Eliminacja Prigożyna i kierownictwa wagnerowców jest znacząca dla sytuacji politycznej w Rosji. To jest zamknięcie historii czerwcowego buntu, ale też dużo dłuższego konfliktu w strukturach siłowych: Prigożyna z ministrem obrony Siergiejem Szojgu. Kiedyś można było na to przymykać oko, Putin mógł uważać, że dobrze tak – z pozycji cara – rozgrywać dwóch bojarów. Ale jak jest wojna, to nie ma miejsca na takie szopki, jak te w wykonaniu Prigożyna. Z apogeum w postaci dwudniowej rebelii pod koniec czerwca.
Ówczesne porozumienie, swoisty rozejm sprawy nie zamknął, bowiem Prigożyn i wagnerowcy nie ponieśli konsekwencji (wtedy). To mogło ośmielać choćby wojskowych z nimi sympatyzujących, a może raczej podzielających krytykę działań duetu Szojgu-Gierasimow. Generała Siergieja Surowikina szybko zdjęto – choć oficjalnie dopiero po paru tygodniach. Poleciały też głowy sporej gromadki generałów, których Walerij Gierasimow, szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej i zastępca ministra obrony, uważał za rokoszan. Ale Prigożyn nie tylko trwał, ale zaczął zachowywać się tak jakby był ważnym – i czującym się bezkarnie – graczem. Na dłuższą metę Putin nie mógł na to pozwolić.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Likwidacja szefa wagnerowców jest więc przede wszystkim sygnałem dla rosyjskiej elity. Wszak wtedy w czerwcu nie brakowało głosów, że bunt Prigożyna i kończące go porozumienie to porażka Putina, pokazująca jego słabość. Więc zemsta na buntowniku, wręcz widowiskowa egzekucja to odpowiednie przesłanie dla tych, którzy zaczynali wątpić w skuteczność i bezwzględność szefa gangu, czyli prezydenta Rosji.
Katastrofa powietrzna z 23 sierpnia umacnia zatem Władimira Putina. Osłabia jego krytyków, nawet tych skrytych. Teraz chyba nikt już nie będzie podawał w wątpliwość ponownego startu Putina w wyborach prezydenckich (wiosna 2024). Dyktator raz jeszcze pokazał, że jedyną rzeczą, której nie wybacza, jest zdrada. A takim zdrajcą okazał się Prigożyn.
Ze śmierci „kucharza Putina” cieszą się chyba najbardziej Szojgu z Gierasimowem. Pytanie, czy nie jest to radość przedwczesna? Zniknięcie Prigożyna nie oznacza, że znikną sceptycznie nastawieni do działań obecnych szefów wojska ludzie w ścisłej elicie rządzącej. Choćby taki Aleksiej Diumin, gubernator Tuły, były oficer ochrony Putina i jego zaufany człowiek, wymieniany nawet wśród kandydatów na jego następcę. Tak samo FSB, która nigdy za wojskówką nie przepadała. A która najprawdopodobniej zamach na Prigożyna zorganizowała. Likwidacja problemu pod nazwą „wagnerowcy” może się okazać pierwszym etapem czystek w putinowskim reżimie.
– Grzegorz Kuczyński
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy