Cywilizacja

Jak przeżyć w świecie fake newsów? Triumf nieprawdy

Jesteśmy w sytuacji bez wyjścia. Z jednej strony nie będziemy w stanie samodzielnie odróżnić informacji prawdziwych od fałszywych. Z drugiej strony to, co zostanie nazwane prawdą, będzie naznaczone skrzywieniem ideologicznym.

Popularne powiedzenie, które głosi, że pierwszą ofiarą wojny jest prawda, będzie można niedługo zachować jako przyjemny relikt dawnych dobrych czasów, w których poza sytuacjami nadzwyczajnymi byliśmy spokojni o to, że wiadomości, jakie nas otaczają są mniej lub bardziej prawdziwe, a jeżeli zdarza się w nich nieprawda, to jest efektem ludzkiej głupoty, błędu lub złej woli, a te przecież zawsze można ujawnić, usunąć, jakoś nad nimi zapanować. Wygląda na to, że nadchodzą prędkim krokiem czasy, w których tak już nie będzie.

Mniej więcej dwie dekady temu cieszyliśmy się z tego, że w Internecie 2.0 (któż jeszcze pamięta tę optymistycznie brzmiącą nazwę!) będziemy wszyscy jednocześnie odbiorcami i twórcami, nastanie era dziennikarstwa obywatelskiego i staniemy się niczym ta leninowska kucharka, która obejmie szczęśliwe rządy nad Infosferą, bo wszystko będzie tak proste i łatwe i oczywiste. No i właśnie okazuje się, że nasza kucharka rozsiadła się wygodnie, zajęła na razie pół kuchni, ale chce więcej i pichci sztuczne dania, które nie nadają się do jedzenia, a jest tych dań tyle, że nie sposób codziennie czegoś nie zjeść. W dodatku jej dania coraz lepiej przypominają potrawy przygotowane ze świeżych składników przez profesjonalnych kucharzy. Ta kucharka, jak pewnie się każdy domyślił, nazywa się Sztuczna Inteligencja.

Jej kluczową umiejętnością jest przygotowywanie informacji ze sztucznych składników. To bardzo ważne, gdy chce się kreować fałszywy świat. Kiedy stalinowscy cenzorzy usuwali ze zdjęć wodza jego towarzyszy, którzy popadli w niełaskę musieli korzystać z prawdziwych fotografii i na tych fotografiach zostawało puste miejsce. Dziś takie zdjęcie mogłoby zostać wygenerowane bez żadnego związku z oryginałem, a samo słowo „oryginał” straciłoby znaczenie. Nie byłoby żadnego pustego miejsca, fałdki mundurów i pełne zadumy uśmiechy towarzyszy układałyby się naturalnie. Mogłyby się też odnaleźć – czystym przypadkiem rzecz jasna – nagrania archiwalne z wypowiedziami z epoki, z których jasno by wynikało, że żaden taki towarzysz nigdy w otoczeniu Wodza nie przebywał.

W dodatku dawniej takie zdjęcie musiałoby zostać rozesłane wraz ze zrewidowanym biogramem do subskrybentów Wielkiej Encyklopedii, a ci musieliby je samodzielnie wklejać w miejsce starego hasła, co przecież zawsze pozostawia nieprzyjemne ślady, w końcu nie każdy czytelnik jest równie biegły w sztuce introligatorskiej, a niektórzy – wstyd przyznać – nie mają o niej pojęcia.

Dziś taki zabieg mógłby się dokonać w ułamku sekundy, a jedynym problemem byliby ci, którzy wcześniej zachowali dokument na jakimś nośniku, lub go wydrukowali. To jest oczywiście problem do załatwienia i zajmie to pewnie niewiele lat, bo zmiany (oczywiście zmiany na lepsze, czyli postęp!) są szybkie.

Nie szukając daleko: ja sam niedawno zostałem zmuszony okolicznościami do zainstalowania oprogramowania edytorskiego, które działa tak, że nie mogę pisać bez dostępu do internetu, a moje słowa są zapisywane na dysku w chmurze, zaś nie dalej jak wczoraj zainstalowałem sobie drukarkę, która działa dokładnie tak samo i bez dostępu do internetu niczego nie wydrukuję.

Nie chcę przez to powiedzieć, że jakiś Wielki Brat zaraz będzie kontrolował wszystko, co zechcę napisać i wydrukować. Chcę natomiast powiedzieć, że gdyby taki Wielki Brat chciał w przyszłości do tego doprowadzić, to jego zadanie zostało wielce ułatwione: jest ze mną (i z milionami innych) połączony. Mogę się odeń odłączyć, ale stracę wtedy możliwość tworzenia i powielania dokumentów. Wszystko ma swoją cenę.

Pierwsze fałszywe filmy przypominające do złudzenia rzeczywistość, czyli tzw. deep fake, powstały niespełna dekadę temu i z początku miały charakter zabawy. Nieco perwersyjnej, bo pokazywały możliwości, jakie za chwilę mogły zostać użyte przeciwko ludziom, ale jednak zabawy, w którą bawili się naukowcy, jak zwykle jako pierwsi korzystający ze ścieżek, którymi następnie mieli chodzić zwykli ludzie, w tym przestępcy.
Stalin z Jeżowem. I bez Jeżowa. Wystarczyła ludzka inteligencja. Fot. Wikimedia
W roku 2017 amerykańscy akademicy z Uniwersytetu w Waszyngtonie poddali analizie komputerowej kilkanaście godzin przemówień byłego prezydenta Baracka Obamy i nauczyli program mówić i wyglądać jak Obama. Efekt był znakomity. Wielce realistyczny Obama mówił z przejęciem wszystko, co chcieli mu włożyć w usta jego panowie. Na razie ograniczono się do treści przyzwoitych i nie degradujących człowieka, w końcu było to sam Obama!

Potem pojawili się pierwsi sztuczni lektorzy czytający w telewizji informacje, którzy jednak byli doskonale bezbarwni i przetrwali chyba tylko w jakichś azjatyckich lokalnych telewizjach. Pojawiły się też oczywiście filmy pokazujące znane aktorki w sytuacjach erotycznych. Wszystko łatwo rozpoznawalne już choćby dlatego, że było to zbyt jednoznaczne i nachalne, więc każdemu normalnemu człowiekowi zapalała się czerwona lampka już w chwili, gdy widział choćby tytuł takiej produkcji. Były to dania niestrawne i na odległość woniejące stęchlizną.

Nadszedł jednak rok 2022 i premiera powszechnie dostępnych platform wykorzystujących Sztuczną Inteligencję do tworzenia tekstów, zdjęć i filmów. W tym momencie kucharka wdarła się do kuchni i zaczęła gotować bez ładu i składu. Powstawały niezliczone wersje Mony Lizy, szekspirowskie sonety zrobione na rap, horrory w stylu Drużbackiej i Wersale z piasku doskonale odrobione ze snopków słomy. Donald Trump na gejowskiej paradzie? Oczywiście! Papież Franciszek w skórzanej kurtce i ciemnych okularach na zjeździe harleyowców? Czemu nie?

Świat zachłysnął się możliwościami. Odbiorcy z jednej strony kochali być szokowano nowymi pomysłami, a z drugiej cieszyli się, że nadal są lepsi od chatbotów, bo potrafią odróżnić ich produkcje od świata realnego. Przy czym słowo „nadal” było kluczowe. Jeszcze pół roku temu media z radością informowały, że Sztuczna ma kłopoty z odwzorowaniem rąk i często gęsto zdarza jej się wypuścić fotki, na których bohaterowie mają po sześć palców. Teraz te głosy triumfu przycichły, bo chatboty przysiadły fałdów i odrobiły lekcję. Produkują rączki, że mucha nie siada. Coraz trudniej odróżniać potrawy sztuczne od naturalnych. Zapach podobny, nawet smak nie do odróżnienia... ODWIEDŹ I POLUB NAS Niedawno renomowany brytyjski think tank RUSI, zajmujący się bezpieczeństwem i wojskowością, opublikował tekst dwu badaczy cyberprzestrzeni pod tytułem, który powinien nas naprawdę zaniepokoić: „Czas przestać demaskować kłamstwa tworzone przez Sztuczną Inteligencję i zacząć wskazywać, co jest prawdą”. Kluczowa informacja, od jakiej autorzy zaczęli swoją analizę brzmiała następująco: przewiduje się, że około roku 2026, czyli już niedługo, około 90% krążącego w Sieci kontentu (autorzy słusznie nie zdecydowali się nazwać go informacją), będzie generowane sztucznie. Powtórzmy tę myśl, aby się z nią lepiej oswoić: za mniej niż trzy lata prawie cała treść, z jaką będziemy mieli do czynienia w Internecie będzie tworzona przez maszyny zwane inteligentnymi.

