Młot na polityczną poprawność. Zwalcza gender i relatywizm. Jak się uchował na zachodnim uniwersytecie?
piątek,15 czerwca 2018
Udostępnij:
Postępowcy oskarżają go o to, że promuje maskulinizm i patriarchalizm. Niektórzy zarzucają mu wręcz, że chciałby „powrotu do starych, dobrych lat pięćdziesiątych”, kiedy rządził „biały mężczyzna”, a „kobiety i inne mniejszości” podlegały opresji.
Ponad milion sprzedanych książek (od stycznia), miliony wejść na kontach w mediach społecznościowych, wykłady w salach na kilkanaście tysięcy osób wypełnionych do ostatniego miejsca. Tak dziś wygląda życie prof. Jordana Petersona, bodaj największego buntownika przeciw politycznej poprawności na Zachodzie.
Ten 56-letni czynny do niedawna psycholog kliniczny i wykładowca z Kanady został okrzyknięty „Sokratesem z YouTube”, gdyż właśnie na tym portalu zamieszcza swoje cieszące się ogromną popularnością wykłady. One też legły u podstaw jego bestsellerowej książki „12 Rules for Life: An Antidote to Chaos”, która sprzedaje się jak ciepłe bułeczki w anglojęzycznym świecie. Niebawem ma się ukazać także w polskim przekładzie.
Peterson nie pisze w zasadzie nic odkrywczego – po prostu przypomina prawdy dobrze znane nam, ludziom obeznanym z teologią katolicką. Ale dla ludzi z cywilizacji ateizmu, palącego materializmu, owej „jałowej ziemi” wytrawionej przez pieniądz, kulturę „ja, ja, ja” i żądzę przyjemności za wszelką cenę to jest coś nowego i świeżego. Zwłaszcza dla współczesnych Piotrusiów Panów – metroseksualnych mężczyzn, którym wmówiono, że świat należy do nich, ale nie wyrobiono w nich charakteru i wytrwałości ani nie przekazano zasad, bo wszystko jest względne.
Cierpienie istnieje naprawdę
Tymczasem profesor z Toronto przypomina, że „życie człowieka jest nieodłącznie związane z cierpieniem”, którego nie da się uniknąć ani wyeliminować. Można jedynie starać się uczynić świat nieco lepszym poprzez akceptację tej prawdy i odpowiednie działanie.
Jakie działanie? Choćby „wzięcie odpowiedzialności za swoje życie, za swoją społeczność, za świat” – wskazuje. Do tego należy „mówić prawdę, starać się naprawiać to, co niszczeje”, należy „czynić wszystko, aby ograniczać cierpienie, które zatruwa świat”. Bo cierpienie istnieje naprawdę.
Wykładów Jordana Petersona słuchają miliony ludzi. Fot. Wikimedia
Książka odpowiada na pytanie, jak żyć, aby mieć jakiś cel oraz aby uniknąć chaosu. Chcesz tego? Wstawaj i walcz – zdaje się mówić dr Petereson, co bardzo przypomina chrześcijańskie „Bądź mężny!”
Choć Peterson nie jest przesadnie religijny – jak podkreśla, jego wiara zatrzymała się w latach młodzieńczych – wnioski, do jakich dochodzi są zaskakująco podobne do tych wynikających z podstawowych prawd chrześcijańskich.
We wstępie kolega Petersona dr Norman Doidge zauważa całkiem trafnie: „Nie cierpimy dlatego, że politycy są głupcami albo że system jest skorumpowany, albo dlatego, że ja czy Ty możemy naprawdę opisać siebie jako ofiarę tego czy tamtego. Urodziliśmy się ludźmi i tak naprawdę już samo to gwarantuje nam sporą porcję cierpienia. Jeśli masz szczęście, to Ty ani nikt kogo kochasz nie cierpi teraz, ale będzie cierpiał za pięć lat, chyba że naprawdę masz cholerne szczęście”.
Cierpienie człowieka jest zatem realne. Nihiliści nie mogą tego podważyć. Totalitaryści nie mogą zabronić. Cynicy nie mogą przed tym uciec. „Cierpienie jest czymś prawdziwym, a sztuka zadawania cierpienia innym jest czymś złym”.
A skoro jest zło i ludzie czyniący zło, dobre jest to, co pozwala owo czynienie zła zatrzymać. Dlatego codziennie trzeba się starać być lepszym, aby nie powiększać zła tego świata.
Enfant terrible w lewicowym świecie
Kim jest Jordan Peterson? Zanim trafił na uniwersytet w Toronto, uzyskał doktorat na prestiżowym kanadyjskim uniwersytecie McGill. Przez pięć lat był też profesorem na Harvardzie. Ale psychologia to nie wszystko. Jego prawdziwą obsesją stała się Zimna Wojna, a właściwie pytanie, jak to możliwe, że w imię ideologii Zachód i Wschód na serio rozważały możliwość nuklearnego unicestwienia się.
