Cywilizacja

Państwo upadłe Zwolenników Boga. Jak Huti destabilizują Bliski Wschód

– Będziemy kontynuować operacje wojskowe wspierające Palestyńczyków, dopóki izraelska agresja w Strefie Gazy nie ustanie – to przesłanie rebeliantów Huti, kontrolujących większość Jemenu. Z południa Półwyspu Arabskiego w stronę Izraela lecą więc kolejne rakiety i drony. Kim są Huti i skąd Jemen w konflikcie, który ma miejsce półtora tysiąca kilometrów od tego kraju?

Od VIII wieku na południowo-zachodnich krańcach Półwyspu Arabskiego żyją wyznawcy jednej z najbardziej umiarkowanych, czyli najmniej wrogich dominującym w islamie sunnitom, grup szyitów. To zajdyci – nazwa pochodzi od imama Zajda ibn Alego. Zawsze byli mniejszością w Jemenie, stanowiąc około jednej trzeciej populacji tego kraju. W 1994 roku założyli zbrojny ruch Ansar Allah (Zwolennicy Boga), niezadowoleni z rządów prezydenta Alego Abd Allah Saleha i jego współpracy z konserwatywnym sunnickim sąsiadem – Arabią Saudyjską. Dziś znani są jako Huti, polityczno-militarny ruch, który wziął nazwę od Husseina al-Houthiego, jego założyciela, zabitego w 2004 roku. Już wtedy przeciwstawili się reżimowi Saleha, ale dopiero dekadę później ruszyli do ataku, zaskakując jemeńskich rywali, ale też najważniejszych graczy w regionie.

Wojna domowa rozpoczęta w 2014 roku, a w ostatnim czasie zamrożona, rozbiła i podzieliła Jemen. Przy walnym zresztą udziale zewnętrznych graczy, z Arabią Saudyjską z jednej i Iranem z drugiej strony. Huti mają wsparcie Iranu , ale też na pewnym etapie konfliktu współpracowali z byłym prezydentem Salehem, niby też zajdytą, który jednak przez niemal całe swe rządy stawiał na sojusz z sunnitami i Rijadem. Zdominowane przez sunnitów siły rządowe dostały z kolei wsparcie militarne Arabii Saudyjskiej i dziewięciu innych krajów muzułmańskich. Ale nie można też zapominać o trzeciej sile, walczącej z dwiema pierwszymi, czyli dżihadystach z Al-Kaidy Półwyspu Arabskiego (AQAP) i tzw. Państwa Islamskiego (IS), także zresztą nawzajem się zwalczających.

Od dwóch Jemenów do Arabskiej Wiosny

Jemen przez wieki był jedną z prowincji tureckiego imperium, choć w pierwszej połowie XIX wieku w rejonie Adenu kolonię założyli Brytyjczycy. To był zresztą początek podziału mającego przetrwać niemal do końca wieku XX. W 1918 r. poddany wcześniej Turcji Jemen uzyskał niepodległość jako królestwo. Na tronie zasiadł – na trzy długie dekady – Imam Yahya, przywódca zajdytów. Prowadził politykę izolacjonizmu, co się zemściło, gdy w potęgę urósł północny sąsiad. W 1932 r. Ibn Saud ustanowił Królestwo Arabii Saudyjskiej. Dwa lata później napadł na Jemen, podbijając prowincje Asir i Najran.
Muzułmanka trzyma transparent z portretami (od prawej) przywódcy Huti Abdula-Malika al-Houthi oraz jego ojca i założyciela ruchu Husseina Badreddina al-Houthi, podczas wiecu w Sanie w 15. rocznicę jego śmierć. Hussein został zabity w 2004 r. w konflikcie między bojownikami Huti a byłym reżimem prezydenta Alego Abdullaha Saleha. Fot. PAP/EPA/Yahya Arhab
W 1948 r., po śmierci Yahyi, na tronie Królestwa Jemenu zasiadł jego syn Imam Ahmad. Szukając pomocy militarnej i gospodarczej, nawiązał stosunki dyplomatyczne ze Związkiem Sowieckim (1955) i komunistycznymi Chinami. Gdy w 1962 roku Ahmad zmarł – jego syna i następcę Imama Badra grupa oficerów obaliła w zaledwie tydzień. Wzorując się na Egipcie Nasera, wojskowi puczyści proklamowali Arabską Republikę Jemenu. Rodzina królewska zwróciła się o pomoc do Arabii Saudyjskiej, zaś republikańskie władze – do Egiptu. Tak wybuchła wojna domowa z udziałem zewnętrznych aktorów. W 1965 r. w Jemenie walczyło już 70 000 Egipcjan. W starciu z finansowaną przez Rijad partyzantką nie wyszli nigdy daleko poza Sanę. W 1967 r., po klęsce krajów arabskich w wojnie z Izraelem, Naser wycofał ostatnich żołnierzy z Jemenu. Wojna domowa się skończyła, ale północny Jemen pozostał republiką. Saudowie nie mieli sił, by przywrócić tam monarchię.

W tym samym, 1967 roku, doszło do zmiany sytuacji w Jemenie południowym. Brytyjska kolonia w Adenie ogłosiła niepodległość. Proklamowana Ludowo-Demokratyczna Republika Jemenu szybko stała się sowieckim satelitą. Do 1990 w komunistycznym Jemenie służbę przeszło ok. 4500 wojskowych doradców sowieckich. Ponad 50 000 Jemeńczyków odebrało wykształcenie w ZSRS i potem w Rosji. Rozkład Związku Sowieckiego oznaczał też upadek komunistycznego państwa w Jemenie. W maju 1990 Południe (Aden) zjednoczyło się z Północą (Sana) w Republikę Jemenu. Przywódcą został dotychczasowy prezydent Północy, marszałek polny Ali Abd Allah Saleh.

Był zajdytą, do armii wstąpił w 1958 r. W latach 60. XX w. walczył u boku Egipcjan z partyzantką wspieraną przez Saudów. Od tamtej pory zresztą datowała się wrogość Rijadu do Saleha. W 1978 r. ówczesny prezydent Jemenu północnego Ahmed bin Hussein al-Ghashmi przyjął specjalnego wysłannika prezydenta komunistycznego Południa. To była pułapka – emisariusz miał bombę, którą zdetonował zabijając siebie i al-Ghashmiego. Stery rządów przechwycił Saleh, który musiał jednak szukać oparcia w Rijadzie przeciwko komunistom z Adenu.

Kiedy jednak po inwazji Iraku na Kuwejt w 1990 r. w Radzie Bezpieczeństwa ONZ głosowano ws. międzynarodowej interwencji przeciwko Saddamowi Husajnowi, Jemen nieoczekiwanie był przeciw. Do dziś Saudowie są przekonani, że Saleh miał tajny pakt z Saddamem, przewidujący, że w razie wojny w Zatoce Bagdad poprze pretensje Jemenu do prowincji utraconych na rzecz Arabii Saudyjskiej w 1934 r. W 1990 r. Rijad i Waszyngton wstrzymały wszelką pomoc dla Sany, a z Arabii Saudyjskiej wyrzucono jemeńskich gastarbeiterów z rodzinami – w sumie nawet 750 000 ludzi. To zdewastowało gospodarkę Jemenu. Gdy w 1994 r. na południu kraju wybuchł bunt, wspierany przez Rijad, Saleh rozbił rebeliantów w parę tygodni.

Ostrożny reformator, brutalny polityk. Jak zostać królem Arabii Saudyjskiej

Otwiera kraj na zagranicznych turystów, znosi restrykcje wobec kobiet, dziennikarza kazał pociąć piłą mechaniczną.

zobacz więcej
Kolejny zwrot w trudnych relacjach Saleha z Saudami nastąpił w 2001 roku. Zamachy w USA umożliwiły dyktatorowi powrót do grona sojuszników Arabii Saudyjskiej i Ameryki. Rijad pomagał Salehowi w serii konfliktów zbrojnych ze wspomnianą wcześniej rebelią Huti (2004-2009), a Amerykanie w walce z Al-Kaidą Półwyspu Arabskiego (AQAP). Minęła dekada, do Jemenu też dotarła Arabska Wiosna. Kraj ogarnęła fala protestów. W czerwcu 2011 roku w zamachu w meczecie Saleh zostaje poważnie ranny. Pod presją Saudów w 2012 r. ustępuje ze stanowiska prezydenta w zamian za immunitet i gwarancje nietykalności. Jego następcą zostaje Abd Rabu Mansur al-Hadi. Wbrew pozorom, to dopiero początek problemów w Jemenie.

