W tym miejscu nie sposób nie wrócić do tego, co działo się na murawie w dniu 28 września 1983 r. A tam było równie ciekawie, jak na trybunach. Gdański Dawid walczył pięknie i dzielnie z turyńskim Goliatem. Zanosiło się nawet na niespodziankę, a przez kilkanaście minut wręcz na sensację. Nie zapowiadał tego zresztą początek meczu, gdyż Juventus Turyn już w 18 minucie objął prowadzenie – bramkę strzelił Beniamino Vignola. Piłkarze Lechii Gdańsk nie załamali się jednak i dzielnie walczyli, w efekcie doprowadzili w 51 minucie do remisu (gola strzelił Marek Kowalczyk), a dwanaście minut później (po karnym skutecznie egzekwowanym przez Jerzego Kruszczyńskiego) objęli nawet prowadzenie.
Niestety włoski klub wyrównał czternaście minut później (strzelcem bramki był Roberto Tavola), a w 83 minucie wyszedł na prowadzenie, którego nie oddał już do końca spotkania. Paradoksalnie katem gdańszczan okazał się Polak – grający w barwach włoskiego klubu – czyli Boniek.
Jak po latach komentował jeden z trenerów gdańskiego klubu Józef Gładysz: „Kibice pożegnali nas burzą oklasków, nikt nie miał pretensji. Pokazaliśmy charakter, walkę, stworzyliśmy widowisko, za które nie musieliśmy się wstydzić”. Tego dnia zresztą nie sam wynik był najważniejszy, lecz to, co się działo w przerwie meczu oraz w pierwszych minutach jego drugiej połowy…
Wracając zaś do manifestacji na cześć Lecha Wałęsy i Solidarności to była ona dziełem głownie ludzi związanych z Ruchem Młodej Polski. Oprócz wcześniej wymienionych byli w nią również zaangażowani m.in. bracia Arkadiusz i Mirosław Rybiccy, Andrzej Kowalczyk, a także Marian Kosznicki czy Sławomir Weinar.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Paradoksalnie ich najtrudniejszym zadaniem okazało się przekonanie Wałęsy do uczestnictwa w imprezie. Gwoli ścisłości trzeba też przypomnieć – o czym nie wspominał Sławomir Rybicki – że już w trakcie pierwszej połowy spotkania działacze gdańskiej opozycji podjęli próby wzniesienia solidarnościowych okrzyków, jednak bez powodzenia. Trudno się temu zresztą dziwić skoro widzów – według niektórych nawet ponad 40 tys., zgromadzonych przy ulicy Traugutta – wciągnął niespodziewanie wyrównany mecz…
Ich sukces był tym cenniejszy, że o przygotowaniach opozycji wiedziała (co wiemy dziś) Służba Bezpieczeństwa. Jak bowiem stwierdzano w dokumencie sporządzonym dwa dni przed spotkaniem rewanżowym: „Z posiadanych wiadomości agenturalnych wiemy, iż ta impreza sportowa może być wykorzystana do celów politycznych przez ośrodki opozycyjne. W kręgu zainteresowań dziennikarzy zagranicznych będzie także L[ech] Wałęsa, który zapowiedział przybycie na ten mecz”.
Nie jest tylko pewne czy SB wiedziała – co wydaje się prawdopodobne, ze względu na dużą ilość osób zaangażowanych w to przedsięwzięcie – o pomyśle RMP, czy też może o innej inicjatywie. Na taki bowiem pomysł wpadło – niezależnie od siebie – kilka osób z różnych środowisk opozycyjnych. Niestety nie wiemy też czy bezpieka zamierzała uniemożliwić przewodniczącemu związku dotarcia na stadion.