Warto w tym miejscu przypomnieć o opublikowanym na początku tego roku
amerykańskim raporcie możliwych scenariuszach wojny o Tajwan, w którym ujawniono, że amerykańska armia wcale nie ma stuprocentowej pewności, że taką wojnę wygra, a ponadto, że w każdym przypadku straty w ludziach i sprzęcie będą ogromne. Pisząc o tym raporcie konkludowałem, że być może jego publikacja miałaby na celu „oswojenie” amerykańskiej i światowej opinii publicznej z realiami możliwego starcia zbrojnego z Chinami. Jeżeli tak było, to sprawy nie poszły chyba w przewidywanym kierunku.
Innym powodem do zadowolenia przewodniczącego Xi powinno być rosnące wśród atlantyckich społeczeństw przekonanie, że Chiny są potęgą i to potęgą rosnącą, w odróżnieniu od Stanów Zjednoczonych, które co prawda są i będą w najbliższym czasie największym światowym graczem, ale ich znaczenie będzie malało. Na razie zapytani o to, kto ma w świecie najwięcej wpływu odpowiadają, że Ameryka (64%), Unia Europejska (17%) i Chiny (14%). Ale gdy zadać pytanie o to, jak będzie za pięć lat, obraz zmienia się radykalnie: tylko 37% odpowiada, że dominować będą Stany Zjednoczone, 30% wskazuje na Chiny, a jedynie 14% na Unię Europejską.
W dodatku widać tu wyraźne pęknięcie między poglądami Amerykanów i Europejczyków, przy czym Europa jest także podzielona między tę bardziej „amerykańską” (Polska, Litwa, Portugalia) i „starą Europę” (Włochy, Francja, Niemcy). W Stanach Zjednoczonych trzy razy więcej ludzi jest zdania, że to ich kraj będzie najpotężniejszy niż wierzy we wzrost potęgi Chin (59% – 22%). Podobnie prawie połowa Polaków i Litwinów (odpowiednio 45% i 48%) stawia na Amerykę, a tylko co siódmy (18% i 15%) na Chiny. Na zachodzie Europy (wyjąwszy Portugalię) proporcja jest odwrotna: we Włoszech dwa razy więcej osób sądzi, że to Chiny będą za pięć lat najważniejsze w świecie, nie zaś Stany Zjednoczone (51% i 25%), we Francji jest prawie tak samo (42% i 25%), a w Niemczech proporcja się wyrównuje, ale nadal więcej pytanych wierzy w rozwój potęgi Chin niż Ameryki (34% do 31%).
Co nie znaczy, że za wiarą we wzrost potęgi Chin idzie przekonanie o tym, że wpływ tego kraju na wydarzenia na świecie jest czymś pozytywnym. Wręcz przeciwnie: we wszystkich krajach za wyjątkiem Rumunii i Turcji odsetek tych, którzy oceniają chiński wpływ źle jest wyższy od odsetka oceniających go dobrze. W Niemczech 63% mówi, że to źle, a 18%, że dobrze. We Francji ta proporcja to 57% do 26%, a we Włoszech 52% do 31%. W Ameryce 58% ocenia chiński wpływ negatywnie, a 26% pozytywnie.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Te wyniki są dziwacznie niespójne. Można sądzić, że Europejczycy, zwłaszcza „starzy” opanowani są przez rodzaj rezygnacji. Widzą wzrost potęgi wschodniego mocarstwa i przewidują, że stanie się ono jeszcze potężniejsze, a jednocześnie sądzą, że wpływ tego mocarstwa na sprawy światowe jest czymś złym. Amerykanie podobnie oceniają rolę Chin, ale optymistycznie sądzą, że uda im się wygrać i to oni będą nadal grali w świecie pierwsze skrzypce. Duch walki i duch rezygnacji. Polska i Litwa stoją tu wyraźnie po stronie Ameryki. Ile jest w tym świadomości, a ile ducha solidarności?
Spójrzmy więc na odpowiedzi na pytania o bieżącą współpracę z Chinami. Z wielu dziedzin wybrałem dwie, chyba szczególnie ważne dla chińskiego kierownictwa: nowe technologie i handel. Otóż okazuje się, że w obu tych dziedzinach odsetek tych, którzy sądzą, że należy więcej współpracować z Chinami przewyższa odsetek tych, którzy chcieliby okazać wobec Pekinu większą stanowczość (“tougher on China”). W dziedzinie nowych technologii to 40% do 26%, zaś w dziedzinie handlu 35% do 30%. I tu ujawnia się pęknięcie między Stanami Zjednoczonymi a ich transatlantyckimi partnerami, bo w Stanach ta proporcja jest odwrotna: dla nowych technologii 28% do 33%, handlu 26% do 39%. Po naszej stronie Atlantyku największymi entuzjastami współpracy są Turcy, gdzie zwolennicy współpracy są siedmiokrotnie liczniejsi niż zwolennicy twardej polityki, ale i w najbardziej znaczących gospodarczo Niemczech więcej jest tych, co pragnęliby współpracy w dziedzinie nowych technologii (37%) i handlu (30%) niż restrykcji (24% i 26%). Co interesujące, w realizującej bardzo twardy kurs polityczny wobec handlu z Chinami Litwie ogromna większość respondentów wypowiada się przeciwnie do polityki rządu: ponad połowa pragnie współpracy, a tylko kilkanaście procent ostrego kursu.