Cywilizacja

Zepsute zęby i biblijne zasady. Kaligrafia i policzkowanie. Tak można stracić dzieci

Skandynawia uchodzi za raj. Piękne widoki, wspaniały socjal, opieka państwa zapewniona od narodzin do śmierci. Jednym słowem: żyć nie umierać. Jest tylko jedno, ale za to zasadnicze „ale”. Aby w ten sposób funkcjonować, trzeba całkowicie wpasować się w model życia, jaki proponuje państwo.

Kto tego nie zrobi, zmierzyć się będzie musiał z potęgą instytucji działających zgodnie ze starą bismarckowską zasadą, że władać trzeba nie tylko ciałem, ale i duszą (a w rozumieniu świeckim: umysłem) poddanego (świadomie nie używam tu słowa obywatel). Instytucji szczególnie uważnie pilnujących wychowania dzieci.

Wiara, konflikt, stres

Boleśnie przekonali się o tym Ruth i Marius Bodnariu (mieszane norwesko–rumuńskie małżeństwo), którym norweski urząd Barnevernet odebrał z dnia na dzień piątkę dzieci. I żeby nie było wątpliwości wcale nie chodziło o przemoc domową, alkohol, zaniedbania, ale o to, że urzędnicy uznali, że religijne wychowanie może zaszkodzić dzieciom.
W 2005 roku przeciw odebraniu jej synów w Norwegii przez Barnevernet protestowała w Pradze Czeszka Eva Michalakova. Fot. PAP/CTK Photo/Katerina Sulova
Małżeństwo Bondariu należy do jednego z wyznań zielonoświątkowych, które w odróżnieniu od państwowego Kościoła luterańskiego zachowuje nauczanie biblijne dotyczące cudzołóstwa, homoseksualizmu, grzechu i potrzeby odkupienia.

I właśnie to wzmogło czujność urzędników. – Zaniepokoiło nas, że choć sposób wychowania państwa Bondariu usprawiedliwiony jest przez Biblię to może on powodować stres u dzieci, a dziewczynki mogą znajdować się w stanie wewnętrznego konfliktu między wartościami przekazywanymi w szkole, a tymi propagowanymi przez rodziców – przekonywali urzędnicy.

I postanowili, że rodzicom należy odebrać potomstwo (w tym dwu i pięciolatka). Potężna akcja protestu sprawiła, że dzieci zostały oddane, ale… zanim do tego doszło ponad rok znajdowały się pod opieką obcych ludzi, i to tak dobranych, by przypadkiem maluchów nie poddawano jakiemukolwiek wychowaniu religijnemu. Zaskoczeni? Niepotrzebnie. W Szwecji czy Norwegii to państwo decyduje, jak rodzice mają wychowywać dziecko. I biada temu, kto zdecyduje się naruszyć choćby jedną z zasad. Jego poglądy religijne, pochodzenie nie będą miały najmniejszego znaczenia, jeśli tylko – słusznie bądź nie – zainteresuje się nim wszechmocny Barnevernet.

Policzek i porwanie

Jeśli zaś rodzice są migrantami to ich sytuacja jest jeszcze gorsza. – Dzieci kulą się ze strachu, gdy ktoś zapuka do drzwi. One boją się, że znowu zostaną nam odebrane – opowiadała pochodzących ze Sri Lanki pani Jaquline Joseph.

Dramat rodziny rozpoczął się 14 listopada 2011 roku. Trójka dzieci państwa Joseph została zatrzymana w drodze ze szkoły do domu i umieszczona w ośrodku opieki. Powód? Rodziców oskarżono o bicie dzieci kijem i szczotką, a także nazywanie ich „małym gównem”.

Fabryki posłusznych obywateli. Uczniowie piątkowi to idealni szeregowi pracownicy korporacji

Rodzice muszą wiedzieć, że za rozwój ich dzieci wcale nie odpowiada szkoła — mówi Angelika Talaga, neuropedagog i autorka bloga o innowacyjnych metodach edukacji.

zobacz więcej
Czytelnicy mogą być oczywiście oburzeni takimi metodami wychowawczymi (słusznie), tyle że po kilkunastu miesiącach procesu sąd odrzucił ogromną większość oskarżeń, a jedynym potwierdzonym było to, że rodzice od czasu do czasu wymierzali dzieciom policzek.

Sędzia uznał to za skandaliczne, skazał rodziców na dwa tygodnie w zawieszeniu, ale nakazał powrót dzieci do domu. Urząd jednak uznał, że nie musi tego robić od razu, a stopniowo. Mijały kolejne miesiące, a dzieci nie wracały do rodziców, aż wreszcie po pół roku ojciec porwał dwójkę z nich i uciekł do Oslo. – Musieliśmy porywać własne dzieci, żeby być z nimi – opowiada Joe Joseph.

Indoktrynacja zamiast kaligrafii

Kara cielesna, nawet najsłabsza, nie jest jednak wcale jedyną zbrodnią, za którą można odebrać dzieci. Zakazana jest jakakolwiek presja wychowawcza, stawianie jakichkolwiek wymagań czy wywoływanie jakiegokolwiek stresu. Urzędnicy Barnevernet uważają, że rodzice stawiający dziecku wymagania i rozliczający je z nich stosuje niedopuszczalne metody wychowawcze, a to z kolei oznacza, że narusza „dobro dziecka”.

Dlatego stawiających wymagania dzieciom rodziców poucza się, aby – na przykład – nie ćwiczyli z pierwszoklasistą ładnego pisma, ponieważ dziecko ma prawo pisać tak jak chce i nie można go „stresować” kształceniem charakteru pisma. Zakazane jest także jakiekolwiek karanie z niewywiązywania się z obowiązków, czy zmuszanie do sprzątania. Dzieci mają same decydować o wszystkim.

