Po paru latach wojny w Jemenie strony konfliktu zrozumiały, że nikt nie ma takiej przewagi, by zwyciężyć w pełni. Zaczęły się dyplomatyczne podchody do rozejmu. Przedstawiciele Huti zaczęli sygnalizować emisariuszom z ONZ gotowość do pokojowych rozmów. Także Arabia Saudyjska i ZEA szukały drogi wyjścia z twarzą z konfliktu, który oprócz reputacji, kosztował je miliardy dolarów miesięcznie. Wreszcie w kwietniu 2022 r. ONZ wynegocjowała zawieszenie broni między rebeliantami Huti a rządem Jemenu i powiązanymi z nim milicjami. W 2022 r. rozejm był dwukrotnie przedłużany, ale w październiku, kiedy wygasł, nie został przedłużony. Niemniej jednak obie strony zasadniczo nadal przestrzegają zawieszenia broni i pozostałych warunków rozejmu.
Zamrożenie wojny umocniło rebeliantów Huti. Kontrolują 14 z 21 jemeńskich prowincji. Na tym obszarze mieszka ponad 70 proc. ludności kraju, liczącej ok. 32 mln osób. Huti mają scentralizowane i sprawne struktury dowodzenia, zarówno polityczne, jak i wojskowe. Stworzyli nieźle funkcjonujący rząd, który obejmuje przedstawicieli także innych grup. „Premier” Abdel Aziz bin Habtour pochodzi z południa i był gubernatorem Adenu pod rządami Hadiego w latach 2014-2015. „Minister spraw zagranicznych” Hisham Sharaf zasiadał w kilku rządach od 2011 r. Huti przejęli też po zdobyciu Sany dwie służby specjalne Jemenu: Biuro Bezpieczeństwa Politycznego (PSB) i Agencję Bezpieczeństwa Narodowego (NSA). Zasoby obu agencji zapewniły Huti dogłębną wiedzę na temat wewnętrznego funkcjonowania formalnych i nieformalnych struktur rządowych Jemenu, a co najważniejsze, archiwa zawierają szczegółowe informacje na temat elit jemeńskich ze wszystkich sektorów życia publicznego i prywatnego, niektóre niewątpliwie kompromitujące. W 2019 roku Huti połączyli wspomniane dwie służby w jedną: Służbę Bezpieczeństwa i Wywiadu (SIS). Zresztą i tak nadzorowaną przez potężny aparat wywiadowczy Huti, znany jako Bezpieczeństwo Prewencyjne.
Bez szans na trwały pokój
Obszary pozostające poza kontrolą Huti, a mianowicie południowy i wschodni Jemen, są w większości rządzone przez coraz bardziej samodzielne milicje, tylko nominalnie lojalne wobec rządu i Tymczasowej Rady Południowej (STC). Grupy te zazwyczaj realizują własne programy i utrzymują własne bezpośrednie relacje ze swoimi zagranicznymi sojusznikami. STC skupiała separatystów z Południa i walczyła z reżimem Saleha od 2007 roku. W kwietniu 2022 przyłączyła się do powołanej pod auspicjami sunnickiej koalicji z Rijadem na czele, Rady Prezydenckiego Przywództwa, której pełnomocnictwa przekazał ustępujący prezydent Mansour Hadi. Zasiada w Radzie m.in. siostrzeniec Saleha. Po tym, jak w 2017 r. Huti zabili jego wuja, Tariq Saleh uciekł z Sany i ostatecznie założył Narodowe Siły Oporu (NRF), które obecnie stacjonują w nadmorskim mieście Mocha. Ze względu na fakt, że do dołączyło do nich wielu oficerów i żołnierzy, którzy walczyli wcześniej w elitarnych jednostkach Jemeńskiej Gwardii Republikańskiej, NRF są jednymi z najlepszych sił zbrojnych w Jemenie. Wspieranymi przez Zjednoczone Emiraty Arabskie i nominalnie sprzymierzonymi z rządem.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Ostre podziały wewnętrzne osłabiają jednak rywali Huti. Obok wspomnianego Saleha są jeszcze zbrojne formacje rządowe wspierane przez Arabię Saudyjską siłami rządowymi (np. Brygady Arabii Szczęśliwej), a z drugiej strony siły związane z STC. W przeciwieństwie do mocno podzielonego południa kraju, inne części Jemenu są stosunkowo stabilne. Przede wszystkim obszar kontrolowany przez Huti. Oprócz tego, spokojnie jest w większości wschodnich prowincji al-Mahra i Hadramawt. Podobnie w części zachodniego wybrzeża Jemenu (część prowincji Hodejda i Taiz), kontrolowanego przez generała Tariqa Saleha, siostrzeńca nieżyjącego prezydenta.
Wojna domowa w Jemenie trwa już przeszło osiem lat, obecnie zamrożona, nie jest jednak wcale zakończona. Podczas gdy sprzymierzeni z Iranem – co widać choćby po ich zaangażowaniu w kampanię antyizraelską – Huti żelazną ręką trzymają większość kraju, władza rządu uznawanego na arenie międzynarodowej i sił Tymczasowej Rady Południowej uległa poważnej degradacji. Masa różnych milicji i warlordów konkuruje ze sobą, zachowując jedynie nominalną lojalność wobec głównych aktorów konfliktu. Impas w wojnie różnych jemeńskich obozów plus rozbieżne interesy kluczowych regionalnych mocarstw – Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Iranu – oznaczają, że Jemen jeszcze przez długie lata będzie państwem upadłym i zagrażającym bezpieczeństwu całego regionu.
– Grzegorz Kuczyński
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy