O czym marzyłeś, kto był Twoim idolem, jakiemu sportowcowi kibicowałeś, na jakim filmie byłeś 10 razy? Kamienie milowe kolejnych generacji Polaków.
zobacz więcej
Zwolennicy ustawowego zakazu wszelkich kar cielesnych przytaczają na poparcie swoich tez rozmaite badania, dowodzące, że niekarane fizycznie dzieci rozwijają się lepiej niż te, które klapsa dostają choćby sporadycznie. Problem w tym, że – jak doskonale wiadomo – w naukach społecznych można zawsze znaleźć ekspertów, którzy przeprowadzą badania, dowodzące tezy, na jaką jest zapotrzebowanie.
Niezależnie od tego każde studium prowadzone nie w warunkach laboratoryjnych, ale realnych, a więc badające dzieci w ich naturalnym środowisku i na tej podstawie dowodzące, że rezultaty wychowania bez jakichkolwiek kar cielesnych są lepsze niż gdy takie kary bywają stosowane – jest obarczone immanentnym błędem.
Broń atomowa
Skoro bowiem wobec dziecka kar cielesnych nie stosowano, to można założyć, że przynajmniej w części przypadków było to dziecko spokojniejsze, inteligentniejsze, mniej krnąbrne. A jeśli tak, to pozytywny rezultat niestosowania klapsów może być skutkiem tego, jaki charakter ma dane dziecko, a nie tego, że nigdy nie dostało w tyłek. Nie dostało, bo nie było takiej potrzeby.
Wszystko to nie oznacza, że klaps powinien być główną metodą wychowywania. Przeciwnie – najlepiej byłoby, gdyby dla rodzica był bronią atomową, której używa się może zaledwie kilka razy w życiu. A może nawet nigdy, bo przecież nie każde dziecko i nie każda jego relacja z rodzicem tego wymaga.
Ale też nie wolno ulegać demagogicznym kliszom, które zawsze się przy okazji podobnych dyskusji pojawiają – że klaps to to samo co patologiczne „bicie dzieci”, że przeciwnicy prawnego zakazywania klapsów sami byli w dzieciństwie „bici”, a może nawet „maltretowani” lub że klaps jest zawsze świadectwem „wychowawczej porażki”.
Fakt że mimo systematycznego prania mózgów wciąż niemal połowa Polaków klapsy akceptuje nie świadczy o tym, że jesteśmy zacofani. Wręcz przeciwnie – to znaczy, że Polacy nie zatracili zdrowego rozsądku. I bardzo dobrze.
– Łukasz Warzecha