Cywilizacja

Miłość to nie fizyka. Przeciwieństwa się odpychają

Nauka bierze się za to, co „wszyscy przecież wiedzą” i co wydaje nam się „życiowo prawdziwe”. Czyż oglądając „Zakochanego kundla” nie mieliśmy przekonania, że tak właśnie w życiu jest: dziewczynki z grzecznych domów lubią zabijaków, bo „w miłości przeciwieństwa się przyciągają”? Jednak psychologia, a dziś także genetyka człowieka twierdzą zgodnie: nic z tych rzeczy.

Współczesna nauka ma awersję do tzw. dowodów anegdotycznych. Cóż to takiego? Ano wszystkie te opowieści, że mąż przecież zamawia kawę czarną, a żona latte. Ona zjada jego surówki, owoce z koktajli, warzywa, a on jej ryż czy frytki. On jest introwertykiem, ona ekstrawertykiem. Mąż głosuje na lewicę, jak żona na prawicę – et voila! – „widać, że przeciwieństwa się przyciągają”.

To jednak nie jest takie proste. Jak i to, że choć obecnie możemy sobie pozwolić na indywidualizację terapii (dzięki sekwencji genomu pacjenta), to jest to nadal „studium przypadku” i nie można owej terapii uogólnić bez poważnych badań na wielu obiektach. Niesamowity rozwój narzędzi informatycznych pozwolił jednak na zestawianie ze sobą wyników wielu prac badawczych, cząstkowych i o niskiej istotności statystycznej. Utworzono z nich wielkie metaanalizy, liczące tysiące obiektów. I tak zaczęło upadać, zwłaszcza w psychologii i naukach społecznych, sporo dotychczasowych sądów, które okazały się przesądami.

W ten sposób zostaliśmy niedawno skonfrontowani z owym przesądem o miłosnym przyciąganiu się przeciwieństw, co opisali w „Nature Human Behaviour” badacze z University of Colorado w Boulder. Metaanalizy sekwencji genomicznych i cech fenotypowych zdeponowanych w UK Biobanku dokonała doktorantka Tanya Horwitz, w zespole Instytutu Genetyki Behawioralnej prof. Matthew Kellera. Badaniami objęto ponad 130 cech i miliony heteroseksualnych par na przestrzeni ponad stu lat. W szczegółach: analitycy przyjrzeli się 22 cechom ze 199 niezależnych publikacji (najstarsza z 1903 roku) obejmujących miliony par, w tym współrodziców, narzeczonych, małżonków lub konkubinatów. Ponadto wykorzystali dane (w tym pełne zsekwencjonowane genomy) z UK Biobanku, aby zbadać 133 cechy u prawie 80 tys. heteroseksualnych par z Wielkiej Brytanii o różnym podłożu etnicznym czy społecznym. Robi wrażenie.

Piękna nie chce bestii, wygląda przystojniaka

Z tego badania wynika, że jednak „ciągnie swój do swego” – jak prosto ujmuje to przysłowie. „Okazało się, że w przypadku od 82 do 89 proc. analizowanych cech – począwszy od skłonności politycznych, przez wiek pierwszego stosunku, aż po nawyki zażywania substancji psychoaktywnych – partnerzy byli częściej podobni niż nie. Tylko co do 3 proc. cech występowało zjawisko przeciwne” – podsumowało badanie biuro prasowe uczelni.
„Piękna i Bestia” – amerykański film Walt Disney Pictures i Mandeville Films, w reżyserii Billa Condona z 2017 roku. Aadaptacja baśni Jeanne-Marie Leprince de Beaumont o miłości, która przełamuje bariery – tu: między urodziwą panną, a obrzydliwym z powodu klątwy kawalerem. Na koniec oboje okazują się urodziwymi i dobrymi ludźmi. Fot. Disney
Szczególnie wysokie korelacje między heteroseksualnymi parami znaleziono dla poglądów politycznych (współczynniki korelacji wysoki: przy 1 jako maksimum wynosił niemal 0,6) oraz religijnych, poziomu wykształcenia i współczynników IQ (według niektórych rodzajów testów, bowiem część jest bardziej wrażliwa na płeć testowanego). Także nałogi (lub całkowita abstynencja) chodziły najczęściej parami. Co ciekawe, wygląd zewnętrzny (wzrost i masa ciała), schorzenia chroniczne czy podstawowe cechy osobowości (tzw. wielka piątka, czyli: neurotyczność, ekstrawersja, otwartość na doświadczenie, ugodowość i sumienność) wykazywały znacznie niższe, ale nadal pozytywne korelacje. Podobnie jak bardzo rzadko do tej pory poddawane badaniom: liczba partnerów seksualnych danej osoby czy fakt bycia karmionym naturalnie w okresie noworodkowym.

