Kultura

Wielki mały człowiek. Epopeja Napoleona rzuciła długi cień na cały XIX wiek

Zasięg i skutki wojen cesarza Francuzów były o wiele większe, niż dotąd sądzono. Mały Kapral przeorał gospodarkę, handel międzynarodowy, ludzką świadomość i mentalność. Bonapartyzm stał się nieustanną pokusą dla polityków. Dziedzictwem owej burzliwej epoki były też kodyfikacja prawa, wiara w naukę, kurs na modernizację i merytokrację.

Napoleon wiecznie żywy. Wydawało się, że po odbębnieniu jubileuszy (z których ostatnim była dwusetna rocznica śmierci cesarza) zapadnie wokół tej postaci cisza. Nic z tych rzeczy! Rok 2023 znów należy do zwycięzcy spod Austerlitz.

Na ekrany kin wchodzi film Ridleya Scotta, ukazała się książka, rzucająca nowe światło na epokę, w której Francja stanowiła przykład i zarazem postrach dla reszty świata. Kilka dni temu na aukcji w Paryżu, pragnący zachować anonimowość bonapartysta zapłacił za dwurożny kapelusz idola prawie dwa miliony euro. Sporo, zważywszy na fakt, że takich artefaktów zachowało się dwadzieścia. Parę skórzanych butów cesarza do jazdy konnej sprzedano nie tak dawno za jedynie 117 tysięcy, zaś oryginalny akt małżeński Napoleona i Józefiny Beauharnais za 437,5 tysiąca.

Wizyta w piekle

Film opiewa na 158 minut, zapowiadana wersja reżyserka na cztery godziny. W kategorii „widowiskowość” zasługuje na wysokie noty. Od oblężenia Tulonu po katastrofę pod Waterloo – bitwy będące punktami zwrotnymi biografii „boga wojny” pokazano z rozmachem i patosem godnymi superprodukcji radzieckich. Niestety, gdy cichną działa i kamery opuszczają wojenne inferno, na ekranie króluje nuda. Trudno powiedzieć coś nowego o człowieku, o którym napisano już ponad 75 tysięcy książek i nakręcono ponad 700 filmów, ale scenarzysta David Scarpa nawet nie próbował wyjść poza schematy.

Kto liczył, że 85-letni Scott popełni epopeję, dozna srogiego zawodu. Satysfakcji nie poczują także historyczni rewizjoniści. Reżyser, który „Królestwem niebieskim” przepraszał Arabów za krucjaty, zaś „Wyprawą do raju” dostarczył argumentów zwolennikom tezy, że odkrycie Ameryki przyniosło więcej złego niż dobrego, tym razem zaniechał odniesień do współczesności. „Napoleon” przypomina kostiumowe giganty, popularne w czasach, gdy sir Ridley był młody. Tworzono je, by pokazać przewagę kina nad telewizją. Monumentalne dekoracje, blichtr i gwiazdorska obsada z powodzeniem maskowały infantylizm fabuły.


Historycznej intrydze z reguły towarzyszył wątek melodramatyczny. Nicią przewodnią „Napoleona” również jest miłość. Do samego siebie i Józefiny. Polityczne dylematy epoki są poza zasięgiem zainteresowań Scotta i Scarpy. Szkoda im czasu na roztrząsanie racji oponentów oraz sojuszników Bonapartego, obrońców starego ładu i zwolenników permanentnej rewolucji. Wolą zaglądać do sypialni rozpustnej cesarzowej i kibicować prokreacyjnej obsesji Korsykanina.

Bezlitosny maminsynek

W niedoszłym filmie Stanleya Kubricka w Napoleona miał się wcielić Jack Nicholson. Ten cesarz zapewne nosiłby w sobie iskrę szaleństwa. Joaquin Phoenix potrafi nawet więcej, chociaż jest w wieku, gdy Bonaparte dogorywał na wygnaniu. Niestety, amerykańskiemu aktorowi przyszło grać postać antypatyczną. Brutala opętanego żądzą sławy i założenia dynastii. Gdy mówi o „wielkości Francji”, ma na myśli własne wyniesienie. Dla kaprysu każe strzelać z armaty do egipskiej piramidy.

Kommodus z „Gladiatora” był łajdakiem wielkiego formatu, Napoleon z twarzą Phoenixa to pospolity gbur. Chcąc go jeszcze bardziej sponiewierać, Scott i Scarpa sugerują, że bez kobiet byłby nikim. Uchodźca z Korsyki pnie się w górę, by zadośćuczynić woli matki. Nie tylko Letycja Buonaparte przewyższa Napoleona siłą charakteru. W Paryżu młody generał wiąże się z kobietą z żelaza.

Gdy Józefina Beauharnais (popisowa rola Vanessy Kirby) mówi: „To ja powinnam być cesarzem”, trafia w sedno. Jej małżonek ma tylko jeden talent: militarny, który czyni go niebezpiecznym dla otoczenia. Jak widać, czarna legenda, lansowana przez krytyków Małego Kaprala od końca XVIII wieku, wciąż znajduje wyznawców. Sir Ridley zdaje się nie zauważać, że umniejszając wroga, tym samym redukuje znaczenie zwycięstw Horatio Nelsona i księcia Wellingtona.

W sieci propagandy

Hollywoodzcy producenci przyjęli punkt widzenia Brytyjczyków, bo nie znają historii. Stany Zjednoczone sporo zawdzięczają Napoleonowi. Po pierwsze, sprzedał im Luizjanę. Po drugie, absorbował uwagę Londynu na tyle długo i skutecznie, że młode amerykańskie państwo zdołało okrzepnąć. Nieprzypadkowo przegrany cesarz właśnie w USA chciał spędzić resztę życia.


Francuzi mają do Bonapartego stosunek ambiwalentny. Nie należy więc oczekiwać, że w odpowiedzi na film Scotta zekranizują „Memoriał ze Świętej Heleny”. Ten największy bestseller XIX wieku był zarazem arcydziełem propagandy. Autor wyręczając przyszłych biografów i historyków, przedstawił się w nim jako liberał (!), pacyfista (!!), szczery demokrata (!!!), tudzież przyjaciel uciśnionych narodów. Czasy się zmieniły. Dzisiaj wizja jednoczenia Europy siłą nawet w Brukseli nie ma wielkiego wzięcia. Tu rządzi raczej duch Talleyranda, przewrotnego i skorumpowanego ministra, którym Bonaparte się brzydził, ale nie potrafił znaleźć na jego miejsce nikogo lepszego.

„Napoleon” ignoruje Polaków, chociaż w otoczeniu bohatera było ich całkiem sporo. Może pojawią się w wersji reżyserskiej, lecz nie robiłbym sobie zbyt wielkich nadziei. Zważywszy na nastawienie twórców, uwzględnią co najwyżej panią Walewską, wepchniętą do łoża pogromcy Prusaków przez naszą patriotyczną elitę. Swoją drogą Maria była jedyną kobietą, która pozostała lojalna wobec cesarza w chwili jego upadku. Epizody z udziałem księcia Józefa Poniatowskiego, szwoleżerów spod Somosierry lub generała Józefa Zajączka (który tak samo gorliwie służył potem carowi Rosji) musimy nakręcić sami.

Słoń kontra wieloryb

Fakt, że w filmie Scotta na dobrym poziomie jest tylko batalistyka, poniekąd potwierdza tezę, że Napoleon był geniuszem tylko na polu bitwy. Jego polityka personalna i życie prywatne mogą zaś inspirować twórców fars i mało romantycznych komedii. Wychowany w Anglii historyk Adam Zamoyski idzie nawet krok dalej, nazywając Bonapartego „sprytnym małomiasteczkowym manipulatorem” i kiepskim strategiem.

Alexander Mikaberidze, autor „Wojen napoleońskich”, dwutomowej pozycji aspirującej do miana biblii dla zainteresowanych epoką, unika skrajnych ocen. Nie zamyka oczu na wady Korsykanina (bezwzględność, cynizm, nepotyzm), lecz docenia zalety: pracowitość, fotograficzna pamięć, analityczny umysł i umiejętność oddzielania spraw istotnych od drugorzędnych, które uczyniły zeń nader skutecznego wodza i administratora.

