Cywilizacja

Udusił kobietę, a jej ciało ułożył na wersalce w pokoju męża, jak do odpoczynku

Którędy wszedł morderca i jak? Czy to możliwe, że zawsze ostrożna Maria tym razem zapomniała zamknąć drzwi i zabójca wszedł do jej mieszkania sam? Czy może raczej kobieta znała go na tyle dobrze, że rozpoznała po głosie i sama wpuściła do mieszkania?

W sobotę, 18 maja, Maria K. nie pojawiła się na porannej mszy. Zaniepokojone kościelne towarzyszki zadzwoniły do jej syna. Ten szybko zjawił się w mieszkaniu matki na Umińskiego w Warszawie. Do mieszkania wszedł, otwierając drzwi swoim kompletem kluczy.

W jego późniejszym zeznaniu czytamy: „Po wejściu do domu ujrzałem dym wydobywający się z kuchni, od razu wszedłem i zakręciłem gaz. Garnek na kuchence był już spalony. Następnie wszedłem do jednego z pokoi, dodaję, że w mieszkaniu mamy są cztery pokoje. Nie był to salon ani sypialnia. Był to dawny pokój taty. Tam zastałem mamę leżącą na łóżku, ubraną w domowe ubranie. Podszedłem do mamy, stwierdziłem, że jest zimna i sztywna. Nie widziałem żadnej krwi. Lekarz nie podał przyczyny zgonu, w mieszkaniu panował porządek, nic nie zginęło i nie było śladów plądrowania. Nie mogłem znaleźć kluczy do mieszkania mamy, jednak mieszkanie było zamknięte na górny zamek, tak jak zwykle zamykała je mama. (...) Nic mnie nie zaniepokoiło, kiedy znalazłem mamę, myślałem, że to zgon naturalny. Dopiero w otrzymanej z ZMS-u karcie zgonu zaniepokoiło mnie i zdziwiło, że jest napisane »gwałtowne uduszenie i ślady nacisku w obrębie szyi«.”

Nie był to koniec niepokojących odkryć. Córka Marii zeznała: „W mieszkaniu zdziwiła mnie jedna rzecz. W drugim pokoju po lewej stronie, przy łazience na krześle wisiał biały podkoszulek i spódnica, z tego co pamiętam. Zdziwiło mnie, że ten podkoszulek z krótkim rękawkiem był tak ładnie, równo przewieszony przez oparcie, ale był bardzo brudny, tak jakby pochlapany tłuszczem i zaplamiony. Zdziwiło mnie to, bo mama nigdy nie trzymała takich brudnych rzeczy na krześle w ten sposób.”

Z oględzin miejsca zbrodni wynika, że koszulka miała rozerwany dekolt. Na krześle leżały też rajstopy.

Córka dodaje: „w mieszkaniu panował ład i porządek, a brat znalazł w saszetce, w której mama trzymała pieniądze 300 złotych”. Z mieszkania nie zginęła też karta do bankomatu, pierścionki i obrączki.

A więc motywem zbrodni nie był napad rabunkowy. Zginęły tylko klucze Marii. Wiele wskazuje na to, że zabrał je ze sobą zabójca.

Smutna, starsza pani

Po kubku do mordercy. Jak genealogia wyręczyła agentów FBI

Żaden z przestępców od lat unikających kary nie może już czuć się pewnie.

zobacz więcej
Maria K. urodziła się w 1939 roku, w chwili śmierci miała 74 lata. Za młodu pracowała jako lekarz w pogotowiu. Jeszcze w latach 70., podczas dyżuru doznała poważnego wypadku. Pijany pacjent uderzył ją butelką w oko, na tyle dotkliwie, że odkleiła się siatkówka. Maria częściowo straciła wzrok. Od tego czasu zajmowała się domem i dziećmi.

Nigdy nie chciała pomocy. Na zakupy chodziła sama, „wracając z ciężkimi siatami”, jak podają akta śledztwa. Córka Marii opowiadając policjantom o matce, mówiła tak: „Mama siedziała w domu, gotowała godzinami, chociaż potem dowiedziałam się, że tego nienawidziła. Problemem dla niej było to, że nie może pracować.”

Dziś powiedzielibyśmy, że Maria była rodzicem helikopterem. Swoje dzieci wyręczała dosłownie we wszystkim. W zeznaniach córki czytamy, że matka zmieniała im nawet kanały w telewizorze. Bardzo się też bała, że dzieci oddadzą ją do domu starców. Dlatego była tak samodzielna, pomimo zniszczonej siatkówki. Nie używała laski, na pamięć nauczyła się dróg, którymi uczęszczała – mieszkanie, klatka schodowa, apteka, dwa pobliskie sklepy. Wiadomo też, że Maria widziała na tyle słabo, że nie rozpoznawała twarzy. Swoich bliskich i znajomych poznawała jedynie po głosie.

Jej dzieci wyprowadziły się z domu w 1999 roku. Córka wyjechała za granicę, syn został w Warszawie. Mąż Marii zmarł w 2006 roku. Kobieta bardzo przeżyła jego śmierć. Jeden ze świadków zeznaje: „Po śmierci męża Maria bardziej zamknęła się w sobie, stała się bardziej smutna. Po jego śmierci starała się przebywać w domu, nie chciała wychodzić. Mąż Marii był bardzo dobry, był dla niej podporą.”

Codzienność Marii K. cechowała rutyna: wstawała o 6 rano, a kładła się spać około 20. Co niedzielę chodziła do kościoła z sąsiadkami koleżankami. Sprawunki załatwiała sama w pobliskich sklepach. Sprawy urzędowe również.

Kto mógł zabić?

W czwartek, 16 maja 2013 roku, Maria była na pogrzebie kuzyna. Do domu, około 15.00 odwiózł ją syn. W dniu zabójstwa, w piątek 17 maja, z zapisów monitoringu wynika, że Maria dwa razy wychodzi z domu i dwa razy wraca z zakupami. Ostatni raz około 14.00. Możemy założyć, że od tamtej pory pozostaje w domu, a na pewno nie wychodzi z klatki schodowej. Blok, w którym mieszkała Maria to wieżowiec z kilkoma klatkami - w ciągu dnia przewija się tam wielu ludzi. Monitoring zapisał wiele osób wchodzących i wychodzących z budynku. Dozorca bloku obecny przy przeglądaniu zapisu sporo z tych osób rozpoznał jako mieszkańców. A pozostali nie wzbudzili podejrzeń policji.
        ODWIEDŹ I POLUB NAS     Kolejne nieoczywiste odkrycie, jakie poczynili śledczy na podstawie badań i rozmów z patologami, to fakt, że ciało Marii zostało przeniesione. Kobieta nie została zatem uduszona na wersalce, na której znaleziono jej ciało. Na dodatek Marię znaleziono w dawnym pokoju męża, na tej samej wersalce, na której parę lat wcześniej umarł. To kolejna ważna rzecz, bo kobieta nie używała tego pokoju. Trzymała w nim dokumenty, jednak nie wchodziła tam często.

Czas spędzała w salonie i tam odpoczywała. Kładła się wtedy na swojej wersalce, z nogą na nogę i składała ręce na piersi. Istotne jest to, że w takiej pozycji kładła się tylko i wyłącznie przy najbliższych. Nasuwa się zatem pytanie: Czy to przypadek, że morderca ułożył jej ciało w taki sposób? Czy był z Marią na tyle blisko, że wiedział dokładnie w jakiej pozycji odpoczywa?

Policja wielokrotnie przesłuchała najbliższą rodzinę i sąsiadów zamordowanej, aby dowiedzieć się jak najwięcej o jej zwyczajach i z kim się spotykała. Nikt z bliskich ani sąsiadów nie zauważył zmian w życiu Marii. Natomiast wszyscy w zeznaniach mówią jednym głosem: Maria nie miała wrogów i nikt nie miał żadnych podejrzeń, kto mógł zabić starszą panią.

Pierwszy raz w życiu ufarbowała włosy

Maria była bardzo ostrożna. Potwierdzają to zeznania wielu świadków. Przytoczę tylko kilka z nich:

„Raz w zimę, gdy złamała rękę, poszłam do niej zapytać się, czy zrobić jej jakieś zakupy. Musiałam pukać do drzwi i krzyczeć, że jestem sąsiadką z lokalu obok, gdyż pani Maria nie chciała otworzyć mi drzwi.”
„Maria była osobą nieufną, ostrożną i nie wpuszczała obcych do domu.”
„Kiedyś nie mogłem dodzwonić się do babci i przyjechałem do niej. Nie otwierała mi drzwi, więc zadzwoniłem do pani Marii. Wyszła ze swojego mieszkania, podeszła do szklanych drzwi na piętrze i nie otwierając mi ich, powiedziała, że babcia pojechała do rodziny. Nie otworzyła mi tych drzwi i nie zaprosiła mnie do siebie.”

Warto dodać, że korytarz, w którym mieszkała Maria i jej najbliżsi sąsiedzi był odgrodzony od klatki schodowej przeszklonymi drzwiami, które były zamykane na klucz. Zarówno te szklane drzwi, jak i drzwi wejściowe do mieszkania Marii nie nosiły śladów włamania. Drzwi balkonowe również.
Ulica Władysława Umińskiego w Warszawie. Fot. Autorstwa Adrian Grycuk - Praca własna, CC BY-SA 3.0 pl, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=98922801
Którędy więc wszedł morderca i jak? Czy to możliwe, że zawsze ostrożna Maria K. tym razem zapomniała zamknąć drzwi i morderca wszedł do jej mieszkania sam? Czy może raczej kobieta znała swojego zabójcę na tyle dobrze, że rozpoznała go po głosie i sama wpuściła do mieszkania?

Podczas lektury akt moją uwagę zwróciły zeznania córki Marii, która bardzo wnikliwie przeanalizowała zachowanie matki i odkryła, że jednak w zachowaniu Marii zaszły zmiany – około pół roku przed zabójstwem. Między innymi córka wspomina o jednym zdjęciu, na którym jej matka się uśmiecha. To było nietypowe, bo we wcześniejszym zeznaniu powiedziała, że matka nigdy nie uśmiechała się do zdjęć. Kolejnym szokiem był fakt, że Maria ufarbowała sobie włosy, czego również nigdy w życiu nie robiła.

Czy te szczegóły były istotne dla sprawy? To pytanie pozostaje bez odpowiedzi. Takich pytań jest zresztą więcej: W jakim celu sprawca ułożył ofiarę do odpoczynku? Dlaczego zostawił na gazie garnek? Dlaczego starannie złożył zaplamiony i podarty podkoszulek? Dlaczego zabrał klucze do mieszkania?

Nad tymi zagadnieniami pochylał się policyjny profiler. Na podstawie jego opinii wezwano na przesłuchanie jednego z mężczyzn mieszkających w okolicy. Przesłuchanie nie przyniosło jednak oczekiwanych rezultatów.

W mieszkaniu Marii K. policja zabezpieczyła ślady: krew, odciski palców, odciski obuwia – między innymi na balkonie.

Nowy trop po latach

I tu po latach pojawił się ciekawy trop: W 2022 roku (po emisji programu Magazyn Kryminalny 997), na policję zgłosiła się kobieta. Zeznała, że 17 maja 2013 roku, w dzień zabójstwa, gdy wróciła z nocnej zmiany, zabrała na spacer swojego psa. Było to około 5 rano. Wtedy zobaczyła, jak ktoś zeskakuje z balkonu zamordowanej. Maria mieszkała na pierwszym piętrze. Kobieta nie widziała twarzy tego człowieka, tylko jego sylwetkę. Kiedy mężczyzna zobaczył ją, zaczął uciekać. Był ubrany w żółtą koszulkę i jasne dżinsowe spodnie. Miał mały plecak. Jeśli istotnie był to zabójca Marii K, to wyjaśniałoby ślad na balkonie oraz to, którędy wyszedł.

Świadek mieszka w bloku obok tego, w którym wydarzyło się morderstwo. Kojarzyła Marię i jej dzieci – chodziła z nimi do szkoły. Stąd wiedziała, że balkon należał właśnie do zmarłej. Podczas lektury akt nie widziałam, aby zeznawała wcześniej. Nie wiem, czy policja badała odcisk obuwia z balkonu i – w aktach prokuratorskich nie ma adnotacji odnośnie wszystkich przeprowadzonych działań – co nie oznacza, że się one nie odbyły.

Po tym zeznaniu śledztwo nie zostało podjęte na nowo. Zabójca Marii K. wciąż pozostaje zatem nieznany. Jednak każde śledztwo, które zostało umorzone, może zostać wznowione w chwili, gdy pojawią się informacje, mogące pomóc w rozwiązaniu sprawy. Każdy szczegół może okazać się pomocny i stać się przyczynkiem do ujęcia mordercy. Dlatego: jeśli mieszkaliście Państwo w tamtym czasie w okolicy ulicy Umińskiego na Gocławiu, w Warszawie i pamiętacie, że w maju 2013 roku działo się tam coś dziwnego, koniecznie dajcie znać. Można dzwonić bezpośrednio do Komendy Stołecznej Policji. Numer telefonu do dyżurnego to 47 723 65 55.

– Noemi Rogalewska

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

SDP 2023
Zdjęcie główne: Rok 2013. Policjanci na warszawskim Gocławiu. Fot. PAP/Leszek Szymański
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.