Kucharka, która właśnie weszła do kuchni, za kilkanaście miesięcy zacznie wyrzucać z niej prawie wszystkich dotychczasowych kucharzy. Bardzo też prawdopodobne, że w tym czasie nauczy się gotować potrawy nieodróżnialne od naturalnych. To oczywiście nie oznacza, że treści, jakimi będzie nas karmiła będą wszystkie z gruntu fałszywe i wprowadzające w błąd. Wprost przeciwnie! Ogromna większość z nich będzie prawdziwa. Będą tylko przetykane wiadomościami ukierunkowanymi, wiadomościami z niewielkim dodatkiem fałszu, wiadomościami zabarwionymi fałszem tam, gdzie nikomu to nie będzie z początku przeszkadzało, bo będzie to fałsz, by tak rzec, „techniczny”, a potem niepostrzeżenie zmieniającymi się w wiadomości kreujące inny świat.

Ot, choćby trudne do odczytania przez laika obrazy z kamer dronów atakujących czołgi na polu bitwy zostaną nieco poprawione i staną się najpierw czytelne, potem poruszające, potem atrakcyjne, a potem tylko krok będzie już dzielił nas od stworzenia obrazów starć, jakie nigdy nie miały miejsca. Chatbotom będzie wszystko jedno, co wyprodukują.

Oczywiście autorzy analizy opublikowanej przez RUSI nie bawią się w takie spekulacje. Choćby dlatego, że obaj związani są z wojskiem i służbami specjalnymi i ich zadaniem jest być maksymalnie precyzyjnym. David V. Gioe z King’s College i West Point ma za sobą karierę w marynarce i CIA, zaś Alexander Molnar jest po prostu czynnym amerykańskim oficerem zajmującym się walką w cyberprzestrzeni. Ich opinia jest więc tym bardziej przerażająca: „Po raz pierwszy w historii mediów cyfrowych stworzenie realistycznego fałszywego kontentu jest obecnie tańsze i szybsze niż odwzorowanie rzeczywistości i konsekwencje tego dla narodowego bezpieczeństwa, jak też dla społeczeństwa obywatelskiego są jednocześnie alarmujące i trudne do przewidzenia”.

Co myśli AI? Może uzyskała świadomość, na pewno dobrze udaje ludzi

Jej kod działa jak ludzki mózg. Zdaniem programisty Googla jego chat-bot „odczuwa”.

zobacz więcej
Wniosek, jaki wyciągają ze swojej analizy ma wartość kopernikańskiego przewrotu w astronomii: już niedługo liczba pozostających w obiegu informacji fałszywych stanie się tak wielka, że demaskowanie fakenewsów przestanie mieć sens, a raczej będzie fizycznie niemożliwe. Będziemy mieli do czynienia w infosferze z odpowiednikiem czegoś, co w wojskowości nazywa się „atakiem saturacyjnym”. Polega on na wystrzeleniu tak wielkiej liczby pocisków, aby obrona przed nimi stała się nie tyle trudna, ile właśnie niemożliwa. Jest tak, gdy obrońcy mają do dyspozycji na przykład sto antyrakiet, a zaatakuje ich tysiąc.

W przypadku rakiet mamy do czynienia z setkami i tysiącami, ale w przypadku wiadomości, będą ich miliony. Jeżeli dodamy do tego wielość języków i mnogość platform, wówczas stanie się jasne, że chałupnicy zajmujący się prostowaniem kłamstw znajdą się w niedoczasie już w pierwszych sekundach starcia.

