Cywilizacja

Buty, wojenna flaga, psy i świnie. Co obraża muzułmanów?

Gesty pod adresem muzułmanów to często inicjatywa postępowych Europejczyków. Jednak to, co miało być dyktowanym empatią gestem dobrej woli, często okazuje się dobrze skalkulowanym przejawem poprawności. Przykłady? W angielskim miasteczku Radstock, gdzie wśród 5600 mieszkańców było zaledwie 16 muzułmanów (!), rada miejska całkiem poważnie zastanawiała się, czy nad budynkiem ratusza może powiewać flaga z krzyżem św. Jerzego, patrona Anglii. Taka flaga może muzułmanom źle się kojarzyć, ponieważ walczyli pod nią krzyżowcy. Blisko tysiąc lat temu!

Nie podają ręki nauczycielom, dziennikarzom, politykom. Nakaz religijny czy pogarda dla niewiernych

Spór o uścisk ręki to nowe pole konfliktu czy może nawet wojny religijnej i kulturowej.

zobacz więcej
Właściwie każdy powód jest dobry, od fundamentalnych zasad religijnych po najbłahsze sprawy dnia codziennego. Może to być karykatura proroka Mahometa z głową okrytą turbanem w kształcie bomby – jedna z tych, które ukazały się niegdyś w duńskim dzienniku „Jyllands Posten”. Mogą być cytaty z Koranu na sukniach prezentowanych podczas pokazu mody. Albo potrawy z wieprzowiny serwowane w stołówkach czy obraźliwa woń smażonego boczku. Czy też obecność psa, który jest zwierzęciem nieczystym.

Dlatego można było sądzić, że wprowadzenie w Holandii częściowego zakazu noszenia burek i nikabów w miejscach publicznych urazi jej muzułmańskich mieszkańców do żywego i wywoła gorące protesty.

Tymczasem były one więcej niż mizerne. I nic dziwnego, bo jaki sens ma protestowanie przeciwko przepisom, które okazały się martwe już w chwili wejścia w życie? Przecież holenderska policja z góry zapowiedziała, że nie będzie egzekwować przestrzegania zakazu. Ma inne, ważniejsze sprawy.

Jedyna więc reakcja warta odnotowania to otwieranie przez organizacje proislamskie kont, na które będą zbierane pieniądze na ewentualne grzywny. Jest też oferta bezpłatnego rozdawania nikabów osobom, które chcą zademonstrować sprzeciw wobec nowego prawa.
Skalane błotem i brudem

To jednak wcale nie znaczy, że problem przeczulenia muzułmanów nie istnieje. Doskonałą tego ilustracją są niedawne ich żale o buty sportowe wypuszczone na rynek przez firmę Nike.

Na podeszwach butów Air Max 270 widnieje napis, który podobno łudząco przypomina słowo „Allah” pisane alfabetem arabskim. Stąd krok tylko do żądania, by firma wycofała buty z rynku. W ciągu dwóch miesięcy, w styczniu i lutym, gdy wokół tej sprawy narobiono wielkiego szumu, pod petycją do firmy zebrano ponad 44 tys. podpisów. Do dziś jest ich 48.591 - a zatem cel, jakim było zgromadzenie 50 tys. podpisów, nie został osiągnięty.

W dodatku, o dziwo, sprawa przycichła. Może dlatego, że Nike tym razem nie ugięła się pod presją, tłumacząc, że napis to tylko stylizowane logo marki Air Max.

Zupełnie inaczej niż w 1997 roku, gdy firmie przydarzyła się taka sama historia. Jej kierownictwo wówczas dowodziło, że umieszczony na butach napis, w którym muzułmanie także dopatrzyli się słowa „Allah”, miał przedstawiać płomienie. W końcu jednak Nike ustąpiła: buty wycofała z rynku, przeprosiła i tytułem rekompensaty wpłaciła 50 tys. dolarów na budowę boiska przy jednej z muzułmańskich szkół w USA.
Bluźniercze kpiny z wiary bolą muzułmanów do żywego, a obraza wobec Allaha nie może pozostać bez odpowiedzi. Boleśnie przekonali się o tym dziennikarze francuskiego pisma „Charlie Hebdo”, którzy 7 stycznia 2015 roku padli ofiarą zamachu. Zginęło 12 osób. Na zdjęciu: numer pisma po tragedii. Fot. Reuters/ Eric Gaillard
„Imię Boga na podeszwach butów będzie deptane i kopane, zostanie skalane błotem i brudem” – tak Saiqa Noreen, 25-letnia muzułmanka z Wielkiej Brytanii, inicjatorka petycji, uzasadnia akcję. Nike godząc się na to, „dopuściła się rzeczy potwornej, skrajnie obraźliwej dla muzułmanów i obelżywej wobec islamu. Dlatego wzywamy do wycofania ze sprzedaży tych bluźnierczych butów”.

