Tym bardziej, że – jak przekonuje naczelny „Tygodnika Poradnika Rolniczego” – Ukraińcy (wbrew temu, co czasem pisze się w mediach) wcale nie koncentrują się na Afryce. Ich największym klientem są, jak twierdzi nasz rozmówca, Chiny, kraje arabskie i zachód Europy. Olbrzymie ilości pasz sprzedają do Hiszpanii i Włoch. Ziarna zbóż do Portugalii czy Beneluksu. Rzepak do Niemiec.
„Pomimo wszystkich trudności spowodowanych inwazją wojskową Rosji, eksport rzepaku z Ukrainy osiągnął w roku 2022/23 rekordowe wyniki: 3,4 mln ton (+26 proc. w porównaniu do 2021/22). Przede wszystkim sprzyjał temu wzrost popytu ze strony krajów UE, do których dostęp został otwarty, gdy dostawy do odbiorców z bardziej oddalonych krajów zostały ograniczone. W roku 2023/24 odnotowuje się dalszy wzrost dostaw rzepaku do nowego rekordu 3,55 mln ton (+4%)" – nie kryją w swoich analizach Ukraińcy, a konkretnie Jan Koziricki, współzałożyciel firmy Atria Brokers wspierającej eksport płodów rolnych z Ukrainy.
Koziricki stwierdza także, że w tej chwili najbezpieczniejszym sposobem eksportu pozostaje droga lądowa. Popyt ze strony Niemiec jest bardzo ważny, gdyż są one jednym z kluczowych odbiorców ukraińskiego rzepaku i sprowadziły 451 tys. ton nasion oleistych z Ukrainy w sezonie 2022/23.
Tymczasem Niemcy to kluczowy rynek także dla Polski. Według Centrum Doradztwa Rolniczego w Brwinowie były okresy, gdy 95 proc. naszego eksportu trafiało do zachodniego sąsiada.
– Potencjalna akcesja Ukrainy do Unii Europejskiej wymaga spełnienia wszystkich norm i przepisów jakie obowiązują państwa kandydujace, tak jak uczyniła to Polska, kiedy wchodziła do UE. Wymaga poszanowania zasad prowadzenia unijnej produkcji rolnej – uważa Robert Telus, minister rolnictwa.
Również polska opozycja przestrzega przed bezkrytycznym otwieraniem unijnych rynków. Były szef resortu rolnictwa Marek Sawicki uczula, że 90 proc. naszego eksportu płodów rolnych trafia na rynek unijny. Jeśli znajdą się tam produkty z Ukrainy, to w sposób naturalny wyprą rodzimych dostawców.
Padło pół miliona kurczaków
Także import drobiu z Ukrainy, według danych Unii Producentów i Pracodawców Przemysłu Mięsnego, wzrósł – porównując początek 2022 i 2023 roku – o 93 proc. – Szacujemy też, że towarów, które były importowane wcześniej w ramach kwoty bezcłowej, dzisiaj jest około dziesięciokrotnie więcej. Cała Unia Europejska kupuje mięso ukraińskie. Oczywiście kupuje też polskie, ale bardzo musieliśmy obniżyć ceny – twierdzi Jarosław Krzyżanowski, hodowca drobiu i wiceprezes Unii Producentów i Pracodawców Przemysłu Mięsnego.
Paweł Podstawka, przewodniczący Krajowej Federacji Hodowców Drobiu i Producentów Jaj w rozmowie z „Wiadomościami Rolniczymi Polska” stwierdził: – Doskonale wiemy, że drób i jaja z Ukrainy w większości nie pochodzą od lokalnych producentów, tylko są produkowane przez zarejestrowany na Cyprze, notowany na giełdzie w Londynie, mający kapitał zachodni koncern MHP – tłumaczył. – Ten koncern rozpycha się łokciami w Europie i chce, nie musząc przejmować się zasadami, jakich wymaga od nas UE, zalać europejski rynek swoją produkcją. Ich firma EU Poultry sprowadza drób z MHP i przerabia go na Słowacji, skąd mięso jest wysyłane do innych państw UE. Właściciel tej firmy Dmytro Borodawka wprost mówi, że jego celem jest wyparcie z rynku polskiego drobiu; spotkał się nawet w tej sprawie ze słowackim ministrem rolnictwa.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
I Ukraińcy nie mają skrupułów. 13 lipca 2023 r. Ukraina wydała decyzję o zakazie importu z Polski jaj wylęgowych, żywego drobiu oraz produktów i surowców pochodzących z drobiu. Do tej pory ten kraj był największym importerem jednodniowych piskląt kurcząt rzeźnych z Polski. Na skutek wprowadzenia niespodziewanie i ze skutkiem natychmiastowym sankcji, transporty piskląt kurzych brojlerów zatrzymano na granicy. Mimo iż Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz alarmowała, że może to doprowadzić do prawdziwej masakry zwierząt, które będą umierały w straszliwych warunkach, w cierpieniach, strona ukraińska nic sobie z tego nie robiła.
– Pisklęta kurcząt rzeźnych dostarcza się do odbiorców w około 24 godziny po wykluciu. Są one przewożone w specjalnych pojazdach, by zapewnić im optymalne warunki. Niestety, samochody te nie są przystosowane do kilkudniowej zwłoki. Dlatego, jeśli w ciągu najbliższych godzin sytuacja się nie zmieni, pisklęta zginą w męczarniach – mówiła wówczas Katarzyna Gawrońska, dyrektor KIPDiP.
Na granicy padło pół miliona kurczaków.
– Doskonale rozumiem, dlaczego Ukraina z taką determinacją walczy o europejski rynek. Rosja zniszczyła im niemal całą gospodarkę. Odbudowa segmentu metalurgicznego, zbrojeniowego, naftowego zajmie lata i pochłonie niewyobrażalne kwoty. Tymczasem rolnictwo ciągle jest gałęzią, która napędza ich gospodarkę, a w przyszłości może stać się kluczowym segmentem całego kraju – podsumowuje Kuroczycki.
Tylko to, co jest ich interesem narodowym, niekoniecznie jest naszym.
– Karol Wasilewski
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy