Góra sama decyduje, kogo chce przyjąć
piątek,
29 grudnia 2017
Polska wyprawa jest pierwszą tak dobrze zorganizowaną, ze świetnym zespołem i jeżeli nam się teraz nie uda, to za chwilę spróbuje ktoś inny - mówi Marcin Kaczkan, uczestnik Narodowej Wyprawy Zimowej na K2 (8611 m n.p.m.) . W połowie stycznia himalaiści ruszą w kierunku szczytu, który nie został dotąd zdobyty zimą.
Do historii weszła 16 października 1978 roku, gdy jako pierwsza Europejka i trzecia kobieta zdobyła Mount Everest.
zobacz więcej
TYGODNIK.TVP.PL: Siedzimy sobie przy ciepłej herbatce, w czasie wyjątkowo ciepłej polskiej zimy. Niedługo czekają Pana trzy miesiące w prawdziwym lodowym piekle.
MARCIN KACZKAN: Już w połowie stycznia gdy znajdziemy się w bazie pod K2, warunki będą ekstremalne. W zimę w Karakorum w namiotach zdarza się, że i herbatka zamarza, a pod dachem namiotu z pary wodnej wydychanej z naszych płuc zbiera się pokrywa śnieżna.
Trzeba się zatem rozgrzewać tatrzańskim sposobem - herbatą ze spirytusem.
(Śmiech) Jesteśmy oficjalną wyprawą Polskiego Związku Alpinizmu, nie można sugerować czytelnikom, że w tak trudnych warunkach będziemy przyjmować tego rodzaju używki.
Czyli budowanie formy w okresie przygotowawczym na golonce w piwie, w której gustował Jerzy Kukuczka, to też już tylko legenda?
Nie wiem jak było w latach świetności polskiego himalaizmu. Myślę, że od czasów mojej pierwszej próby zimowego wejścia na K2, czyli od 15 lat, dużo się w przygotowaniach zmieniło. Trening stał się bardziej profesjonalny, mamy dietetyków, nasze organizmy są dokładniej badane przez zespół naukowców. Dużo lepsze są także prognozy pogody, tak istotne w oczekiwaniu na okno pogodowe.
Niski, krępy, nie wyglądał jak himalaista. Ale był twardy jak skały, po których chodził.
zobacz więcej
Łączność satelitarna - wtedy zupełna nowinka, dziś staje się standardem. Liczymy wręcz na to, że w bazie na wysokości 5100 m n.p.m będziemy w stanie postawić stałe łącze internetowe i zrealizować nawet jakąś transmisję on-line z bazy. Nie zmienia to faktu, iż oczekiwanie na pomyślną pogodę będzie pewnie bardzo uciążliwe i długotrwałe. Góra i warunki się nie zmieniły przez ostatnie 30 czy 15 lat, człowiek też się przez ten czas nie zmienił.
Wytrwanie w bazie jest tak samo trudne, jak zdobywanie szczytu?
Przebywanie w wąskim gronie, gdy widzi się cały czas te same twarze, a pewne zachowania innych ludzi stają się drażniące, jest dużym wyzwaniem. Na szczęście nie dla mnie - całkiem dobrze znoszę towarzystwo innych. Poza tym nasza wyprawa to sami Polacy [jeden z uczestników - Denis Urubko - to Rosjanin z polskim paszportem - red.]. W ekipie znamy się z wcześniejszych wypraw, można powiedzieć że jesteśmy dobrze dobranym zespołem.
Okolice K2 i sam szczyt zimą to jedno z najbardziej nieprzyjaznych miejsc świata. Człowiek postawił nogę na księżycu, ale K2 zimą nadal jest niezdobyte.
Trzeci biegun - tak nazywamy K2. Faktycznie, temperatura powietrza w kombinacji z silnym wiatrem stanowią mordercze wyzwanie. O ile temperatura rzędu -40 stopni przy dobrym kombinezonie, podgrzewanych rękawicach nie jest problemem, to huraganowy wiatr, tzw. Jet Stream sprawia, że przetrwanie na zewnątrz jest niemożliwe.
Adam Bielecki to pierwszy himalaista, który zimą zdobył Gaszerbrum I i Broad Peak.
zobacz więcej
Człowiek przebywając w arktycznych warunkach z czasem przyzwyczaja się do mrozu. Temperatura -5 sprawia że na śniadanie wychodzę bez kurtki, a za chwilę dowiaduję się że jest jednak -15. Oczywiście żartuję, ale percepcja temperatury zupełnie się zmienia. Nie zmienia się fakt, że Karakorum to najbardziej wymagający masyw górski, a K2 najbardziej niedostępna zimą góra świata.
Jak definiujecie zimą w Karakorum “dogodne okno pogodowe”?
Jeżeli widać w prognozach, że za dwa trzy dni będziemy mieli wiatr na poziomie 40 km/h i będzie to trwało przez kilka dni, to wtedy bardzo poważnie zaczynamy myśleć o wykorzystaniu tego momentu do akcji w górze czy ataku szczytowego. Wiatr jest na tej wyprawie czynnikiem decydującym o wszystkim.
Karakorum zimą to zupełnie inny masyw niż Himalaje?
K2 to najbardziej na północ wysunięty ośmiotysięcznik, Zdarzają się tu wiatry o prędkości 200 km/h. Takie warunki uniemożliwiają jakiekolwiek działanie. Zimą w Karakorum jest dużo mniej śniegu, który w tym czasie jest wywiany do dolin. Nie jest możliwe poruszanie się po stopniach śnieżnych, co jest ułatwieniem na stromych zboczach. Idziemy po gołym lodzie i skale.
Jedyny plus zimy, to stabilność masy lodu i seraków [wielotonowych brył lodu tworzących się w wyniku pękania lodowca – red.], których odpadnięcie stanowi zagrożeniem latem. Na samym końcu trasy na K2 mamy potężny kilkusetmetrowy lodowy serak, którego oberwanie może być tragiczne w skutkach.
Aklimatyzujecie się na miejscu. Panu to podobno zajmuje dużo czasu...
Maratończyk Robert Sadowski wystartuje w biegu po grzbiecie najwyższej góry świata.
zobacz więcej
Uważam, że decydują czynniki genetyczne niezależne od nas. Nikt nie jest w stanie wytrenować organizmu do pełnej sprawności na wysokości 8000 tys. metrów, gdzie bez aklimatyzacji człowiek umiera. Całkiem dobrze znoszę tę wysokość, ale to cecha fizjologiczna. Osobiście nie jestem typem sportowca, czy tym bardziej wytrzymałościowca. Jakiś czas temu z ciekawości przebiegłem maraton - wynik poniżej 4 godzin jest przyzwoity jak na mój wiek [43 lata –red.], ale wcale nie wyjątkowy.
Wraz z Denisem Urubko i nieżyjącym już Piotrem Morawskim pobiliście w 2002 roku rekord wysokości K2 zimą, weszliście na 7660 m n.p.m. Ale mogło się to skończyć tragedią.
W obozie IV osłabłem. Stało się tak trochę na własne życzenie. To był efekt braku doświadczenia. Przez kilka dni - właśnie w takich ekstremalnych warunkach - mój organizm nie dawał sygnału głodu i pragnienia, więc po prostu nie jadłem i nie piłem tyle co powinienem. Odwodnienie i wyczerpanie energetyczne na dużej wysokości spowodowało, że organizm się zbuntował, co w tych warunkach mogło skończyć się tragicznie.
Wasz rekord wysokości na K2 to nadal miejsce kilometr poniżej szczytu. IV obóz obecnej wyprawy może oscylować na poziomie 8000 m, czyli w okolicach wysokości Broad Peak.
Jeżeli nie będziemy próbować zdobywać zimą K2, to go nie zdobędziemy. Polska wyprawa jest pierwszą tak dobrze zorganizowaną, ze świetnym zespołem i jeżeli nam się teraz nie uda, to za chwilę spróbuje ktoś inny. Rosjanom w 2012 się nie udało. Polakom poprzednio w 1987 i 2003 roku. Nikt inny nie atakował. Poziom przygotowań, który mamy zapewniony teraz daje naprawdę bardzo dogodne warunki do sukcesu zimą 2018. Będzie trzeba wykonać ogromną pracę w czasie poręczowania kilku kilometrów trasy i zakładania kolejnych obozów.
Ale Pana osobiste doświadczenia z K2 to balansowanie na granicy śmierci nie tylko z powodu niebezpieczeństw związanych ze wspinaczką. W czasie powrotu z letniej próby przeżyliście z Adamem Bieleckim sytuację, w której sunniccy rebelianci dokonali egzekucji na szyitach.
W Pakistanie od lat zwalczają się ugrupowania islamistów, a o rejon Karakorum toczy się spór pomiędzy Pakistanem i Indiami. W 2013 roku doszło do tragicznego ataku na bazę pod Nanga Parbat w Himalajach, gdzie zginęło 11 wspinaczy. Na szczęście nasza baza pod K2 po pierwsze jest oddalona od miejsc konfliktu, to jeszcze usytuowana w wyższych partiach gór na obszarach kontrolowanych przez wojsko, dlatego jest tam bezpiecznie. Odnośnie ryzyka, to z zewnątrz patrzy się na to zupełnie inaczej. Wspinacz skupia się bardziej o celu, niż rozmyśla o niebezpieczeństwie.
Co czwarty zdobywca K2 przypłaca sukces życiem. Na Kopcu Gilkey’a na tabliczkach upamiętniających himalaistów, którzy zginęli, jest wiele polskich nazwisk.
