Mecenas Mańczuk dodaje, że narkotest pokazuje jedynie wynik pozytywny lub negatywny, i – w przeciwieństwie do alkomatu – nie określa zawartości substancji w organizmie. W chwili zatrzymania nie wiadomo było więc, ile dziewczyna tych narkotyków w rzeczywistości zażyła i jakie mogą być tego konsekwencje.
O tym, że Mańczuk może mieć słuszność, świadczą sami policjanci. Udało się nam dotrzeć do wewnętrznych raportów rzecznika dyscyplinarnego Komendanta Wojewódzkiego Policji w Białymstoku. Pisze on o Edycie W., że w trakcie wykonywanej kontroli naruszyła dyscyplinę służbową w dwóch punktach. Ten sam zarzut dotyczy drugiego funkcjonariusza, Mariusza J. W tej sytuacji rzecznik zdecydował o wszczęciu postępowań dyscyplinarnych.
Wcześniej sporządzona została też „analiza przyczyn i okoliczności wydarzenia nadzwyczajnego zaistniałego w Sejnach podczas interwencji podjętej przez funkcjonariuszy Ogniwa Patrolowo-Interwencyjnego Wydziału Prewencji Komendy Powiatowej Policji w Sejnach (śmierć osoby doprowadzonej)”. Dokument przygotował Wydział Konwojowy KWP w Białymstoku. Wskazał na nieprawidłowości dotyczące braku stałego bezpośredniego nadzoru ze strony policjantów nad osobą zatrzymaną.
Kolejną kwestią jest brak odpowiedniej komunikacji między służbami – czyli policjantami i ratownikami medycznymi. Dotarliśmy do zeznań. Jeden z ratowników, na zadane przez prokuratora pytanie: „czy ktoś z obecnych w komendzie przekazał [wam], że Laura Bożęcka coś połknęła, świadek odpowiedział: – Nie przypominam sobie, żeby coś takiego mówili obecni na miejscu policjanci. Wszystko skupiało się na podejrzeniu zatrucia po zażyciu jakichś środków odurzających.
W tej sprawie jest również niepokojący wątek osobisty. Chodzi o, łagodnie mówiąc, brak chemii między policjantką, a zatrzymaną. Jest on oczywiście najtrudniejszy do oceny – bo całkowicie subiektywny. I – zaznaczmy – i nie ma potwierdzenia, tak jak wcześniejsze, w dokumentach.
Agnieszka Sobolewska (przyjaciółka Laury, która była feralnego wieczora z nią w samochodzie) opowiada o poważnym konflikcie, który rozpoczął się jeszcze w gimnazjum. Edyta W. jak i Laura Bożęcka uczęszczały do tej samej szkoły. Pani sierżant była od zmarłej starsza. – Uwzięła się wtedy na Laurę i nie dawała jej żyć. Ten konflikt nigdy nie wygasł. Tylko że Edyta poszła do policji, dostała mundur i miała już zupełnie inną pozycję względem Laury. Wtedy mówiła jej, że prędzej czy później na czymś ją złapie – twierdzi koleżanka zmarłej.
Matka Laury mówi, że życie w kilkutysięcznym mieście ma swoją specyfikę. – Tutaj każdy każdego zna, a tego typu wojny ciągną się czasami nawet dziesiątki lat.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Policja tego nie komentuje. W Sejnach jednak zaczęło huczeć od plotek, że ta sprawa zostanie umorzona. Edyta W. jest bowiem z „policyjnej rodziny”. Jej ojciec pracował wiele lat na komendzie. I jak mówią tutaj miejscowi „kruk krukowi oka nie wykole”. Wciąż jednak pamiętajmy, że to tylko plotki i interpretacje. Wróćmy do faktów.
Podsumowując: mamy sytuację zagrożenia życia na komendzie, w pomieszczeniu, gdzie nie ma kamer. Dwa oddzielne wydziały policyjne z Białegostoku mówią o wszczęciu postępowań dyscyplinarnych. W wyniku tych postępowań policjanci zostają ukarani. Mamy zeznania funkcjonariuszy i świadków. Brak zeznań poszkodowanej, bo jak wiadomo poszkodowana nie żyje i nie jest w stanie skomentować relacji policjantów.
Prokuratura Okręgowa w Suwałkach śledztwo prowadzi aż dwa lata. W tym czasie Edytę W. przeniesiono do innej jednostki policji. Zaczęła robić karierę medialną. Występuje w popularnym serialu paradokumentalnym o policjantach, gra jedną z głównych ról. I bardzo dba o swój wizerunek.
Pod jednym z lokalnych postów na Facebooku Agnieszka Sobolewska zamieściła komentarz: „Chociaż policjantka powyżej pracowała przez jakiś czas w Sejnach na komendzie, ale lepiej byłoby dla wszystkich, a w szczególności dla jednej dziewczyny, która niestety już patrzy na nas z nieba żeby Pani Edyta od razu brała się za aktorstwo, bo policjantka z niej marna i nie powinna być wzorem dla innych, bo w niedługim czasie sama stanie przed Sądem”.
W odpowiedzi sierżant Edyta W. wytoczyła Sobolewskiej sprawę i zażądała odszkodowania. Pierwsze posiedzenie już się odbyło.
Mecenas Jakub Harkiewicz uważa, że policjantce chodzi o zastraszenie świadka w sprawie śmierci Laury. – Przecież to zwykła opinia, którą każdy może wyrazić. Nie ma tam nic, za co dziewczyna mogłaby być skazana – dodaje.
Zadaliśmy policji 5 pytań: