„(…) Sprawy ekonomiczne i społeczne wsi w okresie II RP należały do najbardziej palących problemów polityki wewnętrznej państwa. Władze sanacyjne za wszelką cenę pragnęły pokazać swoją otwartość i gotowość do współpracy ze środowiskami wiejskimi. Propagandowo postać prezydenta Mościckiego do roli »przyjaciela ludu« nadawała się doskonale” – pisze o motywach dożynkowej inicjatywy Michał Słoniewski w książce „Prezydencka Spała”.
Rzeczywiście do Spały zjechały rolnicze delegacje z całej Polski. Było i nabożeństwo przed ołtarzem polowym, i barwne korowody chłopów w strojach ludowych, z grabiami, cepami, na pełnych siana wozach. Przygrywały kapele ludowe, a prezydent Mościcki witał barwny pochód z wieńcami na schodach pałacu. Delegacje składające wieńce zaprosił na obiad przy wspólnym stole. Pozostałym gościom dożynek podano bigos i piwo.
Pierwsze dożynki w Spale przyciągnęły 10 tys. osób. Obszerne relacje prasowe sprawiły, że w kolejnym roku przyjechało na nie niemal cztery razu tyle gości. „Z samej Warszawy przybyło 28 pociągów, nie licząc autokarów i innych środków transportu. W Lasach Spalskich wyrosło prawdziwe miasteczko namiotów, w różnych miejscach stanęło 70 kuchni polowych, z których każda wydawała 400 obiadów” – wylicza Michał Słoniewski, dodając, że dożynki prezydenckie w 1928 r. trwały trzy dni i były największymi w dwudziestoleciu międzywojennym.
Bochen dla Gierka
Kolejne dożynkowe rekordy padały już po wojnie. W Dożynkach Centralnych – komunistyczne władze po raz pierwszy zorganizowały je już w 1946 r. – udział brało w niektórych latach nawet 100-250 tys. osób. Dożynki organizowano na stadionach, a ich drobiazgowo przygotowywany program artystyczny na myśl przywodzi ceremonie otwarcia igrzysk olimpijskich. Nie brakowało korowodów w strojach ludowych, pieśni i wieńców (także tych z motywem z sierpa i młota czy fabrycznych kominów) niesionych przez przodowników pracy. W latach 50. minionego wieku na dożynkowych obchodach niesione były portrety Józefa Stalina, Bolesława Bieruta czy Kim Ir Sena. Na transparentach umieszczano hasła na cześć ZSRS czy z pochwałą Nowej Huty. Dworski rodowód święta plonów zdawał się partii nie przeszkadzać, bo można było je wykorzystać propagandowo, pokazując, jak PZPR troszczy się o rolnika i zachwalając kolektywizację czy postęp techniczny.
W 1969 r. Dożynkom Centralnym towarzyszyła wystawa rolnicza. Na plac Teatralny w Warszawie zajechały ciągniki URSUS, prototyp kombajnu Vistula-Bizon i dziesiątki innych maszyn rolniczych. „Tak zwana brona aktywna typ BA-3 – ponoć rewelacja. Rozbija glebę, oczyszcza z chwastów, bronuje ziemniaki nie mówiąc o tym, że mogłaby z powodzeniem produkować dziurki w serze” – zachwalał lektor okolicznościowego reportażu filmowego zatytułowanego „Dla rolnictwa”.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
W 1973 r. rolę gospodarza Dożynek Centralnych w Białymstoku pełnił Edward Gierek. Kronika filmowa relacjonowała, jak obaj z Piotrem Jaroszewiczem wizytują pełną wieprzków oborę Jana Jabłonowskiego, starosty dożynek. Główne uroczystości zorganizowano na stadionie miejskim. Bochen chleba Gierkowi wręczył starosta Jabłonowski i starościna z PGR-u Gołdap – Wiera Martynowicz.
„Macie coraz większe możliwości rozwoju, dzięki wielkim inwestycjom przemysłu spożywczego. Że wymienię nową chłodnię w Białymstoku, budowany obecnie kombinat mięsny w Ełku, cukrownię w Łapach, nowe zakłady mleczarskie oraz przechowalnię produktów rolnych i spożywczych. Jest to wyrazem urzeczywistnienia w praktyce polityki partii i państwa, dążenia aby przyśpieszyć postęp, zapewnić zatrudnienie i zwiększać dochody” – przekonywał rolników białostocczyzny Piotr Jaroszewicz.