Historia

Przystojny, uwodzicielski, wykształcony, skuteczny. Szpiegowały dla niego kochanki. Jak zniszczyć superagenta?

Jeden z najlepszych polskich agentów, oskarżony przez swoich i skazany 17 czerwca 1939 roku po trzech latach jałowego śledztwa. Z zazdrości. Historię majora Jerzego Sosnowskiego zdominowały kobiety, które przez osiem lat dostarczały mu tajne plany Reichswehry. Traciły dla niego głowy, dwie całkiem dosłownie, by wreszcie go zdradzić i podobno zhańbić.

II wojna skończyłaby się wcześniej, gdyby słuchali swoich szpiegów

Daremne trudy cichych bohaterów. Teorie spiskowe i fakty.

zobacz więcej
Ład w Europie i świecie po I wojnie światowej ustalił traktat wersalski, na mocy którego Niemcy nie mogły mieć silnej armii i musiały zapłacić zwycięzcom olbrzymie reparacje. Powojenna Republika Weimarska mogła utrzymywać jedynie stutysięczną Reichswehrę bez lotnictwa, broni pancernej, ciężkich okrętów wojennych i ciężkiej artylerii. Sfery rządzące i społeczeństwo Niemiec nie przyjmowało do wiadomości przegranej w Wielkiej Wojnie. Naród był sfrustrowany, zbiedniały i chciał rewanżu.

Rosja sowiecka także nie akceptowała powersalskiej Europy i to z przyczyn zasadniczych – nie budowała ona komunizmu, a jak najszerszy eksport tego „cudu” ludzkiej myśli ekonomicznej i społecznej był nadrzędnym celem na razie Rosyjskiej Federacyjnej Republiki Rad, a po powstaniu w 1922 roku Związku Radzieckiego – wszystkich republik. Po wojnie światowej, wojnie domowej i przegranej wojnie polsko-bolszewickiej Rosja nie była w stanie militarnie zagrozić Europie. Przemysł zbrojeniowy Niemiec miał duży potencjał, ale był zakazany. Oba państwa już wiosną 1922 roku postanowiły więc sobie wzajemnie pomóc. 16 kwietnia w Rapallo podpisały układ o wyrzeczeniu się wzajemnych pretensji i roszczeń finansowych wynikających z niedawnej wojny. To otworzyło drogę do tajnego porozumienia z sierpnia 1922 o ścisłej współpracy wojskowej.

Niemcy miały wesprzeć przemysł radziecki kredytem w wysokości 35 milionów marek, a Rosja udostępnić Reichswehrze swoje poligony w głębi kraju. W efekcie Niemcy ćwiczyli użycie broni pancernej i lotnictwa, produkowali nawet wspólnie z Rosjanami samoloty i czołgi. Zakazany sprzęt wytwarzany w Niemczech, zanim dotarł na poligony w Rosji był przeładowywany w wielu portach i zabawnie kryptonimowany. Na przykład zakłady Kruppa po Rapallo zaczęły się specjalizować w ciężkich i lekkich… traktorach.
Po I wojnie światowej, zgodnie z traktatem wersalskim Niemcy nie mogli mieć silnej armii – mieli utrzymywać jedynie stutysięczną Reichswehrę bez lotnictwa, broni pancernej, ciężkich okrętów wojennych i ciężkiej artylerii. Łamali te ustalenia. Pomogli im Sowieci, a radziecki dowódca Michaił Tuchaczewski wygłosił do Niemców toast: „Do zobaczenia wkrótce, tym razem w Warszawie”. Na zdjęciu niemiecka broń przeciwlotnicza. Fot. Henry Guttmann Collection / Hulton Archive / Getty Images
Generałowie niemieccy wykładali w radzieckich uczelniach wojskowych, a sowieccy w niemieckich. Były wzajemne wizyty najwyższych dowództw, po cywilnemu i z fałszywymi paszportami. Podczas jednej z nich radziecki dowódca Michaił Tuchaczewski wygłosił do Niemców słynny toast: „ Do zobaczenia wkrótce, tym razem w Warszawie”. Niemieccy oficerowie odbywali roczną służbę w Armii Czerwonej, co miało znaczenie w ich wyszkoleniu, bowiem liczba oficerów w Reichswehrze była także ograniczona traktatem.

