miała spajać wierność wobec dynastii, jak w średniowieczu.

Węgrzy, Polacy, Czesi, Serbowie, Chorwaci i inni poddani cesarza i króla z Wiednia byli poddanymi innych władców zanim trafili, w czasach nowożytnych, nie całkiem dobrowolnie pod berło habsburskie. Austriaccy Niemcy od niepamiętnych czasów byli poddanymi habsburskimi, jeszcze w czasach Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, więc nie mieli historycznego i narodowościowego punktu odniesienia, jak inne „wierne ludy” monarchii.

Badania robione po II wojnie światowej na temat: „kiedy powstała Austria”, wykazały, że odrębną świadomość narodową i państwową Austriaków najwcześniej można liczyć od 1932 roku, kiedy kanclerzem został Engelbert Dollfuss. Wielu badanych wskazywało, że dopiero od 1945, a byli i tacy, co dopiero od 1955 roku – zakończenia okupacji Austrii przez aliantów.

W austriackiej literaturze historycznej o międzywojennej Austrii pisano: państwo, którego nikt nie chciał. Ale – chciał, nie chciał – trzeba było toczyć normalne, czyli burzliwe, jak to w tamtych czasach, życie polityczne.

Scena polityczna w alpejskiej republice była zdominowana przez chadeków i socjaldemokratów. O jak najszybsze wprowadzenie dyktatury proletariatu większe szanse miało zadbać lewe skrzydło partii socjaldemokratycznej, przy słabości partii komunistycznej, z tym, że marksiści naddunajscy byli samodzielni wobec Moskwy. Naziści, kiedy już powstali, byli początkowo słabi i zawsze uzależnieni od pomocy z III Rzeszy. Monarchiści i ruch wielkoniemiecki nie miał dużego elektoratu, ale byli języczkiem u wagi wobec poparcia dla głównych partii oscylującego przez całe dwudziestolecie (do 1938 roku) wokół 40 %.

Co do przyszłości politycznej Austrii, to socjaldemokraci już w 1919 roku wysunęli dwie koncepcje. Pierwsza to luźna federacja byłych krajów monarchii Austro-Węgier – Federacja Naddunajska. Druga to połączenie z Niemcami. Szybko myśl polityczną socjaldemokratów zdominowała ta druga opcja. O odrębności politycznej i narodowej Austrii myślano – i to nie od razu – jedynie wśród chadeków.

Nie tylko to dzieliło najsilniejsze w Austrii partie polityczne. Partię Chrześcijańsko-Społeczną i Socjaldemokratyczną Partię Robotniczą Austrii dzieliło wszystko. Socjaldemokraci i chadecy inaczej się pozdrawiali, posyłali dzieci do innych szkól, gdzie indziej mieszkali, ostentacyjnie nie chodzili lub chodzili do kościoła. Obie partie miały swoje oddziały paramilitarne. Socjaldemokraci Schutzbund szacowany (raczej przeszacowany) na 80 tysięcy członków, a chadecy mogli liczyć na Heimwehrę tworzoną przez 40 tysięcy członków, ale luźniej związaną z partią niż Schutzbund ze swoją. Armia austriacka, zgodnie z traktatem pokojowym z Saint-Germain, liczyła 30 tysięcy żołnierzy.

Karol. Cesarz, który został wygnańcem

Ostatni władca Austro-Węgier spłodził 8 dzieci i zmarł sto lat temu, mając niespełna 35 lat.

