Cywilizacja

Młodzi bardziej lubią Rosję i Chiny. Transatlantycka szklana kula

Osoby w wieku od 18 do 24 lat, czyli generacja urodzona już w XXI wieku, oswojona z technologiami i częściowo prowadząca życie wirtualne, wykazują więcej zrozumienia dla krajów, które potencjalnie im zagrażają.

Gdyby wojny wybuchały na podstawie badań opinii publicznej, to po opublikowaniu przed kilkoma dniami dorocznego badania Transatlantic Trends przygotowanego dla German Marshall Fund powinniśmy zacząć odliczać dni do chińskiej inwazji na Tajwan. Obywatele Stanów Zjednoczonych, Kanady, dziesięciu krajów Unii Europejskiej, Wielkiej Brytanii i Turcji nie mają najmniejszej ochoty walczyć o niepodległość wyspy, zaś niewiele większą do tego, aby choćby wysłać jej mieszkańcom broń. Co więcej, młodzi ludzie wykazują o wiele więcej chęci niż starsi do tego, aby współpracować z Chinami, zwłaszcza w dziedzinie nowych technologii, myślą też lepiej o Rosji, co też nie jest bez znaczenia dla przewodniczącego Xi i jego akolitów. Czyżby nasz transatlantycki świat dojrzewał generacyjnie do przyjęcia azjatyckiego pokoju?

To pytanie postawione nieco prowokacyjnie. Także dlatego, że nastawienia społeczne są bardzo dynamiczne. Czy młodzi ludzie z Francji, czy Niemiec będą nadal chcieli współpracy z Chinami, gdy te zdecydują się zająć Tajwan? Nie jest to pewne. Optymista powiedziałby, że z pewnością nie, ale pesymista wskazałby na to, że pozytywne zdanie o Rosji młodzi Niemcy formułują w czasie, gdy od półtora roku trwa wywołana przez nią wojna. Wojna, która jest co prawda bliska medialnie, ale daleka fizycznie. Z tym pierwszym problemem można sobie znakomicie poradzić zmieniając ustawienia swojego chińskiego smartfona tak, aby nie pokazywał doniesień z Ukrainy, zaś ten drugi problem jest naprawdę odległy. Geograficzne oddalenie od źródła zagrożenia zmienia percepcję. Inaczej myślą o Rosji Polacy i Litwini, inaczej Francuzi i Włosi (choć Portugalczycy ze swoim radykalizmem ten obraz nieco zaburzają).

To badanie nie ma oczywiście wartości szklanej kuli i nie pokazuje przyszłości w sensie dosłownym. Pokazuje jednak z czym jako transatlantycka wspólnota będziemy się w najbliższych latach mierzyć w naszych głowach. A najtrudniej jest poradzić sobie z czymś, co jest wewnątrz. Nasze lęki, przekonania, idiosynkrazje. To wszystko, co sprawia, że głosujemy tak a nie inaczej. Od czasu, gdy Fukuyama pogrzebał historię zaczęliśmy spostrzegać, że skończyła się era wielkich mężów stanu, którzy wskazywali społeczeństwom kierunek i potrafili je prowadzić ku wyznaczonym celom. Chcemy, czy nie chcemy, to my – członkowie społeczeństw – staliśmy się teraz takim kolektywnym „mężem stanu” i musimy sami mierzyć się z zagrożeniami. Politycy usiłują nami powodować, ale w ostatecznym rachunku kartka wyborcza okazuje się decydującym argumentem i kierunek w jakim zmierzamy jest wypadkową ich zamiarów i naszych przekonań. Badanie GMF dało nam możliwość zstąpienia do głębi. Obraz, jaki tam widać jest niepokojący.

Przewodniczący Xi może być naprawdę zadowolony i może zacząć wydawać polecenia swoim generałom pracującym nad planami inwazji. Tylko 10% Amerykanów opowiedziałoby się za wysłaniem wojska do obrony najechanego przez Chiny Tajwanu. To mniej niż grupa pragnąca, aby nie podejmować żadnych działań (12%). A społeczeństwo amerykańskie jest najbardziej zdecydowane spośród badanych. W krajach unijnych odsetek zwolenników podjęcia walki nie przekracza 5% i jest mniej więcej trzykrotnie mniejszy od odsetka pragnących, by nie robić nic. Opcjami preferowanymi po obu stronach Atlantyku są akcja dyplomatyczna (51%) i sankcje (27%).

