Sam był wychowany w Londynie wśród emigracji w natężonym patriotyzmie właśnie „Polaka małego”, ale dojrzał, przejrzał, rozwinął się i kapliczkowego patriotyzmu, parafiańskiego, się pozbył, co i nam w kraju radzi. Dla przypomnienia, „Polak mały”, którego profesor ma na myśli, to ten z wiersza Tadeusza Bełzy, nie może być inny:
Kto ty jesteś?
— Polak mały.
— Jaki znak twój?
— Orzeł biały.
— Gdzie ty mieszkasz?
— Między swemi.
— W jakim kraju?
— W polskiej ziemi.
— Czym ta ziemia?
— Mą Ojczyzną.
— Czym zdobyta?
— Krwią i blizną.
— Czy ją kochasz?
— Kocham szczerze.
— A w co wierzysz?
— W Polskę wierzę.
— Coś ty dla niej?
— Wdzięczne dziecię.
— Coś jej winien?
— Oddać życie.
Wierszyk jest dla dzieci i z tego się wyrasta, a wszelkie zbyt wyraźne oceny skłócają naród. Profesor w Londynie spotyka wielu emigrantów, którzy nie chcą wracać do skłóconego kraju, bo nie tylko powody ekonomiczne ich z niego wygnały. Jednoznacznie negatywna ocena targowicy jest dziewiętnastowieczna, a w wieku XVIII obce wojska otaczające pola elekcyjne, czy sale obrad sejmowych to była norma. A pieniądze od obcych dworów brali i najzacniejsi, co teraz spoglądają na nas z pomników, już w wieku XVII. Rozszerzmy zatem horyzonty i się uelastycznijmy – zdaje się mówić Adam Zamoyski.
Vox populi, vox Dei
Głos jest sprzed lat, pytanie, czy będą dalsze w tym tonie. Jeżeli targowica nie była zdradą, to w ogóle nie ma czegoś takiego jak zdrada kraju. Pojęcie wydające się być zbędnym w Europie, w której jest silny trend do zacierania tożsamości narodowych. Ale relatywizm w ocenie targowicy jest tyleż szokujący, co anachroniczny. Wtedy lud Warszawy i Wilna nie miał wątpliwości, a vox populi, vox Dei.
Podczas powstania kościuszkowskiego, które wybuchło w reakcji na drugi rozbiór Polski, w Wilnie wyrokiem Sądu Najwyższego Kryminalnego powieszono hetmana Kossakowskiego, a w Warszawie jego brata i z wyrokiem oraz bez wyroku kilkudziesięciu innych targowiczan. Niestety, najbardziej „zasłużonych”: Potockiego, Branickiego i Rzewuskiego tylko in effigie (w wizerunku, symbolicznie ich portrety) - byli poza zasięgiem ludu i władz powstania.
Ówczesny lud nie miał wątpliwości za co. Śpiewano w Warszawie: „My Krakowiacy nosim guz u pasa, powiesiemy sobie króla i prymasa”. O prymasie zaś, który się otruł w obawie przed publiczną egzekucją krążył wierszyk: „Książę prymas zwąchał linę, wolał proszek, niż drabinę”. Widocznie na ulicach Warszawy i Wilna już działał „Polak mały”, zanim Bełza przedstawił go w wierszu.
–Krzysztof Zwoliński