Wojna domowa i interwenci

Rijad od niemal stu lat skutecznie rozgrywał różne frakcje i plemiona w sąsiadującym od południa Jemenie. Nic dziwnego, że uwagę bardziej skupił na innych frontach Arabskiej Wiosny (Egipt, Syria, Irak), lekceważąc tlącą się od 2004 roku rebelię Huti. Ich ofensywa i militarne sukcesy zaskoczyły rząd w Sanie i Arabię Saudyjską zapewne nie mniej, niż rozpoczęta w tym samym czasie ofensywa Państwa Islamskiego w Iraku. Powodzenia Huti wynikały m.in. z pomocy okazanej przez byłego prezydenta Saleha, który wrócił do Sany i zaczął intrygować, by kolejnym prezydentem uczynić syna, Ahmeda Alego. Wciąż lojalna wobec Saleha część armii (głównie Gwardia Narodowa i lotnictwo) oraz większość sił bezpieczeństwa zwróciły się przeciwko legalnym władzom. We wrześniu 2014 Huti zajęli Sanę. Rząd zbiegł do Adenu, a prezydent Hadi trafił do aresztu domowego. W lutym 2015 uciekł – także do Adenu. W ślad za nim pomaszerowali rebelianci, wspierani przez jednostki wierne Salehowi. Hadi zbiegł więc do Arabii Saudyjskiej. Rebelianci kontrolowali już całą północ Jemenu oraz kilka prowincji południowych. Zajęli Taiz, trzecie pod względem wielkości miasto w kraju, oraz większość prowincji Lahij, leżącej na północ od Adenu. Rijad nie mógł pozwolić na umocnienie się tuż pod bokiem szyickiego reżimu, wspieranego na dodatek przez Iran.

25 marca 2015 roku koalicja 10 państw z Saudami na czele rozpoczęła operację „Storm of Resolve” – uderzając z powietrza w rebeliantów Huti. Interwencję poparły USA, Francja i Wielka Brytania. Amerykanie zapewnili wsparcie wywiadowcze i logistyczne. Nie chcąc się angażować militarnie, ale zarazem chcąc mieć wpływ na zachowanie saudyjskiego sojusznika. Oficjalnie deklarowanym celem było przywrócenie pełni władzy prezydentowi Hadiemu (wrócił z emigracji do Adenu, zaraz po odbiciu miasta z rąk Huti). Celem ataków byli nie tylko Huti, ale też oddziały wierne Salehowi. Ten zresztą skończył marnie. Gdy w grudniu 2017 roku zmienił front i porozumiał się z międzynarodową koalicją zwalczającą Huti, ci go zamordowali.
Wojskowi weterani maszerują podczas parady wojskowej w Sanie, upamiętniającej 9. rocznicę zajęcia przez Huti północnego Jemenu, 21 września 2023 r. Fot. PAP/EPA/Yahya Arhab
Wojna w Jemenie stała się kolejnym regionalny frontem wojny sunnitów z szyitami, Arabii Saudyjskiej z Iranem. Teheran zażądał bowiem natychmiastowego wstrzymania interwencji „koalicji 10”, do przerwania nalotów wezwały też Hezbollah i Irak. Odpowiedź dostali na szczycie Ligi Arabskiej w Szarm el-Szejk 28 marca 2015. Wystąpił na nim prezydent-uchodźca Hadi, oskarżył Teheran o destabilizowanie Jemenu, nazywając Huti „marionetkami Iranu”. Sunnickie państwa Półwyspu Arabskiego, walczące z wpływami irańskimi na północy (Irak, Syria, Liban), nie mogły dopuścić do pojawienia się szyickiego reżimu na południu, w Jemenie. To właśnie opowiedzenie się Iranu po stronie Huti zmusiło Rijad do działania. Delegacja Huti bowiem pojechała do Iranu – podpisano szereg umów, w tym ws. dostaw irańskiej ropy dla Jemenu i udziału irańskiego w budowie elektrowni i modernizacji strategicznych portów w zachodnim Jemenie. Sukces Huti w Jemenie zwiększałby prawdopodobieństwo, że Teheran uruchomi szyitów w samej Arabii Saudyjskiej lub znów skłoni szyicką opozycję w Bahrajnie do buntu – który już raz, parę lat temu, stłumiono tylko dzięki bezpośredniej interwencji armii saudyjskiej.

Koalicję wsparli Amerykanie, m.in. przekazując dane wywiadowcze oraz umożliwiając tankowanie samolotów w powietrzu. Dla Waszyngtonu walka z Huti stała się „wojną zastępczą” z Iranem, a Jemen ma do tego duże znaczenie ze względu na swe położenie. Rebelia zagrażała kluczowemu szlakowi transportu ropy naftowej z Bliskiego Wschodu do Europy, biegnącemu przez cieśninę Bab al-Mandab, łączącą Zatokę Adeńską z Morzem Czerwonym. To w tym rejonie 25 lipca 2018 Huti zaatakowali dwa saudyjskie tankowce o pojemności dwóch milionów baryłek, powodując niewielkie uszkodzenia jednego z nich.

Huti i reszta

Wojna domowa w Jemenie stała się najpoważniejszą proxy war Iranu z Arabią Saudyjską. Zwłaszcza dla Rijadu to kwestia niezwykle ważna. Saudowie muszą kontrolować sytuację w Jemenie z co najmniej dwóch powodów. Oba państwa dzieli długa, w większości pustynna granica lądowa. Tędy mogą przenikać do Królestwa szyiccy dywersanci, a w zasięgu rakiet Huti już teraz jest znaczna część Arabii Saudyjskiej. Drugi powód to bezpieczeństwo transportu ropy. Jemen leży u wejścia na Morze Czerwone, przez które biegnie główny, najkrótszy szlak dostaw do Europy. Dla Iranu Jemen nie ma aż takiej wartości, jak choćby Syria, Liban czy Irak. Ale Huti są przydatni, bo przy stosunkowo niewielkim nakładzie sił można przy ich pomocy destabilizować sytuację i osłabiać bezpieczeństwo Saudyjczyków. A jak widać dziś, także próbować robić to samo w Izraelu. Oficjalnie Teheran nie angażuje się w konflikt jemeński. Nieoficjalnie zaś dostarcza rebeliantom doradców wojskowych oraz broń, w tym szczególnie groźne dla wrogów Huti antyokrętowe pociski rakietowe oraz pociski balistyczne.
W paradzie upamiętniającej przejęcie przez Huti północnego Jemeniu wzięły udział dziesiątki tysięcy żołnierzy lojalnych wobec ruchu Ansar Allah oraz setki pojazdów wyposażonych w pociski rakietowe i inną broń. San, 21 września 2023 r. Fot. PAP/EPA/Yahya Arhab
Po paru latach wojny w Jemenie strony konfliktu zrozumiały, że nikt nie ma takiej przewagi, by zwyciężyć w pełni. Zaczęły się dyplomatyczne podchody do rozejmu. Przedstawiciele Huti zaczęli sygnalizować emisariuszom z ONZ gotowość do pokojowych rozmów. Także Arabia Saudyjska i ZEA szukały drogi wyjścia z twarzą z konfliktu, który oprócz reputacji, kosztował je miliardy dolarów miesięcznie. Wreszcie w kwietniu 2022 r. ONZ wynegocjowała zawieszenie broni między rebeliantami Huti a rządem Jemenu i powiązanymi z nim milicjami. W 2022 r. rozejm był dwukrotnie przedłużany, ale w październiku, kiedy wygasł, nie został przedłużony. Niemniej jednak obie strony zasadniczo nadal przestrzegają zawieszenia broni i pozostałych warunków rozejmu.

Zamrożenie wojny umocniło rebeliantów Huti. Kontrolują 14 z 21 jemeńskich prowincji. Na tym obszarze mieszka ponad 70 proc. ludności kraju, liczącej ok. 32 mln osób. Huti mają scentralizowane i sprawne struktury dowodzenia, zarówno polityczne, jak i wojskowe. Stworzyli nieźle funkcjonujący rząd, który obejmuje przedstawicieli także innych grup. „Premier” Abdel Aziz bin Habtour pochodzi z południa i był gubernatorem Adenu pod rządami Hadiego w latach 2014-2015. „Minister spraw zagranicznych” Hisham Sharaf zasiadał w kilku rządach od 2011 r. Huti przejęli też po zdobyciu Sany dwie służby specjalne Jemenu: Biuro Bezpieczeństwa Politycznego (PSB) i Agencję Bezpieczeństwa Narodowego (NSA). Zasoby obu agencji zapewniły Huti dogłębną wiedzę na temat wewnętrznego funkcjonowania formalnych i nieformalnych struktur rządowych Jemenu, a co najważniejsze, archiwa zawierają szczegółowe informacje na temat elit jemeńskich ze wszystkich sektorów życia publicznego i prywatnego, niektóre niewątpliwie kompromitujące. W 2019 roku Huti połączyli wspomniane dwie służby w jedną: Służbę Bezpieczeństwa i Wywiadu (SIS). Zresztą i tak nadzorowaną przez potężny aparat wywiadowczy Huti, znany jako Bezpieczeństwo Prewencyjne.

Bez szans na trwały pokój

Obszary pozostające poza kontrolą Huti, a mianowicie południowy i wschodni Jemen, są w większości rządzone przez coraz bardziej samodzielne milicje, tylko nominalnie lojalne wobec rządu i Tymczasowej Rady Południowej (STC). Grupy te zazwyczaj realizują własne programy i utrzymują własne bezpośrednie relacje ze swoimi zagranicznymi sojusznikami. STC skupiała separatystów z Południa i walczyła z reżimem Saleha od 2007 roku. W kwietniu 2022 przyłączyła się do powołanej pod auspicjami sunnickiej koalicji z Rijadem na czele, Rady Prezydenckiego Przywództwa, której pełnomocnictwa przekazał ustępujący prezydent Mansour Hadi. Zasiada w Radzie m.in. siostrzeniec Saleha. Po tym, jak w 2017 r. Huti zabili jego wuja, Tariq Saleh uciekł z Sany i ostatecznie założył Narodowe Siły Oporu (NRF), które obecnie stacjonują w nadmorskim mieście Mocha. Ze względu na fakt, że do dołączyło do nich wielu oficerów i żołnierzy, którzy walczyli wcześniej w elitarnych jednostkach Jemeńskiej Gwardii Republikańskiej, NRF są jednymi z najlepszych sił zbrojnych w Jemenie. Wspieranymi przez Zjednoczone Emiraty Arabskie i nominalnie sprzymierzonymi z rządem.

ODWIEDŹ I POLUB NAS
Ostre podziały wewnętrzne osłabiają jednak rywali Huti. Obok wspomnianego Saleha są jeszcze zbrojne formacje rządowe wspierane przez Arabię Saudyjską siłami rządowymi (np. Brygady Arabii Szczęśliwej), a z drugiej strony siły związane z STC. W przeciwieństwie do mocno podzielonego południa kraju, inne części Jemenu są stosunkowo stabilne. Przede wszystkim obszar kontrolowany przez Huti. Oprócz tego, spokojnie jest w większości wschodnich prowincji al-Mahra i Hadramawt. Podobnie w części zachodniego wybrzeża Jemenu (część prowincji Hodejda i Taiz), kontrolowanego przez generała Tariqa Saleha, siostrzeńca nieżyjącego prezydenta.

Wojna domowa w Jemenie trwa już przeszło osiem lat, obecnie zamrożona, nie jest jednak wcale zakończona. Podczas gdy sprzymierzeni z Iranem – co widać choćby po ich zaangażowaniu w kampanię antyizraelską – Huti żelazną ręką trzymają większość kraju, władza rządu uznawanego na arenie międzynarodowej i sił Tymczasowej Rady Południowej uległa poważnej degradacji. Masa różnych milicji i warlordów konkuruje ze sobą, zachowując jedynie nominalną lojalność wobec głównych aktorów konfliktu. Impas w wojnie różnych jemeńskich obozów plus rozbieżne interesy kluczowych regionalnych mocarstw – Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Iranu – oznaczają, że Jemen jeszcze przez długie lata będzie państwem upadłym i zagrażającym bezpieczeństwu całego regionu.

– Grzegorz Kuczyński

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

SDP2023
Tygodnik TVP jest laureatem nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Zdjęcie główne: Ciężarówka wojskowa z gigantyczną makietą Koranu podczas parady wojskowej upamiętniającej 9. rocznicę zajęcia północnego Jemenu w Sanie, 21 września 2023 r. Wzięły w niej udział dziesiątki tysięcy żołnierzy lojalnych wobec Huti oraz setki pojazdów wyposażonych w pociski rakietowe i inną broń. Fot. PAP/EPA/Yahya Arhab
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.