Francuscy intelektualiści przez lata chwalili się swoimi seksualnymi relacjami z nieletnimi dziewczynkami. Niektórzy lobbowali za obniżeniem dopuszczalnego wieku inicjacji seksualnej do… 12 roku życia.
zobacz więcej
Helmut Kentler, doktor psychologii kierował w Berlinie Zachodnim Centrum Pedagogicznym, a od połowy lat 90. był kierownikiem katedry pedagogiki socjalnej na Uniwersytecie Technicznym w Hanowerze, co nie przerwało jego aktywności w doradzaniu władzom Berlina. Nadal pisał opinie i pilotował los chłopców przydzielonych zastępczym „ojcom”. Działał także jako biegły sądowy i – jak sam przyznawał – doprowadził do uniewinnienia 35 mężczyzn oskarżanych o czyny pedofilskie.
Na podstawie jego opinii dzielnicowe Jugendamty (Urzędy do Spraw Młodzieży) wydawały dzieci pedofilom z miejskich jednostek opiekuńczych. Zdarzało się, że pedofil sam brał sobie chłopca z domu opieki, powołując się na Kentlera, a odpowiedni Jugendamt legalizował to po paru miesiącach. Pedofile za „opiekę” nad chłopcami dostawali dofinansowanie od władz miasta.
Po raz pierwszy ostrzeżenie przed Kentlerem sformułował feministyczny magazyn „EMMA” już w 1993 roku, ale przeszło to bez szerszego odzewu. Nie był to zresztą artykuł o samym Kentlerze. „EMMA” pisała o pedofilii w Niemczech na tle omawianego przez media niemieckie dużego skandalu pedofilskiego w Stanach Zjednoczonych, wykazując, że to nie jest problem tylko za Oceanem.
W 2015 roku udział Jugendamtów w eksperymencie Kentlera zaczęła badać dr Teresa Nentwig z Instytutu Badania Demokracji na Uniwersytecie w Getyndze – jej raport ukazał się w 2016 roku. Ale dopiero artykuł w „Der Spiegel” w 2017 roku, opisujący historie opowiedziane gazecie przez dorosłych już mężczyzn Marko i Svena (imiona zmienione), za młodu podopiecznych Fritza H., chwalonego i polecanego Senatowi Berlina oraz rekomendowanego Jugendamtom, wywołał burzę i zwrócił uwagę opinii publicznej na Helmuta Kentlera, który w chwili publikacji już nie żył, podobnie, jak Fritz H.
W strasznym domu
Marko i Sven z „placówki opiekuńczej” prowadzonej przez Fritza H. są uzależnieni od pomocy społecznej, bo „ojciec zastępczy” utrudniał jak mógł ich edukację, aby nie wyszły na jaw sprawy domowe. Dziś są więc oni półanalfabetami bez zawodu i zmagają się pomimo upływu czasu z traumami dzieciństwa spędzonego w domu pedofila. Dziennikarzom „Der Spiegla” pokazywali ślady po ranach na ciele z lat 90. – efekty pedagogicznych praktyk „ojca” zastępczego. Obaj wymagają pomocy psychiatrycznej.
Zachowały się pisma przed wydaniem decyzji o przyznaniu Fritzowi H. pierwszego podopiecznego. Sporządzający notatkę urzędnik wiedział, że H. był skazany za czyn pedofilski: „Ponieważ nie mamy żadnej alternatywy, zakwaterowanie w domu pana H. wydaje nam się najlepszym rozwiązaniem w tej chwili. Są powody, by sądzić, że przestępstwo pana H. było zdarzeniem jednorazowym i że ta kara nie powinna dziś być powodem do odmowy zakwaterowania u pana H.”
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Wedle tej logiki lisowi można oddać pod opiekę kurę, bo można sądzić, że zjedzenie jednej miało charakter jednorazowy, a brak alternatywy zapewniał Helmut Kentler.
Fritz H. przez trzydzieści lat miał dziesięciu podopiecznych za wiedzą i przy akceptacji Urzędu do Spraw Młodzieży i berlińskich władz. Przedostatni podopieczny, z dużą niepełnosprawnością, zmarł w tajemniczych okolicznościach. Protokoły sekcji zwłok i zeznania świadków się nie zachowały, a te, które się zachowały, w tym i podobnych przypadkach, są objęte ochroną danych osobowych. Zachowały się świadectwa, że odstąpiono od oskarżenia Fritza H. i przydzielono mu następnego podopiecznego.
Dozorca jednej z kamienic niedaleko dworca ZOO, zwany „Mama Winter” zarekomendowany został osobiście przez Kentlera jako „ojciec” zastępczy 13-letniego Ulricha. „Zaletą Ulricha było to, że dobrze wyglądał, a seks sprawiał mu przyjemność. W ten sposób mógł odpłacić się mężczyznom, którzy mieli skłonności pedofilskie i troszczyli się o niego” – pisał Kentler w raporcie do Senatu Berlina. Ulrich mieszkał u wspomnianego dozorcy cztery lata. Gdy zaczął interesować się dziewczynami, „Mama Winter” wycofał się z opieki – tego nie mógł tolerować.