Po drodze była jeszcze zima stulecia.
Ona też obnażyła słabość zarówno propagandy sukcesu, jak i całego państwa. Miało być ono dziesiątą przemysłową potęgą świata, a okazało się państwem źle zorganizowanym, które kompletnie nie radzi sobie z klęską żywiołową. Był to kolejny czynnik, który sprawiał, że trzeba było unikać sytuacji mogących zbulwersować opinię publiczną. Dlatego Gierek wybrał mniejsze zło.
Jaka była rola wywiadu i kontrwywiadu PRL w organizacji pielgrzymki?
Służby specjalne miały oczywiście wiele zadań w zabezpieczeniu wizyty. Wywiad działał raczej w Rzymie, starając się ustalić, co papież planuje powiedzieć. Jeżeli zaś chodzi o zadania kontrwywiadu, to do Polski miało przyjechać wielu dziennikarzy z całego świata, wśród nich zachodni szpiedzy, których trzeba było inwigilować, a przy okazji, jeżeli się uda, może również kogoś zwerbować.
Zaangażowane były także pozostałe piony MSW, na czele z departamentem III, odpowiedzialnym za rozpracowanie działalności opozycyjnej. Słowem, miał on nie dopuścić do wszelkich wrogich akcentów, jakie mogły się pojawić w związku z pielgrzymką.
Na czym polegała praca operacyjna?
Na inwigilowaniu i oddziaływaniu na środowiska opozycyjne, by w trakcie wielkich zgromadzeń nie doszło do prób buntu czy podburzania ludzi. Identyfikowano i izolowano potencjalnych prowodyrów takich zajść. Nie było to zadanie tylko Służby Bezpieczeństwa, ale też Milicji Obywatelskiej i wojska, choć SB pełniła tu rolę wiodącą.
Do tego zachodziła obawa, że może dojść do próby zamachu na papieża, co by postawiło władze PRL w katastrofalnym położeniu. Później by mówiono, że nie potrafiły ochronić papieża, i to jeszcze Polaka.
Czy były próby ograniczenia frekwencji na mszach papieskich? Choćby poprzez blokowania środków transportu czy uniemożliwienie ludziom wzięcia dnia wolnego w pracy?
Takie przypadki rzeczywiście miały miejsce, ale w latach 60. Natomiast w latach 70., przy okazji wizyty papieża, już sobie odpuszczono. Co więcej, gdy papież był w Krakowie, to dla większości mieszkańców miasta pracujących w sektorze państwowym, wtedy dominującym, był to dzień wolny od pracy.
A co z przekazem medialnym?
Starano się ograniczyć pokazywanie tłumów. Maciej Szczepański, prezes Komitetu ds. Radia i Telewizji razem z Jerzym Łukaszewiczem, sekretarzem KC odpowiedzialnym za propagandę, wydali wyraźne instrukcje, że należy pokazywać tzw. bliskie plany. Czyli papieża i jego najbliższe otoczenie, ewentualnie jakieś zakonnice, księży, a jeżeli innych ludzi, to raczej starszych – i w ograniczonej liczbie.
Przypomnę słynne zdjęcie, wykonane z krakowskiego kopca Kościuszki, przedstawiające Błonia. Niektórzy mówią, że były tam wtedy dwa miliony ludzi. Nie wiem, czy aż tyle, ale było to największe zgromadzenie Polaków być może w całej historii Polski, a na pewno w czasie tej pielgrzymki. Takich tłumów w 1979 roku w ogóle nie można było zobaczyć w telewizji. To zresztą zemściło się na władzach.