Od początku śledczy obstawiają kilku podejrzanych. I zakładają, że Lindy musiała znać swojego zabójcę. Na drzwiach nie było śladów włamania, prawdopodobnie wpuściła więc swojego kata do środka.
Lindy wraz z mężem mieszkała w bloku 104A, niedaleko Millersville State College, do którego chodził Phillip Biechler. Kiedy pracowała w kwiaciarni, Phillip był zatrudniony w agencji wynajmu samochodów. Ze względu na różne zmiany, Lindy często wracała do domu sama i sama spędzała wieczory. W ciągu kilku dni przesłuchano zarówno Phillipa, jak również ich sąsiadów, pracowników kwiaciarni Lindy oraz przyjaciół. Podejrzewano morderstwo w afekcie. Czy kobieta pokłóciła się z mężem? A może odrzuciła zaloty natrętnego adoratora lub wiedziała o jakimś przestępstwie i stała się dla sprawcy niewygodnym świadkiem?
Bliscy zeznają, że na kilka dni przed śmiercią była bardzo zaniepokojona, wspominała, że ktoś ją śledzi. Mówiła nawet, że jednego wieczoru przyłapała kogoś zaglądającego do jej mieszkania przez rozsuwane, szklane drzwi na pierwszym piętrze budynku. Po południu 5 grudnia rzuciła pracę w kwiaciarni i poszła zobaczyć się z Phillipem w wypożyczalni samochodów. Potem poszła na zakupy spożywcze. Do domu wróciła około 19:15, sama.
Policja sprawdza wszystkie możliwe tropy. Ale po przesłuchaniu kilkuset osób dochodzenie utyka w ślepym punkcie. Z kręgu podejrzanych zostaje wykluczony mąż Lindy, jej pracodawca oraz sąsiedzi. Prasa opisuje niezliczone domysły mieszkańców Manor, pytając w nagłówkach: „Kto zabił Lindę?” i oskarżając służby o opieszałość. – Właściwie nie mamy w tej chwili niczego, co pozwoliłoby na jakiekolwiek zawężenie śledztwa – przyznaje w dniu pogrzebu Lindy szef policji w Manor Township Donald W. Sheeler. – Zapewniamy jednak, że nie spoczniemy dopóki nie doprowadzimy zabójcy przed sąd.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
W ciągu następnych lat władze przesłuchują kolejnych potencjalnych podejrzanych, sprawdzają każdy donos mieszkańców i apelują o zgłaszanie jakichkolwiek tropów. Bez skutku. Akta sprawy zabójstwa Lindy wraz z pobranymi w dniu jej śmierci próbkami biologicznymi trafiają do policyjnego archiwum.
Genetyka dopadła Killera
Wszystko zmienia się w 1997 roku. Nowe techniki kryminalistyczne dają nadzieję na identyfikację pobranych ponad 20 lat wcześniej próbek biologicznych. Analiza DNA
nie pozwala wprawdzie na przełom w śledztwie, wskazuje tylko, że zbrodni dokonał mężczyzna. Ale dane zostają wprowadzone do CODIS – amerykańskiej bazy danych DNA, utworzonej i prowadzonej przez Federalne Biuro Śledcze (FBI). Nasienie zabezpieczone na bieliźnie Lindy nie pasuje jednak do żadnej z próbek figurujących w tej w bazie. W tym samym czasie zespół FBI zajmujący się m.in. analizą behawioralną ustala portret psychologiczny zabójcy Lindy. A ten tylko potwierdza to, co śledczy podejrzewali już w latach 70. – że zabójca nastolatki doskonale ją znał.
– Modliłam się każdej nocy przez 30 lat, aby doczekać sprawiedliwości – mówi Eleanor Geesey, matka Lindy. Niestety, sprawiedliwość nie nadchodzi. Muszą minąć kolejne lata, żeby zbadać DNA pod kątem genealogii (więzi rodzinnych na podstatwie pokrewieństwa genetycznego) i fenotypowania („portret pamięciowy” budowany z cech ustalonych na podstawie DNA). Pierwsza z tych wymienionych nowych technik dołącza do portfela innych metod kryminalistycznych dopiero w 2018 r., a to za sprawą CeCe Moore.