Tak więc Dmowski opowiadał się za nowoczesnością i postępem. Chciał demokratyzacji i westernizacji Polaków, a odrzucał konserwatyzm i tradycjonalizm. I to bynajmniej nie stało w sprzeczności z jego antysemityzmem, na który skądinąd trzeba patrzeć z perspektywy historycznej. Prawdopodobnie w obliczu Holokaustu Dmowski – jak wielu endeków – zrewidowałby swoje nastawienie do Żydów.
Na paradoks zakrawa zatem fakt, że w III RP spadkobiercami tego, co jest najbardziej istotne w dorobku przywódcy Narodowej Demokracji nie są rekonstruktorzy endecji, lecz... lewicowi intelektualiści. Ci przecież nie kryją negatywnego stosunku do polskiego nacjonalizmu. Przykładem mogą być socjolodzy Jan Sowa i Krzysztof Iszkowski oraz filozof Andrzej Leder.
Jan Sowa w „Fantomowym ciele króla. Peryferyjnych zmaganiach z nowoczesną formą” (2011) przepuszcza atak na relikty Polski szlacheckiej, które dają o sobie znać w III Rzeczypospolitej. W książce tej czytamy między innymi, że „miejsce w międzynarodowym podziale pracy, które zajęła Polska na skutek zdominowania jej gospodarki przez system folwarczno-pańszczyźniany, okazało się na dłuższą metę fatalne. Dzisiaj z imperium zbożowo-ziemniaczanego Polska przerodziła się w mini-imperium AGD i montowni samochodów”.
W wizji Sowy przekleństwem Polaków okazała się epoka jagiellońska. I Rzeczpospolita usadowiła się bowiem na Dzikich Polach, z dala od zachodnich ośrodków rozwoju cywilizacyjnego. Dmowski mógłby takiej interpretacji dziejów tylko przyklasnąć.
Zadomowić się na Zachodzie
Podobnie zgodziłby się z Krzysztofem Iszkowskim. Ten w „Ofiarach losu. Innej historii Polski” (2017) dał wyraz swojemu ubolewaniu nad dalekosiężnymi skutkami bitwy pod Legnicą w roku 1241. Przedstawił więc ich alternatywny scenariusz. A w nim książę śląski Henryk II Pobożny, zamiast zginąć, pokonał Mongołów. Następnie zaś zjednoczył ziemie polskie po rozbiciu dzielnicowym – o blisko 80 lat wcześniej niż to się stało faktycznie.
Jakie to miałoby przynieść konsekwencje? Polska – uważa Iszkowski – dzięki tym zyskanym ośmiu dekadom zdążyłaby zadomowić się w granicach, w których istnieje dziś. To by oznaczało, że poprzez swoje położenie geograficzne związałaby się z Zachodem, a tym samym wzięłaby udział w wielkiej przygodzie nowoczesności: zdobyczach kolonialnych i rewolucji przemysłowej. Jednocześnie uniknęłaby 600-letniej „ruskiej przygody” – obecności na Kresach – którą zafundowali jej Jagiellonowie.