Cywilizacja

Pomniki wznoszone, pomniki obalone. Nie tylko ks. Henryk Jankowski…

Obalenie posągu gdańskiego prałata nie było aktem wandalizmu, lecz typową egzekucją in effigie.

Wszystko płynie, lecz pewne sprawy pozostają niezmienne. Pomniki wciąż wzbudzają emocje, tak jak wzbudzały je sto i tysiąc lat temu.

W Gdańsku strącono z cokołu księdza Jankowskiego. Upadek był łagodny, figura nie wylądowała na bruku, lecz na troskliwie podłożonych oponach. Radość wandali trwała krótko, związkowcy udaremnili plan odesłania kapelana „Solidarności” na śmietnik historii. Statua wróciła na miejsce. Na jak długo, Bóg jeden raczy wiedzieć.

Pedofila duchownych jest gorącym tematem na całym świecie, lecz zamach na wizerunek gdańskiego prałata wydaje się kolejnym epizodem ulubionej wojny Polaków – wojny o pamięć. Nie skończy się ona nigdy, łatwiej ustalić jej początek.
Generał Jerzy Ziętek (1901-85) był łącznikiem w czasie III powstania śląskiego w 1921 roku. W latach 1931-35 ubiegłego poseł na Sejm wybrany z listy sanacyjnego BBWR. W czasie wojny w ZSRR, skąd wrócił na tereny Polski jako podpułkownik WP. Poseł na Sejm PRL, członek Komitetu Centralnego PZPR (1964–1981), wojewoda śląski (1945–1950), wojewoda katowicki (1973–1975), członek Rady Państwa (1963–1985). Pomnik Ziętka w Katowicach postawiono w roku 2005. Fot. PAP/Andrzej Grygiel
Gdy Mieszko I oblał pogańskie bałwany, zapewne liczył się z oporem. Ale z pewnością nie przewidział, że za rządów jego wnuka zwolennicy dawnej religii opanują cały kraj i pogonią chrześcijan precz. Piastowicze odbudowali swe państwo w okolicznościach, które dzisiejsi hurrapatrioci uznaliby za karygodne – korzystając z militarnej pomocy zachodnich i wschodnich sąsiadów.

Po wiekach nieliczne ocalałe pogańskie artefakty uznano za bezcenne pamiątki czasów, gdy Słowianie nie byli jeszcze zatruci miazmatami europejskiej kultury i cywilizacji. Znaleźli się też artyści, usiłujący stworzyć na ich podstawie styl prawdziwie narodowy.

Czerwony, ale swój

Dziś historia gna z kopyta, więc każda akcja wywołuje natychmiastową reakcję.

Wojewoda podkarpacki ma chrapkę na rozebranie budzącego nieprzyzwoite skojarzenia rzeszowskiego pomnika Czynu Rewolucyjnego? Protestuje prezydent miasta. Ważą się również losy wystawionej ledwo 14 lat temu w centrum Katowic figury Jerzego Ziętka, powstańca, który na starość został komunistycznym dygnitarzem. Ślązacy zignorowali ekspertyzę IPN, zaś happening niezłomnego Adama Słomki, zakończony obsmarowaniem postumentu czerwoną farbą i pozbawieniem generała jego ulubionej laski, uznali za profanację. Pośmiertnie prześladowanego ziomka bronią jak niepodległości.

Rozbiórka pomników Wdzięczności i Braterstwa z Armią Czerwoną, będąca pokłosiem ustawy dekomunizacyjnej, nie wzbudziła większych protestów. A przecież i one, po ponad półwieczu istnienia, zdążyły wrosnąć w krajobraz. Obca proweniencja spiżowo-betonowych „iwanów” kłuła jednak w oczy. Polska to nie Bułgaria, rusofilia zawsze była u nas zjawiskiem marginesowym. Aż dziw, że dotrwały aż do XXI wieku.

Per saldo więcej monumentów się między Odrą i Bugiem wznosi, niż usuwa. Warszawscy samorządowcy jednogłośnie zdecydowali, by upamiętnić premiera Jana Olszewskiego, powstańca Zbigniewa Ścibora-Rylskiego i poetę Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Prezydent Andrzej Duda wyznał z kolei, że chętnie uczciłby okrągłą rocznicę obrad Okrągłego Stołu odsłonięciem statuy Tadeusza Mazowieckiego. Cel takich propozycji jest przejrzysty – nowe pomniki miałyby integrować naród. Jak dotąd, raczej go skłócają.

Wszyscy mamy świeżo w pamięci przepychanki, towarzyszące uczczeniu pamięci Lecha Kaczyńskiego i ofiar katastrofy smoleńskiej. Ich finał nie jest zbyt budujący. By przełamać opór ratusza rząd uciekł się do prawnego wybiegu: zmilitaryzował Plac Saski, dzięki czemu może to miejsce urządzać po swojemu.

Katowiczanie próbują działać w podobnym stylu. Cóż prostszego, niż podarować fragment parku, w którym znajduje się pomnik Ziętka, Muzeum Śląskiemu? Nikt go wtedy nie ruszy.

Polonia bezsilna i lekceważona.
Dlaczego amerykańscy politycy się z nią nie liczą?

Bezczelność burmistrza Stevena Fulopa obudziła polską społeczność w Stanach Zjednoczonych.

zobacz więcej
Klątwa Mickiewicza

Znamienne, że spór z reguły ogranicza się do kwestii, kto jest, a kto nie jest godny stanąć na cokole. Co do formy, panuje zgoda: Polacy kochają realizm. Gdy Bertel Thordvalsen, owiany sławą największego z żyjących rzeźbiarzy, przysłał do Warszawy model konnego monumentu księcia Józefa Poniatowskiego, wybuchł skandal. Duńczyk, zamiast przedstawić bohatera w stroju narodowym, odział go w szatki rzymskiego cesarza.

Dopiero wieloletnia poniewierka posągu (skonfiskowany przez Rosjan i rozebrany na części omal nie skończył na złomowisku, potem został wywieziony na wschód) zmieniła nastawienie opinii publicznej.

Powrót Pepiego nad Wisłę uczczono wielką fetą z udziałem najwyższych władz i marszałka Ferdinanda Focha. Książę, jako symbol polsko- francuskiego braterstwa broni oraz patron odrodzonego wojska stał się kluczową postacią polityki historycznej II RP.

W Wilnie podobną rolę mógł odegrać pomnik Adama Mickiewicza, lecz na przeszkodzie stanął rozziew między wyobraźnią twórców i gustem publiczności. Najpierw apostoł awangardy Zbigniew Pronaszko wymyślił nienaturalnie wydłużoną, figurę wieszcza. Miała być wykonany z żelbetonu, lecz lokalne władze zrobiły wszystko, by ten kubistyczny projekt zablokować. Zniechęcony Pronaszko wyjechał z miasta, nad Wilią pozostał model z otynkowanych desek.

Zanim „przeklętą kłodę” zmogły żywioły (powódź i piorun) rozpisano konkurs, który ku zgrozie wileńskich żubrów wygrał Stanisław Szukalski, zafascynowany sztuką Azteków. Wizja „Stacha z Warty” nawet dziś imponuje odwagą: oto nagi Mickiewicz siedzi na piramidzie, karmiąc wielkiego orła krwią, płynącą mu z serca.

Z następnego konkursu zwycięsko wyszedł Henryk Kuna, rzeźbiarz bardziej zachowawczy i dobrze notowany w kręgach rządowych. Jego projekt był monumentalny: pomnik razem z cokołem miał mierzyć aż 17 metrów. Artysta zobowiązał się również wykuć w granicie tuzin płaskorzeźb ze scenami z „Dziadów”.

Ale zanim figura poety-pielgrzyma opuściła odlewnię, Wilno przestało być polskie. W 1984 roku Litwini upamiętnili Mickiewicza po swojemu. U stóp modernistycznego posągu umieszczono sześć płaskorzeźb Kuny. Dobre i to.

Farbowana Matka Polka

Obalenie posągu księdza Jankowskiego nie było aktem wandalizmu, lecz typową egzekucją in effigie. Trudno uniknąć skojarzeń z rozbiórką warszawskiego pomnika Feliksa Dzierżyńskiego. Film z tego wydarzenia stał się symbolem politycznego przełomu sprzed lat trzydziestu.

Naciąganym, bo przedstawiciele Wojewódzkiej Dyrekcji Dróg Miejskich zaklinali się, że destrukcja wizerunku bolszewika ze szlacheckim rodowodem nie była wynikiem celowego działania, lecz przypadku. Skąd operator dźwigu miał wiedzieć, że pod cienką warstwą brązu kryje się rachityczna konstrukcja, złożona z trzech kawałków betonu?
Warszawski pomnik Feliksa Dzierżyńskiego stał w pobliżu miejsca, gdzie późniejszy twórca sowieckiego aparatu terroru 1 maja 1905 roku miał przemawiać do robotników, a następnie poprowadzić demonstrację SDKPiL. Fot. PAP/Witold Rozmysłowicz
Poobijane popiersie „dumy polskiego ruchu rewolucyjnego” (tak głosił napis na cokole) w przyszłości będzie jednym z eksponatów Muzeum Historii Polski.

Na razie można mu się przyjrzeć z bliska na wystawie „Pomnik. Europa Środkowo – Wschodnia 1918-2018” w stołecznej Królikarni. Dzierżyńskiemu towarzystwa dotrzymuje Matka Polka z Sejn. Jej rodowód zdradzają sylwetki czerwonoarmistów i orzeł bez korony, wyrzeźbione na cokole.

Olszyński Pomnik Wdzięczności w Olsztynie przemianowano z kolei na pomnik Wyzwolenia Ziemi Warmińskiej. Dekomunizatorzy uznali to za kpinę. Dla pełnego obrazu dodajmy, że autor „Szubienic” (tak miejscowi nazywają monument) Xawery Dunikowski użył materiału z rozbiórki mauzoleum marszałka Hindenburga. Nad formą nie zastanawiał się długo, po prostu wyciągnął z szuflady projekt, z którym przed wojną zgłosił się do konkursu na pomnik Piłsudskiego w Warszawie.

Decyzję o godnym upamiętnieniu pogromcy bolszewików podjęto natychmiast po jego śmierci. Pomysłu, by przy pomocy serii kontrolowanych wybuchów upodobnić szczyt Giewontu do profilu Marszałka, nikt - jak się zdaje - nie potraktował poważnie. Lokalizację dla stołecznego monumentu wybrano szybko - plac Na Rozdrożu, nie zmasakrowany jeszcze przez budowę Trasy Łazienkowskiej. Tu miała się zaczynać aleja Piłsudskiego, prowadząca do Świątyni Opatrzności i dzielnicy imienia zmarłego.

Potem jednak zaczęły się schody. Jurorom, na czele z Edwardem Rydzem –Śmigłym, marzył się obiekt „godny zwycięskiego Wodza, Twórcy Niepodległej i Mocarstwowej Polski”. Z góry założono, że trzeba będzie wyburzyć kilka budynków (cerkiew, symbol rosyjskiej dominacji rozebrano już wcześniej). Z 58 projektów, zgłoszonych przez polskich rzeźbiarzy wybrano trzy, po czym ogłoszono następny konkurs.

Próbowano do niego doprosić kilku renomowanych twórców zagranicznych, ale zainteresowany był tylko Ivan Meštrovic. Chorwat zaproponował 25-metrową konną statuę, stojącą pod dwa razy wyższym łukiem z granitu. I trafił w sedno – właśnie o taki rozmach sternikom II RP, pretendującej do miana mocarstwa, chodziło.

Jaki znak twój? Toporzeł

Gdyby nie wojna, Piłsudski w pozie godnej woltyżera do dziś górowałby nad Warszawą jak husyta Jan Žižka nad czeską Pragą i żaden rząd ani samorząd nie śmiałby podnieść na niego ręki. Ktoś powie, że do władzy doszedł po trupach, demokratą był żadnym, a w dodatku klął jak szewc. I co z tego? Ludzie z kryształu w polityce sukcesów nie odnoszą.

Genialni twórcy rzadko są wzorami moralności. Mickiewicz przestawał z agentami, uwodził mężatki i bluźnił w obecności papieża, lecz cenimy go za coś innego. Zbyt ostra selekcja wyeliminowała by większość kandydatów na cokoły.

Między Smokiem Wawelskim a Leonardem DiCaprio

Stanisław Szukalski uważał, że Polska stała się w IX wieku kolonią Zachodu.

zobacz więcej
Wystawa w Królikarni, opowiadająca o losach ponad 20 monumentów z naszej części Europy, skłania do zadumy i skutecznie leczy ze złudzeń. Pomniki tworzą artyści, gotowi służyć swym talentem władzy. Każdej władzy. Nie liczą się prawda czy przyzwoitość, lecz efekt propagandowy. Miernotę można przedstawić jako postać wybitną, zdrajcę jako bohatera, seryjnego mordercę jako dobrodzieja ludzkości.

Przekaz musi być prosty, by zrozumiał go nawet człowiek umysłowo ociężały. Zasięg wpływów sowieckich wyznaczały posągi Lenina i Stalina, tak jak granice brytyjskiego imperium - wizerunki królowej Wiktorii.