Badaczom z Kolorado wśród 133 analizowanych cech udało się namierzyć tylko trzy, w których zauważono korelację negatywną – czyli że mogą być przyciągającymi się przeciwieństwami. Są to: tzw. chronotyp (czyli jedno jest rannym ptaszkiem, a drugie sową), tendencje do zamartwiania się (co jest chyba sprzężone z płcią, częściej występuje u kobiet) oraz… trudności w słyszeniu (z kolei „głusi na prośby o wyniesienie śmieci” częściej bywają panowie, jak wieść gminna niesie – ale mieliśmy się nią nie posługiwać).

Wśród przyczyn podobieństw między partnerami nie da się oczywiście wykluczyć pochodzenia z tego samego obszaru geograficznego, co naznacza nas kulturowo na całe życie. Nie dało się również przebadać efektu, jaki na podobieństwa osób w związkach heteroseksualnych ma ich trwałość. Bo może być dwojako: związek jest trwały, bo na jego starcie byliśmy podobni, albo zmienił nas i upodobniliśmy się do siebie. Na ten ostatni efekt istnieje nawet dowcipne przysłowie: po siedmiu latach małżeństwo zaczyna przypominać kazirodztwo. Muszę przy tym zaznaczyć, że badanie obejmowało jedynie cechy genomiczne osób zarejestrowanych w UKBiobanku, zaś nie obejmowało składu ich mikrobiomów. A przecież wiadomo, że mikrobiom ma wpływ na nasze samopoczucie, rozwój połączeń nerwowych i w toku trwania związku, który obejmuje dzielenie stołu i łoża, ulega pewnemu uwspólnianiu.

Oczywiście już wcześniej psychologia poddawała w wątpliwość to powszechne mniemanie o przyciągających się przeciwieństwach. O pięknych, które/rzy tylko czekają na swoje bestie. Jednak nie totalnie – odnajdywano sporo, ale słabych cech przeciwnych, które się przyciągały. Niezależnie od tego, jak bardzo różnorodni się sobie nawzajem wydajemy (a im krótszy staż w związku, tym słabiej znamy swe prawdziwe oblicza) i jak bardzo pociągające zdają nam się cechy potencjalnego partnera (na zasadzie interesującej egzotyczności lub zaspokajania własnych pragnień bycia innym, niż się jest), atrakcyjność przeciwieństw działa najczęściej na początku. Wspólne zainteresowania i „chodzenie do tego samego przedszkola” (czyli podstawy wyniesione z domu i doświadczenie pokoleniowe) dają pewniejszy grunt pod wzajemny pociąg oraz trwały związek – twierdzili w ostatniej dekadzie psychologowie, jak chociażby Ramani Durvasula, autor bestselleru „Should I Stay or Should I Go?” (Powinienem zostać czy odejść?).

Jak najlepsze stosunki w alkowie

Udane związki miłosne przeciwieństw mniej lub bardziej (raczej mniej) totalnych się zdarzają, trzeba jednak dbać o nie nieco bardziej racjonalnie. Chociażby naprawdę uświadomić sobie, że mamy do czynienia z uzupełnianiem się, a nie przeciwieństwami. I traktować to jako szansę, co jest chyba łatwiejsze dla osób wewnętrznie nastawionych na rozwój lub ciekawych świata i innych ludzi. Ograniczać do minimum konfrontacje, zwłaszcza w błahych sprawach. Mottem się staje 2xK, czyli komunikacja i kompromis. Wreszcie zdolność obu partnerów do okazywania sobie głębokiego szacunku oraz jak najlepsze stosunki w alkowie stają się tu sine qua non. Prawda jest i taka, że dbanie o związek zapewnia sukces niezależnie od tego, jak bardzo się dobraliśmy. Tyle, że większość z nas wolałaby, żeby to grało tak samo z siebie, bez żadnego wysiłku. I w tym tkwi problem.

Zdrowy celibat

Czy bezdzietność jest jedną ze strategii trwania rasy ludzkiej?

zobacz więcej
Wracając jednak do amerykańskich analiz – są ich ciekawe konsekwencje, z punktu widzenia badań nad genetyką populacyjną i ewolucyjną człowieka. Otóż, jeśli nie jest tak całkiem obojętne, kogo wybieramy sobie na partnera seksualnego i potencjalnie na rodzica naszych dzieci, to przestaje być przypadkowe, jakie te dzieci genetycznie są. A dotąd taką przypadkowość zakładają wszelkie modele ewolucyjne. Wśród ludzi to nie jest rzecz tak prosta, jak u zwierząt typu małpy człekokształtne czy dzikie konie, gdzie na ogół jest samiec otoczonym haremem. Samiec ten stał się głównym dawcą nasienia dla grupy samic w efekcie walk z innymi samcami pretendującymi do tej roli i owe walki wygrał. W sytuacji, gdy wybór partnera jest wolny i przynajmniej na jeden sezon rozrodu – wierny, ma znaczenie, czy dobieramy się na chybił trafił, czy jednak podobni z podobnymi (co będzie w potomstwie umacniać pewne cechy). Od tego bowiem zależy, jakie warianty genetyczne zaczną się akumulować w genomach kolejnych pokoleń.

