Biskup Gawlina prosił zatem, by kardynał Hlond zwrócił się do proboszcza w Riese o przeprowadzenie poszukiwań metrykalnych oraz do monsg. Ettore Bressana w Wenecji. Niestety, nic nie wiadomo, jaki był efekt tych starań. (26 czerwca 2013 r. w Opolu odbył się kongres historyków z Polski i Włoch, na którym uznano tę teorię za nieprawdziwą. Wydano w 2016 publikację pt. Genealogia pragnień. Pius X w pamięci ludności Górnego Śląska Trudno to potraktować inaczej jak dyplomatyczne dementi).
Wybór Piusa X, uznanego później za jednego z największych w historii papieży, Kościół zawdzięcza inicjatywie jedynego polskiego uczestnika konklawe, księcia kard. Jana Puzyny, biskupa Krakowa, który uzyskał od cesarza Franciszka Józefa weto w wypadku dość oczywistego wyboru faworyta tych wyborów, kard. Rampolli, sekretarza stanu przy poprzednim papieżu, Leonie XIII. Kardynał Puzyna uczynił to na prośbę polskich biskupów z Wilna, stających wobec niewesołej perspektywy układania się Rampolli z Francją i z Niemcami, a co za tym idzie – z Rosją. Ceną za stępienie ostrza wrogiej polityki Francji wobec Watykanu miało być m.in. wprowadzenie języka rosyjskiego do kościołów na terenie zaboru rosyjskiego. Kardynał Puzyna bez trudu uzyskał weto od nieceniącego Rampolli cesarza, za pośrednictwem polskiego arystokraty hr. Agenora Gołuchowskiego, który był ministrem spraw zagranicznych Austrii.
W Rzymie, ku osłupieniu zebranych na konklawe dostojników, gdy Rampolla wybijał się właśnie na pierwszą pozycję, polski kardynał wyciągnął z kieszeni list cesarza i oświadczył z niewzruszonym spokojem: „Mam zaszczyt podać do wiadomości w imieniu oraz na podstawie autorytetu jego Apostolskiego Majestatu Franciszka Józefa [...], że Jego Majestat, zamierzając skorzystać ze starożytnego prawa i przywileju, oznajmia wykluczające weto przeciwko najdostojniejszemu mojemu panu kardynałowi Marianowi Rampolli del Tindaro”. (Wcześniej jednak w poufnej rozmowie lojalnie wyjawił kard. Rampolli, iż został zobowiązany do przedstawienia sprzeciwu cesarza). Weto, które początkowo wywołało konsternację i sprzeciwy, sprawiło zmianę preferencji kardynałów na korzyść kard. Sarto, który był już wcześniej jednym z mocniejszych kandydatów *.
Powracającego z Rzymu kard. Puzynę przyjęto w Krakowie kampanią oszczerstw, zarzucano mu wysługiwanie się zaborcy; tworzono na jego temat najdziwaczniejsze legendy, w których kreowany był na despotę żądnego czołobitnych hołdów, nazywano go pruskim lokajem etc. Fakt, że wykazał się wielką odwagą cywilną, podejmując się misji dla ratowania wiary i polskości rodaków na ziemiach zagarniętych przez Rosję, musiał pozostać jego najgłębszą tajemnicą. Sytuację utrudniało dość harde, niezależne usposobienie Puzyny, polskiego arystokraty z Kresów, dalekie od układności i póz salonowych, tak typowych dla obyczajów Krakowa. Kardynał nigdy swojego wystąpienia na konklawe nie komentował. Miał tylko kiedyś napomknąć z uśmiechem: „To raczej ja wykorzystałem Austrię, niż Austria mnie…”.
Wersja włoska
Tymczasem polskość nowego papieża stała się w Rzymie czymś nad wyraz kłopotliwym. „Zaraz po wyborze Sarto na papieża urzędnicy watykańscy zaczęli odkrywać z rosnącym przerażeniem, że jego ojciec nie jest rodowitym Włochem. Miał on nazywać się pierwotnie Jan (Giovanni) Krawiec (po włosku Sarto) i przywędrować «skądś z Polski»”, piszą komentujący sprawę wyboru Piusa X dziennikarze z tygodnika „Strzelec Opolski” (obejmującego swym zasięgiem gminy Jemielnica i Toszek na Śląsku, skąd wywodzi się rodzina Krawców i Moczygębów).
„Dlaczego ta informacja była tak wstrząsająca? Na Stolicy Piotrowej od czasu śmierci pochodzącego z terenów dzisiejszej Holandii papieża Hadriana VI (od 1523 r.) nie zasiadł dotąd żaden nie-Włoch. Oficjalnie pierwszym papieżem, który złamał tę niepisaną zasadę, był dopiero Polak – Jan Paweł II. Na początku XX wieku «włoskość» papieża oznaczała, że nie pochodzi on z żadnego z walczących o hegemonię mocarstw Europy, a kontynent stał wtedy na granicy wielkiego konfliktu. Mocarstwa patrzyły na siebie z coraz większą podejrzliwością i niewiele brakowało, by I wojna światowa wybuchła już w 1905 roku podczas kryzysu marokańskiego. Tym bardziej nie do pomyślenia było, by papieżem został Polak. Wieść, że papieżem wybrana została osoba powiązana z Polską, spowodowałoby… euforię całego narodu. Najprawdopodobniej byłoby to zalążkiem nowego powstania.
Sytuacja polityczna Watykanu była więc wyjątkowo trudna i nic dziwnego, że zatuszowanie prawdziwego pochodzenia Piusa X było sprawą najwyższej wagi. Specjalne grupy urzędników watykańskich pojawiły się zarówno w Riese, gdzie próbowano odnaleźć jak najwięcej dowodów na powiązania Piusa X z miejscowymi rodami, jak i na Śląsku Opolskim – gdzie z kolei tuszowano jego rodowód. Udało się tego dokonać, lecz oficjalnej historii rodu Sarto przeczy kilka faktów. W rodzinnym Riese brak jego metryki w księgach parafialnych. Nie ma też żadnego dowodu na pokrewieństwo z «oficjalnym» dziadkiem Piusa X – Giuseppem Sarto, który miał być zamożnym ziemianinem (pamiętajmy, że ojciec papieża żył w biedzie). Ba – brak nawet samego grobu Giovanniego Sarto w Riese. Natomiast na Śląsku pamiątkami po odwiedzinach watykańskiej delegacji były brakujące strony w kronikach parafialnych” (fragment artykułu ze „Strzelca Opolskiego”).
Inny z komentatorów zauważa, że sam Pius X miał wystarczająco wiele powodów, by nie podawać do publicznej wiadomości swojego pochodzenia, milcząco zgodzić się na „wersję włoską”. Był to czas, gdy ani Kościół, ani Watykan, ani Włochy nie były przygotowane na papieża innej narodowości i ujawnienie prawdy o ojcu-Polaku mogło być wykorzystane przeciwko samemu Ojcu Świętemu. Dla niego konieczność ukrywania swojej tożsamości musiała być dodatkowym ciężarem i cierpieniem.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
„Gdy do Watykanu przybyła grupa 50 unitów, którzy w wyniku prześladowań politycznych przedarli się nielegalnie przez granicę, papież, ku zdziwieniu uczestników audiencji, ucałował ranę jednego z nich i powiedział: «Powtórzcie braciom waszym, że Ojciec Święty pamięta o was, modli się za was i pragnie gorąco spotkać się z wami w niebie…», przypomniano w tej samej publikacji. Grzegorz Wierzchołowski w tekście zamieszczonym w „Gazecie Polskiej” w 2008 roku dodaje: „[Jeśli] przodkowie papieża z rodziny Sarto to «oficjalnie» z dziada pradziada Włosi – trudno zrozumieć, dlaczego na najstarszych zachowanych zdjęciach Giuseppe widzimy blondwłosego młodzieńca o jasnej cerze i zupełnie nieromańskich rysach. Na późniejszych fotografiach Piusa X zwraca z kolei uwagę wyraźne podobieństwo papieża do niektórych Górnoślązaków, których twarze utrwalono na zdjęciach dokumentujących życie polskich emigrantów w Teksasie (obejrzeć je można w książce Śląscy Teksańczycy, Opole 2004)”. Te wyraźne nie-włoskie cechy powierzchowności Piusa X zauważył też ks. Umiński, który będąc w Rzymie dwukrotnie widział go z bliska.
Pius X w sposób zupełnie nie licujący z upodobaniami Włochów, także swojego poprzednika na Stolicy Piotrowej, wydał wojnę muzyce operowej i popisom wokalnym w kościołach. W ogłoszonym w 1903 roku motu proprio pisał: „W kościele nie powinno mieć miejsca nic, co jest niegodne domu modlitwy i majestatu Boga. […] Muzyka sakralna […] musi być święta, musi być prawdziwą sztuką i musi być uniwersalna”. Nie wszyscy rozumieli decyzję papieża, podkreśla Frances A. Forbes, autorka jego biografii. „Niech jego dobrotliwe oblicze – pisano o Piusie X we włoskiej prasie katolickiej – zmiękcza twarde serca, które nadal pragną wznosić pokazowe, żeby nie powiedzieć – błazeńskie – śpiewy przed Przenajświętszym Sakramentem, pełne budzących grozę pisków, tremolo i treli”.
Wędrówka dwóch ślepców
Przez całe życie pozostał człowiekiem niezwykle skromnym. Gdy uczyniono go – jako młodego księdza – ojcem duchownym w seminarium w Treviso – podczas pierwszego spotkania z klerykami powiedział: „Spodziewacie się znaleźć we mnie człowieka głębokiej wiedzy, bogatego doświadczeniem w sprawach duchowych, mistrza ascetyzmu i doktryny chrześcijańskiej. Rozczarujecie się, bo nie ma żadnej z tych cech. Jestem jedynie biednym wiejskim proboszczem. Ale zostałem tu przysłany z woli Boga – i dlatego musicie mnie znosić”.
Obejmując zarząd diecezji Treviso, mówił do księży; „[…] proszę was, abyście wspomnieli słowa apostolskie: «Postępujcie ostrożnie, by nie wyszydzono waszej posługi». Niech nasze czyny będą takie, by wrogowie nie mogli nam niczego zarzucić. […] życie kapłana to nieustanna walka ze złem, które rodzi potężnych wrogów”.
Po nominacji na biskupa Mantui płakał jak dziecko. Twierdził, że nie nadaje się do tego kompletnie, jest niegodny pokładanego w nim zaufania. Był pewien, że nastąpiła pomyłka papieża Leona XIII, i nawet napisał w tej sprawie do Rzymu. Nie został jednak wysłuchany.
Pius X zmarł, gdy od miesiąca trwała już pierwsza wojna światowa. „Papież, nieuznawany król parowłókowego państewka, nie miał żadnej możliwości, aby wstrzymać prawosławną Rosję, protestanckie Prusy czy nawet katolicką Austrię od rozpoczęcia krwawego starcia, było ono nieledwie mechanicznym skutkiem kongresu wiedeńskiego, klęsk powstaniowych, konwencji Alvenslebena, Sedanu i Sadowy – pisał ks. Walerian Meysztowicz, radca prawny Ambasady RP w Watykanie. – Ostatnie dni Piusa X to był właściwy koniec XIX wieku. Papież wiedział, że świat się wali. Jak święci o delikatnym sumieniu męczył się tym bardzo. Umarł w opinii świętości…”.
To, co dziś odnotowujemy jako zjawiska nienormalne, zwyrodniałe, patologiczne w życiu politycznym, społecznym – zwłaszcza na tle historii naszego państwa i historii Europy (do schyłku średniowiecza), a powoli stają się one na naszym kontynencie codziennością – sięga korzeniami głębiej niż początek bolszewizmu w Rosji w 1917 roku. A przecież często sądzimy, że to wszystko, co tak gwałtownie na naszych oczach „przyśpiesza”, zaczęło się w Polsce wraz z rokiem 2010, albo gdy w nocy z 3 na 4 czerwca obalono rząd Jana Olszewskiego. Jednak mylimy się. Mylilibyśmy się, nawet gdyby naszym zdaniem zaczęło się to wszystko, jeszcze gdy Hitler napisał Mein Kampf, a Stalin zagłodził na śmierć trzy miliony Ukraińców i w psychuszkach umieszczał więźniów politycznych.
„Błądząca wola ludzka potrzebuje przewodnika, który wskaże jej drogę… tym przewodnikiem jest umysł – mówił Pius X. – Jeśli jednak umysłu nie oświeca właściwe światło… będzie to jakby wędrówka dwóch ślepców prowadzących siebie nawzajem, obaj upadną […] Nikt nie może się łudzić, że wypełni obowiązki prawdziwego chrześcijanina, jeśli nie będzie wiedzieć, na czym one polegają. Pytanie tylko, kto powinien niszczyć ignorancję umysłów ludzkich i przekazać wiernym niezbędną wiedzę?”.