Witold też uprawiał boks, walcząc przez kilka lat z powodzeniem w wadze średniej w klubie sportowym Stella Gniezno. Zdobył nawet tytuł mistrza Wielkopolski w swojej wadze. Walczył do momentu wypadku w pracy. Po walkach pozostał mu złamany nos.
Harcmistrzem II RP został mianowany 10 lutego 1939 roku.
Więzień KL Dachau
Po wkroczeniu Niemców do Gniezna we wrześniu 1939 roku był na liście osób przez nich poszukiwanych. Aresztowany, przeszedł przez obozy przejściowe i od kwietnia 1940 roku został z numerem 8129 więźniem obozu w Dachau.
Pierwszy okres był bardzo dla niego trudny. Poddawany był torturom, w wyniku których odbito mu nerki. Okręcano mu też drutem przeguby rąk do tyłu, a drugim drutem podwieszano na haku zamocowanym na suficie. Torturowany wisiał, nie dotykając podłogi. Obok stał SS-man z psem i popuszczał smycz. Kiedy pies szarpał więźnia za nogawki pasiaka, drut wpijał się nieszczęśnikowi w przeguby rąk. Psa nie odstraszało wycie z bólu torturowanego, raczej go to pobudzało. Tych, którym druty przecięły żyły, kierowano od razu do komory gazowej. Nie nadawali się do pracy, byli niepotrzebni.
Witold pracował w obozowych warsztatach jako ślusarz. Szybko uczył się języka niemieckiego. Któregoś dnia został wysłany do naprawy zepsutego urządzenia hydraulicznego w sali treningowej SS-manów. Na środku stał ring bokserski. Witold przystanął, i zamiast zająć się naprawą, obserwował walkę, która akurat toczyła się na ringu. Nagle podszedł do niego jeden z bokserów SS-manów i przyglądając się nosowi Witolda, źle zrośniętego po złamaniu, zapytał go, czy kiedyś boksował. Zaskoczony Witold nie zastanawiając się, odpowiedział, że tak. Usłyszał, że zostanie sparingpartnerem Niemców.
Pierwsze walki polegały na nieustannej obronie przed zadawanymi mu ciosami. Witold nie odważył się atakować. Wtedy Niemcy zagrozili mu torturami, jeżeli będzie się tak zachowywał. Zaczął więc bić SS-manów po gębach, mając przy tym dużą satysfakcję, a jednocześnie obawy przed konsekwencjami, gdyby kogoś znokautował. Bił więc umiarkowanie mocno.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
W czasie pobytu w obozie miał kontakt korespondencyjny z matką Marianną i Bronką Wojciak, harcerką, jego dziewczyną sprzed wojny. Oczywiście cenzurowana korespondencja nie przekazywała prawdy o obozowych warunkach, ale miała jedną ważną zaletę – świadczyła o tym, że nadawca żyje i otrzymuje listy od kochających go kobiet.
Któregoś dnia Witold przechodził koło budynku, w którym mieszkali SS-mani. Na parterze było szeroko otwarte okno, a na stojącym opodal stole leżał pistolet. Witold rozejrzał się wokoło, nie zauważył nikogo. Niewiele myśląc, przechylił się przez parapet, sięgnął do stołu i zabrał broń. Widziała to sprzątająca pomieszczenia esesmańskiej kwatery więźniarka Rosjanka. Rozwścieczeni Niemcy przeprowadzili rewizje w barakach, ale pistoletu nie znaleźli. Przesłuchiwali Rosjankę, potem prawdopodobnie ją torturowali, ale nie wydała współwięźnia. Można się jedynie domyślać, jak ta historia skończyła się dla niej.
Znowu w domu
Obóz w Dachau Amerykanie wyzwolili 29 kwietnia 1945 roku. Schorowanego Witolda, niedożywionego, wycieńczonego, z odbitymi nerkami skierowano na leczenie do uzdrowiska Bad Tölz, godzinę jazdy od stolicy Bawarii i 20 kilometrów od granicy z Austrią.
Dla uwolnionego więźnia było to wspaniałe miejsce. Miasteczko położone jest około 700 m nad poziomem morza, bogate w zabytki. Do marca 1945 roku było siedzibą szkoły oficerskiej SS, z dużym kompleksem koszarowym. Z miasta roztacza się widok na bawarskie i północno-tyrolskie Alpy Wapienne.
Po kilkumiesięcznym pobycie Witold wyjechał z Bad Tölz, zabierając stamtąd niemiecki motocykl, skrzynkę z więziennym pasiakiem oraz psa setera irlandzkiego. W Gnieźnie czekała na niego mama, siostry i Bronisława. Szybko wzięli ślub. Gdy wychodzili z kościoła, harcerze utworzyli szpaler z wioseł, pod którymi przeszła młoda para.
Nowożeńcy wyjechali do Oliwy. Wiele wskazuje na to, że sprowadził ich tam ksiądz Leon Kossak-Główczewski, współwięzień Witolda z Dachau. Prawdopodobnie poznali się i zaprzyjaźnili w obozie, ale niewiele brakowało, by ksiądz nie dożył wyzwolenia.
Ksiądz Leon