zobacz więcej
Jak napisał Roman Kochnowski w książce „Państwo stanowe, czy dyktatura proletariatu?”: „W partyjnej propagandzie starannie pielęgnowano obraz politycznego przeciwnika jako godnego najwyższej pogardy wroga. Rozpowszechniała się swego rodzaju wewnętrzna ksenofobia. Obcym nie był jednak cudzoziemiec (jeśli podzielał polityczne sympatie, mógł uchodzić za sojusznika), lecz nawet sąsiad – w wypadku przynależności do innego obozu politycznego. Strach przed obcym (politycznie) obywatelem, często bezpodstawny, stał się w Austrii doby I Republiki bardzo destruktywną obsesją. W walce politycznej w coraz mniejszym stopniu chodziło o racjonalne argumenty, ale o pognębienie, a nawet unicestwienie (włącznie z fizyczną likwidacją) politycznego przeciwnika. Działalność paramilitarnych organizacji tylko powiększała istniejące już napięcie polityczne. Od późnej jesieni 1926 r. organizowano demonstracyjne przemarsze Heimwehry oraz Schutzbundu, wieczorne apele z pochodniami itd.”

Polityka wylała się na ulice. Setki zabitych

30 stycznia 1927 roku w miejscowości Schattendorf w gospodzie spotkało się 30 członków kombatanckiej organizacji FKV (Frontkämpfervereinigung). 300 członków lokalnego Schutzbundu otoczyło gospodę, posypały się wyzwiska i kamienie. Monarchiści z FKV użyli broni myśliwskiej zgromadzonej na strychu. Padło dwóch zabitych i kilku rannych po stronie atakujących gospodę.

Socjaldemokraci nie mogli przepuścić okazji i rozpętali kampanię prasową piętnującą „zbrodniarzy z Schattendorf”, którzy „polują na robotników”. Trzech strzelających ze strychu aresztowano i lewicowa opinia była pewna wyroków skazujących. Sąd przysięgłych w Wiedniu jednak uznał, że oskarżeni nie przekroczyli granic obrony koniecznej, nie strzelali z zamiarem zabicia kogokolwiek, ale odstraszenia oblegających lokal.

Po wyroku, 15 lipca 1927 roku, doszło do zamieszek w Wiedniu. Socjaldemokratyczny Schutzbund nie zapanował nad tłumem. Spalono posterunek policji i podłożono ogień w Pałacu Sprawiedliwości, gdzie ewakuacja urzędników w ostatniej chwili uratowała ich przed linczem. Interwencja policji przyniosła 89 zabitych – także przechodniów – i ponad 1000 rannych.

Po „incydencie z Schattendorf”, a szczególnie po wiedeńskich zamieszkach wywołanych przez niesatysfakcjonujący wyrok, polityka wylała się na ulice. Mało było weekendów bez marszów i kontrmarszów Heimwehry i Schutzbundu, bijatyk i pomniejszych strzelanin.

W parlamencie – Radzie Narodowej – sytuacja była bardziej stabilna. Rządzili chadecy, bo socjaldemokraci nie mieli zdolności koalicyjnej z mniejszymi partiami prawicowymi. Z nazistami, którzy pojawili się na scenie politycznej pod koniec lat dwudziestych, nikt nie chciał mieć nic wspólnego. Partia Chrześcijańsko-Społeczna cieszyła się poparciem kościoła katolickiego, a przedstawiciel duchowieństwa – ksiądz prałat Ignatz Seipel – był nawet dwukrotnym kanclerzem.

Głęboka niechęć pomiędzy socjaldemokratami i chadekami oraz militaryzacja życia politycznego groziły w każdej chwili wojną domową. A żaden polityk demokratyczny – czy to kanclerz, czy prezydent – nie mieli autorytetu porównywalnego z tym, jakim cieszył się cesarz Franciszek Józef I.
Demonstracja przeciwko narodowemu socjalizmowi w Innsbrucku, 29 czerwca 1933. Stoją od prawej: Franz Stumpf, Richard Steidle (z ręką na temblaku) i przyszły kanclerz Austrii Engelbert Dollfuss (w centrum). Za ich plecami – arcybiskup Sigismund Waitz. Fot. NAC/IKC, sygnatura: 1-E-1123
12 lutego 1934 roku rząd chadecki kanclerza Engelberta Dollfussa, który objął urząd 20 maja 1932 roku, postanowił rozbroić Schutzbund, co spotkało się z oporem. Ofiary po obu stronach były duże. Strona rządowa, wspierana przez Heimwehrę, zanotowała 128 poległych i 409 rannych, Schutzbund – 193 poległych i ponad 300 rannych. Poza tym życie straciło 109 przypadkowych osób cywilnych, które znalazły się na terenie walk, a 257 zostało rannych.

