Internowani gotowali „czaj”, tak mocny, że działający niemal narkotycznie. Kawę zaparzali w zakręcanych i opatulanych swetrami słoikach, żeby była mocniejsza.
zobacz więcej
Tak jak uszy Urbana były jego znakiem rozpoznawczym, tak ciemne okulary były z kolei „atrybutem” Wojciecha Jaruzelskiego. Nie pomogły wojenne wspomnienia, według których ciemne szkła to skutek walk na przyczółku magnuszewskim lub, według innej wersji, efekt ślepoty śnieżnej, jakiej młody Wojciech nabawił się w tajdze podczas zesłania. Po tym, co komunistyczny generał zrobił w grudniu 1981 r. i ponad dekadę wcześniej na Wybrzeżu, w powszechnym odczuciu nie miał w sobie nic z bohatera lub ofiary prześladowań. Zdecydowana większość uznawała go za zdrajcę, wykonującego posłusznie rozkazy pryncypałów z Moskwy, na czele z panującym na Kremlu Leonidem Breżniewem.
Nie szczędzono mu zatem pieprznych żartów typu:
„Dlaczego Jaruzelski ma tak czerwone usta? Bo Breżniew ma hemoroidy”,
albo: „Breżniew wzywa gen. Jaruzelskiego: Nu, Jaruzelskij, nie dbasz o nasze interesy. Jakiś pisarczyk drukuje ci pod nosem propagandę «Litwo, ojczyzno moja», a ty szto? – Ależ towarzyszu Breżniew, on już nie żyje! – I za to was lubię, Jaruzelskij!”.
Radziecki gensek Leonid Breżniew też zresztą nie był oszczędzany. Początek lat 80. to schyłek zniedołężniałego satrapy. Ludzi rozśmieszały kawały o stanie jego zdrowia, bo widzieli w tym upadek samego Kraju Rad.
„Ile osób rządzi dziś Związkiem Radzieckim? Półtorej. Lenin wiecznie żywy i półżywy Breżniew” – to jeden z dowcipów.
Inny: „Dlaczego przed Breżniewem tyle mikrofonów? Jeden przekazuje głos, reszta to inhalatory”.
Dno kryzysu
Zresztą często w anegdotach nie trzeba było używać nazwisk notabli ze starej gwardii radzieckich komunistów, przenoszących się wówczas jeden po drugim na tamten świat. Popularny aktor, komik Jerzy Dobrowolski w swoim kabaretowym monologu opowiadał: – Wczoraj widziałem w telewizji pogrzeb. Baaardzo udany – ocenił. Z reakcji publiczności dało się poznać, że dokładnie wiedziała, o kogo chodzi.
Żart polityczny, oparty na niedomówieniach i parafrazach był zresztą bardzo popularny. Stare partyjne slogany komunistów, po drobnej korekcie, zastępowały nowe treści, np. wspomniany już „Lenin wiecznie żywy” zyskał bardziej przyziemne znaczenie: „Lenin wiecznie sztywny”. A triadę znaną choćby z zielonego sukna na akademiach: „Polska, Pokój, Socjalizm”, zastępowano pojęciem „Polska, Pokój, Dupa”.
W historii PRL żarty o sytuacji gospodarczej kraju stanowiły oddzielną kategorię. Z dzisiejszego punktu widzenia cały socjalizm to jeden wielki kryzys. W latach 60., to jest za rządów Władysława Gomułki, popularna była anegdota obrazująca beznadzieję gospodarczą ludowego państwa. Zgodnie z nią towarzysz „Wiesław” miał deklarować: „Gdybyśmy mieli blachę, to byśmy robili konserwy. Ale nie ma mięsa”. Kryzys gospodarczy PRL w stanie wojennym pointowano z kolei prognozą: „Kiedy osiągniemy dno kryzysu? Gdy zabraknie papieru na drukowanie kartek żywnościowych”.
„Śmieszna historia” po morderstwie
Jednak żarty ze stanu wojennego nie były tylko domeną antykomunistycznej opozycji. Żartowali też z niego sami komuniści, tyle że głównie po obaleniu Polski ludowej i przyświecały im przy tym inne intencje.
ODWIEDŹ I POLUB NAS