Przystojny utracjusz za leniwego porucznika

Wprawdzie Rosja Sowiecka to był kraj zamknięty i nie wiadomo było, co się dzieje na poligonach gdzieś w bezkresnym stepie, ale ogólnie wojskowa idylla niemiecko- radziecka nie mogła nie budzić podejrzeń, w szczególności wywiadów. Podejrzliwa była – co nie dziwi – Polska, leżąca pomiędzy Rosją a Niemcami . Zbliżenie wojskowe tych dwóch sąsiadów było dla Rzeczypospolitej śmiertelnym zagrożeniem i w 1926 roku powstała w Berlinie polska placówka wywiadowcza pod kryptonimem „In – 3”.

Rozkazywał Francuzom, pracował dla Brytyjczyków, oszukał Niemców. Czy James Bond był Polakiem?

Był jednym z najważniejszych agentów w historii europejskiego wywiadu. To dzięki niemu lądowanie aliantów w Normandii zakończyło się sukcesem.

zobacz więcej
Oddział II Sztabu Głównego, po odwołaniu w atmosferze skandalu dotychczasowego rezydenta, porucznika Gryf – Czajkowskiego, gwałtownie poszukiwał jego następcy. Porucznik Czajkowski swoja służbę rozumiał jako chodzenie po restauracjach i kasynach Berlina, a po dane wywiadowcze, którymi przecież musiał się wykazać, zgłosił się wprost do Abwehry. Wywiad wojskowy Niemiec przez jakiś czas dostarczał Czajkowskiemu, a ten – do Warszawy, spreparowane informacje. Fałszywki wzbudziły podejrzenia i Czajkowskiego musiał zastąpić ktoś inny.

W końcu 1925 roku przybył do Berlina z Paryża polski arystokrata Georg von Nalecz Sosnowski, znany także jako Georg Ritter von Nalecz. Umieścił w stajni przy berlińskim torze wyścigowym sześć swoich koni, zapewnił sobie duży apartament, samochody i zaczął bywać. Przystojny, uwodzicielski, mówiący biegle po niemiecku i francusku utracjusz stał się szybko ozdobą życia towarzyskiego Berlina, w czym dopomogło także, że rotmistrz Jerzy Sosnowski był znanym i utytułowanym na wielu zawodach jeźdźcem. Opowiadał, że zwolniono go z polskiego wojska za proniemieckie poglądy i niechęć do marszałka Józefa Piłsudskiego. Deklarował wrogość do bolszewizmu, co w arystokratycznych i burżuazyjnych kręgach Berlina było powszechną emocją.

Jerzy Sosnowski herbu Nałęcz pochodził ze średnio zamożnej rodziny inteligenckiej o szlacheckich korzeniach. Po maturze wstąpił do Legionów, służył krotko w piechocie i w ułanach pułkownika Władysława Beliny-Prażmowskiego, w austriackiej kawalerii i lotnictwie. W wojnie polsko- bolszewickiej porucznik ułanów krakowskiego pułku imienia księcia Józefa Poniatowskiego. W 1922 roku awansowany na rotmistrza. Wojna z bolszewikami przyniosła mu czterokrotnie Krzyż Walecznych i Virtuti Militari. W 1925 roku dostał w wojsku urlop bezpłatny, tak między innymi „dwójka” ( II Oddział Sztabu Głównego) wyciągała oficerów z ich macierzystych jednostek.

