Historia

Polak mały ogląda wieszanie zdrajców

Konfederaci targowiccy uważali, że stając w obronie wynaturzonego polskiego republikanizmu z osławionym liberum veto na czele ratują ojczyznę. W swoich działaniach mieli pełne poparcie zaborców, którzy ów ustrój traktowali jako czynnik rozkładu Rzeczypospolitej, ale oczywiście u siebie by go nie dopuścili.

Jego hasło: „Jezus, Maryja”. Bunt przeciw gwałceniu wolności

Rosja wywołała wojnę cywilizacji, uwięziła polskich senatorów, straszyła posłów i poniżała króla. Odpowiedź: konfederacja barska.

zobacz więcej
27 kwietnia minęło dokładnie 226 lat od ustanowienia konfederacji targowickiej, czyli napisania jej aktu w Petersburgu wspólnie przez kilkunastu przeciwników Konstytucji 3 Maja i rosyjskiego generała Popowa delegowanego do tego dzieła przez Katarzynę II.

Manifest konfederacki ogłoszono w dobrach Stanisława Szczęsnego Potockiego, w miasteczku Targowica już na terytorium Rzeczypospolitej 14 maja 1772 roku. Targowica oznacza targowisko, miejsce, gdzie się targuje, sprzedaje i kupuje. Wybór miejscowości o takiej nazwie na miejsce - zdaniem konfederatów – ratowania ojczyzny świadczy o ich poziomie umysłowym. Zwłaszcza, że konfederacja otwarcie zapraszała do Polski wojska rosyjskie.

Nie czuli się zdrajcami

Stanisław Szczęsny Potocki, marszałek konfederacji targowickiej, miał ze swych rozległych dóbr około 3 miliony złotych polskich rocznego dochodu ( niektórzy autorzy podają nawet 5 milionów), natomiast – jak uważał prof. Jerzy Łojek – intelektualnie nieco tylko przekraczał granicę debilizmu. Franciszek Ksawery Branicki, hetman wielki koronny, był owładniętym ogromnymi ambicjami awanturnikiem, z nizin pośledniego stanu szlacheckiego podniesionym do magnaterii przez liczne nadania królewskie. Przystąpienie do targowicy nie świadczyło dobrze o jego wdzięczności i lojalności wobec króla.

Wieloletnim malkontentem i nawet spiskowcem przeciwko królowi – a spiskował nie tylko z Petersburgiem, bo i z Berlinem również – był Seweryn Rzewuski. Wprawdzie w 1771 roku postawił się Nikołajowi Repninowi i został za to zesłany na 5 lat do Kaługi. Zesłany przez obcego ambasadora przy pomocy obcego wojska w kraju formalnie suwerennym! Ale to było pierwszy i ostatni raz, później Rosja mogła na nim polegać.

Szymon Kossakowski samozwańczy hetman polny litewski i jego brat biskup inflancki, Józef Kazimierz Kossakowski, to już byli ludzie, którymi najbardziej nie kierowała nawet ambicja osobista, ale chciwość. O pozostałych pierwszych targowiczanach historia milczy, bo też nie ma o kim mówić.
Konstytucja 3 Maja, rozbiory
Targowiczanie z całą pewnością nie czuli się zdrajcami ojczyzny, nawet knując przeciwko legalnej władzy na obcym dworze i wracając do kraju w towarzystwie 97 tysięcy obcych żołnierzy. Konstytucja 3 Maja zrujnowała ich świat, będąc zamachem na rzeczywistość polityczną, jedynie – ich zdaniem – możliwą do zaakceptowania w Polsce.

Te rządy przed 3 maja to był de facto nierząd i bezrząd nie tylko z dzisiejszego punktu widzenia. Przecież niczego podobnego nie znano w ówczesnej Europie. Państwo bez możliwości stanowienia prawa, bo każdy sejm mógł być i bywał w XVIII wieku łatwo zrywany. Bez władzy wykonawczej, bo ta wzmacniałaby króla i już tyrania – obsesja republikańskiej szlachty – czaiłaby się za progiem.

Państwo ze szczątkową armią, nie mogącą prze całe stulecie przeciwstawić się obcym interesom, a potem rosyjskim ambasadorom. Takie państwo było źrenicą wolności, bo rzeczywiście dawało szlachcie, a tak naprawdę magnaterii, maksimum anarchicznej wolności bez żadnej odpowiedzialności.

Oczywiście panowie bracia mogli działać pro publico bono, ale jednomyślnie. Osławione liberum veto służyło temu, aby niczyja wola nie została pogwałcona. Bo wśród otumanionej lub przekupionej większości mógł znaleźć się jeden poczciwy i nie dopuścić do złego. Tak mniej więcej bronił liberum veto Andrzej Maksymilian Fredro, siedemnastowieczny utrwalacz tego ustroju.
Zamach stanu? Na zdjęciu: Jan Matejko „Konstytucja 3 Maja”, Zamek Królewski w Warszawie. Fot. Wikipedia
Z tym wszystkim zrywała Konstytucja 3 Maja. I ponadto wprowadzała, horrendum, dziedziczną monarchię. Nie miało już być na polu elekcyjnym trzaskania szabel i brzęczenia trzosów.

