W służbie cara, Hitlera i Pinocheta. Byle bić bolszewików
piątek,31 sierpnia 2018
Udostępnij:
Kozak doński po mieczu, kubański po kądzieli. Ojciec, stryj, dziadkowie – wszystko generałowie. Nic dziwnego, że wpadł w oko samemu Pinochetowi. Dziś Miguel Krasnoff płaci za to słoną cenę. Choć i tak może mówić o szczęściu. To tylko sto kilkadziesiąt lat więzienia. Ojca kiedyś powiesili. Podobnie jak bardziej znanego stryja.
Siemion Nikołajewicz Krasnow urodził się nad Donem, w 1893 roku, w znamienitym rodzie kozackim, od pokoleń służącym kolejnym carom. Przed rewolucją 1917 roku zdążył się dosłużyć stopnia pułkownika lejb-gwardii Imperatorskiego Pułku Kozackiego.
Walczył z bolszewikami na frontach wojny domowej. Kiedy ewakuowano „białych” z Krymu na jesieni 1920 roku, dowodził osobistą ochroną barona Piotra Wrangla.
Krasnow trafił do Gallipoli, a stamtąd wyjechał do Jugosławii. Kolejnym przystankiem jednego z tysięcy „białych” emigrantów z „czerwonej” już ojczyzny był Paryż (sierpień 1924 roku). W stolicy Francji Siemion poznał uroczą studentkę, której jeszcze większym atutem było pochodzenie.
Dina Władimirowna Marczenko była córką innego emigranta, byłego setnika Kubańskiego Wojska Kozackiego, Władimira Marczenki. Jego zresztą francuskie władze wydały Sowietom – Kozak zmarł w jednym z syberyjskich łagrów. Siemion i Dina pobrali się już po wybuchu wojny.
Siemion – za namową swego dużo bardziej znanego i utytułowanego krewniaka Piotra Krasnowa – przyjechał w 1942 roku do Berlina i podjął współpracę z Niemcami. Jak wielu innych „białych Rosjan”, liczył na powrót do ojczyzny ramię w ramię z Wehrmachtem, po trupach komunistów. Odkomenderowano go nad Don w celu formowania oddziałów do walki z Sowietami.
Ale zdarzył się Stalingrad i Niemcy zaczęli się wycofywać. Siemion wrócił do Berlina, został naczelnikiem sztabu Głównego Zarządu Wojsk Kozackich Imperatorskiego Ministerstwa Wschodnich terytoriów okupowanych III Rzeszy w stopniu generała-majora.
Był jednym z najbliższych towarzyszy Piotra Krasnowa, dowódcy kozackich oddziałów walczących u boku Hitlera. Prywatnie kuzynem, acz drugiego stopnia, po pradziadku. W lutym 1945 Siemion dołączył do Kozaków w północnych Włoszech, tam też znajdował się Piotr.
Stryj
Piotr Nikołajewicz Krasnow (urodzony w 1869 roku) pochodził z bardziej znamienitej linii rodu. Był synem generała Nikołaja Krasnowa i wnukiem generała Iwana Krasnowa. On sam też doszedł do stopnia generała kawalerii. Jeden z najważniejszych dowódców „białych” w wojnie domowej, dowódca kolaborujących z Niemcami dońskich Kozaków. Ale też publicysta, pisarz, teoretyk wojskowości. Zaprzysięgły monarchista.
W 1888 r. ukończył Pawłowską Szkołę Wojenną. Pisał książki i artykuły z zakresu teorii wojskowości, był korespondentem wojennym podczas powstania bokserów w Chinach (1899-1901) i wojny rosyjsko-japońskiej (1904-1905). Zresztą brał też czynny udział w walkach z Japończykami.
Piotr Nikołajewicz Krasnow (1869-1947). Generał kawalerii, jeden z najważniejszych dowódców „białych” w wojnie domowej, dowódca kolaborujących z Niemcami dońskich Kozaków. Ale też publicysta, pisarz, teoretyk wojskowości. Zaprzysięgły monarchista. Fot. Wikipedia
Najprawdopodobniej wykonywał też misje wywiadowcze – gdy car Mikołaj II wysyłał go służbowo do Abisynii, Mandżurii, Chin, Indii i Japonii. Później dowodził pułkiem syberyjskich Kozaków nad granicą chińską (1911-1913). W 1913 roku trafił do Zamościa – na stanowisko dowódcy pułku Kozaków dońskich.
Wykazał się na froncie, gdy wybuchła wojna światowa. Dowodził brygadą, potem dywizją 3. Korpusu Kawalerii. Wciąż awansował. Już po wybuchu rewolucji lutowej do stopnia generała kawalerii.
Nie angażował się w politykę – choć elity rosyjskie były wtedy rozpolitykowane do białości. Ale nienawidził bolszewików. Dlatego Kiereński miał szczęście, że uciekając z Piotrogrodu po puczu bolszewików, trafił właśnie na 3. Korpus Kawalerii.
Krasnow zgodził się ze swoimi Kozakami dońskimi ruszyć na Piotrogród. Do starcia z bolszewikami doszło w Pułkowie, na przedmieściach stolicy. Zniechęceni brakiem poparcia innych oddziałów i demoralizowani przez agitatorów bolszewickich, żołnierze Krasnowa (zaledwie około 600 ludzi) starli się z dziesięciokrotnie liczniejszym wrogiem.
Kozacy przegrali, a Krasnow dostał się do niewoli. Bolszewicy go szybko wypuścili – gdy dał słowo honoru, że nie będzie z nimi walczył. Ale przecież monarchista nie będzie honorował słowa danego bolszewikom.
Dońskie miraże
Krasnow przedostał się tam, gdzie mógł czuć się najbezpieczniej. Nad Don, ukrył się w jednej z kozackich stanic. Kiedy w pobliżu, na południowo-wschodniej Ukrainie pojawili się Niemcy, generał wyszedł z ukrycia i zaczął zbierać siły.
W marcu 1918 roku powstaje dywizja Kozaków dońskich, którzy – wspomagani bronią i pieniędzmi przez Niemców - wypierają bolszewików, likwidując Dońską Republikę Sowiecką. O Krasnowie mawiano wtedy w Berlinie, że jest „ulubionym Kozakiem kajzera” – pisał listy wprost do Wilhelma II, gratulował mu zwycięstw, zapewniał o lojalności Kozaków i prosił o dostawy sprzętu wojennego i żywności.
W połowie maja 1918 roku Kozacy dońscy obwołują Krasnowa swym przywódcą. 5 czerwca ataman Wszechwielkiego Wojska Dońskiego ogłasza powstanie Republiki Dońskiej. Bo, jak pisze Richard Pipes, generał to „oportunista i awanturnik, dla którego liczył się tylko Don, a los Rosji nie miał żadnego znaczenia”.
Stąd też napięte stosunki z innymi „białymi” generałami, przede wszystkim Antonem Denikinem. Ale wtedy to Krasnow mógł dyktować warunki. Jego Kozaków było dużo więcej niż żołnierzy Armii Ochotniczej. Dzięki pomocy niemieckiej w sierpniu 1918 roku dysponował już około 40-tysieczną armią.
Przez całą wojnę domową Kozacy dońscy strzegli niezależności swego wojska, często ignorując plany dowództwa Armii Ochotniczej. Denikin i inni „biali” generałowie byli jednak skazani na niewygodnego sojusznika, z którym podobno kontaktowali się nawet Francuzi, chcący ustanowić nad Donem swój protektorat.
Bo w międzyczasie w Niemczech wybuchła rewolucja i wojska obalonego cesarza wycofały się z Ukrainy – więc dumny ataman Krasnow musiał zwrócić się ku Entencie. A alianci powiedzieli wprost: albo podporządkujesz się Denikinowi, albo nici z pomocy.
Denikin zdobywał coraz silniejszą pozycję. Wkroczył na opuszczoną przez Niemców Ukrainę i szeregi jego armii natychmiast zaczęły rosnąć. Ale uważał, że to wciąż za mało, by pokonać bolszewików. Dlatego odrzucił sugestie Krasnowa, aby uderzyć wspólnie z Kozakami na Carycyn i poprzez gubernię saratowską maszerować na Moskwę. Zamiast tego skierował się na południe, na Kubań, uznając, że najpierw należy oczyścić z bolszewików południe Rosji i stworzyć tam solidną bazę do dalszych działań.
Na jesieni 1918 roku doszło do serii wydarzeń, które przesądziły o losach atamana Krasnowa. Kilka prób zdobycia Carycyna samodzielnie przez Kozaków dońskich zakończyło się fiaskiem. Tymczasem Denikin oczyścił południe Rosji i mógł ruszać na czele potężnej armii na północ. 8 stycznia 1919 roku objął naczelne dowództwo wszystkich antybolszewickich sił na południu.
Pod naciskiem aliantów Krasnow uznał jego zwierzchnictwo. Ale długo nie wytrzymał. W lutym 1919 roku ustąpił z dowództwa Kozaków dońskich. Wyjechał do Estonii i wstąpił do armii generała Nikołaja Judenicza.
Po klęsce w walkach z bolszewikami uczestniczył w rozmowach z estońskim rządem o ewakuacji rosyjskich żołnierzy i oficerów. Po czym wyemigrował do Niemiec. Tam osiadł i kontynuował antysowiecką działalność. No i oczywiście pisał książki i artykuły.
Kolejna okazja by zetrzeć się ze znienawidzonymi bolszewikami pojawiła się dopiero dwie dekady później.
Zdradzeni kolaboranci
Gdy Hitler ruszył na wojnę ze Stalinem, Krasnow zgodził się dowodzić kozackimi oddziałami złożonymi z białych emigrantów i jeńców z Armii Czerwonej (głównie Kozaków). Formowanie oddziałów zaczęło się w 1942 roku. Krasnow stanął na czele Centralnego Biura do Spraw Kozackich i Administracji Wojsk Kozackich w Berlinie.
Ale zanim ta nowa formacja na dobre powstała, III Rzesza zaczęła ponosić na wschodnim froncie klęskę za klęską. Hitlerowi tym bardziej potrzebni byli sprzymierzeńcy. 30 marca 1944 roku generał Krasnow stanął na czele Głównego Zarządu Wojsk Kozackich Imperatorskiego Ministerstwa Wschodnich terytoriów okupowanych III Rzeszy. Uwierzył w zapewnienia Niemców, że w rejonie Tolmezzo w północnych Włoszech utworzą Kazakię – autonomiczne państewko walczących po stronie Rzeszy Kozaków.
Od paru lat trwa akcja Biały Wagon. Grupy rasistów w maskach chirurgów i kominiarkach wpadają do komunikacji miejskiej i biją ludzi o niesłowiańskim wyglądzie.
W październiku 1944 roku skoncentrowały się tutaj oddziały kozackie Krasnowa. Zaraz potem doszło w ich łonie do konfliktu. Krasnow odrzucił apel generała Andrieja Własowa o przyłączenie się Kozaków do jego oddziałów, i w efekcie musiał zrezygnować z przywództwa. Numerem jeden stał się ataman Timofiej Domanow, a ten zdecydował o ewakuacji do Austrii.
Granicę Kozacy przekroczyli 4 maja. Trzy dni później poddali się oddziałom brytyjskim. Emisariusz Kozaków, wnuk Piotra, Nikołaj Krasnow (były oficer armii jugosłowiańskiej, potem niemieckiej jednostki Brandenburg, wreszcie Kozackich Wojsk), usłyszał, że będą mogli się osiedlić wraz z kobietami i dziećmi (łącznie około 20-30 tys. ludzi) w południowej Austrii w dolinie Drawy i nie zostaną wydani Sowietom.
Stało się inaczej. Brytyjczycy rozbroili Kozaków, a potem wydali ich Sowietom – 29 maja w Judenburgu na linii demarkacyjnej (Operacja Keelhaul). Nie zważano na fakt, że wielu wydanych nie miało nawet nigdy obywatelstwa ZSRS. Jak choćby generał Piotr Krasnow.
Dowódcy Kozaków trafili do Moskwy i zostali postawieni przed Wojskowym Kolegium Sądu Najwyższego ZSRS. Siemion Nikołajewicz Krasnow – skazany 16 stycznia 1947 roku. Winny mordowania wziętych do niewoli czerwonoarmistów i ludności cywilnej ZSRS, zorganizowania „białogwardyjskiego podziemia” na sowieckim terytorium, a także aktywnego udziału w bojowych i pacyfikacyjnych operacjach po stronie Wehrmachtu i SS. Podobnie jego kuzyn, Piotr Nikołajewicz Krasnow.
