Co do pełnej konspiracji płci, jak jeszcze Daszkiewiczówna była „Kepiszem”, są jednak wątpliwości. Jeden z oficerów wspominał, że już w 1915 roku któryś z żołnierzy powiedział mu o Kepiszu: „Wódki nie pije. Nie namówisz go, żeby poszedł z wojskiem do łaźni. I nie przeklina”. Cóż, to zdradzało w tym żołnierzu pannę.
Kamuflaż dla biurokracji wojskowej
Kanonier i odważny obserwator artyleryjski „Kazimierz Żuchowicz” to w rzeczywistości ochotniczka z Warszawy Wanda Gertz. Dzięki znajomym podoficerom z komisji rekrutacyjnej omija badania lekarskie i zostaje adiutantem znającego prawdę majora Ottokara Brzozy. Majora nikt nie ośmieli się spytać o adiutanta, choć unikanie badań obudziło raz podejrzliwość jednego z kolegów.
„Sierżant powiedział – odezwał się jeden z nowo zwerbowanych legionistów – że jesteście przebraną kobietą i dlatego nie poszliście na oględziny. Roześmiałam się i odrzekłam, że to samo sierżant mówił o nim” – napisała Wanda w swoich wspomnieniach. Gertz jednak kończy służbę w Legionach po kilku miesiącach z powodu kłopotów ze wzrokiem.
Kłopoty zdrowotne wycofały też z pierwszej linii strzelca IV Batalionu i Brygady „Leszka Pomianowskiego”. Czyli Zofię Plewińską. Będąc pielęgniarką w szpitalu wojskowym, powiedziała w 1914 roku rannemu oficerowi, że jej ojciec był powstańcem styczniowym, dziadek listopadowym, a pradziad służył pod Napoleonem. I że jej marzeniem od 11 roku życia jest mundur wojskowy. Kapitan Sław-Zwierzyński zaprosił Plewińską do swego batalionu, gdzie zaczęła służbę jako łącznik konny w styczniu 1915 roku.
W tym przypadku trudno mówić o pełnej konspiracji płciowej, bo nie tylko dowódca, ale i koledzy z kompanii wiedzieli, że „Pomianowski” to pseudonim dla biurokracji wojskowej. Twórca Legionów Józef Piłsudski – bądź co bądź, mężczyzna z wąsami – widział kobiety w wojsku chętnie, ale na tyłach, i porządek w papierach musiał być.
Wiosną, kaszlący coraz bardziej strzelec „Pomianowski”, dostaje rozkaz stawienia się w szpitalu polowym jako sanitariuszka. Zmiana przydziału służbowego nie wystarcza dla podratowania zdrowia. Konieczny był kilkumiesięczny pobyt w górach.
Zofia Plewińska już na front nie wróciła. Służyła sprawie nadal, ale w szeregach POW. Spotkała tam Wandę Gertz i obie kobiety inspirują peowiaczki do starań o zmianę szkolenia na bardziej bojowe. Udaje się, i teraz kobiety uczą się obchodzenia z bronią i materiałami wybuchowymi. Przyda się to podczas walk o Lwów, wojny polsko – ukraińskiej i polsko – bolszewickiej. Ale to już jest historia
Ochotniczego Legionu Kobiet, powstałego najpierw we Lwowie, potem w Wilnie, który opisywaliśmy już w Tygodniku TVP. Tam, jak sama nazwa wskazuje, kobiety walczyły oficjalnie, bez męskiego kamuflażu.
Pokaż stopę spod koca…
Podobnie do strzelca „Pomianowskiego”, kamuflowany tylko w dokumentach był strzelec „Ruszcyc”. Dowódca batalionu wprawdzie dowiedział się ostatni, ale pozwolił „Ruszczycowi” zostać w oddziale.