Odurzyć się listwą przypodłogową
Kolejnym problemem legalnych i uczciwych producentów jest podejście urzędników do samych produktów CBD. Jak już wspomnieliśmy Instytutowi Włókien Naturalnych i Roślin Zielarskich nie udało się zarejestrować swoich produktów w Głównym Inspektoracie Sanitarnym. Zostali odesłani do Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego. A to oznacza długą i kosztowną procedurę rejestracji... leku.
Zresztą urzędnicy w każdym województwie inaczej podchodzą do sprawy olejków CBD. Liroy swoje produkty zarejestrował bez najmniejszych problemów. Jednak według danych Instytutu jest to sytuacja wyjątkowa. - Od 2015 r. do rejestru produktów zgłoszonych do badań w celu kwalifikacji jako suplementu diety w Polsce, wpisano kilkaset pozycji (w postaci olejów, past, spray-ów, odżywek, żeli) o różnych stężeniach tego kannabinoidu. W 2015 r. zgłoszono jeden taki środek, 2016 siedem, 2018 czterdzieści trzy, natomiast w roku 2019 trzydzieści pięć. Żaden najprawdopodobniej nie uzyskał zgody na wprowadzenie do obrotu jako suplement diety – tłumaczy Łochyńska.
Problem mają też rolnicy. Ustawa określa, że w uprawianych przez nich roślinach zawartość THC nie może być wyższa niż 0,2 (teraz parlament chce to podwyższyć do 0,3). Ale uprawa roślin to nie fabryka. Im więcej słońca, tym więcej THC w konopiach włóknistych. Rolnik spod słonecznego Wrocławia może więc spodziewać się, że ma większą szansę stać się mimowolnym producentem narkotyków, niż jego kolega z zachmurzonej Gołdapi. A jeśli w zbiorach stężenie przekroczy 0,2 THC, uprawiającemu konopie grozi nawet do 3 lat więzienia! I nawet jeśli prokurator będzie wyrozumiały, to w praktyce nie ma gdzie sprzedać swoich rocznych plonów. Bo przecież nikt – legalnie – takich zakazanych zbiorów nie kupi.
Adiunkt w Zespole Prawa Rolnego i Gospodarki Przestrzennej Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, radca prawny dr Paweł Gała przekonuje, że nawet budowlaniec może zostać dilerem. - Z konopi włóknistych można wytwarzać także materiały budowlane m.in. cegły czy listwy przypodłogowe – tłumaczy. - Na gruncie obowiązujących przepisów prawa, gdyby ktoś przebadał takie materiały budowlane i okazałoby się, że zawierają one oznaczane ilości THC, to teoretycznie mógłby być ścigany i skazany jako osoba wprowadzająca do obrotu substancje psychoaktywne. Brzmi to absurdalnie, bo trudno sobie wyobrazić w jaki sposób ktokolwiek mógłby się odurzyć listwą przypodłogowa czy też pustakiem, ale tak jest.