Zmiany zachodzą też na poziomie rekrutacji pracowników. Nie chodzi o portale z ofertami pracy, bo te nie są już nowością, ale o wykorzystanie sztucznej inteligencji w procesie rekrutacji. Zbiera ona od nas dane i przetwarza: historię zatrudnienia, pozyskiwane umiejętności i kompetencje miękkie, czyli zdolność uczenia się, adaptacji czy komunikacji z innymi. Będzie to coraz częstsze w poszukiwaniach pracownika. Nieludzkie? Niekoniecznie. Rozmowa z botem (czyli sztuczną inteligencją prowadzącą z nami np. czat on-line) może się okazać bardziej sprawiedliwa, bo taki rekruter jest pozbawiony uprzedzeń czy sympatii, które często wpływają na decyzje ludzi.
A zatem to zdolność szybkiego przyswajania nowych umiejętności, przebranżowienia się i otwartość na zmiany będą w przyszłości najważniejszymi kompetencjami. To dzięki nim pracownik może się dopasować do nowej gospodarki. Tradycyjnie pojmowane umiejętności czy encyklopedyczna wiedza, jakiej wymagamy od dzieci, są archaiczne w dobie pędzących technologii. Nowe umiejętności będą przy tym zdobywane najszybciej nie w szkolnej ławce ani nie na kursach, lecz właśnie on-line.
Niestety, kompetencje cyfrowe Polaków są jednymi z najniższych w Europie. Co piąty Polak nie korzystał nigdy z internetu, a średnia liczba osób używających sieci jest dużo niższa niż w większości krajów Unii Europejskiej.
I trudno oczekiwać, że lukę tę zasypie szkoła, bowiem opracowywanie nowych programów edukacyjnych i ich wprowadzanie ciągle jest o wiele wolniejsze od zmian gospodarczych. Dla przykładu: nauczanie informatyki w klasie czwartej szkoły podstawowej obejmuje naukę programów MS Paint czy Word, co bardzo śmieszy 11-latków, którzy swobodnie poruszają się już w środowisku komputerowym o znacznie większym stopniu zaawansowania. Sami odnajdą sobie miejsce w gospodarce przyszłości.
– Cezary Korycki