„Pani Królak odwiedza dziecko codziennie, co uniemożliwia zapoznanie chłopca z rodzicami adopcyjnymi” – napisała do sądu dyrekcja Domu Dziecka przy Lnianej w Łodzi, żądając ograniczenia kontaktów Niny z synem.
W druzgoczącej dla Niny opinii psychologa Domu Dziecka, a zarazem pracownika Ośrodka Opiekuńczo-Adopcyjnego Gabrieli Wtorkiewicz powróciły zarzuty sprzed lat. Nina nie potrafi odpowiadać na potrzeby syna, co zdaniem specjalisty „prowadzić może do nieprawidłowego rozwoju struktur mózgowych ( brak wzrostu mózgowia i czaszki ). Także do nieprawidłowości w zachowaniu, zaburzeń w rozwoju poznawczym, upośledzenia umysłowego, chorób somatycznych a nawet do przedwczesnej śmierci” – czytam w dokumencie.
„(…) Chłopiec potrzebuje zaspokojenia potrzeby bezpieczeństwa , akceptacji i bliskości, a zabezpieczyć te potrzeby możemy przez ograniczenie spotkań z matką , która swoim negatywnym wpływem niweczy pracę nad wyciszeniem i uspokojeniem dziecka” – pisze psycholog, dodając, że w momencie znalezienia rodziny adopcyjnej „wskazane byłoby wręcz przerwanie kontaktów.”
I tak się stało. Gdy znalazła się rodzina gotowa przysposobić chłopca, sąd jedną decyzją rozdzielił Ninę z synem, ograniczając kontakt z nim do 30 minutowej rozmowy telefonicznej co drugi dzień. Chłopiec miał wtedy cztery lata.
Dobro dziecka
Zdaniem rzecznika prasowego Sądu Okręgowego w Łodzi ograniczając kontakty Niny z synem, sąd oparł się na jednoznacznej opinii psychologa placówki opiekuńczo-wychowawczej i kierował się dobrem dziecka.
– Naczelną zasadą prawa rodzinnego jest zasada dobra dziecka i sąd nie może na pierwszym miejscu postawić interesu rodzica, który chce spotykać się z dzieckiem. Winien zważyć, jakie rozstrzygnięcie jest optymalne z punktu widzenia szeroko rozumianego dobra małoletniego – wyjaśnia Monika Pawłowska-Radzimierska.
Nina nie jest dziś pewna, gdzie przebywa jej synek. Nie widziała go od trzech lat. Kontakty telefoniczne mimo, że ma do nich prawo, nie są utrzymywane.
– Dziecko przebywa z rodziną adopcyjną i nie życzy sobie kontaktu z biologiczną matką – wyjaśnia opiekun prawny 7-letniego dziś Andrzeja adwokat i były łódzki sędzia mec. Marcin Białecki (świadczy też pomoc prawną pro bono w Ośrodku Adopcyjnym w Krakowie). Zapewnia, że mimo rosyjskiego nazwiska rodzina adopcyjna to obywatele polscy.
Nadzieja
5 czerwca w Łódzkim Sądzie Okręgowym odbędzie się ostatnia rozprawa. Pełnomocnik Niny jest dobrej myśli.
– Po pierwsze: dowody przeprowadzone w tej sprawie nie potwierdzają, że Nina Królak jest niezdolna do opieki nad dzieckiem. Po drugie: nikt rzetelnie nie zbadał, jak cała sytuacja przekłada się na dobro dziecka i w jaki sposób dobro to miałoby być zagrożone. W obu kwestiach dokumentacja sądowa zawiera same ogólniki. Tymczasem tak ważna sprawa wymaga przecież konkretnego uzasadnienia – przekonuje mec. Szulborska.