Zostali zaraz po ogłoszeniu wyroku powieszeni na podwórzu więzienia wewnętrznego Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego ZSRR (MGB – Ministierstwo Gosudarstwiennoj Biezopastnosti).
Po upadku władzy sowieckiej nacjonalistyczne i monarchistyczne organizacje, zarówno w Rosji, jak i za granicą, nieraz zwracały się do władz Rosji z prośbami o rehabilitację skazanych Kozaków. Jednak sprzeciwiła się temu Główna Prokuratura Wojskowa.
25 grudnia 1997 roku Wojskowe Kolegium Sądu Najwyższego Federacji Rosyjskiej uznało, że „obywatele Niemiec”: Piotr Krasnow, Andriej Szkuro, Siemion Krasnow i dwóch innych, zostali skazani zgodnie z prawem i nie podlegają rehabilitacji.
Wnuk Piotra Krasnowa, wspomniany Nikołaj Nikołajewicz, trafił do łagru. Wyszedł na mocy amnestii w 1955 roku i wyemigrował. Zmarł cztery lata później w Argentynie.
Kozak z ojca i matki
Gdy Siemion Krasnow czekał na wyrok w moskiewskich Butyrkach, w dalekiej Austrii na świat przyszedł jego syn. 15 lutego 1946 roku w Tyrolu urodził się Michaił Siemionowicz Krasnow. Matce, kubańskiej Kozaczce z dziada pradziada, udało się wymknąć z sowieckich łap.
Siemion Nikołajewicz Krasnow (1893-1947). Przed rewolucją 1917 roku zdążył się dosłużyć stopnia pułkownika lejb-gwardii Imperatorskiego Pułku Kozackiego. Walczył z bolszewikami na frontach wojny domowej. Przyjechał w 1942 roku do Berlina i podjął współpracę z Niemcami. Jak wielu innych „białych Rosjan”, liczył na powrót do ojczyzny ramię w ramię z Wehrmachtem, po trupach komunistów. Fot. Wikipedia (autor zdjęcia nieznany, pochodzi ono z książki Aleksandra Smirnowa „Kazaczi atamany”)
Znajomy rodziny, chilijski dyplomata, gdy doszły słuchy o zdradzieckiej akcji aliantów i wydaniu Kozaków Sowietom, był akurat we Włoszech. Natychmiast przyjechał do Lienzu. Wynajął dom, gdzie ukrył nie tylko ciężarną Dinę z matką Marią, ale też rodziny innych Kozaków.
W tym domu urodził się Michaił. Miał ponad dwa lata, gdy Chilijczyk przetransportował rodzinę do portowego Triestu. Tam długo czekali na możliwość odpłynięcia z Europy. Udało się ze statkiem „Mercy”, którym Krasnowowie wyruszyli za ocean. Dobili do portu w Valparaiso w Chile 19 sierpnia 1948 roku.
Dwie Kozaczki i 2,5-letni chłopiec. Ale sobie poradzili. Dina władała sześcioma językami, w tym hiszpańskim. Szybko dostała pracę tłumacza w MSZ Chile.
Miguel Krassnoff Martchenko – bo tak w nowej ojczyźnie nazywał się Michaił Siemionowicz – pokończył dobre szkoły i przyszedł czas na studia. Uparł się, by pójść w ślady ojca, stryja i dziadków. Na nic się zdały sprzeciwy matki. W 1963 r. młody Krasnow, to znaczy Krassnoff, poszedł do szkoły wojskowej.
Ukończył ją już cztery lata później – ze stopniem podporucznika wojsk lądowych. W 1970 roku ożenił się z Marią de los Angeles Bassa Salazar, córką hiszpańskich emigrantów. Służąc w piechocie wpadł w oko Augusta Pinocheta i jego zaufanych generałów.
Tymczasem pod rządami prezydenta Salvadore Allende, Chile pogrążało się w chaosie. Socjalistyczna, wręcz komunistyczna polityka rządzącej lewicy, w połączeniu z coraz bardziej panoszącymi się „gośćmi” z Kuby, a nawet ZSRS, wywołały w końcu reakcję. W 1973 roku dochodzi do puczu wojskowego – generał Pinochet zostaje dyktatorem. 27-letni Miguel Krasnoff bierze udział w szturmie na rezydencję Allende. Jest jednym z bardziej zaufanych oficerów reżimu – przez pewien czas nawet szefem ochrony osobistej Pinocheta.
W 1974 roku przechodzi kurs w amerykańskiej szkole wojskowej w Panamie – jest najlepszy z 65 oficerów z różnych krajów Ameryki Łacińskiej. Wraca do Santiago de Chile, by natychmiast zostać odkomenderowanym do powstałego właśnie Zarządu Wywiadu Narodowego (DINA - Dirección de Inteligencia Nacional).
Służy w nim do 1976 roku. W tym czasie dowodzi też batalionem 1. Górskiej Dywizji, walczącej w Andach z partyzantami. Potem odchodzi z DINA i wraca do armii. Pnie się po szczeblach kariery. W 1980 roku kończy trzyletni kurs w chilijskiej Akademii Wojennej ze stopniem majora. Od 1982 roku wykładowca Akademii Wojennej Sił Zbrojnych i jednocześnie służba w dowództwie armii Chile.
Miguel Krassnoff Martchenko za swoje czyny z czasów dyktatury Augusto Pinocheta został skazany na ponad sto lat więzienia. Fot. youtube/printscreen
Potem na dwa lata wyjeżdża zbierać doświadczenia w Sztabie Generalnym armii brazylijskiej. Po tych kursach zostaje awansowany na podpułkownika i trafia do dowództwa 5. Dywizji w Punta Arenas. A potem kolejne awanse i kolejne stanowiska. Raz w stolicy, gdzieś w sztabie generalnym i na uczelniach wojskowych, raz na prowincji, w tym czy innym garnizonie (Temuco, Valdivia).
W 1994 roku, jako pułkownik, wraca do Santiago, do sztabu generalnego. Dostaje awans na generała brygady. Tymczasem kruszy się system zbudowany przez Pinocheta, który choć już nie jest prezydentem, nadal pociąga za wszystkie sznurki. Krasnoff wyciąga wnioski: należy „zniknąć”. Odchodzi z wojska i zostaje dyrektorem kompleksu uzdrowiskowo-wypoczynkowego dla kadry oficerskiej.
„Książę” to Krasnoff?
Według ocen chilijskich historyków DINA zamordowała w czasie rządów Pinocheta co najmniej 3200 osób. Dalsze ponad tysiąc osób ma status „zaginionych bez wieści”. Przez areszty i ośrodki zatrzymań przeszło ponad 30 tys. mieszkańców Chile uważanych przez reżim za niebezpiecznych.
Jedną z ofiar-symboli oporu przeciwko Pinochetowi stał się Victor Jara. Piosenkarz nazywany głosem latynoskiej lewicy. Komunista. Jarę wyciągnięto już na samym początku puczu. Trafił na stadion Estadio de Chile w Santiago, gdzie stłoczono kilka tysięcy lewicowców. Wojskowi maltretowali go przez cztery dni. Na koniec zastrzelili. Według świadków ze szczególnym zapamiętaniem bił i kopał Jarę oficer zwany „Księciem”. Nie brakuje opinii, że był to Krasnoff.
Pinochet oddając powoli, etapami władzę, zadbał o swoje bezpieczeństwo. Gdy rządy przejęła lewica, był poza zasięgiem wymiaru sprawiedliwości. Za to od razu ruszyły śledztwa, aresztowania i procesy najbardziej znanych postaci aparatu represji.
Tygodnik TVPPolub nas
Latem 2001 roku brygadier Krasnoff został aresztowany i przekazany sądowi pod zarzutem dokonania przestępstw dokonanych od momentu puczu 11 września 1973 – w armii i DINA. Potem była seria procesów, wyrok za wyrokiem. Efekt: łącznie grubo ponad sto lat więzienia. Czyli dożywocie…
Według zeznań świadków, byłych więźniów lub współpracowników DINA, Krasnoff był jednym z najbardziej okrutnych oprawców. Ale też – jeśli wierzyć relacjom – na stołecznym stadionie, gdzie trafiali w pierwszej fazie dyktatury zatrzymani opozycjoniści, Krasnoff jako jedyny oficer nie zasłaniał twarzy maską. Był zaangażowany w zorganizowanie, a potem zarządzanie ośrodkiem dla zatrzymanych – owianą ponurą sławą Villa Grimaldi.
Krasnoff dowodził też w DINA dwiema jednostkami specjalnymi Halcon. Choć już wiadomo, że nie ma szans wyjść żywym zza krat, Krasnoff wciąż jest sądzony za kolejne zbrodnie. Choćby w maju 2017 roku – za zabójstwo dziennikarza Augusta Carmona. W styczniu 2018 Krasnoff dostał zaś kolejne lata więzienia za sprawę zabicia przywódcy Ruchu Lewicy Rewolucyjnej Miguela Enriqueza.
Powrót do korzeni
W Chile po pierwszym wyroku i osadzeniu za kratami na wiele lat, mało kto o Krasnoffie pamięta. Jego nazwisko pojawia się w mediach z rzadka – na ogół w krótkiej informacji o kolejnym odrzuceniu apelacji. Generał bowiem nie przyznał się nigdy do żadnego ze stawianych mu zarzutów. Twierdzi, że był tylko analitykiem i zajmował się rozpracowywaniem „terrorystów”.
Obrona Krasnoffa uważa, że przestępstwa, które mu zarzucono, uległy przedawnieniu. Oskarżenie twierdzi jednak, że chodzi o przestępstwa przeciwko ludzkości, ale też ważna jest tu prawna interpretacja sprawy zaginięcia ludzi. Znikali będąc w rękach wojskowych, ci nie przyznali się do zabójstwa, więc tych więźniów uznaje się za zaginionych bez wieści. A dopóki ciała się nie znajdzie, trudno mówić o dacie popełnienia przestępstwa, i nie można wobec takich spraw stosować przedawnienia.
Wyrok Krasnoff odsiaduje w więzieniu garnizonowym w Santiago. Co ciekawe, więcej obrońców niż w Chile, ma w Rosji. To przede wszystkim kręgi nacjonalistyczne i monarchistyczne, no i oczywiście Kozacy dońscy.
Nie da się też ukryć, że część rosyjskich mediów bardzo przychylnie opowiada historię potomka hitlerowskich kolaborantów. Swego czasu ambasador Rosji w Chile proponował nawet Krasnoffowi paszport FR. Generał był na to gotów, ale okazało się, że musiałby zrezygnować z obywatelstwa chilijskiego. Nie zrobił tego.
Dziś, walcząc wciąż z więziennej celi o wolność, Krasnoff kreuje się na ideowca i godnego kontynuatora rodzinnych tradycji. Przyjaciele generała przekonują, że uważa się za Kozaka i prawosławnego, wspaniale mówi po rosyjsku i czyta rosyjską literaturę.
Gdy w 2011 roku podmoskiewskie muzeum Białego Ruchu wydało rosyjską wersję chilijskiej książki o Krasnoffie (bardzo pochlebnej dla niego), odczytano list od więźnia: „Jest dla mnie bardzo ważne, żeby w ojczyźnie, którą zawsze mam w duszy, było absolutnie jasne, że Kozak i żołnierz Krasnow nigdy w niczym nie splamił swego nazwiska. Być Kozakiem to znaczy być nim z całą surowością i odpowiedzialnością, zawsze oznaczającą ochronę czci, męstwa, wierności, wiary i sprawiedliwości”.
Obrońcy generała twierdzą, że padł ofiarą zemsty lewicy, którą szczególnie rozwścieczyć miała historia jego przodków. Nazywają procesy politycznymi i porównują je do sowieckiego sądu nad kozackimi generałami skazanymi i zabitymi w 1946 roku. Jak powiedział w 2011 roku adwokat Krasnoffa, mecenas Carlos Portales, „na przestrzeni całego swego życia Krasnowowie uczestniczyli w walce z bolszewikami, oddając przy tym w niej swe życie”.
Bolszewików trudno już dziś znaleźć, ale tradycja rodzinna zobowiązuje. Syn generała, Miguel Alejandro Krasnoff, jest oficerem wojsk pancernych.
Zdjęcie główne: Członkowie chilijskiej junty wojskowej, stoją na pierwszym planie od lewej: generał policji Cesar Mendoza, admirał marynarki wojennej Jose Toribio Merino, dowódca sił zbrojnych i prezydent kraju generał Augusto Pinochet oraz generał sił powietrznych Gustavo Leigh. 11 września 1973 r. Fot. Reuters