Nie zgadzam się z taką interpretacją statystyki. Polacy aktywnie eksplorują góry, to naród który zapisał się w historii himalaizmu, a zwłaszcza w jego zimowej odsłonie. Stąd może wynikać większa ilość polskich nazwisk na liście osób, które nie wróciły z gór. Z kolei przytaczanie danych o zdobywcach szczytu jest także nieostre - zwróćmy uwagę na to jak mało ludzi zdobyło kiedykolwiek K2. Należy też zauważyć, że podczas polskich zimowych wypraw na K2 nie było żadnego wypadku, pomimo skrajnie niesprzyjających warunków. Ja nie jadę tam ze strachem, że zostanę tam na zawsze. Jestem bardzo daleki od takich myśli. Najważniejsze w tej wyprawie jest to, żeby wszyscy wrócili cali i zdrowi.
Czy w ekipie są już wytypowani zawodnicy do “strzelania rzutów karnych”, czyli ataku na szczyt?
Liderzy wyłonią się sami w czasie pobytu w bazie i zakładania kolejnych obozów, poręczowania. To nie jest tak, że przed atakiem szczytowym kierownik sportowy Janusz Gołąb i szef wyprawy Krzysztof Wielicki wybierają z kolejki chętnych. Jest inny problem - przed atakiem czasem brakuje osób, które są w stanie iść. Pojawiają się dolegliwości, kryzys. Góra sama decyduje, kogo chce przyjąć. Ale przed wyprawą wszyscy są chętni, rwą się wręcz do zdobywania szczytu.
Wiemy, że ewentualny sukces nie zakończy się wbiciem polskiej flagi.
Na szczycie zimą nie ma szans na wbicie czegokolwiek. Myślę, że zrobienie zdjęcia będzie poważnym wyzwaniem. Każdy z nas marzy o tym, żeby być tam z polską flagą, ale jej wyciągnięcie z kieszeni kombinezonu też może być problemem. Raczej będzie to mała chorągiewka niż duża flaga. Nie należę też do amatorów selfie. Kiedyś nie zabierałem nawet aparatu na atak szczytowy gdyż to zawsze zbędne 300 gram, ale w dzisiejszych czasach to konieczność.
Czasem można nawet pomylić szczyty...
Faktycznie, zdarzyło mi się to na Nanga Parbat, gdzie cały opis drogi absolutnie mi się zgadzał. Zdobyliśmy szczyt we mgle, a dopiero po zejściu okazało się, że to nie był właściwy szczyt góry tylko tzw. wierzchołek północny. Dopiero później po analizie w bazie okazało się że wraz z Olą Dzik pomyliliśmy drogę. Na szczęście na drugi dzień już samotnie zdołałem wejść jeszcze raz i trafić na właściwe miejsce.
Ale powtórne wchodzenie na 8126 m n.p.m. to jednak było ryzyko. Czy wy, himalaiści, nie stajecie się zakładnikami własnych marzeń?
Wbrew pozorom jestem zdolny do racjonalnych decyzji bez brawury. Nawet na dużej wysokości, gdy umysł odmawia posłuszeństwa. To, że w Karakorum i Himalajach są wypadki, to fakt, z którym nie dyskutuję. W czasie zdobywania szczytu ważna jest właściwa ocena sytuacji, która bywa bardzo trudna przy wysokim niedotlenieniu organizmu. Nawet ocena czasu stanowi problem. Mówi się o omamach, wizjach, których osobiście nie miałem.
Przy wejściu na K2 miałem zupełnie zdeformowane poczucie czasu. Tuż przed godz. 11 wydawało mi się, że mam go mnóstwo na zdobycie szczytu i faktycznie potrzebowałbym na to godzinę. Tymczasem zrobiła się 14 i nie pamiętam gdzie umknęło kilka godzin. Dopiero przed 15 otrzeźwiałem i praktycznie wbiegłem na szczyt. Mózg tam działa dużo wolniej, a świadomość zawodzi.
Nie wszyscy sympatycy polskiego himalaizmu wiedzą, że na co dzień jest Pan naukowcem specjalizującym się w…
Spektroskopii materiałów laserowych ciała stałego, czyli takich kryształów, z których np. buduje się lasery. Jestem adiunktem na Wydziale Elektroniki i Technik Informacyjnych Politechniki Warszawskiej. Moja wykształcenie także przydaje się w górach. Oprócz wspinania na wyprawach zajmuję się łącznością radiową i tą dalekosiężną, satelitarną. Można powiedzieć, że jestem dyżurnym elektronikiem wyprawy...
Technologia coraz bardziej ułatwia eksplorację wysokich gór.
Wiem, że w czasie tej wyprawy będzie dużo dokładniej badana nasza krew. Z kolei treningi odbywały się z monitoringiem rytmu serca. Ale nadal zdecydowanie najważniejsze są osobowości członków zespołu.