Dyplomatom trudno wróżyć jakieś poważne sukcesy, co do sankcji natomiast, to biorąc pod uwagę niedawne fiasko projektu oderwania zachodnich gospodarek od Chin („decoupling”) i zamienienie go na łagodniejsze „odryzykownienie” („de-risking"), które i tak nie idzie najlepiej, pomysł wprowadzenia sankcji na Pekin jest – jakby to łagodnie ująć – mało poważny. W dodatku takie sankcje wprowadzone tylko przez kraje zachodnie mogą skutkować wzrostem handlu chińskiego z resztą świata i walnie przyczynić się do rozłamu światowej gospodarki na dwa systemy: dolara i juana. Chińczycy czynią usiłowania, aby tak się stało, ale są na to obecnie za słabi. Sankcje dałyby temu procesowi potężny impuls. Będzie to zapewne jeden z poważnych czynników rozważanych przez polityków debatujących nad wprowadzeniem sankcji.

Bitwa o Tajwan. Straty USA: 10 tysięcy żołnierzy, dwa zatopione lotniskowce

Chiny mają szansę na zwycięstwo.

zobacz więcej
Warto w tym miejscu przypomnieć o opublikowanym na początku tego roku amerykańskim raporcie możliwych scenariuszach wojny o Tajwan, w którym ujawniono, że amerykańska armia wcale nie ma stuprocentowej pewności, że taką wojnę wygra, a ponadto, że w każdym przypadku straty w ludziach i sprzęcie będą ogromne. Pisząc o tym raporcie konkludowałem, że być może jego publikacja miałaby na celu „oswojenie” amerykańskiej i światowej opinii publicznej z realiami możliwego starcia zbrojnego z Chinami. Jeżeli tak było, to sprawy nie poszły chyba w przewidywanym kierunku.

Innym powodem do zadowolenia przewodniczącego Xi powinno być rosnące wśród atlantyckich społeczeństw przekonanie, że Chiny są potęgą i to potęgą rosnącą, w odróżnieniu od Stanów Zjednoczonych, które co prawda są i będą w najbliższym czasie największym światowym graczem, ale ich znaczenie będzie malało. Na razie zapytani o to, kto ma w świecie najwięcej wpływu odpowiadają, że Ameryka (64%), Unia Europejska (17%) i Chiny (14%). Ale gdy zadać pytanie o to, jak będzie za pięć lat, obraz zmienia się radykalnie: tylko 37% odpowiada, że dominować będą Stany Zjednoczone, 30% wskazuje na Chiny, a jedynie 14% na Unię Europejską.

W dodatku widać tu wyraźne pęknięcie między poglądami Amerykanów i Europejczyków, przy czym Europa jest także podzielona między tę bardziej „amerykańską” (Polska, Litwa, Portugalia) i „starą Europę” (Włochy, Francja, Niemcy). W Stanach Zjednoczonych trzy razy więcej ludzi jest zdania, że to ich kraj będzie najpotężniejszy niż wierzy we wzrost potęgi Chin (59% – 22%). Podobnie prawie połowa Polaków i Litwinów (odpowiednio 45% i 48%) stawia na Amerykę, a tylko co siódmy (18% i 15%) na Chiny. Na zachodzie Europy (wyjąwszy Portugalię) proporcja jest odwrotna: we Włoszech dwa razy więcej osób sądzi, że to Chiny będą za pięć lat najważniejsze w świecie, nie zaś Stany Zjednoczone (51% i 25%), we Francji jest prawie tak samo (42% i 25%), a w Niemczech proporcja się wyrównuje, ale nadal więcej pytanych wierzy w rozwój potęgi Chin niż Ameryki (34% do 31%).

Co nie znaczy, że za wiarą we wzrost potęgi Chin idzie przekonanie o tym, że wpływ tego kraju na wydarzenia na świecie jest czymś pozytywnym. Wręcz przeciwnie: we wszystkich krajach za wyjątkiem Rumunii i Turcji odsetek tych, którzy oceniają chiński wpływ źle jest wyższy od odsetka oceniających go dobrze. W Niemczech 63% mówi, że to źle, a 18%, że dobrze. We Francji ta proporcja to 57% do 26%, a we Włoszech 52% do 31%. W Ameryce 58% ocenia chiński wpływ negatywnie, a 26% pozytywnie. ODWIEDŹ I POLUB NAS Te wyniki są dziwacznie niespójne. Można sądzić, że Europejczycy, zwłaszcza „starzy” opanowani są przez rodzaj rezygnacji. Widzą wzrost potęgi wschodniego mocarstwa i przewidują, że stanie się ono jeszcze potężniejsze, a jednocześnie sądzą, że wpływ tego mocarstwa na sprawy światowe jest czymś złym. Amerykanie podobnie oceniają rolę Chin, ale optymistycznie sądzą, że uda im się wygrać i to oni będą nadal grali w świecie pierwsze skrzypce. Duch walki i duch rezygnacji. Polska i Litwa stoją tu wyraźnie po stronie Ameryki. Ile jest w tym świadomości, a ile ducha solidarności?

Spójrzmy więc na odpowiedzi na pytania o bieżącą współpracę z Chinami. Z wielu dziedzin wybrałem dwie, chyba szczególnie ważne dla chińskiego kierownictwa: nowe technologie i handel. Otóż okazuje się, że w obu tych dziedzinach odsetek tych, którzy sądzą, że należy więcej współpracować z Chinami przewyższa odsetek tych, którzy chcieliby okazać wobec Pekinu większą stanowczość (“tougher on China”). W dziedzinie nowych technologii to 40% do 26%, zaś w dziedzinie handlu 35% do 30%. I tu ujawnia się pęknięcie między Stanami Zjednoczonymi a ich transatlantyckimi partnerami, bo w Stanach ta proporcja jest odwrotna: dla nowych technologii 28% do 33%, handlu 26% do 39%. Po naszej stronie Atlantyku największymi entuzjastami współpracy są Turcy, gdzie zwolennicy współpracy są siedmiokrotnie liczniejsi niż zwolennicy twardej polityki, ale i w najbardziej znaczących gospodarczo Niemczech więcej jest tych, co pragnęliby współpracy w dziedzinie nowych technologii (37%) i handlu (30%) niż restrykcji (24% i 26%). Co interesujące, w realizującej bardzo twardy kurs polityczny wobec handlu z Chinami Litwie ogromna większość respondentów wypowiada się przeciwnie do polityki rządu: ponad połowa pragnie współpracy, a tylko kilkanaście procent ostrego kursu.
Fot. printscreen/ www.gmfus.org
W sumie więc wygląda na to, że społeczeństwa sojuszniczych krajów pragną pokoju i współpracy, co samo w sobie jest rzeczą dobrą i nie wykracza poza standardowy szymel przemówień polityków w ONZ, jednak wiele z nich odmawia głębszego zastanowienia nad tym, z kim współpraca i jakie niesie konsekwencje, a także poniesienia realnych kosztów oczekiwanego pokoju. Być może nadchodzi czas dyktatorów, czas stawiania demokratycznych społeczeństw przed faktami dokonanymi. Czy wtedy nastąpi przemiana ich myślenia?

Być może w odpowiedzi na to pytanie pomoże spojrzenie na poglądy najmłodszych uczestników badania. Delikatnie rzecz ujmując, nie napawają one optymizmem. Młodzi, to jest osoby w wieku od 18 do 24 lat, czyli generacja urodzona już w XXI wieku, oswojona z technologiami i częściowo prowadząca życie wirtualne, z reguły wykazują więcej zrozumienia dla krajów, które potencjalnie im zagrażają. W Wielkiej Brytanii 21% pytanych wypowiada się pozytywnie o wpływie Chin na sprawy świata, ale jest to średnia wyciągnięta z odpowiedzi wszystkich grup wiekowych, z których jest o tym przekonana prawie połowa (39%) najmłodszej, zaś tylko 6% najstarszej. W Stanach Zjednoczonych ta proporcja wynosi 33% do 8%, a we Francji 45% do 14%.

Bardzo podobne zjawisko występuje w odpowiedziach na pytanie o wpływ Rosji. Jeżeli wyciągnąć średnią z badań w 14 krajach, to wynik będzie dla ojczyzny Putina miażdżący: 71% ocenia wpływ Rosji negatywnie, a tylko 18% pozytywnie. Ale gdy wejść głębiej i spojrzeć na poglądy różnych generacji, to obraz się zmienia. W Ameryce 88% pytanych w wieku powyżej 55 lat wyraża się o wpływie Rosji źle. Odsetek ten spada drastycznie, bo do 53%, gdy zawęzić badanie do młodych. Wśród tych ostatnich aż 30% wypowiada się o wpływie Rosji pozytywnie, co jest opinią podzielaną tylko przez 4% najstarszych. W Europie najbardziej uderzająca przepaść generacyjna występuje w tym względzie w Niemczech, gdzie aż 37% młodych uważa wpływ Kremla na sprawy świata za dobry.

Autorzy raportu GMF nie ujawnili całości badania, więc o tym pęknięciu generacyjnym mamy tylko fragmentaryczne dane, jakie przekazano w tekście. Wykresy pokazują uśrednione wyniki dla wszystkich grup wiekowych, nie wiemy więc, na ile różnica w myśleniu różnych generacji jest zjawiskiem powszechnym, czy dotyczy wszystkich badanych społeczeństw i jakich kwestii poza wymienionymi wyżej. Warto bęzie zwrócić na to szczególną uwagę. Jak bowiem nie od dziś wiadomo, „młodzi są przyszłością świata”. Czy świat powinien się już zacząć tego obawiać?

– Robert Bogdański

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Źródło:
https://www.gmfus.org/news/transatlantic-trends-2023
SDP 2023

Zdjęcie główne: Ćwiczenia chińskich sił specjalnych w Nanningu w sierpniu 2023. Fot. CFOTO / ddp images / Forum
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.