Sojusz wsi i miejskich irredentystów miał wydostać galicyjską politykę z pułapki lojalizmu, zasilanego wiarą, że dobrotliwy Franciszek Józef da Polakom wszystko, czego potrzebują. Pan Włodzimierz, syn ułana z powstania listopadowego, w odróżnieniu od Matejki nie miał żadnych złudzeń co do cesarza. Odrzucił zaproszenie na wiedeński dwór, ale wobec Rosjan nie był już tak pryncypialny. Przyjął Order św. Stanisława, przyznany mu przez cara po wystawie w Petersburgu.
Wszystko dla Witosa
W XX wieku w Galicji zaczęły wiać nowe wiatry. Artysta-etnograf, spisujący i ogłaszający drukiem ludowe przyśpiewki, przeistoczył się w społecznika i działacza. Wciągnęła go polityka. Z powodzeniem kandydował do austriackiego parlamentu, lecz wiele w Wiedniu nie zwojował. Reprezentował ludowców. Wincentemu Witosowi, którego uważał za męża stanu, osobiście wiązał krawat. Tetmajer był patriotą naiwnym i emocjonalnym. Wierzył, że partyjni koledzy kierują się dobrymi intencjami, ci zaś naśmiewali się z gaf artysty.
Tetmajer szefował krakowskiemu Strzelcowi, ale tak jak Gospodarz z „Wesela”, okazał się niezdolny do przewodzenia narodowi. Tę rolę odegrał przybysz z Litwy, o sześć lat młodszy Józef Piłsudski. Malarz wymyślił odznakę legionistów, potem jednak popadł w konflikt z Władysławem Sikorskim i swoim zwyczajem wyzwał go na pojedynek. Wiosną 1917 roku zasłynął z niepodległościowej rezolucji, która wywołała falę patriotycznego entuzjazmu w Krakowie i całej Galicji. Rok później stanął na czele Komisji Likwidacyjnej, czyli lokalnego rządu tymczasowego.
Znał sześć języków, co przydało się podczas kuluarowych rozmów na konferencji pokojowej w Wersalu, ale podzielił los Ignacego Paderewskiego. Ludowcy przy pierwszej nadarzającej się okazji wycięli „Włodzia”. Partyjne intrygi sprawiły, że uniósł się honorem i zrezygnował z kandydowania do Sejmu. Nie przyjął oferowanej mu teki ministra kultury. Zerwał też kontakty z czeskim przyjacielem (zresztą polonofilem), gdy jego rodacy zajęli Zaolzie.
Choć krajowa polityka mu obmierzła, pozostał wierny maksymie, którą sformułował jeszcze w okresie zaborów: „Polska będzie ludowa, bo inna być nie może”. Winą za upadek dawnej Rzeczpospolitej Tetmajer przypisywał szlachcie i mieszczanom, ulegającym cudzoziemskim wpływom. Już tylko krok dzielił go od akcesu do endecji, lecz śmierć okazała się szybsza.
Szlachetne serce
Równie stały był w poglądach na sztukę: wierzył, że powinna czerpać siłę z folkloru. Niestety, im bardziej angażował się w sprawy publiczne, tym gorzej malował. Kusił go symbolizm w stylu Malczewskiego. „Jawnogrzesznica” i „Zmartwychwstanie” są smutnym dowodem uwiądu sił twórczych. Młoda Polska przestała być młoda. W II RP prym wiedli warszawiacy (często świeżej daty), prężnymi ośrodkami kultury stały się Lwów i Wilno. Kraków przed osunięciem się w prowincjonalizm ratował uniwersytet oraz ekscesy apostołów awangardy – Joachima Peipera i Juliana Przybosia.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Lucjan Rydel, Pan Młody z „Wesela”, zmarł tuż przed odzyskaniem niepodległości. Tetmajer stracił sąsiada i serdecznego druha, któremu zilustrował drukowaną wersję „Betlejem polskiego”, szopki przyjętej przez rodaków z ogromnym entuzjazmem, a dziś prawie zapomnianej. Sam też niedomagał, a kompletnie załamała go śmierć syna – żołnierza wojny bolszewickiej. Odwrócił się od świata, jak na słynnym autoportrecie. Przyszłość Polski widział czarno. Gdy umierał, nie miał nawet 62 lat, a wyglądał na starca.
Pogrzeb najsłynniejszego obywatela Bronowic był skromny. Zimowa aura odstraszyła wielu żałobników. Przebywający na dobrowolnym wygnaniu w Sulejówku Marszałek przysłał wieniec, na którego szarfach widniał napis: „Gorącemu i szlachetnemu sercu – Józef Piłsudski”.
Sądząc po reakcjach zwiedzających wystawę, alegoryczne i bogoojczyźniane dzieła Tetmajera najgorzej zniosły próbę czasu. Szansę na drugą młodość mają natomiast portrety, tudzież rodzajowe sceny z epoki, która przeminęła. Bronowice są dzielnicą Krakowa, wiejskie życie i całe związane z nim imaginarium zanika. Barwne płótna pana Włodzimierza zyskały dodatkową wartość – dokumentalną. Chciał przejść do historii dzięki nowej aranżacji komnat Zamku Wawelskiego, sprawa utknęła na etapie projektu. Życiową misją autora Tryptyku Racławickiego nie była jednak rywalizacja z Matejką czy Wyspiańskim, lecz pozyskanie galicyjskich chłopów dla polskości. To zadanie Tetmajer wykonał.
– Wiesław Chełminiak
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy