Cywilizacja

Czy kobiety powinny mieć łatwiej, dlatego, że są kobietami? Ten ptaszek – w sporcie – różnie waży

US Open już pół wieku temu, jako pierwszy tenisowy turniej na świecie, wyznaczył nagrody w tej samej wysokości paniom i panom. Ale nadal kobiety grają krócej i używają lżejszych piłek. Co z tą równością?

W USA w stanie Nebraska w mieście Lincoln na Memorial Stadium grzecznie zasiadły na krzesełkach 92003 osoby, żeby oglądać mecz. Ale nie futbolu, tylko siatkówki. Nie w męskim, a w kobiecym wydaniu. Nie mistrzyń planety, a studentek z ligi NCAA. Tym samym został pobity dziejowy rekord frekwencji we wszystkich dyscyplinach uprawianych przez kobiety, potocznie nazywany rekordem świata.

Paru facetom opadły szczęki, gdyż to oni rządzą sportem. Wiedzą lepiej, zawsze najlepiej, jak to działa. Jeżeli działa inaczej niż wiedzą, to udają, że nie widzą. Taka widownia na meczu studentek to zniewaga dla autorytetów. Większym despektem byłby tylko wybór kobiety na prezydenta FIFA czy MKOl.

Inna sprawa, że ten „incydent” ma miejsce w okresie krytycznym. A kryzys uderza we wszechwładzę i wszechwiedzę nieomylnych. Jak znam życie, działacze pójdą w zaparte. Będą to zamiatać pod dywan. Będą powtarzać – chłopaki nic się nie stało. Jednak stało się, stało i na tym raczej nie koniec.

W całym sporcie nasiliła się obecnie presja kobiet na równouprawnienie. Tym razem nie chodzi o znane spory na temat definicji płci, chodzi o kasę. Kobiety chcą zarabiać tyle, co mężczyźni. Żądanie jest proste i boleśnie konkretne. W podtekście tkwi groźne pytanie – bo dlaczego by nie?

Gruba niesprawiedliwość

Do tej pory działacze starali się zachować grację pod uciskiem. W zanadrzu mieli argument, jak im się zdawało, miażdżący. Kobiety zarabiają mniej, ponieważ ściągają mniejsze widownie. A w biznesie dzieli się zyski. Kto generuje mniejszy zysk, ten mniej zarabia.

Byłby to nawet argument logiczny, gdyby nie zmiany okoliczności (patrz: Nebraska) oraz niezmienne przegięcia (patrz: codzienna rutyna). Niektóre z dyscyplin, jak kobieca piłka nożna chociażby czy właśnie siatkówka, krok po kroku zdobywają coraz więcej widzów, co zupełnie nie wpływa na zarobki zawodniczek.

W tak zwanym „wielkim sporcie” argumenty biznesowe odsunęły na daleki plan wszystkie inne. Poczynając od zasad takich jak fair play, a kończąc na wychowaczej roli sportu. A zwłaszcza ona jest szczególnie ważna w sporcie młodzieżowym. Niestety bardzo teoretycznie.

Nawyki nierównego traktowania płci zaczynają działać już na starcie sportowej kariery a Polska nie jest wyjątkiem. Skoro drużyna chłopców, która wygrała turniej piłkarski dostaje nagrodę 100 tysięcy złotych do podziału, a dziewczęta, które także zwyciężyły, tylko 10 tysięcy, to jest to gruba niesprawiedliwość.

W tej kategorii wiekowej nie ma co bredzić o mega widowniach. Zyski nie mają nic do rzeczy, zatem i ten podział także. On jest efektem szowinizmu mentalnego, który ciągle trzyma się mocno oraz koślawej wersji wychowawczej, która z tego wynika. Dziewczęta poczuły się pokrzywdzone tylko dlatego, że są dziewczynami. I dały temu publiczny wyraz.

O co w tym chodzi? Czy wyłącznie o pieniądze czy niekoniecznie? Może o zramolałą wizję sportu, który nie jest już tym, czym był sto lat temu? Dziś nie ma sportów kobiecych i męskich, bo one uprawiają wszystkie dyscypliny. Działacze w tym ustąpili, chociaż niechętnie i nie do końca, co widać, słychać i czuć. Ten problem ma długą i siwą brodę.

Sorry Batory. To se ne wrati...

Dla porządku przypomnę, że igrzyska starożytne odbywały się bez niewiast. Grecy nie wpuszczali kobiet na areny olimpijskie. Długo potem zaczęła się wyboista droga sportowej emancypacji, mocno spóźniona wobec emancypacji jako takiej.

Przeszkody były liczne. Głównie oparte na męskich stereotypach, wyjątkowo trwałych w sporcie. Kluczowym było przekonanie, że kobiety to słabsza płeć. Że są zbyt kruche i zbyt delikatne, żeby zajmować się dziedziną, która bywa brutalna.