Szerszą popularność profesor Peterson zyskał dwa lata temu, gdy w Kanadzie trwała gorąca debata nad genderową ustawą C-16. Przewiduje ona kary dla przeciwników teorii gender i ich przymusową reedukację. Nakazuje ona m.in. wprowadzenie do języka sztucznych zaimków osobowych „ze” i „zir” zamiast „she” i „he” (ona i on) oraz wymusza ich używanie.
Profesor Peterson wielokrotnie i w mocnych słowach krytykował ustawę. Zapowiadał, że nie podda się jej regułom, gdyż „nienawidzi” tego typu nakazów językowych oraz ceni wolność słowa, której ustawa zagraża. Wtedy władze jego macierzystej uczelni zaczęły udzielać mu listownych pouczeń, grożąc wypowiedzeniem etatu.
Ale zyskał też rozgłos, dzięki wykładom na YouTube, które śledzą miliony ludzi na świecie. Przynoszą mu one także wymierne korzyści. Zarabia na nich 80 tys. dolarów miesięcznie. Dzięki temu mógł w zeszłym roku zakończyć prywatną praktykę lekarską ( poświęcał jej 20 godzin dziennie) oraz wziąć urlop na uniwersytecie.
Sławę przyniosła mu też jego druga książka „12 Rules for Life” (pierwszą była naukowa rozprawa i dotyczyła symboliki religii i wierzeń). Ta licząca 448 stron, miejscami niełatwa – a i jak na wykładowcę przystało nieco przegadana – publikacja, sprzedała się tylko w Stanach Zjednoczonych (jak podaje wydawca Random House Canada) w nakładzie 700 tys. egzemplarzy i ponad 1,1 miliona na całym świecie w ciągu sześciu miesięcy od publikacji w styczniu 2018 r.
Nie znajdziecie jej jednak na liście bestellerów „New York Timesa”. Dlaczego? Oficjalnie – bo została wydana w Kanadzie. Ale nie od dziś wiadomo, że pozycja ta bardzo boli wyznawców współczesnej lewicy.
Kanadyjski premier Justin Trudeau ( w środku) na dorocznej Gay Pride w Toronto w lipcu 2016 roku. Kilka miesięcy później przez kraj przetoczy się debata o ustawie C-16. Fot. PAP/ Abaca/ Mark Blinch
Teraz Peterson wybiera się w europejski tour, który zacznie już wyprzedanym do ostatniego miejsca wykładem w Reykjaviku (gdzie wydano jego książkę po islandzku), po czym czekają go wielkie sale w Londynie i Dublinie. Dat spotkań w Polsce jeszcze nie wyznaczono, ale z pewnością pojawi się i tu.
Porady dla Piotrusia Pana
W książce i w czasie swoich wykładów Peterson dużo miejsca poświęca też pokoleniu tzw. Millenialsów. Jego zdaniem żyją oni w unikalnej sytuacji, gdyż od małego uczeni są sprzecznych rzeczy na temat moralności. Ponieważ szkoła wychowała ich w całkowitym relatywizmie, brakuje im wartości i reguł. Co więcej czasem nie wiedzą nawet, że one w ogóle istnieją.
„Relatywny znaczy, że nie ma absolutnego dobra i zła w niczym; moralność czy reguły są kwestią prywatnej opinii, odpowiadają specyficznej strukturze jak narodowość, sposób wychowania, kultura czy czas, w jakim przyszło się urodzić” – zauważa Peterson.
Dzieci są wychowywane w małych rodzinach przez „nadopiekuńczych rodziców, na bezpiecznych placach zabaw”. Potem uczą się na uniwersytetach z ich „bezpiecznymi strefami”, gdzie nikt nie każe im słuchać tego, czego nie lubią. Ludzie od małego uczeni są, jak unikać ryzyka. Dlatego każda porada typu „jak żyć” jest traktowana we współczesnym zachodnim, liberalnym świecie jako „opresyjna” czy „osądzająca”…
Źródło: Youtube; wywiad w islandzkiej telewizji Channel 2
Współczesny świat zaleca: „idź za przyjemnością, podążaj za impulsami. Kłam, kradnij, oszukuj, ukrywaj, manipuluj, ale nie daj się przyłapać”. Bo jeśli wszystko jest względne, to pomiędzy Dobrem a Złem nie ma różnicy.
A przecież historia prawdziwych ludzi sukcesu – nie opowieści tabloidów czy telewizyjnych mądrali – uczy, że to właśnie umiejętność rezygnacji z
przyjemności, zdolność do poświęcenia się, buduje przyszłość.
Według Petersona należy więc zacząć od rzeczy podstawowych. „Nie staraj się zmieniać państwa, dopóki nie naprawisz własnego postępowania. Mniej trochę pokory. Jeśli nie jesteś w stanie zrobić porządku we własnym domu, jak ośmielasz się próbować rządzić miastem?” – pyta autor.
Odzew czytelników jest niebywały. Właściwie po każdym spotkaniu do Petersona podchodzą współcześni Piotrusiowe Panowie i dziękują mu za to, że zmienili swoje życie, zaczynając od… porannej gimnastyki i ścielenia łóżka.
Płeć starsza niż ptaki
Do polemiki ze współczesnymi neomarksistami z ruchu politycznej poprawności, którzy zdominowali uniwersytety, Peterson wykorzystuje nauki biologiczne, a zwłaszcza teorię ewolucji. A ponieważ dziś najważniejszą bodaj kategorią są kwestie związane z płciowością, to na niej skupia się w czasie wykładów.
„Przez miliard lat istniał podział na męskie i żeńskie. To długi czas. Podział na dwie, bliźniacze płcie nastąpił zanim doszło do ewolucji wielokomórkowych zwierząt (…) Tak więc kategorie rodziców oraz dzieci liczą 200 milionów lat. To dłużej niż istnieją ptaki (…) Oznacza to, że męski i żeński, rodzic i dziecko są naturalnymi kategoriami, głęboko zakorzenionymi w naszych strukturach postrzegania, emocji i motywacji” – pisze, uderzając w modne dziś pojęcia z gatunku gender, które zakładają nieokreśloność płciową czy wręcz sugerują, że sprawa tożsamości seksualnej jest kwestią wyboru.
Źródło: Youtube; wywiad w Channel 4 News
Nawet jeśli przypomina to nieco poradnik „Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus”, który rekordy popularności bił ponad dwadzieścia lat temu, a ostatnio został nieco zapomniany, gdyż zadaje kłam postępowym przesądom. Nie zmienia to jednak faktu, że z takimi poglądami Peterson jest ulubionym chłopcem do bicia dla wszelkiej maści postępowców.
Rządy „białych mężczyzn” i opresja kobiet
Najczęstsze zarzuty, jakie padają pod jego adresem są takie, że promuje maskulinizm i patriarchalizm, który – jak głoszą krytycy – musi przecież zniknąć. Niektórzy zarzucają mu wręcz, że chciałby „powrotu do starych, dobrych lat pięćdziesiątych”, kiedy rządził „biały mężczyzna”, a „kobiety i inne mniejszości” podlegały opresji. Recenzenci z lewicowych gazet i periodyków nie mogą uwierzyć, że na mających obsesję „równościową” uniwersytetach uchował się ktoś z takimi poglądami.
Profesor Peterson, jak zawsze, elokwentnie się broni. Pisze: „Mocny skręt w kierunku politycznej poprawności na uniwersytetach pogłębił problem. Głosy sprzeciwu wobec opresji stały się tym głośniejsze, im bardziej równościowe – a teraz wręcz coraz wyraźniej skierowane przeciw mężczyznom – stały się szkoły wyższe. Na uniwersytetach są całe dziedziny otwarcie wymierzone w mężczyzn. To obszary zdominowane przez postmodernistów, neomarksistów, dla których kultura Zachodu, jest przemocową strukturą stworzoną przez białych mężczyzn do zdominowania i wykluczenia kobiet (i kilku innych wybranych grup)”.
Niby nic nowego, ale dalej autor przedstawia postulat, który musiał szczególnie rozjuszyć lewicowców – Peterson nie może bowiem zrozumieć, „dlaczego społeczeństwo przeznacza środki publiczne na instytucje i nauczycieli, którzy zadeklarowali, że ich świadomym i otwartym celem jest zniszczenie kultury, która wspiera ich istnienie”.
Tygodnik TVPPolub nas
Największym jednak zagrożeniem dla współczesnych piewców relatywizmu i lewicy, uczniów Marksa i Derridy, jest najprostsze przesłanie doktora psychologa, dzięki któremu zdobywa tak wielką popularność, zwłaszcza wśród młodych mężczyzn. Przesłanie, że liczy się charakter, że codziennie warto się starać, a nie ulegać siłom konsumeryzmu. Bo jak pisze Peterson: „Grzech jest łatwy. Niepowodzenie jest także łatwe. Łatwiej jest nie brać na siebie brzemienia. Łatwiej jest nie myśleć, nie robić, nie dbać. Łatwiej jest odłożyć na jutro to, co trzeba zrobić dzisiaj i zgubić całe miesiące i lata w dzisiejszej, taniej przyjemności. Jak niesławnej pamięci patriarcha rodu Simpsonów (ze znanej kreskówki „The Simpsons” – przyp. red.) powiedział przed zjedzeniem słoika majonezu i wypiciu wódki: To już jest problem Simpsona z Przyszłości. Stary, ja mu naprawdę nie zazdroszczę”.
A Peterson mówi: Bądź uważny, staraj się każdego dnia, nie przydawaj światu cierpienia. To prawdy znane od setek, jeśli nie tysięcy lat, ale w naszym XXI-wiecznym najlepszym ze światów trochę jednak zapomniane.
– Jeremi Zaborowski z Chicago
Zdjęcie główne: Aktywista LGBT na gejowskiej paradzie w Tiranie. Fot. Reuters/Florion Goga