Erotyczny werbunek agentek

Życie w Berlinie rozpoczął Sosnowski od odnowienia znajomości z małżeństwem von Falkenhayn, znanym mu z toru wyścigów w Sopocie. Falkenhaynowie znali wszystkich i w śródmiejskim apartamencie rotmistrza zaczęło roić się od gości. Benita von Falkenhayn otworzyła poczet jego berlińskich kochanek. Sosnowski nieodparcie działał na kobiety i gustował w tych zatrudnionych w Reichswehrministerium lub mających tam wysoko postawione znajomości. Był odpowiedzialnym oficerem wywiadu i przyjemne musiało być łączone z pożytecznym.
Miłość kobiet zapewniała mu sukcesy, ale też problemy. Od prawej: polski szpieg w Niemczech Jerzy Sosnowski, Günther Rudloff z Abwehry, którego napuściła na niego odrzucona kobieta oraz Benita von Falkenhayn, kochanka, która poznawała go z przyjaciółkami – przyszłymi kochankami donoszącymi mu tajne plany Reichswehry. 1930 rok. Fot. Ullstein bild / ullstein bild via Getty Images
Benita wprawdzie nie pracowała w Ministerstwie Reichswehry, ale miała tam przyjaciółki, które poznała z rotmistrzem. Zazdrość raczej nieszczególnie gnębiła Benitę von Falkenhain. Przedstawiając Sosnowskiemu swoje znajome doskonale wiedziała, że zanim zostaną agentkami, muszą zostać jego kochankami. Jedno warunkowało drugie. Motywy finansowe to za mało, choć poznawane przez rotmistrza kobiety z personelu Reichswehrministerium były łase na pieniądze. Z dobrych domów, przyzwyczajone do lepszego życia przed wojną, a obecnie na pensyjkach urzędniczych w kraju zmagającym się z powojenną biedą. Ale żeby nienawidzące Polaków Niemki zdradziły swój kraj, musiał także zadziałać motyw osobisty. Rotmistrz na wstępie miał dla nich opowiastkę, że jest Anglikiem, dopiero po zadzierzgnięciu więzów erotycznych przyznawał się do polskości.

Najpierw Benita poznała Sosnowskiego z Irene von Jena, która miała dostęp do dokumentów finansowych Ministerstwa Reichswehry. To dzięki niej Oddział II w Warszawie dowiedział się, ile pieniędzy przeznaczają Niemcy na zbrojenia i szkolenia w ZSRR. Irene von Jena dostarczyła dowodów na organizację w Lipiecku produkcji samolotów i ośrodka szkoleniowego, a także na zakup przez Reichswehrę poligonu w okolicach Kazania.

Polskie superagentki – śmierć przychodzi od „swoich”

To Muszkieterowie pierwsi przesłali na Zachód meldunki o zbrodniach niemieckich na Polakach i Żydach, zdobywali fotografie tajnych doków dla U- Botów i plany operacji Barbarossa (ataku na ZSRR). Niestety, wprawiali dowództwo ZWZ w irytację.

zobacz więcej
Początkowo centrala Sosnowskiego w Warszawie była tym doniesieniom nieufna. Materiały były zbyt dobre – może to gra Abwehry, w która dał się wplątać Sosnowski? Gdy nieufność stopniała, postanowiono podzielić się wiedzą z Francją, która nalegała na spłaty reparacji przez Niemcy i ciągle słyszała o ich niewypłacalności. Francuzom niemieckie miliony idące do Rosji na nielegalne zbrojenia pomogły w skompromitowaniu Republiki Weimarskiej na forum międzynarodowym.

O sukcesie rezydentury w Berlinie dowiedział się sam marszałek Piłsudski i polecił przekazać gratulacje.

Jak kupić sobie parasol ochronny w Abwehrze?

Placówka rotmistrza, a od 1929 roku majora Sosnowskiego działała w Berlinie osiem lat (1926 – 1934) i nie mogła uniknąć w tym czasie różnych zagrożeń. Słabym punktem była legenda, jak wtedy mówiono w wywiadzie – „maska” Georga von Nalecz Sosnowskiego. Ten lew salonowy ostentacyjnie szastał pieniędzmi. Kochankom wieloletnim i przelotnym nie szczędził prezentów, drogich kolacji, a przyjęcia u niego, zawsze na kilkadziesiąt osób, były bardzo cenione przez berlińską socjetę. Kilka tysięcy marek miesięcznie kosztowało samo utrzymanie koni. Sosnowski głosił, że jest zamożny z domu i finansuje go ojciec.