Po twórcach niesfornych, takich jak Szukalski, pozostają szuflady, pełne projektów. „Stachowi z Warty” do osiągnięcia celu – czyli zapanowania nad wyobraźnią rodaków – zabrakło tylko jednego drobiazgu: przejęcia władzy przez neopogański odłam narodowców. Sejm, zdominowany przez sympatyków Zadrugi, z pewnością uchwaliłby, że nowym godłem państwa ma być toporzeł, zaś przed katedrami wyrosłyby pomniki Bolesława Śmiałego.

Bierzmy przykład z Rzymian

W naszej strefie kulturowej pokonanemu wrogowi zabiera się pomniki. Niekoniecznie po to, by je zniszczyć. Czasem wystarcza tylko zmiana podpisu na cokole. Pod górą świętej Anny stoczono jedną z najbardziej krwawych bitew powstań śląskich.

Prawdziwym powodem, dla którego naziści zbudowali tu mauzoleum żołnierzy Freikorpsów był jednak kult, jakim Polacy darzyli miejscowe sanktuarium. Chrześcijańskie pielgrzymki miały zostać zastąpione przez spędy zwolenników niemieckiego Drang nach Osten. W nieczynnym kamieniołomie architekci Hitlera wykuli amfiteatr dla 30 tysięcy widzów, największy tego typu obiekt w III Rzeszy. Robert Tischler, spec od monumentalnych grobowców (jego kariera wcale nie skończyła się w 1945 roku) zaprojektował rotundę, w której oprócz sarkofagów poległych umieszczono rzeźbę wojownika z zielonego porfiru.

Amfiteatr przetrwał, mauzoleum, oceniane wysoko przez historyków sztuki, zrównano po wojnie z ziemią. W jego miejscu Dunikowski zbudował socrealistyczny pomnik Czynu Powstańczego, pod którym do końca istnienia PRL dętow antygermańskietrąby.

Gorsze od rozbiórki jest tylko zapomnienie. W czasach Josipa Broz Tity Jugosławia usiana była dziełami Chorwata Vojina Bakicia, sławiącymi komunistyczną partyzantkę. Rozpad państwa był dla nich wyrokiem śmierci. Zajadłość niszczycieli prawdopodobnie wzmagał fakt, że Bakić jako artysta ewoluował w stronę abstrakcji, całkowicie obcej bałkańskiej kulturze.

Wojnę domową przetrwał największy ze wszystkich pomnik w Petrovej Gorze, lecz jego zagłada wydaje się przesądzona. Stalowe panele, pokrywające monument, są bowiem łakomym kąskiem dla złomiarzy.
Po politycznym trzęsieniu ziemi w Macedonii wysoce niepewny jest też los pseudoantycznych posągów, którymi zaśmiecono centrum Skopje. Z chwilą, gdy młoda republika przestała się uważać za kolebkę europejskiej cywilizacji, w gruncie rzeczy straciły one rację bytu.

Najłatwiej obala się młode pomniki. Gdy się zestarzeją, z reguły przestają budzić emocje. Ludzie zapominają, kto i w jakich okolicznościach je stawiał. Patrioci bojkotowali stołeczny pomnik Powstania Warszawskiego, gdyż odsłonił go generał Jaruzelski. Dziś nikomu ten fakt już nie przeszkadza, podobnie jak wyszydzana przez krytyków „komiksowość” monumentu.

Zdaje się, że dobiega też końca epoka nieśmiałości, gdy bohaterowie zeszli z cokołów, by przysiąść na krześle czy ławeczce. Takie kameralne upamiętnienia mają sporo zalet i jedną poważną wadę: nie budzą respektu.

W sytuacji, gdy do łask wracają stare, sprawdzone, socrealistyczne formy, może warto zacząć się wzorować na Niemcach, którzy wznieśli około 250 wież widokowych, dedykowanych pamięci Bismarcka. Gdy historyczne wiatry zmieniły kierunek neogotyckie dedykacje skuto, popiersia Żelaznego Kanclerza rozbito w drobny mak, a wieże nadal służą turystom.

Zawsze można też odkurzyć ideę szpitali-pomników, albo rzymski patent z posągami, którym po zmianie panującego odkręcano głowy, by wymienić je na nowe, przysłane kurierem ze stolicy.

– Wiesław Chełminiak

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Wystawę „Pomnik. Europa Środkowo – Wschodnia 1918-2018” w Muzeum Rzeźby im. Xawerego Dunikowskiego w warszawskiej Królikarni można zwiedzać do 10 kwietnia 2019
Zdjęcie główne: Upadek z cokołu prałata Henryka Jankowskiego był łagodny, figura nie wylądowała na bruku, lecz na troskliwie podłożonych oponach. Fot. Michał Fludra/NurPhoto via Getty Images
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.