Jim Swire nie był, i nie jest, jedyny. Wielu prawników widzi w skazaniu Megrahiego klasyczną pomyłkę sądową. W prowadzeniu śledztwa, zbieraniu dowodów i przedstawieniu sprawy przed sądem popełniono bardzo wiele błędów. Jeden z ważniejszych to danie wiary zeznaniom Gauciego, który ujawnił, że wizerunek Megrahiego widział w gazecie zanim został przesłuchany, a to, zdaniem specjalistów, odbiera wiarygodność jego relacji. Pojawiły się nawet informacje – później dementowane – że za pomoc w prowadzeniu śledztwa Gauci otrzymał wynagrodzenie. Za dowód przeciwko Megrahiemu – kolejny poważny błąd – uznano fakt, że na Malcie mieszkał w pobliżu sklepu Gauciego.
Kardynalny błąd ma się jednak wiązać z ustaleniem, gdzie na pokład samolotu trafiła walizka z bombą. We Frankfurcie, twierdzi FBI. Inni są przekonani, że stało się to podczas postoju maszyny na Heathrow, gdy przez pewien czas bagaże pasażerów były bez nadzoru. Przesłuchiwany pracownik lotniska zeznał, że po powrocie z krótkiej przerwy zauważył wśród bagaży brązową walizkę, której – tego był absolutnie pewien – wcześniej nie było.
Nonsens od początku do końca
Skoro walizka trafiła do samolotu w Londynie, Megrahi z jej załadowaniem nie mógł mieć nic wspólnego. Dlatego Jim Swire od początku wierzył w jego niewinność, odwiedzał go w więzieniu, a gdy w 2009 roku Megrahi został zwolniony, bo cierpiał na raka prostaty i miał przed sobą, według lekarzy, tylko kilka miesięcy życia, odwiedzał go także w Trypolisie. Wziął też udział w pogrzebie, gdy trzy lata później Megrahi zmarł. „Przecież – tłumaczył – gdybym był przekonany o jego winie, nigdy bym tego nie zrobił”.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Podobnie jak Jim Swire sprawy widzi wielu członków rodzin brytyjskich ofiar katastrofy, którzy dawno temu połączyli siły w organizacji Justice for Megrahi, Sprawiedliwość dla Megrahiego. W jej pracę włączył się m. in. były superintendent szkockiej policji Iain McKie, który tak jak Swire stracił w zamachu córkę, a także osoby niezaangażowane osobiście, ale wierzące w triumf sprawiedliwości, jak właśnie Desmond Tutu.
Rodziny brytyjskie różnią się pod tym względem od rodzin amerykańskich. Amerykanie ufają śledczym i z radością przyjęli zatrzymanie Abu Masuda, już teraz zabiegając, by choćby zdalnie móc obserwować proces.
Jim Swire w winę Masuda – który podczas przesłuchania w Ameryce do niczego się nie przyznał – nie wierzy. „To nie on” – powiedział dziennikarce „Daily Telegraph”, który teraz, przy okazji 35. rocznicy tragedii, poświęcił obszerny reportaż jego prywatnemu śledztwu. I dodał, że „to, co nam mówią na temat Lockerbie, to nonsens od początku do końca”.
Jim Swire w owym reportażu zdradził także, po raz pierwszy, słowa, jakimi pożegnał go Megrahi przed śmiercią: „Idę tam, gdzie wkrótce, mam nadzieję, spotkam Florę. I powiem jej, że jej ojciec jest moim przyjacielem”.
Zeznania pracownika Heathrow śledczy zlekceważyli, podobnie jak informację, że w kalendarzu zatrzymanego w Szwecji parę tygodni przed zamachem Egipcjanina Abu Talba, związanego z radykalnym odłamem Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny, dzień 21 grudnia był otoczony obwódką. Właśnie Abu Talb, zdaniem Jima Swire’a i innych, na polecenie Iranu mógł dostarczyć bombę.
Nie zlekceważono za to innego sygnału, jaki w owym czasie otrzymała ambasada amerykańska w Helsinkach. Anonimowy rozmówca telefonicznie poinformował, że przed świętami Bożego Narodzenia dokonany zostanie zamach na amerykański samolot. Wobec opinii publicznej trzymano tę informację w sekrecie, pracownikom ambasad i wyższej rangi urzędnikom sugerowano jednak po cichu, by unikali amerykańskich linii lotniczych.
Ogromny jumbo jet lecący do Nowego Jorku trzy dni przez świętami, gdy w samolotach zawsze jest tłok, był w połowie pusty. Dlatego Flora Swire bez trudu kupiła bilet. I dlatego ci, którzy utajnili tak ważną informację, również ponoszą winę.
– Teresa Stylińska
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy