Rozkazywał Francuzom, pracował dla Brytyjczyków, oszukał Niemców. Czy James Bond był Polakiem?
piątek,29 czerwca 2018
Udostępnij:
Był jednym z najważniejszych agentów w historii europejskiego wywiadu. Choć meldunki, które pisał czytali Churchill, Hitler, a nawet Stalin, w Polsce jego losy długo pozostawały nieznane. – Jego wojenne dokonania przewyższały osiągnięcia takich ludzi jak Jan Nowak Jeziorański i zasługują na rozgłos – mówi Andrzej Brzeziecki, który opisał niezwykłe losy Romana Czerniawskiego, Polaka, który oszukał wodza III Rzeszy.
Jest 1944 rok. Alianci przygotowują się lądowania w Normandii. Aby operacja odniosła skutek, trzeba zmylić czujność Niemców. Brytyjski wywiad montuje gigantyczną operację dezinformacyjną – największą w czasie całej II wojny światowej. Ważnym jej elementem jest 34-letni Polak Roman Czerniawski, w tamtym czasie podwójny agent. To on przekonuje Niemców, że prawdziwa inwazja będzie miała miejsce w rejonie Calais, lądowanie w Normandii zaś odbędzie się tylko dla niepoznaki. Informuje też, że w zachodniej Anglii zgromadzona została wielka armia pod dowództwem gen. George’a Pattona. Te wiadomości zatrzymują piętnaście niemieckich dywizji na północy Francji. Na domiar wszystkiego Czerniawski podaje datę inwazji aliantów późniejszą o sześć tygodni.
W znacznym stopniu przyczyniło się to do sukcesu aliantów, a 6 czerwca 1944 roku, dzień lądowania wojsk w Normandii stał się początkiem końca III Rzeszy. Nie bez przyczyny Czerniawski uchodzi pierwowzór Jamesa Bonda, tym bardziej że życie prywatne miał równie burzliwe, jak bohater powieści Iana Fleminga.
Roman Czerniawski uwielbiał koty i kobiety. Fot. Materiały prasowe
Kilka razy żonaty, uwielbiał koty (miał ich ponoć aż 30) i filmy o agencie 007. – Lubił kobiety i zdobywał ich względy, podobnie jak Bond. Uwielbiał też jazdę na nartach, ale nic nie wiadomo o zamiłowaniu do hazardu – komentuje Andrzej Brzeziecki,
autor książki „Czerniawski. Polak, który oszukał Hitlera”.
Wybraniec losu
Zanim Czerniawski został międzynarodowym szpiegiem, ukończył słynną lotniczą podchorążówkę w Dęblinie. I to jako jeden z najlepszych. Już samo to można uznać za wyczyn jak na chłopaka z kresowej wsi pod Czerniowcami.
Czuł się wybrańcem losu. Szpanował, przelatując nisko pod mostami czy tuż nad dachami miejskich budynków. Kariera w lotnictwie stała przed nim otworem, zwłaszcza gdy trafił do 111. Eskadry Myśliwskiej, a potem do Wyższej Szkoły Wojennej w Warszawie.
Ponieważ wyróżniał się inteligencją, sprytem, a także talentem do języków obcych – mówił po niemiecku, francusku i angielsku – szybko został dostrzeżony przez przełożonych. Jego umiejętności nie uszły też uwadze oficerów Oddziału II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, czyli tzw. „Dwójki” zajmującej się zagranicznym wywiadem.
W 1938 roku awansował do stopnia kapitana i skierowano go do pracy w Wydziale Organizacyjnym Dowództwa Lotnictwa.
Z lotnika szpieg
W kampanii wrześniowej najpierw był pilotem Eskadry Sztabowej. Następnie jego zadaniem było utrzymanie łączności lotniczej Lwowa z Naczelnym Dowództwem. 17 września 1939 roku po ataku ZSRR na Polskę i kapitulacji miasta, wraz z innymi żołnierzami wycofał się do Rumunii. Przez Włochy dotarł do Francji.
Amerykańscy oficerowie szkolili wietnamskich komunistów do walk z Japończykami, a brytyjscy lotnicy walczyli u boku Sowietów przeciw Finlandii w 1941 roku – jeden z nich został nawet odznaczony Orderem Lenina.
Właśnie powstawał tam polski rząd na uchodźstwie oraz tworzyły się nowe jednostki polskiej armii. Ponieważ planowano wykorzystać Czerniawskiego w wywiadzie, jeszcze w listopadzie został skierowany na kurs w elitarnej École Supérieure de Guerre (Wyższej Szkole Wojennej). Po jego ukończeniu, już jako oficer wywiadu zasilił szeregi 1. Dywizji Grenadierów pod dowództwem pułkownika Bronisława Ducha. Został szefem Oddziału II.
W czasie kampanii francuskiej walczył na linii Maginota i w rejonie kanału Marna-Ren i Lagarde. Po kapitulacji Francji nie próbował jednak, jak większość Polaków, przedostać się do Wielkiej Brytanii czy Szwajcarii. Pozostał – Uznał, że bardziej przyda się we Francji niż jako lotnik w Wielkiej Brytanii – tłumaczy Brzeziecki.
W czerwcu 1940 roku w przebraniu wieśniaka dotarł do miasta Luneville, koło Nancy.
Tam poznał młodą wdowę Renée Borni. Wykorzystując swój urok osobisty, który zjednywał mu ludzi – zwłaszcza płeć piękną – przekonał ją, by ofiarowała mu dokumenty swojego zmarłego męża.
W dalszą podróż na południe ruszył już jako rodowity Francuz – Armand Borni, mówiący wprawdzie z obcym akcentem, ale legitymujący się oryginalnym aktem urodzenia.
Do siatki Interallié Czerniawski wciągnął Mathilde Carré. Fot. Materiały prasowe
Bez problemów dotarł do Tuluzy, gdzie nawiązał kontakt z oficerami polskiego wywiadu – majorami Mieczysławem Słowikowskim i Wincentym Zarembskim. Początkowo kierował przerzutem zdemobilizowanych żołnierzy do Hiszpanii, ale potem zainspirowany przez przełożonych, zaczął myśleć o stworzeniu siatki wywiadowczej. Pomysł zyskał przychylność polskich władz w Londynie.
Siatka „Valentine’a” i „Kotki”
Jeszcze w Tuluzie spotkał kolejną kobietę, która odegra znaczącą rolę w jego szpiegowskiej karierze. – W siatce Czerniawskiego kobiety pełniły ważne role, z wszystkimi łączyły go romanse i ostatecznie to one zniszczyły jego dzieło – opowiada autor książki.
Mathilde Carré poznał w restauracji. Była żoną francuskiego oficera, zamożną, świetnie wykształconą i przystojną kobietą. Czerniawski namówił ją do współpracy, choć przestrzegano go, by w szpiegowską działalność nie angażować kobiet. Razem pojechali do Paryża, gdzie Roman (posługiwał się pseudonimem „Valentine”) wtajemniczył ją w swoje plany. Mathilde jako „La Chatte”, czyli „Kotka” zajęła się werbunkiem członków do ich wspólnej organizacji.
Tak powstała placówka wywiadowcza o kryptonimie Interallié („Międzysojusznicza”). Siatka bardzo szybko zaczęła zyskiwać współpracowników. W chwili największego rozkwitu zaangażowanych w niej było 150 osób, a bezcennymi źródłami informacji okazywali się listonosze, policjanci i kolejarze.
Ponieważ nie dysponowali radiostacją, sporym problemem było dostarczanie meldunków do Anglii. Ale znaleźli na to sposób. Informacje od łączników z 14 rejonów okupowanej Francji ukrywali – zminiaturyzowane na mikrofilmach – w toalecie pociągu ekspresowego do Tuluzy. Dotyczyły one głównie przemieszczania wojsk niemieckich, składów amunicji, lotnisk czy wznoszonych fortyfikacji.
„Why We Fight: Divide and Conquer” film zrealizowany przez Franka Caprę. Źródło: YouTube/US National Archives
Anglicy docenili skuteczność i dokładność przekazywanych informacji i w końcu dostarczyli im walizkową radiostację. Problem polegał tylko na tym, że umożliwiła ona transmisję danych do 100 słów. A ich raporty były tak obszerne, że nie mogli polegać jedynie na wysyłaniu informacji przez radio. Szlak kurierski istniał więc dalej.
Order od Sikorskiego
Po niemal roku działalności Anglicy wysłali po Czerniawskiego specjalny samolot, który przewiózł go do Londynu. Tam spotkał się z nim szef polskiego wywiadu płk. Stanisław Gano, a także z Naczelny Wódz gen. Władysław Sikorski. Ten ostatni za zasługi odznaczył go Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari.
Następnie wyposażony w nowe instrukcje oraz kolejne zadania, Czerniawski został zrzucony na spadochronie w okolicy Tours.
– Uważał, że trzeba ryzykować, a ostrożność na nic się nie zda, bo o wpadce może decydować wiele niezależnych od siebie czynników – tłumaczy Andrzej Brzeziecki.
Niedługo potem rzeczywiście wpadł w ręce niemieckiej Abwehry. Aresztował go oficer gestapo Hugo Bleicher, co jest istotne dla ciągu dalszego tej historii. Początkowo trafił do siedziby żandarmerii wojskowej w hotelu Edward VII, a później do więzienia we Fresnes, na południe od Paryża. Podobny los spotkał Mathilde i Renée.
Mathilde poszła na współpracę z Niemcami i wydała wszystkich znanych sobie agentów. Wskazała też skrytkę zawierającą kartotekę personalną i archiwów materiałów wywiadowczych wysłanych do Londynu. Dzięki tym informacjom Niemcy zatrzymali ponad połowę członków grupy.
Roman, wbrew obawom, nie był torturowany, choć dla gestapo była to norma. Uciążliwe przesłuchania uświadomiły mu jednak, że Niemcy o organizacji wiedzą już wszystko. Sami zresztą pochwalili się efektami zdrady „Kotki”. Potem potwierdziła to jeszcze Renée Borni, której pozwolono się spotkać z Czerniawskim w więziennej celi.
A Mathilde Carré, która – zdaje się – zakochała się w Bleicherze, postanowiła pozorować dalszą działalność na rzecz Brytyjczyków.
Podwójny agent
Niemcom dużo bardziej zależało na Czerniawskim, niż na wszystkich członkach siatki razem wziętych. I Roman doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Postanowił więc przejąć inicjatywę. Napisał list do dowódcy sił niemieckich we Francji. Wspominał, że nie może zgodzić się na żadną formę współpracy, która godziłaby w interesu narodu polskiego, ale z drugiej strony uznawał Niemcy za jedyną siłę zdolną obronić Polskę przed bolszewikami. Postawił warunki: zażądał gwarancji bezpieczeństwa dla aresztowanych członków swojej siatki, a także by nie był śledzony po zaaranżowanej ucieczce.
– Czerniawski był w gorącej wodzie kąpany, lubił adrenalinę, więc jego działania nosiły znamiona brawury – przyznaje Brzeziecki.
Rozmowy z Czerniawskim prowadził sam szef Abwehry w Paryżu płk. Oskar Reile. Zgodził się na warunki Polaka, ale jednocześnie zagroził, że w wypadku nielojalności matka Czerniawskiego oraz jego brat, który przebywał w obozie jenieckim, zostaną straceni.
14 lipca 1942 roku doszło do ucieczki więźnia z konwoju, który w drodze miał wypadek samochodowy. Faktycznie jednak Czerniawskiego w ogóle tam nie było, gdyż został przewieziony do jednego z mieszkań w Paryżu, gdzie czekał na niego Reile.
W cywilnym ubraniu, z pieniędzmi i dokumentami już jako agent „Hubert”, Czerniawski udał się do strefy nieokupowanej. Tam ponownie spotkał się z Hugo Bleicherem, który wręczył mu deklarację współpracy z III Rzeszą. Czerniawski stał się podwójnym agentem.
Do Anglii dotarł – przez Hiszpanią i Gibraltar – z pomocą polskiego przedstawicielstwa w Vichy. Tam poddano go szczegółowym przesłuchaniom. Przy okazji zdemaskował Mathilde, która wcześniej dotarła do Londynu. Francuzka została aresztowana. Końca wojny doczekała w więzieniu.
„Valentine”, „Hubert”, „Brutus”
Czerniawski przyznał się pułkownikowi Gano, że nawiązał współpracę z Niemcami. O jego roli wiedziało tylko kilku oficerów, z generałem Sikorskim na czele. Zainteresował się też nim John Masterman, odpowiedzialny w brytyjskim kontrwywiadzie za komórkę, zwaną Radą Dwudziestu. Prowadziła ona operację „Double Cross” (Podwójny Krzyż), której celem było dezinformowanie Abwehry przy pomocy przewerbowanych niemieckich agentów lub szpiegów. Uznano, że Czerniawski może być niezwykle przydatny.
Brytyjczycy mianowali go oficerem łącznikowym przy sztabie gen.Bradleya, a następnie gen. Eisenhowera, co miało przekonać Niemców, że posiada informacje z pierwszej ręki. Odtąd dawny „Valentine”, dla Niemców „Hubert”, stał się brytyjskim agentem o pseudonimie „Brutus”.