Bóg nie jest pustym słowem

Czy to reakcja przesadna? Raczej tak. Mieszkańcom Europy, którzy nie są obeznani ani z islamem, ani z pismem arabskim, zwłaszcza w wymyślnej formie używanej w Koranie, trudno ocenić, czy rzeczywiście napis może przypominać słowo „Allah”. Jakiż cel zresztą miałaby firma w bezsensownym znieważeniu islamu, i to w tak drastycznej formie – bo w świecie muzułmańskim buty też są przecież uważane za nieczyste? Trudno uwierzyć, by ktokolwiek beztrosko wpadł na taki pomysł. Biznes i handel rządzą się innymi prawami niż satyra. Narysować obraźliwy rysunek to zupełnie co innego niż wprowadzić na rynek coś, czego część potencjalnych nabywców na pewno nie kupi.

Z drugiej jednak strony ta i inne tego rodzaju historie nie pozostawiają wątpliwości, że „Bóg” nie jest dla wyznawców islamu pustym słowem. Stąd ostre reakcje powodujące, że mieszkańcom Zachodu muzułmanie wydają się społecznością niesłychanie drażliwą i bardzo skłonną do demonstrowania obrazy. Niewiele trzeba, by zaczynali masowo protestować, od protestów gładko przechodzić do gróźb, a często do czynów.

Należy tu jednak uczynić pewne rozróżnienie, w grę bowiem wchodzą dwie całkowicie różne sprawy. Pierwsza to sytuacja, gdy, zdaniem muzułmanów, obrażono Allaha lub proroka Mahometa. Druga wiąże się z nakazami religijnymi dotyczącymi życia codziennego i ze zwyczajami świata muzułmańskiego.

Hidżab na Krupówkach, burkini w aquaparku i jagnię hallal na grillu. Islam pod Giewontem

– Gdzie nie spojrzeć przyjezdni z Bliskiego Wschodu – mówią mieszkańcy Podhala.

zobacz więcej
W drugim wypadku muzułmanie reagują umiarkowanie albo wcale, za to obraza wobec Allaha nie może pozostać bez odpowiedzi. Bluźniercze kpiny z wiary bolą muzułmanów do żywego. Czy nie dlatego już ponad 30 lat temu masowo protestowali oni przeciwko negatywnemu obrazowi islamu, jaki w swej książce „Szatańskie wersety” zawarł Salman Rushdie?

Buty Nike mieszczą się oczywiście w pierwszej kategorii. Nieważne, czy napis faktycznie przypomina słowo „Allah” – ważne jest to, że części wyznawców islamu tak się wydaje. Bardzo możliwe, że ci, którzy podpisali petycję, są w swej opinii dość odosobnieni, bo liczba zebranych podpisów nie jest imponująca. Ale bywa i tak, że obraza jest dotkliwa, a reakcja więcej niż ostra.

Karykatury Mahometa, które ukazały się w duńskiej gazecie, doprowadziły do gwałtownych protestów zarówno wśród muzułmanów w Europie, jak w świecie islamu. Wzywano także do bojkotowania duńskich towarów, a w Aarhus do domu autora rysunków wdarł się uzbrojony w nóż i siekierę muzułmanin, który świętokradcę postanowił zabić.

Najwyższą cenę zapłacili dziennikarze i rysownicy francuskiego tygodnika satyrycznego „Charlie Hebdo”, słynącego z wyjątkowo ostrego naigrawania się ze świętości islamu: 7 stycznia 2015 roku w zamachu na redakcję zginęło dwanaście osób. Satyrykom wiele wolno, ale w tym wypadku nie brakowało opinii, że twórcy nie byli bez winy.

Dobrze skalkulowane przejawy poprawności

Czy bożonarodzeniowe szopki, choinki, jasełka, kolędy – kwintesencja chrześcijańskiej kultury Zachodu – mogą kogokolwiek obrażać? Takie pytanie, które jeszcze całkiem niedawno mogłoby brzmieć zgoła abstrakcyjnie, dziś już nikogo nie dziwi. Opinię publiczną zarówno w Europie, jak w Ameryce od dłuższego czasu bulwersują doniesienia o celowym ograniczaniu przejawów tradycji świątecznych.
Czy flaga z krzyżem św. Jerzego, patrona Anglii może się muzułmanom źle kojarzyć? Na zdjęciu: obchody dnia św. Jerzego w Londynie. Fot. Reuters/Neil Hall
A to we włoskiej szkole postanowiono, że nie będzie jasełek, a to w brytyjskim hrabstwie Oxford władze lokalne uznały, że stawianie choinki jest niewłaściwe, a to amerykańska sieć handlowa Walmart zabroniła pracownikom żegnania klientów słowami „Merry Christmas” – Wesołych Świąt Bożego Narodzenia...

Odmienność obyczajów, czyli to, co dzieje się na styku świata muzułmańskich imigrantów i świata Zachodu to właśnie ów wspomniany drugi aspekt konfliktów. To zupełnie inna kategoria, bo zawarty w obyczajach „potencjał obrażania” właściwie nie jest wielki. Być może dzieje się tak dlatego, że pod tym względem sami muzułmanie nie stanowią zwartej masy. To, co jednych dotyka, innym nie przeszkadza.

Sedno problemu kryje się gdzie indziej: gesty pod adresem muzułmanów to często inicjatywa postępowych Europejczyków, którzy utrzymują, że nie należy stawiać choinek ani śpiewać kolęd, bo wyznawcy islamu będą się z tym czuli nieswojo.

Tymczasem okazywało się, że muzułmanie wcale nie czuli się nieswojo, a ich stowarzyszenia otwarcie dystansowały się od takich pomysłów, niekoniecznie zresztą dotyczących tradycji świątecznych. To więc, co miało być dyktowanym empatią gestem dobrej woli, okazywało się dobrze skalkulowanym przejawem poprawności.

Przykłady? W angielskim miasteczku Radstock, gdzie wśród 5600 mieszkańców było zaledwie 16 muzułmanów (!), rada miejska całkiem poważnie zastanawiała się, czy nad budynkiem ratusza może powiewać flaga z krzyżem św. Jerzego, patrona Anglii. Taka flaga, według inicjatorki dyskusji, może muzułmanom źle się kojarzyć, ponieważ walczyli pod nią krzyżowcy. Blisko tysiąc lat temu! Muslim Council of Britain takie podejście wyśmiała, podkreślając, że „święty Jerzy to symbol przynależności do Anglii, a nie nienawiści do muzułmanów”.

W Leicester z kolei w miejscowej sieci lokali KFC ktoś wymyślił, by wycofać z użycia nasączone wodą kolońską chusteczki do rąk. Lokalni przywódcy muzułmańscy nie kryli zdumienia. Przecież, jak zauważył jeden z nich, w świecie islamskim od wieków używa się alkoholu do celów medycznych i higienicznych.

Jeszcze inna historia wydarzyła się w Manchesterze. Mieszkańcy kilku dzielnic otrzymali ulotki zawierające prośbę, by przez szacunek dla uczuć swych muzułmańskich sąsiadów nie wyprowadzali psów na spacer. Wielu miejscowych muzułmanów uznało to za szytą grubymi nićmi mistyfikację, mającą na celu wywołanie wrażenia, że wyznawcy islamu ciągle czegoś chcą. A przecież, jak stwierdził radny Naeem Hassan, „wielu z nas ma psy”.
Wolność słowa to dla muzułmanów pojęcie mało zrozumiałe, inaczej niż dla ludzi Zachodu. Po zamachu na redakcję „Charlie Hebdo” przez Francję przemaszerowały wielotysięczne manifestacje. Demonstranci (na zdjęciu w Lyonie) podkreślali na nich wagę wolności wypowiedzi. Fot. Robert Deyrail/Gamma-Rapho via Getty Images
Wszystko to blednie w porównaniu z wyczynem szacownego wydawnictwa Oxford University Press. Zaleciło ono, jak ujawnił jeden z jego autorów, by w publikacjach przeznaczonych dla dzieci unikano wszelkich wzmianek o... świniach i wieprzowinie. Indagowany w tej sprawie rzecznik OUP ogólnie tłumaczył, że „zaleca się autorom, by brali pod uwagę różnice kultury i wrażliwości”, ale nowe standardy największego na świecie wydawnictwa akademickiego wielu zdumiały bardziej niż cokolwiek innego.