Jednak sportowej emancypacji nie udało się powstrzymać. Następowała z oporami i powoli, ale skutecznie. Tworzenie ze sportu męskiego skansenu nie powiodło się zupełnie. Kobiety wciskały gaz, a oponenci hamulce, w efekcie powstawały i nadal działają konstrukcje hybrydowe.

One są widoczne w sportowych przepisach, z których wiele wdrożono w początkach zeszłego stulecia. Zasada tej hybrydy opiera się na połączeniu tego co wspólne z tym co różne. Wspóla forma dla konkretnej dyscypliny nie oznacza identycznych reguł.

W sumie kobiety w sporcie robią to samo, co robią mężczyźni, lecz często na specjalnych warunkach. Dlaczego? Po pierwsze przez ten nieśmiertelny stereotyp „słabszej płci”, którego źródłem było męskie ego, ale nie tylko. Także niedostatek wiedzy o ludzkiej fizjologii.
Kobiecy sport wciąż budzi emocje. Wielka afera obyczajowa wybuchła, kiedy Luis Rubiales, prezes hiszpańskiej federacji futbolowej, po tryumfie jego narodowej żeńskiej reprezentacji w Mundialu 2023 ucałował piłkarkę Jenni Hermoso po zwycięskim meczu w Sydney. Za ten gest Rubales został zmuszony do dymisji. Fot. Richard Callis / SPP / imago sport / Forum
Po drugie ze względu na niechęć części konserwatywnych działaczy do sportu kobiecego w ogóle. Dziś starannie ukrywaną, ale widoczną w różnych decyzjach. W prywatnych rozmowach tacy działacze bywają bardziej otwarci. Nie opuszcza ich ochota by zamknąć „wszystkie baby” w jakiejś bańce sportu inaczej, ale sorry Batory. To se ne wrati...

Wreszcie po trzecie są powody merytoryczne. Zwycięska emancypacja na szczęście nie zresetowała wszystkich różnic między kobietami a mężczyznami. Z tych różnic wynikają konkretne rozwiązania. Chociaż niektóre nie są konieczne ani udane.

800 metrów nie dla pań?

Proces przystosowawczy miał wiele rozdziałów. Przechodził okres skrajności w czasach, gdy pogląd o słabszej płci niewieściej dominował niepodważalnie. Kobiety nie miały dostępu do niektórych konkurencji uznawanych za szkodliwe. I nie mam na myśli boksu czy dźwigania ciężarów.

Wybitnie „zasługi” w tym zakresie położyła najbardziej naturalna i najbardziej wszechstronna dyscyplina jaką jest lekkoatletyka i to wobec najprostszej, najłatwiejszej formy ruchu jaką są biegi.

Dyskusje działaczy trwały nie tylko latami, ale całymi dekadami. W tych debatach dominował argument, że wszystkie biegi powyżej 200 metrów są niezdrowe dla zdrowia kobiet. Ignorancja grona „fachowców” była tak oczywista, jak ignorowanie sportowego potencjału kobiet przez zwykłe niedouczenie.

W 1928 roku na igrzyskach olimpijskich w Amsterdamie przejściowo zapadła brawurowa decyzja: kobiety mogą wystartować na 800 metrów! No i wystartowały, poprawiły rekord świata i swoje życiówki, ale trochę się zmęczyły, więc kładły się na trawie za metą. To wystarczyło, żeby zawiesić tę śmiałą decyzję na 32 lata.

Falowanie i spadanie ciągnęło się dziesięciolecia. Dopiero w 1988 roku na igrzyskach w Seulu pozwolono kobietom biegać na 5000 i 10000 metrów. Dzisiaj śmigają maratony i dystanse 100 km. Nikomu nie przychodzi do głowy, żeby im tego zakazać, co nie znaczy, że teoria kruchych kobietek zniknęła bez śladu.

Ten ptaszek różnie waży

Tropienie tych śladów nie jest specjalnie trudne, można na nie trafić w różnych sportach. Wiele odcisnęła historia dyscyplin czy poszczególnych konkurencji, jakie wchodzą w ich skład. Zatem istnieją powody praktyczne, by nie zmieniać pewnych, tradycyjnych zasad, chociaż nie wszystkich.

I znowu lekkoatletyka wyróżnia się na tle innych dyscyplin mnogością takich artefaktów. Kobiety i mężczyźni uprawiają identyczne konkurencje, które wymagają identycznej techniki, prawie niczym się nie różnią, ale „prawie” czyni różnice.

Gdy młotem rzuca Anita Włodarczyk czy Paweł Fajdek wszystko wygląda tak samo. Jest kula na lince, są cztery obroty i ptaszek odfruwa. Tyle, że ten ptaszek różnie waży. Kobiety rzucają młotem o ciężarze 4 kg. Młot dla mężczyzn waży 7,26 kg.

Dokładnie tak samo jest w pchnięciu kulą. Kobieca waży 4 kg a męska 7,26 kg. Oszczep dla kobiet waży 600 g, oszczep dla mężczyzn 800 g. A mimo to mężczyźni rzucają i pchają dalej niż kobiety. ODWIEDŹ I POLUB NAS Mają też lepsze rekordy świata. W pchnięciu kulą ten męski jest blisko o metr lepszy od tego damskiego. W rzucie młotem prawie o cztery metry. A w rzucie oszczepem ponad dwadzieścia. I co z tego wynika? Naturalne różnice płci, które przecież nie zniknęły, a jedną z nich jest siła fizyczna.

Na pozór potwierdza to dogmat o słabszym sektorze populacji. Ale tylko na pozór i bardzo nieprecyzyjnie, bo wnioski zależą od tego, kogo się z kim porównuje. Miotaczki nie mają takiej mocy jak miotacze, to prawda. Ale każdego cywila, nawet napakowanego, na siłowni wciągnęłyby nosem.

Zresztą nie tylko miotaczki. Grażyna Rabsztyn i Zofia Bielczyk były płotkarkami. Obie miały rekordy świata. Pierwsza na stadionie, a druga w hali. Na pozór wyglądały jak chucherka. Ale każda przysiadała ze sztangą o wadze 180 kg. No i po temacie.

A skoro mowa o płotkach to takie biegi także pozornie prawie się nie różnią w wykonaniu damskim czy męskim. Technika jest podobna, jednak dystanse a zwłaszcza wysokości płotków wręcz przeciwnie. Krótki dystans męski to 110 metrów a kobiecy tylko 100 m.

Płotki na męskim dystansie mają wysokość 106,70 cm a na kobiecym – 84 cm. Natomiast bieg na jedno okrążenie jest dokładnie taki sam pod względem długości, bo mierzy 400 m, ale chłopaki muszą wyżej podnosić nogę, bo na wysokość 91,40 cm a dziewczyny na 76,20 cm.

Wysokość przeszkód, jak i odległości między nimi też odmienne, wynikają z przeliczenia jardów na centymetry, gdyż to Anglosasi dawno temu ustalali formaty lekkoatletyczne. Kierując się, a jakże, poglądem, że kobiety powinny mieć łatwiej, gdyż są kobietami.

Tak zostało, choć czasem to łatwiej wychodzi na trudniej. Szybkie i wysokie płotkarki mają dziś poważne problemy, by zmieścić się w odległościach między płotkami na krótkim dystansie, bo odcinki są za krótkie a płotki za niskie, więc zawodniczki muszą „podsiadać” i nienaturalnie skracać kroki, co niekorzystnie odbija się na wynikach.

Można się zastanawiać, czy takie ułatwienia dla miotaczek czy płotkarek są sprawiedliwe? Czy mężczyźni nie powinni się upomnieć o równe warunki startu? Nie powinni i tego nie robią, ponieważ nie rywalizują z kobietami.

Słabsza płeć urosła w siłę

Słabsza płeć urosła w siłę, czego nie mogli przewidzieć dawni działacze sportowi, bo nie znali zjawiska jakim jest dzisiaj „kobieta sportowa”. Emancypacja pączkowała, technologia przy obecnej była siermiężna, kobiety miło uzupełniały świat mężczyzn nie próbując z nimi rywalizować.

Gorączka testosteronu. Koniec zasady fair play w sporcie?

MKOl. ogłosił, że rezygnuje z tego męskiego hormonu jako wyznacznika płci dla kobiet trans i z zaburzeniami rozwoju płciowego.

zobacz więcej
Zmiany społeczne, rozwój nauki, także tej o sporcie, wprowadziły korektę poglądu o słabszej płci. Sztangistki, miotaczki, zapaśniczki, pięściarki dysponują siłą fizyczną nieosiągalną dla koleżanek spoza sportu i znacznie większą od większości mężczyzn, którzy sportu nie uprawiają.

Zatem wszelkie ogólniki w zakresie płci są nieuprawnione w obszarze sportu. Jednak trwają pod postacią licznych procedur, których źródłem jest staroświecka teoria słabiaczek, nie tylko pod względem fizycznym, ale także, co ciekawe, przy założeniu mniejszych umiejętności zawodowych.

Skoki narciarskie kobiet zadebiutowały na igrzyskach dopiero w 2014 roku w Soczi. Jednak wtedy nie mogły startować na skoczni dużej lecz wyłącznie na normalnej, kiedyś nazywanej średnią. Trudno zrozumieć – dlaczego? Przygotowanie, umiejętności, ryzyko są takie same. Technika lotu jest identyczna, przeżycia wizualne także.

Trudno to ogarnąć, gdyż na rok przed igrzyskami duże skocznie dla kobiet zostały otwarte. Jednak nie dla wszystkich jak w przypadku mężczyzn, wyłącznie dla 30 najlepszych zawodniczek sezonu. Najwyraźniej FIS uznał, że reszta sobie nie poradzi.

Tymczasem światowe rekordy długości skoku nie różnią się jakoś fundamentalnie czy drastycznie. Męski należy do Austriaka Stefana Krafta i wynosi 253,5 m a kobiecy do Słowenki Emy Klinec – 226 m. Żeby tak latać, trzeba bardzo dużo umieć.

Większy kłopot to wybór sukienki

Waga piłek w tenisie to kolejny rozdział turbulencji. Na kortach w USA od lat kobiety grają lżejszymi piłkami. Wcześniej grały takimi jak mężczyźni, ale ponoć narzekały na kontuzje łokci. Jedne dawniej narzekały, inne obecnie narzekają.

Konkretnie zawodniczki o mocnym uderzeniu, w tym Iga Świątek, dla których lekkie piłki są zbyt lekkie i niesterowalne. Niby łatwiej a jednak trudniej, zatem odwrotnie niż miało być. Od ułatwiania do przedobrzania – krótka piłka.

Jednak nie tylko lżejsza piłka miała ułatwiać orkę na kortach. Miało i ma temu służyć także skrócanie czasu gry. Mężczyźni grają do trzech wygranych setów, a kobiety do dwóch. Bo co? Bo mogą zmęczyć i nie wytrzymać? Bo mają mniej wydolne organizmy? No bez przesady. Maratony i mega maratony, triathlony i mega triathlony, one nie mają z tym problemów.

Podobnie z wysokością siatki w siatkówce. Męska wisi na 243 cm, kobieca na 224 cm. Tyle, że „małe kobietki” nie biorą się dziś za ten sport. Siatkarki są wysokie i bardzo wysokie. Większy kłopot sprawia im raczej wybór sukienki, niż podskoki na parkiecie. Ale tak było i tak zostało.

Panie, w dobie emancypacji, wszystko już mają

Współczesna kobieta sportowa nie mieści się w kobiecym stereotypie z początków XX wieku. Sportsmenki są silne, sprawne, wytrzymałe jak wszyscy sportowcy. Naturalne granice kobiecych możliwości rzecz jasna istnieją. Widać je wyraźnie w bezpośrednich konfrontacjach z mężczyznami, np. w sztafetach mieszanych.

Ale sport to obwód zamknięty, nie nadaje się do uogólnień, do żadnej stygmatyzacji ze względu na płeć. I tej sprawy nie załatwił równy dostęp do wszystkich dyscyplin jak wydawało się sportowym działaczom. Sportsmenki czekają na ciąg dalszy. Na te same pieniądze za tę samą pracę.

Jednak działaczom się nie spieszy, chociaż argument słabej płci jest nieaktualny. Argument wielkich widowni – naciągany, jak w przypadku sportowej młodzieży. Niektóre z ułatwień są zbędne albo wręcz przeszkadzają. Rewizja przepisów nie następuje lub ciągnie się jak makaron.

Jedno, co działa to ten archaiczny stereotyp z początków zeszłego stulecia, ale nie w formie jawnej, lecz zakamuflowanej. Żaden dygnitarz tej branży nie powie publicznie, że wyżej ceni mężczyzn niż kobiety w sporcie, chociaż tak myśli. Bo to by było niepoprawne i mogło by skończyć jego karierę.

A skoro myśli i nie mówi, to nie wiadomo, o co chodzi. Zatem wiadomo, że chodzi o pieniądze. Na tym punkcie działacze są niezwykle uwrażliwieni. Im mniej do podziału, tym więcej na kontach. Preteksty nie mają znaczenia, liczą się zyski.

Nie sądzę, by te dziewięćdziesiąt dwa tysiące plus trzech widzów na meczu siatkówki amerykańskich studentek jakoś przyspieszyło zrównoważenie finansowe wszystkich sportsmenek ze wszystkimi sportowcami na świecie. Lecz mam przeczucie, że one nie odpuszczą. W końcu wszystko już mają. W sportowej emancypacji kobiet wszystko się zgadza. Oprócz kasy oczywiście.

– Marek Jóźwik

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

SDP 2023

Zdjęcie główne: Amerykanka Coco Gauff wygrała US Open 2023 pokonując w finale Białorusinkę Arynę Sabalankę. Fot. Lev Radin / Anadolu Agency/ABACAPRESS.COM/ AA/ABACA / Abaca Press / Forum
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.