Z tymi podpisami był jeden kłopot: w większości opracowań naukowych list wymieniany jest pod podwójną, kłopotliwą nazwą „List 59 (66)”: w głęboko konspiracyjnej atmosferze, w jakiej zbierano podpisy część z nich zaginęła, część (jak Mirona Białoszewskiego, „wielkiego nieobecnego” polskiej opozycji) pozostała ostatecznie niewykorzystana, kilka dołączono w redakcji ze stycznia 1976, przekazanej źródłom na Zachodzie.
Białoszewski zniósł jakoś fakt, że nie znalazł się ostatecznie w gronie sygnatariuszy, choć sam akt odwagi, jak wynika z jego zapisów w opublikowanym dopiero niedawno „Tajnym dzienniku”, przeżywał głęboko, podobnie jak walczący o ten podpis Jan Józef Lipski („To tak, jakbym upolował słonia” – miał skomentować sygnaturę Mirona).
Znacznie gorzej przeżył fakt zagubienia jego sygnatury działacz katolicki i opozycyjny Wojciech Ziembiński, który uznał to za element wymierzonej weń intrygi; drobny incydent okazał się w dwa lata później zaczynem rozejścia się środowisk KSS KOR i ROPCiO.
Z podpisem Ziembińskiego czy bez niego – list pozostał bez echa: nie pomogło nawet nagłośnienie go przez RWE i Głos Ameryki. Miesiąc później głos zabrał Episkopat. W tydzień po Episkopacie – prezesi Klubów Inteligencji Katolickiej i redaktorzy naczelni „Tygodnika Powszechnego” i „Znaku”, dotąd milczący w trosce o zapisy cenzury i nakłady papieru.
Wreszcie, 31 stycznia 1976 r., do rąk władz trafił kolejny list przedstawicieli świata kultury, tym razem od liczby sygnatariuszy (polska numerologia..) znany jako Memoriał 101.
Rejtanowski gest posła Stommy
Czy akcja udała się na sto dwa? Bezpośrednich dowodów brak: Muzeum Historii Polski ma w swoich zbiorach pierwszą wersję „Konstytucji PRL” z 1952 roku z odręcznymi poprawkami Józefa Stalina, brak jednak podobnego dokumentu redakcyjnego w przypadku nowelizacji z 10 lutego 1976 (nota bene – dziesiątej od 1952 roku).