D-Day. Alianckie okręty zbliżają się do plaż Normandii. Fot. Wikimedia/National Archives and Records
Na początku i Niemcy, i Anglicy traktowali go nieufnie i na różne sposoby starli się sprawdzić jego wiarygodność i lojalność. Czerniawski szybko zdobył zaufanie Abwehry i rozwiał wątpliwości Anglików.
Raportował o rzeczach Niemcom już znanych i takich, które nie miały większego znaczenia, jak choćby nastroje w polskich kręgach politycznych czy konflikt na linii Montgomery-Eisenhower. Większość informacji stanowiły spreparowane przez Brytyjczyków wiadomości, ale z czasem „Brutus” wypracował własne metody ich wytwarzania. Podróżował na przykład po Szkocji i informował o lokalizacji i przemieszczaniu się wojsk alianckich. Jego meldunki w ocenie Niemców były na tyle cenne, że trafiały na biurko samego Adolfa Hitlera.
Lądowanie w Normandii
Działał pod ścisłą kontrolą oficerów brytyjskiego wywiadu, zwłaszcza że operacja „Double Cross” stała się integralną częścią szerszej akcji o kryptonimie „Fortitude”, która miała zmylić Niemców w sprawie lądowanie sił alianckich w Normandii.
Jego informacje w znacznym stopniu przyczyniły się to do sukcesu aliantów, a 6 czerwca 1944 roku przeszedł do historii jako jedno z najważniejszych epizodów II wojny światowej.
Co ciekawe, Niemcy mimo porażki w Normandii, nie zwątpili w „Huberta”. On zresztą dalej raportował, a z „pomyłki” wytłumaczył się tarciami wśród aliantów.
Zanim jednak doszło do D-Day, Czerniawski jako zaciekły antybolszewik nieomal z własnej winy wypadłby z gry. Wdał się bowiem w konflikt w polskim środowisku. Ostro zaatakował gen. Stanisława Ujejskiego za to, że ten bawił na bankiecie w sowieckiej ambasadzie, kiedy los polskich oficerów zamordowanych w Katyniu był już powszechnie znany. Czerniawski został aresztowany i trafił do więzienia. W wyniku procesu za poważne naruszenie wojskowej dyscypliny, skazano go na dwa miesiące pozbawienia wolności.
Wiara Niemców w lojalność „Huberta” nie wygasła nawet wtedy, gdy alianci wkroczyli do Paryża. Fot. Wikimedia/National Archives and Records
Ponieważ nie było to na rękę Brytyjczykom, sprawę wyciszono i Czerniawski mógł wrócić do wcześniejszych zadań.
Pożegnalna depesza
Do końca wojny, Czerniawski wysyłał Niemcom spreparowane meldunki, m.in. o celności rakiet V2 wystrzeliwanych na Londyn, choć naprawdę spadały one na słabo zaludnione tereny na północ od miasta. Wiara w lojalność i rzetelność „Huberta” nie wygasła nawet wtedy, gdy kapitulował Paryż.
Po przekroczeniu przez aliantów Renu Roman Czerniawski nadał ostatnią, pożegnalną depeszę.
Tygodnik TVPPolub nas
Oficjalnie służbę zakończył w stopniu podpułkownika dyplomowanego, a za zasługi dla Wielkiej Brytanii odznaczono go Orderem Imperium Brytyjskiego. Po wojnie został w Londynie i prawdopodobnie nadal pracował dla brytyjskiego wywiadu.
Był również aktywny w życiu polskiej emigracji. Należał do grupy lotników, którzy w 1945 roku powołali Samopomoc Lotniczą, czyli późniejsze Stowarzyszenie Lotników Polskich w Wielkiej Brytanii, rozwinął biznes poligraficzny. Zdążył się też zaangażować politycznie – zasiadał aż w trzech kolejnych rządach premiera Kazimierza Sabbata. Wspierał też podziemną „Solidarność”.
W 1972 roku w Paryżu spotkał się ze swoim dawnym prześladowcą, byłym oficerem gestapo Hugo Bleicherem. Zmarł 26 kwietnia 1985 r. w wieku 75 lat w Londynie.
Choć pretendentów do roli pierwowzoru Jamesa Bonda jest wielu, część wyczynów Romana Czerniawskiego z całą pewnością znalazła się w książkach Iana Fleminga.
– Adam Cissowski
Zdjęcie główne: To jedno z najsłynniejszych zdjęć II wojny światowej. 6 czerwca 1944 roku amerykańskie oddziały desantowe lądują na plaży Omaha w Normandii. Fot. Wikimedia/National Archives and Records