Czy postępowcom zależy na uczuciach muzułmanów?

Fouad Ajami, zmarły parę lat temu znawca Bliskiego Wschodu z uniwersytetu Stanforda, a w swoim czasie doradca amerykańskiej sekretarz stanu Condoleezzy Rice zastanawiał się niegdyś na łamach dziennika „Washington Post”, gdzie kryją się przyczyny przeczulenia muzułmanów. Punktem wyjścia jego rozważań był wprawdzie stan ducha Arabów, ale konkluzje badacz sformułował w odniesieniu do muzułmanów w ogóle.

Otóż, według niego, konflikt sprowadza się do starcia między zasadami islamu a ochroną wolności słowa, niezwykle ważną w świecie zachodnim, ale dla muzułmanów mało zrozumiałą. Nowoczesność wymaga gotowości, by pogodzić się z obrazą, a to jest coś, czego – jak oceniał – muzułmanom ciągle brakuje.

Niepodległość Polski czy niepodległość macic? Pod patronatem Róży Luksemburg

Tej wystawie przyświeca wyrazista ideologia, w której szwarccharakterem jest europejska, chrześcijańska i patriarchalna cywilizacja stojąca na straży seksizmu, rasizmu bądź homofobii.

zobacz więcej
Choć zdarzają się wyjątki. Gdy w Irlandii Północnej pastor James McConnell stanął przed sądem, ponieważ w kazaniu obraził islam, nazywając go religią „szatańską i barbarzyńską”, w sukurs przyszedł mu znany imam Muhammad al-Hussaini, który specjalnie w tym celu przyjechał z Londynu. „Zadaniem sądu nie jest karanie za słowo”, skomentował w rozmowie z BBC wyrok uniewinniający.

Za to szef rządu Irlandii Północnej, Peter Robinson, który poparł McConnella, zasłużył sobie na cierpkie słowa miejscowej komisarz do spraw równości, która oznajmiła, iż „premier nie jest mistrzem równości, ale może się nim stać, jeśli dobrze go przyciśniemy”.

Gdyby wierzyć w dobre intencje wyznawców idei poprawności, okazałoby się, że bywają oni bardziej katoliccy od papieża czy też – dbajmy o kontekst – bardziej muzułmańscy od niejednego imama. Ale czy postępowcom naprawdę zależy na uczuciach muzułmanów? Trudno oprzeć się wrażeniu, że choć pozornie wspierają duchowo islam, jest to tylko pretekst do walki z tradycjami i chrześcijańskim charakterem Europy.
Kanadyjskie władze zostały zobowiązane do „przeciwdziałania islamofobii”. Premier Justin Trudeau i bez specjalnej uchwały dwoił się i troił, by pokazać, że muzułmanie nie muszą czuć się obco. W 2016 roku w meczecie w Ottawie wziął udział w Święcie Ofiarowania Kurban Bajram. Fot. Reuters/Chris Wattie
Z tego punktu widzenia więcej niż znamienne jest to, co wydarzyło się w Kanadzie. Parlament tego kraju w marcu 2017 roku przyjął uchwałę w sprawie objęcia islamu „specjalną ochroną”. Zobowiązuje ona rząd do „przeciwdziałania islamofobii” i „eliminowania dyskryminacji na tle rasowym i religijnym”.

Rzecz w tym, że parlament kompletnie rozminął się z nastrojami społecznymi, bo z badań opinii wynikało, że szczególnego traktowania islamu nie akceptuje ponad 70 proc. (!) mieszkańców Kanady. Wygląda to zaś tym bardziej nieciekawie, że miesiąc wcześniej parlament odrzucił wniesiony przez konserwatystów projekt uchwały o wzięciu pod ochronę wszystkich religii – chrześcijaństwa, judaizmu, islamu i innych.

Można zżymać się na przeczulenie muzułmanów, ale jednego nie sposób im odmówić: swą religię traktują z powagą i szacunkiem i tego samego oczekują od innych. Nawet jeśli reagują przesadnie i z uporem - bo nie każdy przecież satyryczny rysunek jest obraźliwy - dopatrują się złych intencji. Ale muzułmaninowi, nawet niezbyt gorliwemu w wierze (tacy też są), nie przyszłoby do głowy obwieszenie mihrabu genitaliami, jak to czynią z krzyżem nasi pseudoartyści. Czy wyznawcy islamu, nawet nieco obraźliwi, nie zasługują pod tym względem na szacunek?

– Teresa Stylińska

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.