Napoleon: idol i potępieniec. Lewica nie chce honorować „rasisty, seksisty i despoty”

200 lat po śmierci cesarz Francuzów wciąż nie odniósł decydującego zwycięstwa w najtrudniejszej z wojen: o pamięć.

zobacz więcej
Historyk – pracujący w Ameryce, lecz urodzony w Gruzji – podkreśla, że Napoleon dostał wojny w spadku po republice. Nie był z zasady przeciwnikiem rozwiązań pokojowych, jednak zawsze musiał to być pokój na jego warunkach. Po objęciu władzy, wytrwale zabiegał o pacyfikację stosunków z odwiecznym wrogiem Francji. Traktat z Amiens przetrwał 420 dni, zerwali go Anglicy. Nie potrafili ścierpieć sytuacji, że na Starym Kontynencie istnieje państwo wyraźnie silniejsze od pozostałych.

Skala zmagań stale rosła, ich areną były również kolonie. Mikaberidze używa określenia „starcie słonia z wielorybem”, gdyż Francuzi dominowali na lądzie, zaś Brytyjczycy na wodzie. Admirałowie Jego Królewskiej Mości spełnili oczekiwania rodaków: udało im się przegnać okręty wroga z oceanów. Napoleon przegrał wojnę globalną, zanim wyruszył na Moskwę.

Sen o hegemonii

Francja, wcześniej najludniejszy kraj Europy, wykrwawiła się po 23 latach prawie nieustannego konfliktu, tracąc półtora miliona obywateli. Według szacunkowych danych liczba ofiar w Europie opiewa na cztery miliony. Procentowo najbardziej ucierpiała Hiszpania. Napoleońskie kampanie były rozłożoną na raty hekatombą. Podobną skalę strat przyniosła pierwsza wojna światowa.

Bonaparte przebił sukces Ludwika XIV, który zdominował Europę, narzucając jej elitom francuski język i kulturę. W Rosji stracił jednak prawie całą kawalerię i artylerię, a co ważniejsze – nimb Niezwyciężonego. Zdaniem amerykańskiego historyka popełnił kilka błędów. Niepotrzebnie zgodził się na zawieszenie broni wiosną 1813 roku (choć zwycięstwo nad armią sprzymierzonych było w zasięgu ręki) i odmówił zawarcia pokoju, gdy wróg stał już u bram Francji.

Już wcześniej cesarz zraził do siebie katolików. Wysokie podatki, pobór do wojska, rozbudowa policji i tajnych służb też nie przysparzały mu sympatii. W krajach ościennych Francuzi, uważający się za wyzwolicieli, coraz częściej byli postrzegani jako okupanci. „Reformy wiele traciły ze swego uroku, gdy wdrażano je pod lufami karabinów” – przyznaje Mikaberidze. Sądzi jednak, że system napoleoński ze wszystkimi swoimi wadami nie miał lepszej alternatywy w ówczesnej Europie.

Zasięg i skutki wojen cesarza Francuzów były o wiele większe niż dotąd sądzono. Epopeja Małego Kaprala rzuciła długi cień na cały XIX wiek. Przeorała gospodarkę, handel międzynarodowy, ludzką świadomość i mentalność. Bonapartyzm stał się nieustanną pokusą dla polityków. Mniej zauważalnym, lecz równie istotnym dziedzictwem owej burzliwej epoki były kodyfikacja prawa, wiara w naukę, kurs na modernizację i merytokrację.

Nie posłuchał Polaków

Dał nam Księstwo Bonaparte

Miało koronę na swych orłach, ale czy było niepodległe?

zobacz więcej
Przez świat przetoczyły się wstrząsy wtórne. Rozpad imperium hiszpańskiego w Ameryce okazał się zwiastunem dekolonizacji. Zamorskie posiadłości utracili też Holendrzy i Portugalczycy. O umocnieniu Stanów Zjednoczonych Ameryki była już mowa. Z drugiej strony, rosła przewaga Europy nad resztą świata. Od tureckiego imperium oderwał się Egipt, o tym samym marzyli Grecy i Słowianie bałkańscy. „Dał nam przykład Bonaparte jak zwyciężać mamy” – śpiewają do dziś Polacy.

Cesarz mimowolnie przyczynił się do rozpowszechnienia idei nacjonalistycznych w Niemczech i we Włoszech. Klęska i śmierć „korsykańskiego potwora” dała monarchom z Bożej łaski tylko chwilę oddechu. Nadal trwał ferment polityczny i społeczny. Ancien régime chcąc przetrwać, musiał ewoluować, iść na ustępstwa. Liberalizm zdobywał kolejne pozycje, radykałowie przy okazji każdego kryzysu próbowali na nowo wzniecić rewolucyjny ogień.

Równocześnie z filmem Scotta na księgarskie lady wróciły dwie biografie Napoleona. Max Gallo, zmarły sześć lat temu francuski dziennikarz i polityk, usilnie próbował wniknąć w psychikę bohatera. Nie jest to wielka literatura, lecz w każdym rozdziale kłębi się więcej emocji niż w produkcji zrealizowanej kosztem 200 milionów dolarów.

Andrew Roberts też umie pisać z pasją i wznieść się ponad narodowe uprzedzenia. Choć Anglik, tytułuje Napoleona „Wielkim”. Klucza do tej postaci szuka w latach, które młody Buonaparte spędził w szkołach wojskowych. Armia wpoiła mu wiarę w znaczenie praktycznej inteligencji, wspartej ciężką pracą i odwagą. Nauczył się wtedy szacunku dla nauki, prawa i porządku, a także pogardy dla polityków i dziennikarzy.

Historycy są zgodni, że cesarz Francuzów był ostatnim i największym z oświeconych monarchów absolutnych osiemnastowiecznej Europy (choć jak na ironię, stał się natchnieniem dla romantyków). Na polu bitwy mylił się bardzo rzadko. W nocy 25 października 1812 roku podjął jednak decyzję, która doprowadziła do jego upadku. Źle wybrał drogę odwrotu z Rosji, co doprowadziło do zagłady Wielkiej Armii. Tak twierdzi Roberts, z polskiego punktu widzenia sprawy wyglądają inaczej. Bonaparte zapewne nie mógł przewidzieć, że przeciwnik unikając decydującej bitwy, wycofa się na wschód i zostawi za sobą spaloną ziemię. Po zdobyciu Smoleńska polscy generałowie próbowali jednak wyperswadować mu pomysł marszu na Moskwę. Cesarz nie posłuchał i rok później walczył już o przetrwanie.

– Wiesław Chełminiak

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Kolaż z okładek i plakatu. Fot. materiały prasowe
„Napoleon”, reżyseria: Ridley Scott, produkcja: Wielka Brytania/ USA, obsada: Joaquin Phoenix, Vanessa Kirby, Ben Miles, Theresa Cabarrus

Alexander Mikaberidze – „Wojny napoleońskie. Historia globalna”, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2023

Andrew Roberts – „Napoleon”, Wydawnictwo Znak, Kraków 2023

Max Gallo – „Napoleon”, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2023


ODWIEDŹ I POLUB NAS
SDP2023
Tygodnik TVP jest laureatem nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Zdjęcie główne: „Napoleon” – reżyseria Ridley Scott, scenariusz David Scarpa, zdjęcia Dariusz Wolski, muzyka Martin Phipps. Fot. Sony Pictures / materiały prasowe
Zobacz więcej
Kultura wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Flippery historii. Co mogło pójść… inaczej
A gdyby szturm Renu się nie powiódł i USA zrzuciły bomby atomowe na Niemcy?
Kultura wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Strach czeka, uśpiony w głębi oceanu… Filmowy ranking Adamskiego
2023 rok: Scorsese wraca do wielkości „Taksówkarza”, McDonagh ma film jakby o nas, Polakach…
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
„Najważniejsze recitale dałem w powstańczej Warszawie”
Śpiewał przy akompaniamencie bomb i nie zamieniłby tego na prestiżowe sceny świata.
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Najlepsze spektakle, ulubieni aktorzy 2023 roku
Ranking teatralny Piotra Zaremby.
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Anioł z Karabachu. Wojciech Chmielewski na Boże Narodzenie
Złote i srebrne łańcuchy, wiszące kule, w których można się przejrzeć jak w lustrze.