Podważać to zaczęły berlińskie bulwarówki, zainspirowane przez hrabinę Anneliese von Bocholtz. Awansów tej damy Sosnowski konsekwentnie nie zauważał, co skłoniło hrabinę do prywatnego śledztwa. Dowiedziała się od rodziców majora, będących z wizytą u syna, że ojciec mieszka w skromnym domku w Milanówku i na pewno nie byłby w stanie finansować życia majora w Berlinie na takim poziomie.

Nie okazało się to jednak kompromitujące dla von Nalecza. Widocznie środki bezpieczeństwa, jakie podjął po artykułach bulwarowej prasy, podziałały. Major umówił się z centralą, że środki na działanie placówki będzie dostawał w listach wartościowych, zaopatrzonych w adres zwrotny swego ojca. Od teraz otwierał przy gościach listy od ojca i wyjmował z kopert pliki dolarów.
Irene von Jena miała dostęp do dokumentów finansowych Ministerstwa Reichswehry. To dzięki niej Oddział II w Warszawie dowiedział się, ile pieniędzy przeznaczają Niemcy na zbrojenia i szkolenia w ZSRR. Dostarczyła też dowodów na organizację w Lipiecku produkcji samolotów i ośrodka szkoleniowego, a także na zakup przez Reichswehrę poligonu w okolicach Kazania. Fot. Ullstein bild / ullstein bild via Getty Images
Groźniejszy dla placówki i samego majora mógł być przyjaciel hrabiny Günther Rudloff, zastępca szefa centrali Abwehry w Berlinie. Zainspirowany pewnie przez hrabinę, zaczął węszyć, ale na szczęście był hazardzistą. Zapożyczył się formalnie u Benity von Falkenhayn, a w rzeczywistości – u Sosnowskiego, i nieostrożnie podpisał pokwitowanie. Von Nalecz darował mu dług i spłacił inne, ale od tej pory Rudloff był parasolem ochronnym dla majora w samej Abwehrze. Wiedział i uprzedzał o wszystkich krokach podejmowanych przez wywiad wojskowy przeciwko Sosnowskiemu. Z czasem, dla większego bezpieczeństwa, zarejestrował majora jako agenta Abwehry, oficerem prowadzącym czyniąc siebie.

Dopóki było bezpiecznie, czyli prawie przez wszystkie lata działania „In – 3” w Berlinie, Sosnowski niestrudzenie przesyłał do Warszawy setki dokumentów Reichswehrmininsterium. Pomogła w tym następna, po Irene von Jena, znajomość z członkinią personelu ministerstwa – Renate von Natzmer. Zapoznanie ułatwiła mu znowu Benita von Falkenhein i pierwsze podejście do werbowanej kobiety Sosnowski dokonał również jako Anglik. Panie wywodzące się z niemieckiej szlachty miały z Polską wyraźnie jakiś problem.

Szmacianymi lalkami ratowały życie żołnierzy

Polski Biały Krzyż. Nie powstał w opozycji do Czerwonego, ale z niemożności.

zobacz więcej
Nowa kochanka – agentka dostarczyła mu materiałów mówiących o intensywnych szkoleniach lotniczych niemieckich pilotów w ZSRR oraz dowodów na istnienie niemieckiej fabryki samolotów w Kraju Rad, z produkcją dzieloną po połowie między Niemcy i gospodarzy. Czyli potwierdziła ustalenia Irene i dodała sporo o pracy nad bronią chemiczną, dysponując wieloma dokumentami niedostępnymi dla von Jena. Von Natzmer w zakresie obowiązków miała bowiem palenie dokumentów wszystkich komórek Ministerstwa Reichswehry.

Plan, który dużo go kosztował

Wypadki zachodzące w Warszawie przeciwdziałały temu, aby Sosnowski dostał zawrotu głowy od sukcesów. Pracował dla referatu „Zachód” II Oddziału, a w stolicy z czasem coraz większe wpływy zaczął mieć referat „Wschód”, bo cały Sztab Główny zagrożenie widział przede wszystkim ze strony bolszewików. Wpływowa grupa oficerów zaczęła dyskredytować jego dokonania. Legendarna polska zawiść też musiała mieć w tym jakiś udział.

Sosnowski odmawiał przyjazdów do Polski na konsultacje, wzywany proponował jakieś miasta europejskie. Irytowało to przełożonych, choć przecież jego legenda mówiła, że ojciec hojnie go finansuje, by trzymać jak najdalej od Polski i żony, z którą był w separacji i której rzekomo nie znosił straszy pan Sosnowski. Placówce „In – 3” obcięto jednak fundusze i major – aby Benita, Irene i Renate nie były stratne – „zwerbował” trzy nowe, fikcyjne agentki. Pieniądze na „martwe dusze” wyrównywały gaże stałych i wydajnych agentek po obniżce.

Jednak prawdziwą burzę z centralą wywołało co innego. Latem 1929 roku Sosnowski za pośrednictwem Renate von Natzmer wszedł w posiadanie dokumentu o nazwie „Organisation Kriegsspiel”. Był to zbiór szczegółowych informacji o mobilizacji i prowadzeniu wojny przeciwko Polsce. Początkowo w Warszawie wątpiono w jego autentyczność. Wątpliwości wywołała też cena – 40 000 marek.

Jeden z przełożonych majora przyjechał do Berlina i w mieszkaniu Benity von Falkenheim zapoznał się z fragmentami dokumentu. Zaproponował cenę 12 000 marek. Oferta została odrzucona przez Sosnowskiego. Rozumieć należy, że w imieniu Renate i może przyjaciółek. Jak się zamierzali państwo w „In – 3” podzielić pieniędzmi, nie wiadomo, ale gra „In – 3” wobec własnej centrali stała się nieczysta.
Jerzy Sosnowski w 1914 r. wstąpił do Legionów Piłsudskiego, później został wcielony do armii austro-węgierskiej. Kawalerzysta i lotnik. Po 1918 r. w Wojsku Polskim. Członek kadry olimpijskiej w zawodach konnych. Na zdjęciach: po prawej w 13 Pułku Ułanów Wileńskich, po lewej w mundurze austriackim. Fot. Wikimedia Commons/Too old/Rafał Skrzypek - www.jerzysosnowski.info
Sosnowski poprzez von Fankelheina, męża Benity, starał się zainteresować planem Anglików, a Rudloff – Francuzów. Wywiad francuski doniósł o tej ofercie wywiadowi polskiemu, co jeszcze zwiększyło nieufność do Sosnowskiego. Major obniżył nieco cenę, by – wobec braku reakcji – po dłuższym czasie posłać plan do Warszawy za darmo.

Przyjęcie przerwane przez Gestapo

Kontrwywiad niemiecki interesował się Sosnowskim od jego pojawienia się w Berlinie. Dziwić może, że polski agent działał aż osiem lat. Prasa bulwarowa, inspirowana przez von Bocholtz, napisała o nim pierwsza w 1932 roku, ale nie jedyna. Po dojściu Adolfa Hitlera do władzy, pisała o siatce także gazeta „Volkischer Beobachter”, od 1920 r. organ prasowy NSDAP. Abwehra (wywiad i kontrwywiad wojskowy), wiedząc o słabości von Nalecza do kobiet, podesłała mu dwie swoje agentki, jednak te pod wpływem uroku Sosnowskiego zmieniły stronę, której były lojalne. Najprawdopodobniej pozostała lojalna Abwehrze baronowa Xenia von Beuer. A najnowszą kochankę Sosnowskiego, z jesieni 1933 roku, tancerkę Marię Kruse, Abwehra zwerbowała, do czego się zresztą przyznała Polakowi.

