Ogłupia, wywołuje smutek, agresję i bezsenność. Smartfon jak narkotyk
piątek,
11 stycznia 2019
Pokolenie iGen, czyli urodzone w latach 1995-2012, znajduje się „na krawędzi najgorszego kryzysu zdrowia psychicznego od dziesięcioleci”, z rekordowym odsetkiem depresji i samobójstw. „Nie ma tu ani jednego wyjątku” – twierdzi amerykański profesor psychologii Jean M. Twenge.
Do narzekań na szkodliwy wpływ mediów elektronicznych – z telewizją na czele – zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Utyskiwania psychologów i pedagogów, że sprzyjają one otyłości, nadmiernej agresji i problemom z koncentracją uwagi, przestają robić wrażenie – jeśli kiedykolwiek je robiły. Coraz więcej jednak wiemy o długofalowych skutkach spędzania godzin przed takim czy innym wyświetlaczem. A są one intrygujące.
„Około roku 2012 zauważyłem raptowne zmiany w zachowaniach i stanach emocjonalnych nastolatków. Łagodne zbocza wykresów liniowych zmieniły się w strome szczyty i urwiste klify” – pisze Jean M. Twenge, profesor psychologii z uniwersytetu stanowego San Diego, w numerze „The Atlantic” z września 2017 roku. „W żadnej analizie danych pokoleniowych – a niektóre sięgały lat 30. – nigdy nie widziałem czegoś podobnego”.
Co takiego wydarzyło się w owym roku? Zdaniem uczonego wtedy właśnie odsetek Amerykanów posiadających smartfony przekroczył 50 procent.
Okradanie malucha
Widok malucha w skupieniu wodzącego palcem po ekranie tabletu to dla wielu rodziców powód do dumy i dowód awansu cywilizacyjnego. Niesłusznie.
Dziecko potrafi przespać nawet 16 godzin na dobę, dlatego każda chwila, kiedy tkwi przylepione do ekranu to czas ukradziony innym aktywnościom: zabawie (czyli ruchowi i rozwijaniu umiejętności motorycznych) i nawiązywaniu kontaktu z innymi, czyli uczeniu się rozpoznawania emocji, zdobywaniu umiejętności społecznych i poznawaniu otoczenia.
Używanie „komórki” przez 30 minut dziennie przez 10 lat zwiększa prawdopodobieństwo zachorowania na glejaka od 40 aż do 170 procent.
zobacz więcej
Nie dziwią więc doniesienia, że wczesny kontakt z mediami (również z telewizją – sic!) opóźnia rozwój mowy. Jak podaje Michel Desmurget, autor wydanej również u nas książki „Teleogłupianie”, oglądanie telewizji przez 2 godziny dziennie w wypadku dzieci między pierwszym a czwartym rokiem życia spowalnia go… trzykrotnie.
Nieustanne bodźce płynące z elektronicznych gadżetów aktywują mimowolną reakcję orientacyjną – „co się dzieje?” – zaburzając koncentrację. Dlatego na bawiące się dziecko wpływa negatywnie nawet telewizor grający w tle.
Coraz więcej badań wskazuje również, że nadmiar bodźców zmienia działanie systemu nagrody w mózgu, utrudniając późniejsze funkcjonowanie w znacznie nudniejszym realnym świecie. Efekty są odroczone w czasie i nie zawsze oczywiste na pierwszy rzut oka. W bazach naukowych roi się jednak od artykułów precyzyjnie prognozujących konsekwencje zbyt bliskich relacji z mediami.
Uczeni z Kalifornijskiego Uniwersytetu Stanowego cytują całą listę autorów dowodzących, że oglądanie telewizji w wieku 2-3 lat zapowiada problemy z zachowaniem i przystosowaniem psychospołecznym w wieku lat 5-7; w badaniu prowadzonym przez ponad dwie dekady (sic!) oglądanie TV w dzieciństwie i okresie nastoletnim przekładało się na gorsze osiągnięcia edukacyjne w wieku lat 26. Warto zauważyć, że doniesienia te pochodzą sprzed kilku lat, kiedy maluchy nie miały tak szerokiego dostępu do smartfonów i tabletów jak obecnie.
„Ekspozycja na treści audiowizualne nie sprawia, że dzieci stają się w widocznym stopniu upośledzone czy opóźnione. Nie ogłupia ich jawnie. Ogranicza jedynie pole ich doświadczeń i, de facto, uniwersum ich możliwości” – pisze cytowany już Desmurget.
Ci, którzy wierzą w dobroczynny potencjał programów edukacyjnych, najwyraźniej nigdy nie słyszeli o tzw. deficycie wideo. Jak stwierdzono eksperymentalnie, ów zdumiewający mechanizm sprawia, że treści przekazywane za pośrednictwem mediów są dla dzieci praktycznie nieprzyswajalne. Maluch, który świetnie potrafi powtórzyć czynność zademonstrowaną przez żywego człowieka, widząc to samo na ekranie, z jakiegoś tajemniczego powodu traci zdolności naśladowcze.
Nigdy wcześniej udręki nastolatków nie były przedmiotem troski fachowców od terroryzmu, bezpieczeństwa narodowego i demografii, a tak dzieje się w przypadku ruchu incelsów. Pryszczaci snują pełne nienawiści fantazje.
zobacz więcej
Na koniec pocieszająca wiadomość: negatywny wpływ mediów elektronicznych można zniwelować w bardzo prosty sposób: towarzysząc dziecku. Tak, tak, chodzi właśnie o sytuację, kiedy maluch zerkając jednym okiem na ekran, zasypuje nas tysiącem pytań.
Młodość durna i … samotna
Nastolatki wcale nie są odporniejsze, chociaż w ich wypadku na plan pierwszy wysuwają się inne rodzaje aktywności medialnej – i inne problemy. Przy czym problemy te powtarzają się w badaniach z całego świata: całkowity czas spędzony przed ekranem przekładał się na obniżony nastrój młodzieży w Szkocji; osamotnienie, depresję, wycofanie, niepokój i agresję u nastolatków australijskich, u młodych Amerykanów zaś – na smutek i myśli samobójcze.
Co więcej, jak pisze cytowany powyżej Jean M. Twenge, zależność jest jednokierunkowa, tzn. nie każdy nastolatek w depresji korzysta nadmiernie z mediów, natomiast u korzystających odsetek depresji jest zdecydowanie wyższy.
Szczególnie złą sławą cieszą się gry komputerowe. Pomijając już fakt, że angażują intelekt w mniejszym stopniu niż dodawanie liczb jednocyfrowych i nagminnie bywają kojarzone z depresją, fobią społeczną, lękiem tudzież niższymi osiągnięciami w szkole, modyfikują funkcjonowanie systemu nagrody w mózgu. Dodajmy, na podobnej zasadzie jak narkotyki.
Badania francuskich uczonych z 2017 roku dowodzą, że uzależnieni od gier internetowych wykazywali zmiany w regionach mózgu odpowiedzialnych za kontrolę uwagi oraz impulsów, koordynację sensomotoryczną i regulację emocji. Oraz mieli zmniejszoną gęstość substancji białej w obszarach związanych z podejmowaniem decyzji, hamowaniem zachowań i regulacją emocji. Wyjaśnijmy tu, że substancja biała (czyli aksony komórek nerwowych pokryte osłonkami mielinowymi) kojarzona jest m.in. z inteligencją.
Wraz z upowszechnieniem smartfonów rośnie liczba użytkowników internetowej pornografii. Jaki będzie społeczny koszt dewastacji psychiki całego pokolenia? – zastanawiają się goście programu „Warto rozmawiać”.
Media społecznościowe to z kolei nemezis dziewczynek. Ze względu na lepsze umiejętności społeczne dotkliwiej odczuwają one odrzucenie przez grupę. Nieustanne dokumentowanie w internecie wspólnych imprez, podobnie jak komentarze mniej lub bardziej nieprzychylnych przyjaciółeczek dobitnie zwiększają tę presję. Tylko w ciągu 5 lat, od 2010 do 2015, odsetek dziewczyn przyznających, że często czują się odtrącone, wzrósł w USA o blisko połowę (odsetek chłopców – o 27 proc.).
Biorąc powyższe pod uwagę, nie dziwi konstatacja Jeana M. Twenge’a, że tzw. pokolenie iGen, czyli urodzone w latach 1995-2012, znajduje się „na krawędzi najgorszego kryzysu zdrowia psychicznego od dziesięcioleci”, z rekordowym odsetkiem depresji i samobójstw. „Nie ma tu ani jednego wyjątku”, dodaje. „Wszystkie aktywności on-line są powiązane z mniejszym poczuciem szczęścia, a wszystkie w realu – z większym poczuciem szczęścia”.
Wśród ósmoklasistów poświęcających mediom społecznościowym ponad 10 godzin tygodniowo prawdopodobieństwo, że nie czują się szczęśliwi, wzrastało o 56 proc.
Randka z ALAN-em
Nadużywanie mediów elektronicznych rutynowo jest też wiązane z problemami ze snem. Ktoś mógłby naiwnie sądzić, że to po prostu efekt pobudzenia emocjonalnego towarzyszącego grom czy dyskusjom online.
Mechanizm jest znacznie bardziej wyrafinowany. Zarówno wyświetlacze ciekłokrystaliczne, jak i podświetlane LED-ami emitują niebieskie światło – dwa razy więcej niż żarówki czy nawet świetlówki.
O czym marzyłeś, kto był Twoim idolem, jakiemu sportowcowi kibicowałeś, na jakim filmie byłeś 10 razy? Kamienie milowe kolejnych generacji Polaków.
zobacz więcej
Tymczasem ludzki system hormonalny pechowo dostroił się do tego, że pod wieczór długość fal światła słonecznego przesuwa się w kierunku czerwieni. Ponieważ podświetlenie ekranu symuluje warunki panujące w środku dnia, bardzo skutecznie blokuje wydzielanie melatoniny. U dzieci efekt ten jest szczególnie silny, ponieważ ich bardziej rozszerzone źrenice pochłaniają przeciętnie dwa razy więcej światła niż oczy dorosłych.
Melatonina odpowiada nie tylko za jakość snu, ale wiele innych procesów, tak istotnych, jak naprawy DNA i funkcjonowanie układu odpornościowego; działa też onkostatycznie. Wieloletnie badania pracowników zmianowych (np. pielęgniarek pracujących na nocne dyżury) dowiodły, że jej niedobór m.in. zwiększa ryzyko raka piersi.
U młodzieży, nawet w najlepszych warunkach niechętnie wstającej z łóżka, spotkania z ALAN-em (artificial light at night, czyli sztucznym oświetleniem nocą) mogą prowadzić nie tylko do zmęczenia i senności następnego dnia (wskutek przesuniętej pory zasypiania), ale wręcz do trwałego przeorganizowania zegara biologicznego i wykształcenia tzw. wieczornego chronotypu, czyli stania się przysłowiową „sową”. Zaburzają też znany nam już mechanizm nagrody, którego złe funkcjonowanie kojarzone jest z rozmaitego rodzaju uzależnieniami.