Cywilizacja

Koniec „kucharza Putina”. Czy to początek czystek w Rosji?

Zemsta na buntowniku, wręcz jego widowiskowa egzekucja to odpowiednie przesłanie dla tych, którzy zaczynali wątpić w skuteczność szefa gangu, czyli prezydenta Rosji. Dyktator raz jeszcze pokazał, że jedyną rzeczą, której nie wybacza, jest zdrada.

Samolotem, który rozbił się 23 sierpnia w obwodzie twerskim – zestrzelonym lub zniszczonym przez bombę na pokładzie – miał lecieć założyciel Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn, jego prawa ręka w grupie, czyli Dmitrij Utkin ps. Wagner oraz kilku ważnych dowódców tej najemniczej formacji. To więc koniec historii „kucharza Putina”, jak nazywano go w mediach, nawet gdyby prawdą okazały się teorie, że wcale nie było go w samolocie i z fałszywym paszportem już bawi gdzieś w ciepłych krajach.

Czy Prigożyn faktycznie był na pokładzie zniszczonego samolotu? Jeszcze w czwartek wieczorem oficjalnego potwierdzenia nie było. Szczątki pasażerów zabrano w celu przeprowadzenia analiz, zaś śledczy nie wykluczali żadnej wersji katastrofy, w tym także błędu pilotów czy awarii maszyny.

Ale to akurat nie jest najważniejsze. Chodzi o sam fakt eliminacji Prigożyna z przestrzeni publicznej Rosji. Na dodatek w symboliczny – a to Władimir Putin lubi – sposób, bo dokładnie w drugą miesięcznicę „buntu wagnerowców”. Nawet gdyby była to „maskirowka”, dzięki której Prigożyn tak naprawdę wciąż żyje, bez wątpienia jest to jego koniec polityczny. Być może także koniec Grupy Wagnera. Warto więc zastanowić się, co będzie ze spuścizną Prigożyna. I jakie znaczenie dla Rosji ma jego wyeliminowanie z życia publicznego.

W pułapce

Zacznijmy od tego, że zniszczenie samolotu z kierownictwem wagnerowców było tylko kolejnym, acz logicznym, ogniwem łańcucha wydarzeń w ostatnich dniach. Łańcucha zamykającego sprawę „puczu czerwcowego”, kiedy podlegający Prigożynowi najemnicy ruszyli w „marsz sprawiedliwości”, a ich celem miała być Moskwa.

Czy skazaniec, który świadczył kolegom spod celi usługi seksualne, będzie prezydentem Rosji?

Idol Z-patriotów. Przy nim Putin jest jak godny szacunku przywódca.

zobacz więcej
Sobota, 19 sierpnia. Media państwowe podają, że Putin złożył wizytą w Rostowie nad Donem, w dowództwie „specjalnej operacji wojskowej” (jak oficjalnie określa się w Rosji wojnę z Ukrainą), będącym jednocześnie dowództwem Południowego Okręgu Wojskowego. To właśnie ten sztab 23 czerwca zajął Prigożyn. I to właśnie tam blisko dwa miesiące później Putin odebrał meldunek o sytuacji na froncie od gen. Walerija Gierasimowa, szefa Sztabu Generalnego, głównodowodzącego kampanią ukraińską. Tego samego, którego dymisja była sztandarowym postulatem wagnerowców zajmujących Rostów i maszerujących później na Moskwę. Trudno o bardziej demonstracyjny pokaz poparcia Putina dla dowódców armii, tak atakowanych przez Prigożyna.

Chwilę potem mieliśmy dwa inne wydarzenia, które powinny stać się sygnałem ostrzegawczym dla Prigożyna. W Libii wylądowała delegacja Ministerstwa Obrony Rosji, by w rozmowach z gen. Chalifą Haftarem poruszyć kwestię wycofania stacjonujących pod jego dowództwem od paru lat wagnerowców i zastąpienia ich najemnikami z firm lojalnych wobec resortu.

W samej Rosji zaśpojawiły się informacje, że gen. Siergiej Surowikin został zdjęty ze stanowiska szefa Sił Powietrzno-Kosmicznych Rosji. To ten generał, który był uważany za sojusznika Prigożyna, i który zaraz po czerwcowym puczu zniknął – prawdopodobnie wylądował w areszcie domowym.

Wspomniane trzy wydarzenia, bezpośrednio poprzedzające zamach na samolot Prigożyna, powinny być dla „kucharza Putina” sygnałem, iż kończy się jego czas. Dlaczego więc je zlekceważył, co więcej, niemal wystawił się swym wrogom, zabierając na pokład wszystkich najważniejszych, lojalnych wobec niego dowódców Grupy Wagnera?

Wydaje się, że dał się złapać w pułapkę. Stracił czujność. Po białoruskiej kampanii wagnerowców, po tym, jak poleciał do Afryki, gdzie złożył de facto wiernopoddańczy hołd Putinowi, po tym, jak jego firmy dostawały kolejne państwowe zamówienia, a on sam mógł brylować w kuluarach szczytu Rosja-Afryka w St. Petersburgu, chyba naprawdę uwierzył, że Putin dotrzyma słowa danego 24 czerwca. I to był błąd.

Kto potrzebuje wagnerowców?

Eliminacja Prigożyna w pierwszej kolejności każe postawić pytanie: co z jego biznesowymi aktywami? Oczywiście wszystkich chyba najbardziej ciekawi przyszłość Grupy Wagnera. Ale przecież Prigożyn kontrolował też sieć spółek zapewniających catering dla szkół i jednostek wojskowych, firmy eksploatujące złoża złota, diamentów i ropy naftowej w Afryce i Syrii, wreszcie szereg mediów, a przede wszystkim rozbudowany system farm internetowych trolli i zespoły specjalistów od PR, tzw. politycznych technologów. Pytanie o ich przyszłość jest o tyle na miejscu, że od lat służą one realizacji politycznych celów państwa rosyjskiego. Można zakładać, że reżim przygotował się do ich sprawnego przejęcia.
Dzień po śmierci Prigożyna, Władimir Putin określił go jako „utalentowanego biznesmena” i złożył kondolencje rodzinie. Fot. Kremlin POOL/ UPI Photo via Newscom/PAP
To także jedna z odpowiedzi, dlaczego Putin czekał z zemstą na buntowniku dwa miesiące. Widocznie tyle czasu zajęło przygotowanie scenariusza przejęcia i wagnerowców, i innych – ważnych z punktu widzenia Kremla – aktywów Prigożyna. Na pewno w otoczeniu Putina toczyły się dyskusje, kto co ma wziąć po likwidacji założyciela Grupy Wagnera.

Kto więc skorzysta na jego eliminacji? Jurij Kowalczuk, najbliższy Putinowi oligarcha, szef Banku Rossija, także kontrolujący dużą część mediów rosyjskich, weźmie właśnie tę część medialno-internetową. Catering? To mogą wziąć inni putinowscy oligarchowie. Wreszcie Grupa Wagnera – kto przejmie ten element spuścizny po Prigożynie?

Jeśli chodzi o wagnerowców, możliwe są dwa scenariusze: rozwiązanie i swoiste rozparcelowanie grupy lub utrzymanie całości formacji i jej przejęcie przez lojalistę Putina. W pierwszym wariancie, najemnicy, którym do niedawna płacił Prigożyn, będą mieli trzy opcje do wyboru. Część może pójść do innych spółek najemniczych, część może być wcielona do wojska, reszta po prostu uzyska możliwość powrotu do domu. Głównie dotyczyć to będzie tych wagnerowców, którzy obecnie są w Rosji i na Białorusi. Większy problem będzie z tymi w Syrii, a jeszcze bardziej w Sudanie, Republice Środkowoafrykańskiej, Libii i Mali. Ich akurat nie da się szybko stamtąd zabrać i wymienić na innych najemników, choćby tych związanych z resortem obrony. Być może to będzie jeden z powodów, dla których wagnerowcy jako formacja zostaną zachowani. Oczywiście już pod innym dowództwem, no i z innym pracodawcą.

Tutaj pojawia się kolejne pytanie: kto miałby przejąć wagnerowców (czy zostawi nazwę, która utrwaliła się i w Rosji i na świecie)? Jedna opcja to podporządkowanie Ministerstwu Obrony, inna to przejęcie ich przez innego oligarchę, może Kowalczuka, może Giennadija Timczenkę, założyciela i udziałowcę grupy inwestycyjnej Volga Group oraz Banku Rossija.

Jeśli zaś chodzi o bezpośredniego dowódcę, to problemu być nie powinno. Zresztą już typuje się na to miejsce Andrieja Troszewa, kiedyś zastępcę Dmitrija Utkina, który w czerwcu nie poparł buntu Prigożyna. Ten były oficer wojsk powietrzno-desantowych i pułkownik milicyjnego specnazu był już w lipcu wskazany przez Putina jako kandydat na nowego dowódcę wagnerowców.

Wstęp do „wielkiego terroru Putina”?
Eliminacja Prigożyna i kierownictwa wagnerowców jest znacząca dla sytuacji politycznej w Rosji. To jest zamknięcie historii czerwcowego buntu, ale też dużo dłuższego konfliktu w strukturach siłowych: Prigożyna z ministrem obrony Siergiejem Szojgu. Kiedyś można było na to przymykać oko, Putin mógł uważać, że dobrze tak – z pozycji cara – rozgrywać dwóch bojarów. Ale jak jest wojna, to nie ma miejsca na takie szopki, jak te w wykonaniu Prigożyna. Z apogeum w postaci dwudniowej rebelii pod koniec czerwca.

Ówczesne porozumienie, swoisty rozejm sprawy nie zamknął, bowiem Prigożyn i wagnerowcy nie ponieśli konsekwencji (wtedy). To mogło ośmielać choćby wojskowych z nimi sympatyzujących, a może raczej podzielających krytykę działań duetu Szojgu-Gierasimow. Generała Siergieja Surowikina szybko zdjęto – choć oficjalnie dopiero po paru tygodniach. Poleciały też głowy sporej gromadki generałów, których Walerij Gierasimow, szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej i zastępca ministra obrony, uważał za rokoszan. Ale Prigożyn nie tylko trwał, ale zaczął zachowywać się tak jakby był ważnym – i czującym się bezkarnie – graczem. Na dłuższą metę Putin nie mógł na to pozwolić.
        ODWIEDŹ I POLUB NAS     Likwidacja szefa wagnerowców jest więc przede wszystkim sygnałem dla rosyjskiej elity. Wszak wtedy w czerwcu nie brakowało głosów, że bunt Prigożyna i kończące go porozumienie to porażka Putina, pokazująca jego słabość. Więc zemsta na buntowniku, wręcz widowiskowa egzekucja to odpowiednie przesłanie dla tych, którzy zaczynali wątpić w skuteczność i bezwzględność szefa gangu, czyli prezydenta Rosji.

Katastrofa powietrzna z 23 sierpnia umacnia zatem Władimira Putina. Osłabia jego krytyków, nawet tych skrytych. Teraz chyba nikt już nie będzie podawał w wątpliwość ponownego startu Putina w wyborach prezydenckich (wiosna 2024). Dyktator raz jeszcze pokazał, że jedyną rzeczą, której nie wybacza, jest zdrada. A takim zdrajcą okazał się Prigożyn.

Ze śmierci „kucharza Putina” cieszą się chyba najbardziej Szojgu z Gierasimowem. Pytanie, czy nie jest to radość przedwczesna? Zniknięcie Prigożyna nie oznacza, że znikną sceptycznie nastawieni do działań obecnych szefów wojska ludzie w ścisłej elicie rządzącej. Choćby taki Aleksiej Diumin, gubernator Tuły, były oficer ochrony Putina i jego zaufany człowiek, wymieniany nawet wśród kandydatów na jego następcę. Tak samo FSB, która nigdy za wojskówką nie przepadała. A która najprawdopodobniej zamach na Prigożyna zorganizowała. Likwidacja problemu pod nazwą „wagnerowcy” może się okazać pierwszym etapem czystek w putinowskim reżimie.

– Grzegorz Kuczyński

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

SDP 2023
Zdjęcie główne: Pożegnanie wagnerowców w Rostowie nad Donem. Sympatycy przynieśli kwiaty i zdjęcia szefa Grupy Wagnera Jewgienija Prigożyna i Dmitrija Utkina ps. Wagner. Fot. EPA/PAP
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.