Żelazny atut armii, od wojny secesyjnej po rosyjskie manewry „Kawkaz 2016”. Pociągi pancerne

Sto lat temu powstańcy wielkopolscy stworzyli pierwszy polski „zestaw broni na szynach”. Pociągi pancerne pomogły nam w wojnie 1920 roku, niemiecki skład nękał powstańców warszawskich, ZSRR w 1945 roku miał ich nadal 100. I nie wszystkie zezłomował.

zobacz więcej
To jej Sosnowski miał po pijanemu, a pił coraz więcej, powiedzieć za dużo. Tak twierdzi Marian Zacharski w książce „Rotmistrz”. Według generała Zacharskiego, który uważa siebie za kolegę po fachu von Nalecza, major poza kochankami – nazwać by je można: merytorycznymi – miał nieposkromiony apetyt na działania con amore. Przedstawił to m. in. w monologu wewnętrznym, bo „Rotmistrz” to historia zbeletryzowana, służącego majora, Hermanna Spiegla. Ten, widząc na przyjęciach zabiegi swego pracodawcy wobec kolejnej piękności, zakładał się sam ze sobą, że tym razem się nie uda. Zawsze się udawało i to na tym samym przyjęciu, na osobności.

Spiegel był agentem Abwehry, o czym Sosnowski wiedział. Maria Kruse sama się przyznała, ale to nie zahamowało jego skłonności do zwierzeń. Ostrzegał go podobno (znów beletrystyka Zacharskiego) kumpel od szarż na nocne bary, adiutant szefa SA Ernsta Roehma. Historycy także opisują ostatni okres działań Sosnowskiego w sposób podkreślający jego brak ostrożności i brawurę.

Jerzy Sosnowski mógł być zmęczony, wypalony nerwowo po latach i centrala, która o tym wiedziała, mogła go odwołać. Ale Warszawa poprzestała na zaleceniach, kiedy trzeba było wydać rozkaz. Sosnowski był osaczony, ale materiały ciągle napływały i trudno było z nich zrezygnować.

Major wiedział, co się święci i wysłał do Polski stałą łączniczkę, ostrzegł jeszcze trzech agentów. Sam myślał, że zdąży uciec. Przygotował swoje zniknięcie na 27 lutego 1934 roku. Zaprosił do siebie 80 osób, które wcześniej, w jeszcze większym gronie bankietowały w jednej z sal Opery Berlińskiej. Planował opuszczenie kompanii, gdy już goście wypiją tyle, że nikt tego nie zauważy. Jednak wcześniej do apartamentu Sosnowskiego zapukała policja i Gestapo. Całe – wydekoltowane, wyfraczone, z biżuterią i orderami – towarzystwo zostało przewiezione do berlińskiej siedziby Gestapo. Zwolniono kilka osób z immunitetem dyplomatycznym, reszta spędziła noc w celach. Żadne przyjęcie w najelegantszych sferach Berlina nie kończyło się w ten sposób.

Socjetę po niewygodach wypuszczono, ale Sosnowski i jego agentki zostały w areszcie. Gestapo, znane już wtedy z uprzejmości wobec Abwehry, zatrzymało także agentkę tej służby Marię Kruse, choć bez niej nie byłoby owej akcji, przynajmniej nie wtedy, kiedy miała miejsce. Kruse, o czym wiemy z pamiętników ministra propagandy III Rzeszy Josepha Goebbelsa, została uniewinniona w procesie.

Niemcy łagodniejsi od polskiej centrali

Po długim śledztwie, 16 lutego 1935 roku zapadł wyrok. Renate von Natzmer i Benitę von Frankelheim skazano za zdradę na śmierć przez ścięcie toporem. Kanclerz Hitler nie skorzystał z prawa laski i wyrok na obu kobietach wykonano w obecności Jerzego Sosnowskiego. On sam i Irene von Jena dostali wyroki dożywotniego więzienia.
Natychmiast Oddział II i jego były oficer, a wtedy już minister spraw zagranicznych Józef Beck zaczęli zabiegać o uwolnienie Sosnowskiego. Nagabywani byli o to Goebbels i minister Rzeszy, dowódca Luftwaffe Hermann Göring podczas swoich wizyt w Warszawie. W takich wypadkach zwykle następuje wymiana agentów i po roku Sosnowskiego w towarzystwie 11 innych szpiegów wymieniono na granicy w Zbąszyniu na 9 tajniaków Abwehry.

I tutaj niespodzianka – Sosnowskiego prosto z granicy przewieziono do siedziby Sztabu Głównego i zamknięto w jednym z pokoi. W odosobnieniu przeżył 17 miesięcy, podlegając nieformalnemu śledztwu bez prawa do adwokata i kontaktów z otoczeniem, nawet z rodziną.

Już w maju 1935 roku umarł Marszałek, co musiało ośmielić wrogów Sosnowskiego w II Oddziale. Śledczy zarzucali mu niegospodarność – koszt „In – 3” wyniósł łącznie dwa miliony złotych – chociaż sprawozdania finansowe były za każdym razem zatwierdzane przez bezpośrednich przełożonych, była nawet zgoda na „martwe dusze” dla księgowości.
Oczywiście wrogom majora chodziło o oskarżenie go o zdradę, poprzez przysyłanie bezwartościowych, inspirowanych przez Abwehrę dokumentów. Argumentem miało być zarejestrowanie go przez Rudloffa i to, że sam Rudloff nie został aresztowany w sprawie Sosnowskiego w Niemczech. Wielomiesięczne „śledztwo” nic nie dawało, ale widocznie to nie prokurator stalinowski Andriej Wyszyński nie wynalazł metodę: „Dajcie mi człowieka, paragraf się znajdzie” – „Dwójka” samodzielnie na to wpadła.


Sosnowski bezskutecznie próbował powołać własnych świadków, a jego adwokat berliński dostarczył dokumentację z procesu w Niemczech, której część polscy śledczy zagubili, a to, co zostało – uznali za nieistotne. Próbował samobójstwa i rozpoczął głodówkę.

Strach, że Sosnowski umrze w sztabie i to, że podobno o „śledztwie” dowiedział się marszałek Edward Rydz- Śmigły spowodowały, że sprawa trafiła wreszcie do prokuratora wojskowego. Zachowane notatki tego prokuratora mówią, że nie ma on żadnych podstaw do postanowienia o areszcie i przygotowania aktu oskarżenia. Ale po częstych konsultacjach z oficerami „Dwójki” jakoś dał radę i proces Sosnowskiego rozpoczął się 29 marca 1938 roku. Trwał 15 miesięcy, 17 czerwca 1939 roku zapadł wyrok: 15 lat więzienia.

Oskarżenie mówiło, że w latach 1926 – 1934 Sosnowski był agentem Abwehry, działającym na szkodę RP. Świadków obrony sąd nie dopuścił, a proces był tajny, odbył się w więzieniu – znów inspiracja stalinowska, czy po prostu transgraniczna prawnicza osmoza.

Śmierć na pryczy w Saratowie. Zniszczyli go swoi

W czasie misji w Berlinie dostał awans na majora, Krzyż Zasługi i wiele pochwał. W Niemczech aresztowanie Sosnowskiego – według polskiej „Dwójki”: niemieckiego agenta – wywołało szpiegomanię. Wyszły dekrety o tym, że członkowie NSDAP mają zwracać uwagę, o czym się mówi w miejscach publicznych, a dozorcy – meldować gdzie trzeba, kto do kogo przychodzi. Co nie dało do myślenia sądowi w Polsce, jaki to z Sosnowskiego był niemiecki agent.

