Układ został zerwany przez Hitlera w 1941 roku, ale Rosja nie zeszła z drogi obrony swoich interesów. Walczyli o nie bohatersko nie tylko żołnierze Armii Czerwonej, ale zadbał o nie przede wszystkim Stalin.
To czas, kiedy doszło do historycznego, jak podkreśla powołująca się przez cały czas na ideały prawosławia Narocznicka, pojednania państwa sowieckiego z Cerkwią i odbudowania działalności patriarchatu w tej samej służbie, którą podjął Stalin: służbie potędze Rosji. W ogniu wielkiej wojny ojczyźnianej wykuwała się patriotyczna synteza.
Stalin obronił tę duchową zdobycz w Jałcie i Poczdamie, gdzie nie dał się oszukać swym zachodnim partnerom, ale zapewnił odzyskanie przez Rosję jej przedrewolucyjnego terytorium. Rosja stała się w ten sposób przeszkodą dla masońskich planów globalnej unifikacji, realizowanych przez mocarstwa anglosaskie.
Mołotow swoim twardym stanowiskiem w negocjacjach nad przyszłym kształtem ONZ w Bretton Woods w 1944 roku uratował świat przed globalistycznym rządem powszechnym (s. 269–293).
Stalin nie tylko odbudował geopolityczne dziedzictwo Imperium Rosyjskiego, ale zabezpieczył je szerokim pasem państw satelickich, z Polską w jego centralnym miejscu. Polacy skarżą się na wyrok Jałty, zapominając, że zostali w niej wydani Stalinowi bez zmrużenia oka przez swych zachodnich sojuszników. Dlaczego? – pyta retorycznie Narocznicka. W tym momencie Polska nie liczyła się bowiem w polu interesów imperializmu brytyjskiego i amerykańskiego. Dla Churchilla ważna była tradycyjnie strefa bałkańska, przylegająca do cieśnin czarnomorskich.
Tak potężne wzmocnienie Rosji, jakie zapewnił jej Stalin, stało się jednak powodem wypowiedzenia jej zimnej wojny przez mocarstwa anglosaskie. Istotą tego konfliktu nie była bynajmniej walka z komunizmem, ale tradycyjna walka Zachodu z Rosją – autorytatywnie ogłasza Narocznicka, raz jeszcze potwierdzając aktualność prognoz historiozoficznych Danilewskiego (s. 314–324). (...)
Teraz Polska
Autorka zwraca w końcu raz jeszcze swoją uwagę na fatalną rolę odgrywaną w całym tym regionie przez Polskę. W XX wieku, od Piłsudskiego do „Solidarności”, kierowała się ona w kolejnych zrywach nie żadnym antykomunizmem, ale swą tradycyjną polityką antyrosyjskiej agresji, która trwała nieprzerwanie, jak stwierdza Narocznicka, od XI do XVII wieku: od Bolesława Śmiałego do Władysława IV.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Groźnie brzmią słowa autorki podsumowujące ten wątek: „Stała, wielowiekowa powtarzalność antyrosyjskiej polityki wschodnioeuropejskich katolików, niepodległej Polski, skłania, by odnieść się do niej poważnie” (s. 507). Pozostając narzędziem zachodniej strategii osłabiania i niszczenia Rosji, Polska – tak jak i byłe republiki ZSRS – nie zyskała wcale suwerenności przez zamianę rzekomego totalitaryzmu na rzekomą demokrację. Dziś kraje te są podporządkowane systemowi NATO, jak kiedyś były Układowi Warszawskiemu (s. 505).
Na owej zamianie nie zyska tym bardziej Rosja, wbrew kolejnym złudzeniom prozachodniej części rosyjskiej inteligencji. Rosjanie nigdy nie zostaną przyjęci przez mieszkańców Zachodu do równoprawnej z nimi wspólnoty, Rosja nigdy nie będzie Zachodem. Musi raz jeszcze stanąć do twardej konfrontacji z wrogami swojej wielkości (…).
Narocznicka kończy swe dzieło odwołaniem do religijnego fundamentu rosyjskiej duchowości: Rosja musi bronić mocarstwowej pozycji, by uratować swą pochodzącą od Boga tożsamość, a przez to – jako jedyny kraj zdolny przeciwstawić się fali globalistycznego nihilizmu – uratować świat.
Ktoś wzruszy ramionami – po co omawiać tak szeroko jedną książkę? Czy nie lepiej zlekceważyć ją i jej oryginalne tezy? Cóż, powtórzmy, powodem, dla którego warto było poświęcić jej tyle uwagi, nie jest ani to, że opublikowało ją jedno z najbardziej prestiżowych wydawnictw (Mieżdunarodnoje Otnoszenija), ani to, że wydrukowano ją w stosunkowo wysokim jak na książkę historyczną nakładzie (pierwsze wydanie: pięć tysięcy egzemplarzy). Powodem jest przede wszystkim to, że tezy zawarte w książce nie są wcale oryginalne, ale typowe: typowe dla setek podobnych dzieł, jakie w innych, często także prestiżowych wydawnictwach sygnują swoimi nazwiskami i tytułami naukowymi pracownicy najznakomitszych instytucji akademickich Rosji.
Książka Natalii Narocznickiej jest efektownym wierzchołkiem całej fali „reinterpretacji” historii Rosji. Giną w niej, niestety, rzeczywiste wielkie osiągnięcia rzetelnej rosyjskiej nauki historycznej po 1991 roku, nierzadko podejmujące polemikę z tezami, które tu omawiamy. W księgarniach, w mediach, w sukcesie czytelniczym – dziś nastał czas tych dzieł, których sztandarowym przykładem jest książka Narocznickiej, nie jej krytyków.
– Andrzej Nowak
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy
Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.
Autor jest historykiem, sowietologiem, profesorem nauk humanistycznych, nauczycielem akademickim Uniwersytetu Jagiellońskiego, profesorem zwyczajnym w Instytucie Historii Polskiej Akademii Nauk, kierownikiem Zakładu Historii Europy Wschodniej Instytutu Historii UJ.