Engelbert Dollfuss do dzisiaj jest w Austrii postacią kontrowersyjną. Podobno wprowadził austrofaszyzm – określenie brzmi piętnująco, ale powstało w szeregach prawicy. Na pewno zmienił ustrój, wprowadzając Państwo Stanowe. Współpraca stanów miała być odtrutką na walkę klas. Powstały ciała doradcze: Rada Państwa, Federalne Rady – Gospodarcza, Kultury i Rada Krajów. Większość członków tych gremiów była mianowana. Jedynym ciałem ustawodawczym był Bundestag, wybrany z członków wspomnianych Rad. Prawo inicjatywy ustawodawczej należało do rządu, a ściślej mówiąc – do kanclerza. Zmieniła się nazwa państwa na Federalne Państwo Austriackie, jako godło powrócił dwugłowy czarny orzeł cesarski.

„Austrofaszyzm” Millimetternicha

Engelbert Dollfuss zerwał z republikanizmem, nowa konstytucja zaczynała się od invocatio Dei. Objął ministerstwa spraw zagranicznych, bezpieczeństwa, wojskowości oraz rolnictwa. Powołał nową partię – Front Ojczyźniany i zdelegalizował wszystkie inne, także rodzimą chadecję. Dollfuss powoływał się na encykliki papieży Leona XIII i Piusa XI: „Rerum Novarum” i (bardziej) na „Quadragessimo Anno”.

W „Quadragessimo Anno” Pius XI starał się dostosować średniowieczny, stanowy porządek społeczno-gospodarczy do współczesności. Ten nowy ustrój miałby położyć kres chaotycznej wolnej konkurencji i walce klas. Wszystkie sprzeczności dotyczące pracy rozwiązywane byłyby wewnątrz korporacji. Korporacjonizm miał doprowadzić do nowego, wolnego od konfliktów społeczeństwa. Państwo miało pełnić rolę regulacyjną (a nie „stróża nocnego”, jak u liberałów), wkraczałoby tam, gdzie rozstrzygnięcie sporu wewnątrz korporacji okazałoby się niemożliwe.

Podobne rozwiązania próbowano stosować w Hiszpanii po zwycięstwie Francisco Franco i w Portugalii Antonio Salazara, w mniejszym stopniu we Włoszech Benito Mussoliniego. Wymienieni dyktatorzy byli zdystansowani wobec III Rzeszy Adolfa Hitlera. Mussolini do czasu wręcz wrogi, Dollfuss nazifobiczny, bo trzymanie III Rzeszy jak najdalej od Austrii było gwarancją jej niezależności.

Rosnące w potęgę Niemcy lekceważyły Dollfussa. Z III Rzeszy pochodzi przezwisko Millimetternich, zbitka odnosząca się zarówno do wzrostu polityka – 153 centymetry – jak i do jego wielkich ambicji.

Za czasów Dollfussa Austria miała już na ulicach własne SA i SS, co zaogniało sytuację i wymagało zdecydowanych działań. Engelbert Dollfuss – jak już powiedziano – zmienił ustrój państwa i skupił w swoim ręku władzę dyktatorską, ale stało się to w zaskakujący sposób. Kanclerz nie musiał uciekać się do oczywistego bezprawia w likwidacji parlamentu.

Freie Stadt Danzig. Niebezpieczna nostalgia nad Motławą

Ulice były wolne dla brunatnych batalionów.

zobacz więcej
4 marca 1933 roku w Radzie Narodowej miało miejsce – mówiąc dzisiejszymi terminami – głosowanie na dwie ręce. Posłowie pisali „tak” lub „ nie” i „wstrzymał się od głosu” na podpisanych kartkach. Kiedy opróżniono urnę i liczono glosy – przedmiot głosowania nie ma tu znaczenia – okazało się, że jeden socjaldemokrata wrzucił i podpisał dwie kartki. Mogła to być pomyłka, ale tradycyjna równowaga pomiędzy dwiema głównymi partiami i prawicowa orientacja mniejszości mogły też wywołać u socjaldemokraty nerwowość podszytą rozpaczą.

Trudno sobie wyobrazić bardziej naiwne oszustwo, ale konieczna była reasumpcja głosowania. Marszałek z chadecji i wicemarszałkowie z socjaldemokracji i partii wszechniemieckiej podali się do dymisji, bo deputowani pełniący te funkcje nie mogli głosować.

Po dymisji już mogli, ale nie miał kto prowadzić obrad i zarządzić reasumpcji. Kanclerz Dollfuss przyjął prezent od losu, uznając, że parlament się sam rozwiązał – niezbyt asertywny prezydent nie protestował – i odtąd budowa Państwa Stanowego nie wymagała zgody Rady Narodowej.

ODWIEDŹ I POLUB NAS
W październiku 1933 roku nazista Rudolf Dertil oddał dwa niecelne strzały do kanclerza Dollfussa, co można było potraktować jako zapowiedź późniejszych wydarzeń.

25 lipca 1934 roku oddział 150 austriackich esesmanów przebranych w mundury Bundesheer (wojska austriackiego) i policyjne wtargnął – a raczej wszedł, bo znali hasło dla ochrony – do Urzędu Kanclerskiego. Tuż po wejściu do gabinetu, esesman Otto Planetta postrzelił kanclerza w szyję i w ramię. Napastnicy nie dopuścili do Dollfussa pomocy lekarskiej ani księdza, warunkując to zrzeczeniem się przez niego urzędu. Podobno kanclerz powiedział: „ Nie oddam Austrii tym, którzy jej nie chcą” i w ciągu dwóch godzin wykrwawił się na śmierć.

Pomimo zaskoczenia, reakcja sił rządowych była zdecydowana. Urząd Kanclerski i radiostacje Radia Wiedeńskiego odbito, Ottona Planettę powieszono, zapadły jeszcze inne wyroki śmierci. Walki jednak trwały kilka dni i przyniosły olbrzymie straty – około 250 zabitych. Benito Mussolini podciągnął natychmiast kilka dywizji pod graniczną z Austrią przełęcz Brenner, co było znakiem dla austriackich nazistów, ale i dla Hitlera, że na przewrót nie pozwoli.

Pucz nazistowski był przygotowany i koordynowany z Berlina, ale wobec niepowodzenia Hitler – wtedy jeszcze pragmatyk – uznał, że to nie ten moment i się odciął, a nawet potępił. Gdy nadszedł właściwy moment, w marcu 1938 roku, Anschluss bez jednego wystrzału poparło 99% Austriaków. To są wyniki z prasy goebbelsowskiej, ale badacze przyznają, że w rzeczywistości mogło być niewiele mniej.

Po II wojnie światowej zwycięskie mocarstwa – podobnie jak po pierwszej – nie pozwoliłyby na Europę z połączonymi Austrią i Niemcami, a tęsknoty pangermańskie opuściły też samych Austriaków. Służyli oni nie tylko w Wehrmachcie, ale i w SS, i Gestapo. Nie tylko Hitler był Austriakiem, ale i Eichman, i Kaltenbrunner... Od pangermanizmu wygodniejsza była pozycja pierwszej ofiary Hitlera.

– Krzysztof Zwoliński

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

SDP2023
Tygodnik TVP jest laureatem nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Zdjęcie główne: Tux – gmina w Austrii, w kraju związkowym Tyrol, w powiecie Schwaz. Fot. Friedrich-Karl Mohr, CC BY-SA 3.0 de, Wikimedia
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.