Apelował, ale do procesu przed Najwyższym Sądem Wojskowym nie doszło – wybuchła II wojna światowa.
Kalendarzyk prokuratora ws. przeciwko Jerzemu Sosnowskiemu. Pierwsze zapisy świadczą o tym, że w chwili składania wniosku o aresztowanie majora nie posiadano żadnych obciążających go materiałów: „Zakomunikowanie podejrzanemu w lokalu Oddziału II o wdrożeniu przeciw niemu dochodzeń i zarządzeniu przetrzymania(…). Konferencja z przedstawicielem O.II., poza tym wobec braku jakiegokolwiek materiału, praca w Departamencie Sprawiedliwości.” Fot. Wikimedia Common/LukaszKatlewa - Praca własna, CC BY-SA 4.0



Istnieje kilka wersji dalszych losów majora. Więzienie wojskowe zostało ewakuowane na Wschód, konwój tułał się, właściwie uciekając przed bombardowaniami miast. W okolicy wsi Jaremcze, niedaleko Stanisławowa, konwojenci zwolnili wszystkich więźniów oprócz majora. Postrzelonego w klatkę piersiową i nieprzytomnego, okoliczni mieszkańcy dostarczyli do najbliższego szpitala. Sosnowskiego przejął sowiecki aparat represji i z tym NKWD major – rozgoryczony na polski wywiad – miał podjąć współpracę. Miała go do tego skłonić, oprócz innych wybitnych śledczych, Zoja Wozniesieńska-Rybkina, która o tym pisze w swoich nietłumaczonych na polski pamiętnikach. Na Łubiance miał Sosnowski pomagać w przesłuchaniach generała Wojska Polskiego Mieczysława Boruty-Spiechowicza. Widziano go też ponoć już wolnego, szkolącego enkawudzistów, a nawet w Polsce w 1944 i 1945 roku.

Najprawdopodobniej Jerzy Sosnowski zmarł na zapalenie jelita w 1942 roku w więzieniu w Saratowie.

Był pod każdym względem nieprzeciętnym człowiekiem, nie tylko jako agent wywiadu. Swoimi sukcesami wywoływał w centrali warszawskiej najpierw niedowierzanie, później zawiść. Szastał pieniędzmi, na co mu pozwalano i co oburzało następców tych, którzy mu pozwalali. W czasie berlińskiej misji Sosnowskiego ruch na stanowiskach w II Oddziale Sztabu Głównego był spory. Właściwie to swoi go zniszczyli. Trudno nie łączyć uwięzienia i nieudanej likwidacji z śmiertelną pryczą w Saratowie.

Być może Sosnowski i tak by zginął we wrześniu 1939, w konspiracji, w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie, ale byłaby to całkiem inna śmierć. Ojczyzna może przybrać postać małych – i nie chodzi tu o wzrost – urzędniczyn wojskowych, dla których walki frakcyjne i własna kariera są wszystkim. Major Sosnowski miał pecha i na takich trafił.

Sosnowski i kobiety to wątek, który dominuje historię majora. Traciły dla niego głowy, dwie całkiem dosłownie, by wreszcie go zdradzić – Kruse, i podobno zhańbić –Wozniesieńska. Mógłby to być materiał na dramat romantyczny, i to na nie byle jakich faktach. Jest w losach majora i jego kobiet także materiał na film feministyczny: dziewuchy zrobiły to dziewuchom i w słusznej zemście zniszczyły tę męską szowinistyczną świnię.

– Krzysztof Zwoliński

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Korzystałem z książek:
Henryk Ćwięk „Rotmistrz Sosnowski”, Piotr Kołakowski i Andrzej Krzak „Sprawa majora Jerzego Sosnowskiego”, Marian Zacharski „Rotmistrz”.
Zdjęcie główne: Odrzucał awanse Anneliese von Bocholtz (pierwsza od lewej), więc odkryła część jego kłamstw i doniosła prasie, a potem swojemu przyjacielowi Güntherowi Rudloffowi (obok), wiceszefowi centrali Abwehry w Berlinie. Jerzy Sosnowski (pierwszy od prawej) go jednak przekupił. Benita von Falkenhayn (obok, druga od prawej) była jego pierwszą berlińską kochanką i poznawała go z przyjaciółkami z Reichswehrministerium, które też w sobie rozkochiwał, a potem zostawały jego agentkami. Fot. ullstein bild via Getty Images
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.