Wydanie Reytana drugie, błazeńskie

Silna władza monarsza za granicami Rzeczypospolitej i w państwach dalej położonych była normą, stwarzała poczucie wspólnoty państwowej, wspólnego interesu przynajmniej klas panujących. Bezrząd polski był wynaturzeniem republikanizmu. I byłby nim nawet dzisiaj. Bo nawet i obecnie, w czasach, w których większość w republice ogranicza się na rzecz mniejszości – niekiedy aż do własnego paraliżu – nie jest w parlamencie wymagana jednomyślność.

Sarmaci powoływali się na wzory antyczne – ale ani na greckiej Agorze, ani w rzymskim Senacie nie głosowano jednomyślnie. Jak oni doszli do tej koncepcji mistycznej zgody wolnych i równych? Mniejsza z tym, w każdym razie ta koncepcja była nie do ruszenia. A tu nagle zamach stanu 3 maja 1791 roku.

Sposób uchwalenia konstytucji, którą dzisiejsi Polacy się szczycą, rzeczywiście można tak nazwać. Trwała jeszcze wielkanocna przerwa w obradach Sejmu Czteroletniego i większości posłów z obozu konserwatywnych republikanów nie było w Warszawie. Tych, co byli, nie dopuszczano do głosu, na galerii odpowiedni tumult czynili stronnicy króla i reformatorów, a na wszelki wypadek i wojsko było w pobliżu.

Tym razem – wbrew tradycji owego stulecia – było to wojsko polskie. Zwolennicy starego porządku nie mieli szans, ale za to mieli gesty. Poseł z kaliskiego, Jan Suchorzewski – niczym drugi Reytan, tym razem w błazeńskim wydaniu – w proteście groził, że w izbie obrad zetnie szablą sześcioletniego syna, aby dziecię nie żyło w niewoli. „Ogolić łeb wariatowi i odesłać do czubków” – skwitował demonstrację jeden z biskupów.

Tacy jak Suchorzewski, a nawet bardziej zrównoważeni, ale o takich jak on poglądach, nie byli już wśród szlachty większością. Od czasów Augusta III coś się w głowach pozmieniało i sejmiki w lutym 1793 roku w większości zatwierdziły Konstytucję 3 Maja odrzucając tym samym podejrzenia jej nielegalności.
Stanisław August Poniatowski bywał niesforny. Próbował korzystać z nieuwagi Semiramidy Północy i nawet wzmacniać państwo. Na zdjęciu: Fiodor Rokotow „Portret Katarzyny II”, Galeria Tretiakowska w Moskwie. Fot. Wikipedia
Targowiczanie opowiadali w Petersburgu, że za nimi jest większość tęskniąca za tym, co było, podle wywiedziona w pole przez obóz królewski. Meritum ich frustracji, że należy przywrócić w Rzeczypospolitej ten paraliżujący państwo ideał ustrojowy, znalazło w Petersburgu pełne zrozumienie, ale Katarzyna na wypadek gdyby większości republikańskiej nie było, posłała nad Wisłę prawie stutysięczną armię.

Słabsza, siedemdziesięciotysięczna armia polska wycofywała się w porządku z Litwy i Ukrainy, notując na swoim koncie dwa zwycięstwa pod Zieleńcami i Dubną. Korpusy litewski i ukraiński zajęły wzorowo pozycję obronne na linii Bugu i nic jeszcze nie było rozstrzygnięte, gdy Stanisław August przystąpił do Targowicy i zakazał wojsku dalszej walki. Tadeusz Kościuszko i bratanek króla, książę Józef udali się na emigrację, wielu oficerów złożyło natychmiastowe dymisję.

Zwolennicy rewolucji francuskiej

Obie zwycięskie konfederacje „targowickie”, bo była też litewska, połączyły się w Grodnie i poczęły anulować wszystkie zmiany w kraju wprowadzone przez Konstytucję 3 Maja. Konfederaci ochoczo zagarniali majątki działaczy konstytucyjnych, nie gardząc dobrem publicznym, czyli np. majątkiem Komisji Edukacji Narodowej. Zrujnowany kraj musiał ponosić koszty utrzymania okupacyjnej armii rosyjskiej.

Targowica w słowniku synonimów jest tym samym, co: odstępstwo, odszczepieństwo, przeniewierstwo, wiarołomstwo, zaprzaństwo, zdrada, kolaboracja. Te synonimy pojawiły się w polszczyźnie później, ale czy zawierają wszystkie znaczenia targowicy i – przede wszystkim – poczynań targowiczan?

Od zdrajcy gorszy jest głupi zdrajca, a tego w aktualnym znaczeniu targowicy nie ma. Targowiczanie wyobrażali sobie, że Katarzyna po spełnieniu przez wojsko rosyjskie tego, co oni chcieli, wojsko wycofa. Zafunduje im za darmo republikę nierządną, podzieloną na domeny Potockich, Rzewuskich etc., jakoś luźno sfederowane, jak już było „za króla Sasa” i dobrze by było.


Rozluźnienie więzi państwowych miało zajść dalej, niż tylko kasata dorobku Konstytucji. Bo Stanisław August zanim przystąpił do konfederacji targowickiej, bywał jednak niesforny. Próbował korzystać z nieuwagi Semiramidy Północy i wzmacniać państwo. Tego stanowczo miało już nie być. Najradykalniejsi myśleli o detronizacji króla.

Miała być wolność, może nawet taka jak w Paryżu. Seweryn Rzewuski przyglądał się z aprobatą zburzeniu Bastylii, a Szczęsny Potocki zapisał się w Paryżu do klubu jakobinów. Panowie nie lubili władzy królewskiej, byli wolnościowcami. Co by jednak jakobini zrobili z Potockim, gdyby doczekał w Paryżu czasów Wielkiego Terroru?

Może zapłatą dla Katarzyny za uprzejmość zainstalowania targowiczan na krótko u władzy miały być wiernopoddańcze akty strzeliste słane z Korony i Litwy? „Despotyzm osiadł na tronie Polski. Na nieszczęśliwy naród wejrzał Bóg i Katarzyna” – to poselstwo dziękczynne wysłane przez targowicę do Petersburga.

„Nie widzę i nikt dostrzec nie może ogólnego szczęścia kraju naszego, tylko w poważaniu tego sąsiedzkiego mocarstwa ogromnego, mającego własny interes widzieć nas mądrych i szczęśliwych, jako w osobie, którą wieki następne między cuda natury i wielkość kłaść będą – N[ajjaśniejszej] Imperatorowej całej Rosji. Nie masz pani wyżej umiejącej cenić prawa ludzkości i prawa rozsądnej wolności i sprawiedliwości: doświadczają i korzystają narody berłu jej poddane, kładąc i wielbiąc ją w mądre przymiotów bóstwa.” A to hetman Szymon Kossakowski w liście do carycy w stylu tyleż niejasnym, co napuszonym, ale intencje zrozumiałe.

Katarzyna II ceniła się wyżej. Ceną za „usługi” dla targowiczan był drugi rozbiór Polski. Wielu z nich emigrowało, bo to nie tak miało być w ich zamysłach, poza tym w opinii szlacheckiej byli skompromitowani.

„Nie mówię już o przeszłej Polszcze i Polakach. Znikło już i to państwo, i to imię, jak znikło tyle innych w dziejach świata. Każdy z przeszłych Polaków ojczyznę sobie obrać powinien. Ja już jestem Rosjaninem na zawsze”. To Stanisław Szczęsny Potocki w liście do Seweryna Rzewuskiego pisanym już po trzecim rozbiorze.
Profesor Adam Zamoyski (na zdjęciu) uważa, że Konstytucja 3 Maja to był zamach stanu, zatem targowiczanie to legaliści broniący ustroju Rzeczypospolitej. Fot. PAP/Elżbieta Walenda
Ów świeżo upieczony Rosjanin nie dożył tego, jak Mikołaj I zesłał jego syna, Mieczysława, bezterminowo w głąb Rosji, a potem nawet zamknął w Szlisselburgu za to, że ów nie ukłonił się przejeżdżającemu w powozie carowi. U carów to była dopiero wolność jak się patrzy, stale przecież zagrożona w Rzeczypospolitej.

Rady profesora z Londynu

W opinii późniejszych pokoleń targowiczanie byli najgorszymi zdrajcami w historii Polski. We współczesnej polszczyźnie „zdrada” i „targowica” można używać wymiennie opisując to samo zjawisko. Adam Mickiewicz w „Panu Tadeuszu” tak opisywał targowicę w Koncercie Jankiela:

Mistrz coraz takty nagli i tony natęża,
A wtem puścił fałszywy akord jak syk węża,
Jak zgrzyt żelaza po szkle - przejął wszystkich dreszczem
I wesołość pomięszał przeczuciem złowieszczem.
Zasmuceni, strwożeni, słuchacze zwątpili,
Czy instrument niestrojny? czy się muzyk myli?
Nie zmylił się mistrz taki! on umyślnie trąca
Wciąż tę zdradziecką strunę, melodyję zmąca,
Coraz głośniej targając akord rozdąsany,
Przeciwko zgodzie tonów skonfederowany;
Aż Klucznik pojął mistrza, zakrył ręką lica
I krzyknął: „Znam! znam głos ten! to jest Targowica!”


U Stanisława Wyspiańskiego w „Weselu” Widmo, postać z piekła, którą złoto pali, to Franciszek Ksawery Branicki. Czy raczej „Branecki”, bo „brał pieniążek moskiewski”. Rewizja oceny targowicy dzisiaj byłaby wbrew tradycji historiograficznej, literackiej i języka potocznego. To jakby ktoś twierdził, że sumy bajońskie były groszowe, a niejaki Zabłocki nie handlował mydłem.

Historyk Adam Zamoyski jednak spróbował i w 2012 roku w miesięczniku „Uważam Rze Historia” w tekście „Dziejowa zagadka Targowicy” poszedł pod prąd i na wspak. Argumentuje, że Konstytucja 3 Maja to był zamach stanu, zatem targowiczanie to legaliści broniący ustroju Rzeczypospolitej. A w ogóle z tą zdradą to nie należy myśleć jak „Polak mały”, tylko szerzej.

Przy Tobie, Najjaśniejszy Panie, stoimy i stać chcemy

Serwilizm czy rozsądek? O postawie galicyjskich konserwatystów.

zobacz więcej
Sam był wychowany w Londynie wśród emigracji w natężonym patriotyzmie właśnie „Polaka małego”, ale dojrzał, przejrzał, rozwinął się i kapliczkowego patriotyzmu, parafiańskiego, się pozbył, co i nam w kraju radzi. Dla przypomnienia, „Polak mały”, którego profesor ma na myśli, to ten z wiersza Tadeusza Bełzy, nie może być inny:

Kto ty jesteś?
— Polak mały.
— Jaki znak twój?
— Orzeł biały.
— Gdzie ty mieszkasz?
— Między swemi.
— W jakim kraju?
— W polskiej ziemi.
— Czym ta ziemia?
— Mą Ojczyzną.
— Czym zdobyta?
— Krwią i blizną.
— Czy ją kochasz?
— Kocham szczerze.
— A w co wierzysz?
— W Polskę wierzę.
— Coś ty dla niej?
— Wdzięczne dziecię.
— Coś jej winien?
— Oddać życie.


Wierszyk jest dla dzieci i z tego się wyrasta, a wszelkie zbyt wyraźne oceny skłócają naród. Profesor w Londynie spotyka wielu emigrantów, którzy nie chcą wracać do skłóconego kraju, bo nie tylko powody ekonomiczne ich z niego wygnały. Jednoznacznie negatywna ocena targowicy jest dziewiętnastowieczna, a w wieku XVIII obce wojska otaczające pola elekcyjne, czy sale obrad sejmowych to była norma. A pieniądze od obcych dworów brali i najzacniejsi, co teraz spoglądają na nas z pomników, już w wieku XVII. Rozszerzmy zatem horyzonty i się uelastycznijmy – zdaje się mówić Adam Zamoyski.

Vox populi, vox Dei

Głos jest sprzed lat, pytanie, czy będą dalsze w tym tonie. Jeżeli targowica nie była zdradą, to w ogóle nie ma czegoś takiego jak zdrada kraju. Pojęcie wydające się być zbędnym w Europie, w której jest silny trend do zacierania tożsamości narodowych. Ale relatywizm w ocenie targowicy jest tyleż szokujący, co anachroniczny. Wtedy lud Warszawy i Wilna nie miał wątpliwości, a vox populi, vox Dei.
Podczas powstania kościuszkowskiego, które wybuchło w reakcji na drugi rozbiór Polski, w Wilnie wyrokiem Sądu Najwyższego Kryminalnego powieszono hetmana Kossakowskiego, a w Warszawie jego brata i z wyrokiem oraz bez wyroku kilkudziesięciu innych targowiczan. Niestety, najbardziej „zasłużonych”: Potockiego, Branickiego i Rzewuskiego tylko in effigie (w wizerunku, symbolicznie ich portrety) - byli poza zasięgiem ludu i władz powstania.

Ówczesny lud nie miał wątpliwości za co. Śpiewano w Warszawie: „My Krakowiacy nosim guz u pasa, powiesiemy sobie króla i prymasa”. O prymasie zaś, który się otruł w obawie przed publiczną egzekucją krążył wierszyk: „Książę prymas zwąchał linę, wolał proszek, niż drabinę”. Widocznie na ulicach Warszawy i Wilna już działał „Polak mały”, zanim Bełza przedstawił go w wierszu.

–Krzysztof Zwoliński
Zdjęcie główne: Jan Piotr Norblin „Wieszanie zdrajców in effigie”, Muzeum Narodowe w Warszawie. Fot. Wikipedia
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.