Rodzice nie mają także prawa do realnego wyboru szkoły. W systemie szwedzkim czy norweskim wszystkie dzieci przymusowo poddawane są indoktrynacji homoseksualnej czy genderowej (w przedszkolach chłopców przebiera się je w stroje dziewczynek, a w ramach edukacji seksualnej poucza, że trzeba doświadczyć każdego rodzaju przeżywania seksualności).

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Na marginesie, nieco ironicznie, warto dodać, że kilkanaście miesięcy temu młodzieżówka Szwedzkiej Partii Liberalnej zaapelowała o legalizację nekrofilii i kazirodztwa, być może więc kwestią czasu jest promowanie w szkołach także tego typu „seksualności”.

Homeschooling i ubytki w zębach

Gdyby, nie daj Boże, rodzice wpadli na pomysł, że będą uczyć dzieci sami w domu (zgodnie z zasadami homeschoolingu) to natychmiast wkroczą urzędnicy. Edukacja domowa jest bowiem w Szwecji czy Norwegii surowo zakazana. O tym, czego i w jakich warunkach uczą się dzieci, ma prawo decydować wyłącznie państwo.
Gdy Barnevernet postanowił o odebraniu im dzieci, Natasha Olsen Myra i Erik Olsen Myra zabrali dwie 9-miesięczne córki bliźniaczki i uciekli do Polski. Na zdjęciu norweska para podczas protestu w 2016 r. przed ambasadą Norwegii w Warszawie. Fot. PAP/Tomasz Gzell
Państwo, warto dodać, czasem aż nadopiekuńcze, i czasem, można mieć wrażenie, szukające byle pretekstu, aby wtrącić się w życie rodziny. Annie i Christer Johanssonom odebrano syna Domenica, bo… szwedzcy urzędnicy nie tylko dowiedzieli się, że chłopiec jest uczony w domu, ale też odkryli, że ma on ubytki w zębach, a do tego nie przeszedł części szczepień. To wystarczyło, żeby chłopca umieszczono w specjalnym ośrodku, i mimo interwencji ambasady Indii (matka chłopca jest Hinduską), a także wyroków sądu nie oddano go rodzicom przez dłuższy czas.

Innej szwedzkiej matce odebrano dziecko, bo… zdaniem urzędników było ono źle karmione, a także rozpieszczane. Chłopiec trafił do rodziny zastępczej, jednej, drugiej, aż wreszcie z powodu braku odpowiedniej opieki medycznej zmarł. I co? I nic. Urzędnicy nie uznali za stosowne przyznać się do błędu.

Lewica, lekarze, pastorzy

Warto zastanowić się, z jakiego powodu właśnie w Skandynawii państwo tak głęboko – bardziej niż w większości krajów europejskich – ingeruje w rodzinę i wychowanie dzieci. Najprostszym i zazwyczaj powtarzanym wyjaśnieniem jest kilkadziesiąt lat skrajnie lewicowej, socjalistycznej indoktrynacji, która nie tylko zniszczyła małżeństwo i rodzinę, ale także narzuciła sposób myślenia, który nie do pogodzenia jest z jakimkolwiek rozumieniem wolności. Skandynawowie żyją wygodnie w swoich państwach, ale ich wolność osobista jest skrajnie ograniczona. A im najwyraźniej to nie przeszkadza.

Dzieci zakuwał w kajdany. Okrutny komisarz carski

Wspomnienia są jednoznaczne: Mikołaj Nowosilcow był wiecznie pijany, chciwy łapówek i żądający wiadomych usług od sióstr, żon i matek aresztowanych w zamian za ich uwolnienie.

zobacz więcej
Ale źródeł tej sytuacji trzeba szukać głębiej w historii. Skandynawscy władcy od zawsze uważali swoich poddanych za swoją własność, a jeśli się nimi zajmowali czy opiekowali to tylko po to, by więcej z nich wyciągnąć. Po to powołano uczelnie medyczne i dlatego lekarzy od początku traktowano tam jako urzędników państwowych, którzy mają nie tylko leczyć, ale też eliminować tych wszystkich, którzy nie odpowiadają standardom. Identyczną rolę pełnili w Szwecji czy Norwegii pastorzy – duchowni kościołów państwowych.

Dlatego od lat 30. aż do 70. XX wieku to właśnie lekarze i pastorzy wskazywali osoby, które miały zostać wysterylizowane, i to czasem w oparciu o absurdalne założenia (prawo szwedzkie do 1975 roku przewidywało przymusową sterylizację nie tylko osób upośledzonych umysłowo, ale też prowadzących aspołeczny tryb życia).

Państwo i jednostka

Teraz zgodnie z tymi samymi zasadami, wedle których państwo wie lepiej od jednostki, co jest dla niej, i dla otoczenia dobre, wychowuje się młodych ludzi według jednej ideologicznej sztancy, a tym, którzy usiłują się systemowi nie podporządkować, dzieci się po prostu odbiera. Najwyraźniej Skandynawowie nadal są przekonani, że właścicielem i dzieci, i dorosłych jest państwo. Jeśli mają oni jakieś prawa, to tylko takie, jakie zostaną im przez owo państwo przyznane.

To ideologia niebezpiecznie bliska totalitaryzmowi. Nawet jeśli opakowana została w pluszowy kocyk państwa opiekuńczego.

– Tomasz P. Terlikowski
Zdjęcie główne: Protest przeciw Barnevernetowi, norweskiemu urzędowi ds. dzieci, w Oslo w 2016 roku. Fot. REUTERS/Ole Berg-Rusten/NTB Scanpix
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.