Nawet nocując w klasztorze, nie ma gwarancji, że zakonnicy odprawią dla pielgrzymów mszę. Cystersów z Sobrado de los Monjes w Galicji o niedzielną Eucharystię zagaduje nie kto inny, tylko przybyli na nocleg Polacy:
– Proszę ojca, nie odprawiacie w niedzielę mszy dla pielgrzymów? – pytają zakonnika, który spisuje dane pątników.
– Rano jest msza, o 11.00 – odpowiada duchowny.
– Ale by tu dojść, trzeba pokonać 40-kilometrowy odcinek, nikt przecież na 11.00 nie zdąży – dziwią się.
– Racja, nikt nie zdąży – odpowiada niczym nie zrażony zakonnik. – Jest tu jeszcze kościół parafialny, ale proboszcz ma pod sobą chyba z siedem parafii. Tutaj odprawia mszę raz na kilka tygodni – dodaje.
– Czyli załapaliśmy się tam dziś na mszę zupełnym przypadkiem – cieszą się polscy pielgrzymi.
– A widzicie? Opatrzność – uśmiecha się zawadiacko ojciec. Dodaje, że Polacy bardzo często w drogę ruszają z własnym kapelanem, więc nie mają problemu ze znalezieniem Eucharystii.
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy
Taką strategię przyjęła też grupka pielgrzymów z amerykańskiego stanu Kentucky. Kilkanaścioro młodych ludzi, którzy skończyli szkołę średnią i stoją przed wyborem drogi życiowej namówili swojego duszpasterza na wyjazd na Camino.
– Nie wiem jeszcze, czy od razu pójdę na studia. Myślę o tym, by poświęcić rok na pracę charytatywną, może zajmę się ewangelizacją – opowiada Ann, drobna długowłosa brunetka, która chętnie oddala się od przyjaciół z Kentucky, by zagadywać innych pielgrzymów. – Czy Camino przybliżyło cię Chrystusa? Masz jakieś intencje, w których chcesz żebym się pomodliła? – proponuje i prosi, by pomodlić się za nią. Niejednego caminowicza wprawia tym w zdumienie.
Kiedy tuż po szóstej rano duszpasterz młodzieży z Kentucky na kamiennym stoliku przed klasztorem w Sobrado de los Monjes odprawia mszę dla swoich podopiecznych, wzbudza sensację wśród wychodzących z albergi pielgrzymów. Przyglądają się z zainteresowaniem, a gdy mijają modlących się Amerykanów, wyciągają smartfony, by robić selfie z mszą. – Pierwszy raz coś takiego widzę – tłumaczy zachwycony Gwatemalczyk, pokazując mi swoje zdjęcie.
Nowy dziedziniec pogan
Choć niełatwo dostrzec to na szlaku, to jednak z oficjalnych statystyk Biura Pielgrzymów wynika, że 43,5 proc. pątników deklaruje religijny motyw pielgrzymowania. 47,4 proc. oprócz powodów religijnych podaje także inny (np. sportowo-turystyczny).
Skąd ten rozdźwięk między statystykami a obserwacjami z pielgrzymowania po szlaku? Jednym z warunków otrzymania Composteli, czyli wydawanego przez Katedrę w Santiago certyfikatu odbycia pielgrzymki jest przejście co najmniej 100 ostatnich kilometrów (lub 200 km rowerem) i religijny lub duchowy motyw jej podjęcia. Pielgrzymi także z tego powodu deklarują taki cel wędrówki.
Kamila Pasławska, która od lat działa w środowisku pielgrzymujących do Santiago, należy do Konfraterni św. Jakuba Starszego przy Katedrze Polowej Wojska Polskiego w Warszawie i działa w stowarzyszeniu Przyjaciół Dróg św. Jakuba w Polsce, widzi to jednak nieco inaczej.