Jak zatem uwzględnić ową nieprzypadkową akumulację w genealogii populacji ludzkiej? Eugenika i kojarzenie selekcyjne ludzi, wręcz w pary rozpłodowe, zostało wstawione do lamusa historii, miejmy nadzieję na zawsze. Jak mimo wszystko zapewnić bioróżnorodność , niezbędną chociażby do przetrwania przez populację wszelkich przeciwności, od głodu po pandemie? W tej ostatniej kwestii pomocna jest liczebność. Im nas więcej, tym mniej problemów. Jednak w społecznościach zamkniętych, choćby z przyczyn religijnych, to może być poważny problem.

Wreszcie trzeba zauważyć, że w dzisiejszym świecie wykształcenie i tzw. kapitał kulturowy wyniesiony z domu to podstawa szansy na ekonomiczny sukces. Oznacza to, że łączenie się podobnych, a nie książąt z sierotkami, będzie ponownie silnie i NATURALNIE rozwarstwiać społeczno-ekonomicznie niby egalitarne, postrewolucyjne i postindustrialne społeczeństwa w krajach Pierwszego Świata. Czy wręcz pogłębiać już istniejące przepaści oraz… odsetek wykształconych i samotnych, bezdzietnych kobiet, które choć chciałyby, nie mogą znaleźć partnerów na swoim poziomie.

Cóż zatem? My wszyscy, miłośnicy przysłów i biolodzy ewolucyjni, będziemy musieli zrozumieć to sprzeczne z powszechnym mniemaniem zjawisko, które właśnie zostało precyzyjnie, liczbowo zanalizowane i opisane. Lgnie swój do swego, bo, jak przytomnie zauważył Tewje Mleczarz w „Skrzypku na dachu”: ptak może pokochać rybę, ale gdzie oni wybudują wspólne gniazdo?

ODWIEDŹ I POLUB NAS
Oczywiście, jak to w psychologii bywa, co szkoła to teoria budowania związków. Do mnie przemawia teoria przywiązania, sformułowana przez Johna Bowlby (obserwował powojenne niemowlęta-sieroty) i Mary Ainsworth. Streszczając ją wręcz po spartańsku: przywiązanie to trwający pierwsze pół roku życia proces rozwojowy, w trakcie którego dziecko uczy się akceptować separację od matki (opiekuna) i potrafi się od niej oddzielić, odróżnić się i zintegrować, dzięki czemu jest odrębną jednostką. Jeśli w tym czasie opiekun zapewnia dziecku bezpieczeństwo, ale zezwala na autonomizację (pojawia się, gdy jest wzywany, nie ogranicza ruchów ponad wymogi bezpieczeństwa etc.), dziecko rozwija umiejętności społeczne i emocjonalne. Jeśli jest inaczej – np. dziecko unika opiekunów, bo byli niedostępni, więc nabywa przekonania, że może liczyć tylko na siebie; czy dziecko pozostaje niepewne co do dostępności opiekunów, w konsekwencji wątpi zawsze w swe umiejętności; albo niemowlę styka się ze sprzecznymi, zdezorientowanymi i nietypowymi zachowaniami opiekunów – nieuniknione są szkodliwe, trwałe konsekwencje dla rozwoju społeczno-emocjonalnego potomstwa.

Z tego też wynika wprost pociąg do konkretnych osób o rodzaju przywiązania podobnym do naszego. Tak przynajmniej twierdzi Marco Pistorio oraz ostatnie prace z zakresu neurobiologii pokazujące, że nasz mózg został przez pierwsze dwa lata rozwoju dosłownie zaprogramowany przez rodzaj budowanego z opiekunem przywiązania. Mówiąc bez ogródek: jeśli rozwinęliśmy w niemowlęctwie niepewny rodzaj przywiązania, ten sam typ będzie nas pociągał, ponieważ będzie z naszej strefy komfortu. W tym też tkwi źródło powtarzających się przez pokolenia dysfunkcjonalnych wzorców niepewnych par. Zwracam uwagę, że tu też kojarzą się ze sobą podobni z podobnymi. Aby uciec z błędnego kręgu, trzeba poznać swój typ przywiązania i być świadomym jego konsekwencji w relacjach, próbując im przeciwdziałać.

– Magdalena Kawalec-Segond

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Źródło:
https://www.nature.com/articles/s41562-023-01672-z
https://www.psychologue.net/articles/trouble-de-lattachement-chez-ladulte-comment-affecte-t-il
SDP2023
Tygodnik TVP jest laureatem nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Zdjęcie główne: Ona to pies wypieszczony, wychowany i kochany, choć ograniczony przywiązaniem do ludzi. On kontroluje swoje życie, chełpiąc się wolnością i niezależnością. Razem poznają smak przygody i miłości – czyli „Zakochany kundel”. Film animowany, reżyseria: Clyde Geronimi, Wilfred Jackson, Hamilton Luske. Fot. mat. pras. Disneya
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.