Beton lał się i w styczniu, i w lutym, dopóki nie ścisnął mróz. Kolejne domy pną się w górę. – Już widzę oczami wyobraźni jak przyjmujemy gości – cieszy się Andrzej Sobczyk pokazując pokój gościnny w rogu budującego się jeszcze domu. Razem z żoną, Sabiną, oprowadzają mnie po budowie. Wyglądają tak młodo, że ktoś kto nie wie, że to małżonkowie z dwójką dzieci pomyślałby, że dopiero co zdali maturę. Wspólnie doglądają zalanych dopiero co schodów do garażu, z ekipą budowlaną zastanawiają się czy by nie poszerzyć do niego drzwi.
Na piętrze będzie sypialnia i pokój dziecięcy, na parterze kuchnia i salon z ogromnymi oknami wychodzącymi na podwórko – wspólne, bo tu w podkrakowskiej Krzywaczce nie chodzi o stworzenie kolejnego osiedla jakich wiele w całej Polsce, ale o wspólnotę. Osiedle Fatimskie – bo tak nazywa się powstający kompleks – ma być sąsiedztwem ludzi wyznających podobne wartości, żyjących Ewangelią, polegających w swoim życiu na Bogu, albo przynajmniej poszukujących Go.
Modlitwy od Syberii po Australię
Spiritus movens budowlanego przedsięwzięcia jest właśnie Andrzej Sobczyk, współtwórca grupy Rafael, wydającej książki, tworzącej filmy oraz m.in. ewangelizacyjną gazetę „Dobre nowiny”. Jak mówi pomysł na takie osiedle kiełkował u niego od wielu lat. – Byłem chyba 16-latkiem kiedy z przyjaciółmi zacząłem rozmawiać o tym jak dobrze byłoby w przyszłości zamieszkać gdzieś wspólnie, obok fajnych ludzi, z którymi dużo nas łączy – opowiada.
Życie popędziło jednak swoim torem. Po ślubie zamieszkali z żoną w niewielkim krakowskim mieszkaniu, ale myśleli o domu z dala od miejskiego gwaru. Choć, jak mówią, w okolicach Krakowa nie brakuje ziemi na sprzedaż, to na ich drodze wciąż pojawiały się jakieś trudności. – Pięciokrotnie byliśmy już zdecydowani na kupno działki, ale ciągle coś stało na przeszkodzie. A to znajomy geolog po zbadaniu ziemi odradza zakup, bo działka okazała się czynnym osuwiskiem, a to po konsultacji z pośrednikiem jedziemy ostatni raz zerknąć na teren i spotykamy tam człowieka, który kupił go dwa tygodnie wcześniej – opowiadają. Poszukiwania ziemi pod dom trwały dwa lata i spełzły na niczym.
Postanowili poprosić o modlitwę, a ponieważ Andrzej jest w kontakcie mailowym z setkami tysięcy ludzi, którym rozsyła informacje o swojej działalności ewangelizacyjnej, to do nich skierował prośbę. – Wtedy zaczęły się dziać rzeczy niesamowite – mówi. I nie chodzi tylko o to, że modlitwę deklarowali ludzie od Syberii po Australię.
– Choć pisaliśmy o budowie domu dla nas, to zaczęli się odzywać ludzie zainteresowani osiedlem, o którym myślałem jako nastolatek. Przychodziły też inne informacje od tych, którzy się za nas modlili. W jednej z nich przeczytałem, że moje marzenie o osiedlu jest również Bożym marzeniem, w innej, że mam się nie troszczyć o budowę domu, bo Bóg sam znajdzie mi robotników. I to się rzeczywiście zaczęło dziać. Nie minęło dużo czasu, a znalazła się trzyhektarowa działka oraz pieniądze na nią, i budowniczy, który podjął się budowy osiedla – opowiada.