Biden był po tych wypowiedziach atakowany za to, że wystawia Tajwańczykom czek in blanco, ale wydaje się, że jego gafy były po prostu próbą realizacji koncepcji odstraszania. Czy udaną trudno powiedzieć. Podobnie jak trudno określić jaki skutek odniosło zakończenie przemówienia w Warszawie, gdy powiedział o Putinie, że „taki człowiek nie może dłużej pozostawać na takim stanowisku”.
Dominacja i mikroczipy
Właściwie dlaczego Tajwan jest tak ważny? Dla Chin i dla Ameryki. Co sprawia, że ta stosunkowo niewielka wyspa, na którą schronili się w 1949 roku po przegranej wojnie domowej żołnierze Czang Kai-szeka może teraz stać się powodem konfliktu o niemożliwych do oszacowania skutkach?
Dla Chin sprawa jest prosta: uznają one Taiwan za swoją prowincję i ich władze za cel postawiły sobie zjednoczenie całych Chin. Powinno to nastąpić najpóźniej w stulecie powstania ChRL, czyli do 2049 roku, ale biorąc pod uwagę zaangażowanie osobiste przewodniczącego Xi Jingpinga, który w tym roku skończy 70 lat i chciałby ujrzeć dokończenie projektu jeszcze za swego życia, więc zapewne sporo wcześniej.
A dla Stanów Zjednoczonych? Czemu ich żołnierze mieliby umierać za Tajpej? Powodów jest wiele, ale najważniejsze są dwa. Jeden geostrategiczny. Chiny rzuciły wyzwanie Ameryce i chcą zająć miejsce najważniejszego mocarstwa na świecie: najludniejszego, najbogatszego i najsilniejszego. Ład postzimnowojenny, który opierał się na dominacji Stanów Zjednoczonych chwieje się.
Wielu obserwatorów emocjonuje się tym, kiedy gospodarka chińska prześcignie amerykańską. Według niektórych wskaźników stało się to już, trendy innych pokazują, że nastąpi to jeszcze za kilka lat, ale dokładna data nie jest istotna. Ważne, że ta zmiana jest nieunikniona. Potęga chińska rośnie i nie wydaje się, aby cokolwiek miało ten wzrost powstrzymać.
Za znaczeniem gospodarczym idzie polityczne. Kraje, które obawiają się zdominowania przez Chiny (na razie są to kraje regionu, ale z czasem to grono może się poszerzyć), patrzą na Amerykę jako przeciwwagę. Jeżeli Stany Zjednoczone oddadzą Chinom Tajwan, reputacja USA legnie w gruzach. Kraj znajdzie się w punkcie, w którym nie ma powrotu do poprzedniej sytuacji. Zacznie kroczyć po równi pochyłej prowadzącej do utraty znaczenia. Pax americana, już obecnie kwestionowany, zacznie się definitywnie kończyć.
ODWIEDŹ I POLUB NAS Drugi powód jest czysto ekonomiczny i poniekąd dość trywialny: Tajwan jest światową potęgą w produkcji mikroczipów. Wytwarza ich 90%. Zniszczenie jego fabryk, albo co gorsza ich przejęcie przez ChRL, byłoby światową katastrofą. Ponieważ mikroczipy są nieomal we wszystkim, od lodówek i smartfonów po rakiety i samoloty bojowe, świat z dnia na dzień zostałby pozbawiony możliwości masowej produkcji wszystkich urządzeń elektronicznych lub znalazłby się na łasce Chińczyków. Trudno sobie wyobrazić konsekwencje.
Ten drugi powód za kilka lat będzie odczuwalny mniej dotkliwie, bo Stany Zjednoczone (i nie tylko one) gwałtownie inwestują w krajową produkcję mikroczipów, ale ten pierwszy powód będzie trwał. Ameryka jest zdeterminowana, aby utrzymać istniejący porządek światowy i nie zamierza pozwolić Chińczykom go przebudować. To między innymi dlatego inwestuje tak dużo w wojnę na Ukrainie, która osłabia największego sojusznika Chin. Co prawda nie stanęły one otwarcie po stronie Rosji, ale w przypadku jej wygranej z pewnością dążyłyby do dalszego rozwijania ich antyzachodniego sojuszu i nastąpiłby swoisty powrót do sytuacji z czasów bezpośrednio po II wojnie światowej, gdy ZSSR i ChRL stały razem naprzeciw „obozu kapitalistycznego” mając zamiar go zniszczyć.
Odstraszanie i oswajanie
We wrześniu ubiegłego roku Michele A. Flournoy, była podsekretarz obrony w administracji Baracka Obamy i Michael A.Brown, były dyrektor departamentu zajmującego się innowacjami wojskowymi w administracjach Donalda Trumpa i Joe Bidena, opublikowali w „Foreign Affairs” artykuł, w którym pisali, że wyścig zbrojeń w dziedzinie innowacji prowadzony obecnie przez Chiny i Amerykę powinien po roku 2030 doprowadzić do wyraźnej przewagi Ameryki.