Remedium, jakie proponują autorzy analizy opublikowanej przez RUSI wydaje się jednak co najmniej tak samo niepokojące, jak opis potopu produkowanych przez sztuczne umysły fałszywych informacji i bezbronnej wobec nich ludzkości. Skoro prostowanie fakenewsów będzie fizycznie niemożliwe – powiadają oni – jedyną drogą stanie się dla nas wskazywanie tego, co jest prawdziwe. Inaczej mówiąc: zamiast wskazywać kłamstwa, wskazujmy prawdę, a wszystko co pozostanie uznajmy z góry za nieprawdziwe.

Jak zwykle w przypadku wniosków wysnutych przez naukowców diagnoza jest logiczna, ale nie wskazuje dobrego wyjścia. Któż bowiem ma zajmować się certyfikowaniem tego co prawdziwe? Wszyscy, którzy zetknęli się na własnej skórze z działalnością choćby Facebooka na polu walki z fakenewsami mogą poczuć w tym momencie lekkie zaniepokojenie. A gdy wyobrażą sobie, że za przybijanie stempla prawdziwości może się zabrać Bruksela, poczują się niczym żywcem przeniesieni do świata wykreowanego przez Huxleya.

Nie chodzi mi przy tym o epatowanie tanimi opowieściami o „ministerstwie prawdy”. Wiadomo jednak, że zarówno współczesne media, jak i polityka europejska mają silny przechył liberalno-lewicowy i jeżeli ludzie z tej formacji zajmą się odróżnianiem prawdy od fałszu, będą mieli silną tendencję, aby do przegródki z napisem „fałsz” wrzucić wiele informacji, które nie będą im się podobały z powodów czysto ideologicznych. A już, gdy złączyć certyfikowanie prawdy z identyfikowaniem „mowy nienawiści”, wówczas krótko ostrzyżony młodzieniec z biało-czerwoną flagą recytujący „Litwo, Ojczyzno moja...” nie ma najmniejszych szans na przejście testu, bo po pierwsze jest nienawistnikiem (flaga narodowa i fryzura wyraźnie na to wskazują), a ponadto mówi nieprawdę (bo jest etnicznym Polakiem, a Litwa to inny kraj należący do Unii Europejskiej, która nie uznaje konfliktów na tle narodowościowym i wzywania do rewizji granic).

Stoimy więc w obliczu zalewu fałszywymi informacjami, których z jednej strony nie będziemy w stanie samodzielnie odróżnić od prawdziwych, z drugiej zaś wobec niebezpieczeństwa, że sfera tego, co zostanie nazwane prawdą będzie naznaczona skrzywieniem ideologicznym. Chyba właśnie znaleźliśmy się w sytuacji bez wyjścia.

Usłyszałem kiedyś anegdotę, za której prawdziwość nie ręczę, ale która dobrze oddaje pewien rodzaj beznadziejności, z jakim mamy obecnie do czynienia Związana jest ona z ostatnim okresem życia amerykańskiego pisarza Ambrose Bierce’a, który w roku 1913, mając już 71 lat, pojechał do Meksyku w czasie trwającej tam rewolucji i przyłączył się do oddziałów Pancho Villi. Ten ostatni miał wysłać pisarza z sekretną misją do ugrupowania, które było zapewne okrążone, a ponieważ wiadomość była tajna i prawdopodobieństwo jej przejęcia było duże, więc nie dał mu żadnej notatki, a jedynie zaopatrzył w skrawek papieru z napisem: „Lo, que dice este hombre es verdad”. („To, co mówi ten człowiek, to prawda”.) Bierce w czasie wykonywania tej misji zaginął bez wieści. Być może i nam przyjdzie w przyszłości porozumiewać się przy pomocy takich kartek. I być może i nas spotka los, jaki spotkał pisarza na meksykańskiej pustyni.

– Robert Bogdański

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Źródło:
https://rusi.org/explore-our-research/publications/commentary/its-time-stop-debunking-ai-generated-lies-and-start-identifying-truth
SDP 2023

Zdjęcie główne: Stworzone przez sztuczną inteligencję nieprawdziwe zdjęcie mające pokazywać aresztowanie Donalda Tumpa. Fot. Wikimedia/ By Midjourney Public Domain, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=129891137
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.